Byli mistrzowie lotów na czempionacie w Vikersund

  • 2022-03-10 21:07

W mistrzostwach w Vikersund rywalizuje aż pięciu byłych mistrzów tej imprezy, co jest liczbą robiącą wrażenie. Spytaliśmy ich o to jak czują się na norweskiej imprezie a także o to, jak wspominają te, na których zdobywali medale.

Simon Ammann zdobył złoty medal w lotach w Planicy w 2010 roku. Starsi polscy kibice dość dobrze pamiętają te imprezę i nie są to radosne wspomnienia. Mówiąc całkiem szczerze - są to bardzo bolesne wspomnienia. Adam Małysz, który przyjechał do Planicy jak podwójny wicemistrz olimpijski z Vancouver, prowadził po pierwszej serii. Po drugiej spadł na druga lokatę. Po - trzeciej - o kolejne miejsce. A w wyniku czwartej serii, dał się wyprzedzić swemu arcyrywalowi z sezonu 2006/2007 - Norwegowi Andersowi Jacobsenowi o zaledwie 0,4 punktu. Czyli 0,1 punktu w przeliczeniu na skok. Jak się później okazało, były to ostatnie mistrzostwa świata w lotach w karierze Orła z Wisły. Tymczasem Amman, który po pierwszym skoku znajdował się za plecami Polaka, w drugiej serii wyszedł na prowadzenie a potem już tylko powiększał przewagę. Nic więc dziwnego, że wspomina tamte mistrzostwa z uśmiechem na twarzy. 

- Jakie mam oczekiwania na progu tej imprezy? Staram się dobrze bawić podczas lotu. Pracuję nad tym, by moje odbicie było jak najlepsze i wygląda na to, że to działa. Czuję się lepiej, niż w konkursach pucharu świata. W tym sezonie zwykle miałem dużo problemów w pierwszej fazie lotu, zaraz za progiem. Tu udało mi się to trochę poprawić. Nie patrzę na miejsca, które zajmuję,  ale widzimy z trenerem, że te skoki są trochę lepsze. Już w Lillehammer i Oslo skoki cieszyły mnie bardziej, niż na początku zimy. Muszę zachować spokój i nie chcieć za dużo na raz. Odpowiednio oceniać swoje możliwości - stwierdził Szwajcar.

- Pamiętam dość dobrze mistrzostwa w Planicy w 2010. Walczyłem o złoty medal z Adamem Małyszem. On prowadził po pierwsze serii, ja go minimalnie wyprzedziłem po drugiej. Pomimo tego, że różnica była minimalna, ja byłem dziwnie spokojny o to, że wygram i powiedziałem to nawet dziennikarzom. Dziennikarze się śmiali i mówili, że jak na taką imprezę, to jestem dziwnie zbyt zrelaksowany. A ja wiedziałem, po prostu czułem, że drugi dzień będzie moim dniem. To był dla mnie zresztą fantastyczny sezon - niezły występ na Turnieju Czterech Skoczni, dwa złote medale w Vancouver i ostatecznie puchar świata. To naprawdę miłe wspomnienia. Drugiego dnia mistrzostwa próbowałem pobić rekord świata i tego mi się nie udało zrobić. Może gdyby belka była o dwa stopnie wyżej... To tez jedno ze wspomnień z tamtych mistrzostw, że nie udało mi się tego rekordu pobić, ale przecież to i tak była fantastyczna impreza - powiedział nam czterokrotny mistrz olimpijski. 
 



Severin Freund wywalczył swój tytuł podczas niezbyt udanego czempionatu w Harachovie w 2014 roku. Wiatr pozwolił wtedy rozegrać tylko dwie serie konkursu indywidualnego. Trzecia i czwarta seria, a także zawody drużynowe zostały odwołane. Freund w tym sezonie skakał bardzo dobrze. Wygrywał konkursy, bił rekordy skoczni. Ostatecznie w Pucharze Świata zajął trzecie miejsce - za Kamilem Stochem i Peterem Prevcem.

- Stęskniłem się za lotami. I za tą skocznią. Ostatni raz latałem tutaj w 2016 roku. Sześć lat temu, szmat czasu. Powiem szczerze, że te mistrzostwa to jest mój główny cel w tym sezonie. Właśnie do tej imprezy przygotowywałem się od początku zimy. To wyjątkowe miejsce i wyjątkowa skocznia. Nie jestem do końca zadowolony ze wszystkich moich dzisiejszych skoków, ale przeanalizujemy je na video i zobaczymy, czy jutro da się coś jeszcze poprawić.
Moim najlepszym wspomnieniem z Harrachova w 2014 roku, jest chyba ta chwila, gdy się dowiedziałem, że zdobyłem złoty medal. To były mieszane uczucia, chciałem skakać tamtego dnia, chciałem udowodnić, jak dobry jestem. Ale pierwszy dzień też był ekscytujący. Pamiętam dość dobrze swój drugi skok. Niby nie był zbyt odległy, ale wiedziałem, że nieźle poradziłem sobie wtedy w trudnych warunkach. To było wspaniałe uczucie znajdować się na czele stawki na koniec pierwszego dnia. Wspomnienia z tamtych mistrzostw pozostaną ze mną na zawsze - powiedział niemiecki skoczek.
 



Peter Prevc triumfował w mistrzostwach rozgrywanych w Austrii w 2016 roku. Słoweniec na Kulm okazał się lepszy od Kennetha Gangnesa i Stefana Krafta. Był to sezon, w którym słoweński skoczek nie miał sobie równych i pobił wiele rekordów pucharu świata. Kilka dni temu Prevc otrzymał pozytywny wynik testu na koronawirusa, jednak szybko został dopuszczony do rywalizacji. Zabrakło go tylko w Lillehammer i Oslo. 

- Cieszę się, że mogę tu być. Przez chwilę była obawa, czy zdążę okazać negatywny wynik testu, by wystąpić w tych mistrzostwach. Cały czas czułem się super, nie miałem żadnych objawów. Przez cały czas izolacji czułem się świetnie - powiedział Słoweniec.

- Pamiętam mistrzostwa w Bad Mittendorf, jakby to było dziś. Pamiętam że się niezwykle cieszyłem, bo to było wspaniałe uczucie móc polecieć wtedy na odległość 244 metrów i ustać ten skok. (Prevc skoczył tyle w trzeciej serii, w pierwszej zaledwie o metr krócej). Byłem bardzo szczęśliwy, że oddałem tak dobre skoki - tak opisał swoje wrażenia z tamtych mistrzostw słoweński mistrz.

Daniel-André Tande wywalczył złoto cztery lata temu. Norweg dość pewnie wygrał konkurs na niemieckim mamucie w Oberstdorfie w 2018 roku. Byli tacy, którzy uważali, że gdyby rozegrano pełne cztery serie, mógłby go pokonać Kamil Stoch, który po trzeciej serii zmniejszył stratę do lidera. Tego jednak nie dowiemy się nigdy a Norweg zasłużenie może nazywać się mistrzem lotów. Tande i skocznie mamucie o dość burzliwy związek. Ledwie rok temu podczas lotów Planicy doznał ciężkiej kontuzji podczas koszmarnego upadku na Letalnicy w Planicy. Wrócił jednak do skoków a końcówka zimy wygląda dla niego świetnie. Dość wspomnieć, że wygrał przecież tydzień temu w Oslo.

- To wspaniałe uczucie móc znowu polatać. Oczywiście przed pierwszym skokiem byłem trochę bardziej nerwowy niż zwykle na skoczni. Ale już po wylądowaniu nerwowość zniknęła i od tego momentu rywalizacja tutaj jest dla mnie czystą przyjemnością i daje mi mnóstwo radości. A po to tu jestem. Nie nastawiam się na walkę o medale. Chcę latać jak najdalej i czerpać z tego przyjemność.  Pamiętam jak w Oberstorfie w 2018 czerpałem radość z lotów i dziś czuję się tak samo. Chcę zobaczyć, na co mnie stać, jak daleko będę w stanie zalecieć - powiedział Daniel-André Tande.

Karl Geiger to mistrz z Planicy z grudnia 2020 i obrońca tytułu. Jaki wicelider pucharu świata jest stawiany w szerokim gronie faworytów. W treningach zajął 8. oraz 4. miejsce. W kwalifikacjach był szósty, więc nie można go skreślać z walki o medale.

- Czuję się pewnie. Świetnie się dziś bawiłem na skoczni. To pierwsze loty od dawna. Jestem podekscytowany. Na mamucie tak bywa, że czasem lecisz a czasem spadasz. Ale dziś szło mi całkiem nieźle - mówił uśmiechnięty Karl.

- Pamiętam dokładnie Planicę. To było absolutnie magiczne przeżycie. Moja żona była w ciąży, w zasadzie było już po terminie, z niecierpliwością czekałem na urodziny córki. Wszyscy mi mówili, "jesteś dobry tylko na mniejszych skoczniach" a ja im udowodniłem, że mogę zostać mistrzem świata w lotach. To znaczyło dla mnie bardzo wiele. Tamten weekend głęboko wrył mi się w pamięć. Jestem gotów do obrony tytułu. To byłoby coś niesamowitego. Ale nie czuję jakiejś dużej presji. Chcę się dobrze bawić, chcę polatać i pokazać, na co mnie stać - powiedział Geiger.

Tamten grudzień był faktycznie miesiącem, który trudno będzie Niemcowi zapomnieć. Przypomnijmy, że Geiger nie wystąpił w konkursach w Niżnym Tagile, by być przy żonie, która właśnie wtedy miała termin porodu. Dziecko jednak się spóźniało. Geiger pojechał więc do Planicy, gdzie został mistrzem. Krótko potem córeczka przyszła w końcu na świat a zaraz potem skoczek zakaził się koronawirusem. Musiał poddać się izolacji, by nie zakazić żony w połogu i noworodka. Choroba jednak się nie rozwinęła, więc Geiger odpuścił sobie tylko zawody w Engelbergu. Powrócił do pucharu świata, gdzie wygrał inauguracyjny konkurs Turnieju Czterech Skoczni - w rodzinnym Oberstdorfie. Trudno jednak powiedzieć "przed własną publicznością" gdyż z racji panujących wtedy przepisów pandemicznych publiczność zastąpiły kartonowe postaci kibiców. Taki właśnie wyglądał dla niemieckiego skoczka grudzień 2020.

Korespondencja z Vikersund - Marcin Hetnał
 


Marcin Hetnał, źródło: Informacja własna
oglądalność: (3258) komentarze: (3)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Arturion profesor
    @Skokownik

    A ja, naiwny fantasta, ciągle liczę na Polaków, zwłaszcza Kamila. Nie mam ku temu podstaw. To tylko Wiara, Nadzieja i Miłość.

  • Skokownik weteran

    Ciekawy artykuł. Jak się okazuje, dość dużo tych indywidualnych mistrzów w Vikersund mamy. Przeczuwam, że najwyżej z nich będzie Geiger. Trzymam kciuki za Tandego.

  • Makow początkujący

    Poprawka Simon Ammann wygrał w 2010 w Planicy, w 2012 w Vikersund wygrał Robert Kranjec.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl