Okiem Samozwańczego Autorytetu - Ten drugi sezon

  • 2023-11-24 10:33


Przed polskimi skoczkami i kibicami drugi sezon pod wodzą Thomasa Thurnbichlera. Sezon, który będzie dla niego prawdziwym testem.

Austriak nie będzie już miał handikapu pod tytułem „dopiero co objął kadrę, dajmy mu trochę czasu”. Luzacki styl przedstawiciela młodego pokolenia, tunele w uszach i tatuaże już się opatrzyły. A i sama aura, jaką zawsze roztaczają wokół siebie trenerzy z Austrii, też już nie wystarczy. Polski kibic, zawsze spragniony sukcesów, rozpieszczony dwoma fantastycznymi dekadami, będzie tej zimy oczekiwał czegoś więcej, niż kilku zwycięstw i podiów. Dwa ostatnie sezony zakończyły się nieobecnością Polaków na podium klasyfikacji generalnej pucharu świata. Czy to indywidualnej, czy drużynowej. Więc nawet Ci, którzy sezon okraszony mistrzostwem świata Piotra Żyły, uważają za sukces, będą liczyli na więcej.


A czy można ugrać więcej, jeśli trzon drużyny stanowią dwaj zawodnicy bliżej czterdziestki, niż trzydziestki, oraz jeden ponad trzydziestoletni? Być może można, ale nie w tym rzecz. I nie zrozumcie mnie źle. Podobnie jak zapewne zdecydowana większość kibiców, uważam Kamila, Piotra i Dawida za żywe legendy i życzę im jak najlepiej. Niech skaczą i do czterdziestki. Niech biją rekordy wiekowych Japończyków – Kasai i Okabe. Ale czas najwyższy, żeby jakiś trener wykorzystał wreszcie potencjał drzemiący w kolejnych pokoleniach. Przez ostatnie lata tacy skoczkowie jak Maciej Kot, Andrzej Stękała, Jakub Wolny, Klemens Murańka czy Aleksander Zniszczoł pokazywali, że mają papiery na wielkie skakanie. W kolejce czeka pokolenie jeszcze młodszych wilczków – Paweł Wąsek, Jan Habdas, Tomasz Pilch, Kacper Juroszek. Nie każdy z nich zdobędzie puchar świata czy złoty medal olimpijski, choć na pewno każdy z nich o tym marzy. Ale każdy z nich, to potencjał. Potencjał na zwycięstwa, podia, medale indywidualne czy drużynowe, rekordy skoczni. A także rzeczy mniej uchwytne i dające się sklasyfikować w kronikach czy tabelkach, ale będące kwintesencją sportu – emocje. Emocje towarzyszące temu, jak długo będą utrzymywać się na prowadzeniu w konkursie, a nie ilu jeszcze zawodników musi zepsuć, by prześliznęli się do drugiej serii. Emocje towarzyszące temu, czy to będzie pięć dwudziestek, czy tylko cztery, a nie temu, czy dobre warunki pozwolą im czasem zameldować się w czołowej dziesiątce. Emocje towarzyszące temu, czy zastąpią któregoś z utytułowanych weteranów w konkursie duetów. A nie temu, który z nich załapie się jako piąty na kolejną imprezę mistrzowską. W charakterze piątego koła u wozu tudzież rezerwowego, gdyby ktoś inny się rozchorował. 


Z całego serca życzę jak najlepiej naszym Trzem Muszkieterom. Z każdym kolejnym sukcesem budują sobie coraz lepszą pozycję w panteonie najlepszych zawodników w historii swojej dyscypliny. Ale chyba bardziej ucieszyłoby mnie debiutanckie zwycięstwo któregoś z młodszych Polaków. Bo takie zwycięstwo pokazałoby, że polskie skoki się rozwijają i następuje zastępowalność pokoleń. I dlatego na osiągnięcia Thomasa Thurbichlera będę patrzył właśnie przez ten pryzmat. Nie kolejnych osiągnięć ze skoczkami uformowanymi przez jego poprzedników. Ale przez pryzmat wprowadzenia na biało-czerwoną szachownicę kolejnego króla, królówki, albo chociaż solidnej wieży. 


Jakie inne zagadnienia będą zaprzątać moją głowę? Będę uważnie patrzył, czy skoki pań wreszcie ruszą z miejsca. Bo mam wrażenie, że coraz trudniej wydostać się tego dołka, który powstał od dreptania w jednym punkcie przez tyle lat. Nowy trener – nowa nadzieja. „Nadzieja matką głupich” – powiedzą pesymiści i malkontenci. „Ale każda matka kocha swoje dