Litwini budują drużynę w skokach narciarskich!

  • 2023-04-19 11:41

Od kilu dni w bazie FIS w kategorii "skoki narciarskie"  figurują nazwiska sportowców z Litwy. Choć zdarzało się w przeszłości, że poszczególni zawodnicy byli omyłkowo klasyfikowani przez system jako przedstawiciele nie swoich dyscyplin, to tym razem nie ma mowy o pomyłce. Można oficjalnie potwierdzić, że Litwini po wielu latach będą próbowali wrócić do rodziny skoków narciarskich.

"Wznawiamy działaność w zakresie skoków narciarskich"

- To zabawne, ale od kilku dni dostaję zapytania z Polski dotyczące mojego FIS Code w skokach narciarskich, możesz mi wyjaśnić o co chodzi? - pyta, śmiejąc się, Kotryna Maldutyte, na co dzień  przedstawicielka narciarstwa dowolnego, jedna ze sportsmenek widniejących we wspomnianej bazie na stronie Międzynarodowej Federacji Narciarskiej. Wyjaśniam, że polscy kibice są fanatykami tej dyscypliny i często wieści spoza głównego nurtu interesują ich najbardziej.  - Tak, mogę potwierdzić, że skoki narciarskie to moja nowa dyscyplina sportu. Razem z innymi litewskimi narciarzami odbędziemy tego lata pierwszy obóz na skoczni. Nie znam na razie wielu szczegółów, dopiero startujemy - informuje 28-letnia narciarka.

O szczegóły pytamy zatem prezesa Litewskiego Związku Narciarskiego, Remigijusa Arlauskasa. - Tak, wznowiliśmy naszą działalność w zakresie skoków narciarskich i kombinacji norweskiej - z dumą informuje nas działacz. - Długo nic się u nas nie działo w tym zakresie. Prawdopodobnie ostatnie oficjalne mistrzostwa Litwy odbyły się w 1976 roku, choć niektóre małe skocznie były aktywne jeszcze mniej więcej w połowie lat 90. 

- Kiedy zostałem prezesem Litewskiego Związku Narciarskiego w 2010 funkcjonowało u nas tylko narciarstwo biegowe i alpejskie. Przyszedłem z pomysłem, by w najbliższej przyszłości rozwijać wszystkie dyscypliny olimpijskie i powiedziałem publicznie, że pewnego dnia zobaczymy również Litwinów latających na skoczni. Żeby nie być gołosłownym przytoczę kilka faktów. Już w 2010 roku powołaliśmy do życia sekcję narciarstwa dowolnego i snowboardu. Rok później zaczęliśmy tworzyć drużyny snowcrossu i snowboardcrossu, zbudowaliśmy też pierwszy snowpark na Litwie. W 2011 roku nasza zawodniczka, Juste Modesta Morauskaite, zajęła już 19. miejsce na mistrzostwach świata juniorów w w tej drugiej dyscyplinie - wylicza Arlauskas.

Chińczycy inspiracją 

- W latach 2016-17 nasi zawodnicy startują na młodzieżowych igrzyskach olimpijskich i Uniwersjadzie, a w 2019 roku w konkurencji Big Air w snowboardzie reprezentant Litwy, Motiejus Morauskas, zdobywa srebrny medal Olimpijskiego festiwalu młodzieży Europy. Następne lata to kolejne sukcesy naszych zawodników na różnych poziomach rozgrywkowych. Sam Morauskas wygrał już między innymi zawody Pucharu Europy i zajął miejsce w czołowej "30" zawodów Pucharu Świata. A to tylko część wyników, którymi możemy się pochwalić. Mówię, o tym, by pokazać, że wszystko za co się zabieramy, traktujemy bardzo poważnie - zaznacza prezes litewskiej federacji.

- Teraz przyszedł czas na skoki narciarskie i kombinację norweską - zapowiada Arlauskas. - Stwierdziłem po Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie w 2022 roku, że jeśli Chiny mogą zbudować skoki od zera, to my też możemy to zrobić, zwłaszcza, że mamy w tej dyscyplinie tradycje. Stworzymy drużyny przy wsparciu naszych sąsiadów z Polski, Estonii, przyjaciół m.in. ze Skandynawii, Austrii i Szwajcarii. Będziemy działać oczywiście w porozumieniu z FIS. Musimy odbudować skocznię narciarską w Ignalinie w Wilnie,  prawdopodobnie wybudujemy nową w Druskiennikach, gdzie mamy teraz raj dla narciarzy i snowboardzistów "Snow Arena". Tyle mogę powiedzieć na dziś. Więcej informacji ogłosimy w najbliższej przyszłości.

Trzeszcząca tafla jeziora

Pierwsza skocznia z prawdziwego zdarzenia powstała na Litwie w 1937 roku w miejscowości Zarasai i pozwalała na uzyskiwanie około czterdziestometrowych  odległości. Rok później gościła zawodników w ramach lokalnych igrzysk, w których udział oprócz gospodarzy wzięli sportowcy z Łotwy, Finlandii i Estonii. W dalszym rozwoju ośrodka przeszkodził wybuch II Wojny Światowej. W 1944 roku wycofujące się z tych terenów wojska hitlerowskie wysadziły drewnianą konstrukcję.

Po całym kraju, także w stołecznym Wilnie, rozsiane były niewielkie skocznie, ale na poważniejszy obiekt przyszło Litwinom czekać do lat 60. W 1965 roku na 38-metrowej skoczni w Ignalinie rozegrano pierwsze mistrzostwa Litwy. Żywot skoczni nie trwał jednak szczególnie długo. Drewniana konstrukcja zaczęła niszczeć, a w drugiej połowie lat 70. entuzjazm do skakania na nartach nieco na Litwie opadł. Według danych z portalu Skisprungschanzen.com obiekt został jeszcze na krótko reaktywowany na początku XXI wieku.

Jednym z najlepszych skoczków w historii skoków na terenach Litwy był urodzony przed wojną w Wilnie Polak, Zbigniew Kiwert, który podczas zawodów o mistrzostwo tego kraju zdobył łączenie cztery złote i pięć srebrnych medali. Na podium tych zawodów stawał też jego o osiem lat młodszy brat Kazimierz. 

Przed kilkunastoma laty w „Tygodniku Litewskim” ukazał się artykuł autorstwa Henryka Mażula, który opisywał od kulis ówczesne zawody w skokach narciarskich. "Entuzjazm wśród tych, co chcieli skakać, był wręcz nieopisany. Jechali do Ignaliny, jednego dnia w pocie czoła nosili śnieg na wierzchołek skoczni (nieraz było tego nawet ponad 500 worków), ubijali go, a dopiero potem skakali." - czytamy w artykule.

"Ten entuzjazm udzielał się też widzom. Gromadziło się ich po kilka tysięcy, żywo reagujących na wyczyn każdego śmiałka i kwitujących go brawami. W Ignalinie na uroczyste otwarcie skoczni, które zaszczycił sam ówczesny pierwszy sekretarz partii litewskich komunistów Antanas Sniečkus, ściągnęły tłumy tak liczne, że zaczęła pod nimi trzeszczeć służąca za widownię zlodowaciała tafla jeziora. Konkursy skoków gromadziły nawet po 40-50 uczestników, choć prawdziwych była połowa tego. Resztę stanowili farbowani studenci, gdyż uczelnie, aby nie dostać zer w międzyuczelnianej rywalizacji, wystawiały do zawodów na skoczni co odważniejszych, którzy mieli jednak ze skokami tyle, co piernik z wiatrakiem." - pisał Mażul.

 


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (16311) komentarze: (34)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • papa_s weteran
    Ciężko będzie

    Powodzenia i nie ma co załamywać się przeszkodami.

  • FankaPilcha stały bywalec
    @Sekretarz

    Gdyby nie spróbowała, nie wiedziałaby też, że ma do tego talent. W dodatku jest fajnym motywującym przykładem.
    Ja tam życzę powodzenia Litwie. Zawsze chciałam zobaczyć skoczków z tego kraju choćby w Fis Cupie, co długo wydawało się nierealne, ale od czegoś trzeba zacząć.

  • Adrian D. redaktor
    @dervish

    Oczywiście masz rację. Choć są wyjątki potwierdzające regułę. W Turcji z budowania systemu wyszły nici, bo przez nieudolność federacji grupa skoczków dość szybko się rozpadła. Pozostało kilku pasjonatów i trener z anielską cierpliwością. Na dziś Ipcioglu w formie ma potencjał na TOP20, a Bedir być może na sporadyczne punkty PŚ. To dużo jak na totalny rozkład systemu, brak czynnych skoczni i federację, która rzuca im kłody pod nogi. To dużo jak na tak wyżyłowany poziom w światowych skokach i przepaść technologiczną. Gorzej z dalszą przyszłością. Chyba że ktoś w tym związku się rychło obudzi i wróci do pracy u podstaw.

    Ale ja nie widzę na Litwie potencjału na drugą Turcję. Prędzej na drugą Łotwę. Na to, że zbudują w przyszłości dwóch zawodników na piątą dziesiątkę w FIS Cup i wystawią kogoś rekreacyjnie w MŚ. Na takim poziomie to może funkcjonować. Cokolwiek więcej będzie miłą niespodzianką. W męskich skokach. Bo jak pisałem u kobiet trochę łatwiej.

  • Kolos profesor
    @Pavel

    Widzę, że masz jakiś problem ze wszelkimi inicjatywami w skokach.... Nie wiadomo na ile wyjdzie Litwinom i na ile starczy zapału. Jak na wstęp to ich plany są więcej niż konkretne.

    Niemniej u ciebie, chyba trzeba od razu zaczynać od poziomu Austrii, Norwegii czy choćby Polski bo mniej nie ma sensu :)

    Zresztą gdyby zapowiadali setki milionów euro na rozwój skoków u siebie to yeż byś krzyczał, że po co, nie opłaca się...

    Psujesz innym dyskusję, nie pozwalając porozmawiać o intetesującej ciekawostce...

  • Oczy Aignera profesor

    Nowa unia polsko-litewska się szykuje.

  • dervish profesor
    @Adrian D.

    Ale to nie jest tak, że weźmiesz jakąś pierwszą z brzegu grupkę i nauczysz ich skakać na nartach. Tym sposobem nie trafisz na talenty. Naturalny rozwój dyscypliny polega na selekcji z dużej populacji. To musi być piramida o szerokiej podstawie a nie jakiś ledwo utrzymujący pion słupek który nie wytrzyma pierwszej większej zawieruszki. ;)

    Taki model czyli chwiejny słupek zamiast piramidy mamy w polskich skokach żeńskich. Pomstujemy tu na nasze skoki żeńskie, ale gdyby na Litwie skoki męskie osiągnęły taką liczebność i poziom względem czołówki jak nasze skoki żeńskie to można by mówić o wielkim sukcesie a nawet o cudzie. A że wszystko gotowe runąć przy pierwszej lepszej okazji to inna sprawa.

  • dervish profesor

    Eksperyment. Ile dekad upłynie zanim maleńki nizinny kraj bez tradycji w tej dyscyplinie i bez skoczni zdoła dochować się (podkreślam dochować się a nie zaimportować na przykład z Niemiec czy Polski lub Austrii) 4 skoczków na tyle mocnych by można z nich sklecić drużynę na PŚ?
    Czy to w ogóle mozliwe?

  • Adrian D. redaktor
    @Pavel

    Podejrzewam, że plany Turków z 2005 roku też nazwałbyś bajaniem. Nie było skoczków, nie było skoczni, a w ministerstwie sportu, wtedy jeszcze pukali się w czołowo, jak prezes federacji zaczął opowiadać o jakimś skakaniu na dwóch deskach. Kiedy około 2013 roku zaczęły się na Słowacji rozmowy na temat lokalnych, oddolnych inicjatyw, które miały bez wsparcia państwa, bez zainteresowania federacji przywrócić funkcjonowanie tamtejszych skoków, też zapewne nazwałbyś to bajaniem. Dziś Słowacy mają jednego z najlepszych skoczków na świecie w swojej kategorii wiekowej. Osobiście uważam, że Litwinom zdecydowanie bliżej będzie do poziomu Łotyszy niż Turków. Ale skoro pokazali tak dużą konsekwencję w budowaniu narciarstwa dowolnego od zera, to świadczy o tym, że i w skokach zapału starczy im więcej niż tylko na pięć zawodów. Bajanie to opowiadanie rzeczy nierealnych, wyjętych z baśni. Nauczenie oddawania skoków na nartach jakiejś grupy sportowców i próba podnoszenia ich umiejętności to to nie są jakieś niestworzone historie nie z tej ziemi. Samo nadanie i opłacenie FIS Code'ów jest już jakąś formą rozpoczętego działania. W porozumieniu z FIS plany są już dość skonkretyzowane, ale szczegóły dopiero poznamy. Nie spodziewam się tam żadnych cudów, ale stworzenie w dłuższej perspektywie grupki skoczków to nie jest podróż na Marsa. A jest zawsze ten 1 procent szans na casus węgierski, wszak w skokach kobiet łatwiej.

  • Pavel profesor
    @Adrian D.

    Jeżeli piszesz o "istnieniu" takim jak na Łotwie czy Gruzji to może sobie będą istnieć, czy skakać tego nie wiem, jednak daleko im do przywołanych niżej Turków czy Rumunów. I tak, póki co są to tylko bajania, wszystkie wypowiedzi w czasie przyszłym, nie ma skoczni, nie ma zawodników tylko same plany.

  • Adrian D. redaktor
    @Pavel

    Dlaczego miałyby się skończyć po pięciu zawodach? Łotysze bawią się w skakanie od blisko 20 lat, doczekali się startu swoich zawodników na mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich. Co prawda absolutnie symbolicznych, ale sami poczytują to sobie jako sukces. Nadal trenują dzieciaki. Gruzini na swoją zabawę otrzymują absolutne minimum jeśli chodzi fundusze, nie mają gdzie skakać, a pojawiają się na skoczniach od lat i nikomu tam w głowie kończyć zabawę. A w jednym i drugim przypadku dzieje się to przy znikomym zainteresowaniu krajowej federacji, tu jest inaczej. Zawsze jest, minimalna co prawda, szansa, że powtórzy się casus Węgier. Praktycznie bez środków, bez infrastruktury pojawiła się zawodniczka, która była w stanie zdobywać punkty w Pucharze Świata. Bajaniem byłoby opowiadanie o medalach olimpijskich, tu chodzi o przywrócenie funkcjonowania dyscypliny, pojawienie się tu i ówdzie zawodnika z flagą Litwy na kasku. Tylko tyle i aż tyle. Nie słyszałem o przypadku, by w którymś kraju budowanie skoków skończyło się po "pięciu zawodach".

  • Pavel profesor
    @Adrian D.

    To, że skocza pięć razy w zawodach, skończą się fundusze, skończy się zapał i skończą się skoki na Litwie. Turcja poszła szerzej tworząc spory kompleks treningowy w pobliżu 700-tysięcznego miasta dysponując spory wsparciem samorządu. Rumunia też ma spore wsparcie rządu centralnego i jako taką bazę treningową. A tu nie ma nic tylko plany paru zapaleńców.

    Żebyśmy się dobrze zrozumieli, tego typu artykuły nijak mi nie przeszkadzają, fajna ciekawostka, można poczytać, ale wszelkie tego typu plany to zwykłe bajania jak coroczne odbudowywanie Harrachova.

  • Adrian D. redaktor
    @Pavel

    Co w tym artykule jest według Ciebie bajeczką? Skoki od zera lub niemal od zera stworzyli u siebie w ostatnich latach Turcy, Rumunii, Słowacy czy na skalę mikro Łotysze. Takie procesy mają miejsce. Nie ma tu zapowiedzi podboju dyscypliny, tylko informacja o przywróceniu jej funkcjonowania. I sezon ogórkowy nie ma tu nic do rzeczy, gdybym trafił na trop takich działań w styczniu, to taki artykuł również i wtedy by się pojawił.

  • kubilaj2 weteran
    @Pavel

    I Ironwood, nie zapominajmy :D :D :D :D :D

  • Pavel profesor
    @Kolos

    Na koniec tej opowieści odejdą trzymając się za ręce w stronę zachodzącego słońca ;)

    Piotrek jest sezon ogórkowy, nie ma o czym pisać to takie bajeczki są wrzucane, aby było cokolwiek dodane. Jeszcze czekam na coroczne plany kogokolwiek w sprawie odbudowy Harrachova ;)

  • Kolos profesor
    @Pavel

    Polichronidis nie przebywał w Grecji i nikt tam nie budował skoczni jak na Litwie. To różnica.

    Najwyraźniej nie masz pojęcia jak wygląda propagowanie jakiejś dyscypliny sportu.

    Oczywiście masowej populaeności nikt nie oczekuje. Ale wytrenują tych kilku zawodników, zbudują te obecne skocznie, powołają kluby narciarskie (czy raczej sekcje skoków w nich) to jest jakiś początek. Od czegoś trzeba zacząć.


  • Pavel profesor
    @Kolos

    Żeby cokolwiek propagować musi cię ktokolwiek znać, a dam sobie rękę uciąć, że te 3000 ludzi w Polsce czytający ten artykuł to jedyni, którzy go kojarzą ;) Coś jak promocja skoków w Grecji po kilku uklepaniach buli przez Polichronidisa ;)

  • Kolos profesor
    @Pavel

    Czy ty naprawdę rozumiesz co oznacza słowo "propagować"? Od czegoś trzeba zacząć, trudno oczekiwać na starcie, od razu popularności skoków na Litwie na poziomie popularności skoków w Polsce.

  • Shoutaro doświadczony

    Jestem za i kibicuję, chociaż pozostaję bardzo sceptyczny.

    PS: Zarasai to po polsku Jeziorosy.

  • Pavel profesor
    @Kolos

    Serio uważasz, że ktoś skaczący w zawodach 3 ligi o zainteresowaniu żadnym rozpropaguje cokolwiek? ;) To nawet w Polsce wyniki takich konkursów są tylko i wyłącznie na specjalistycznych portalach, a ty piszesz o propagowaniu w kraju, gdzie zapewne nawet wyników PŚ nikt nie zna ;)

  • Kolos profesor
    @Skokownik

    Kto wie, może w tej metodzie coś jest. Zanim wtytrenują jakiekolwiek dzieciaki, będą mieli seniorów którzy postartują w FIS Cupie, rozpropagują skoki na Litwie.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl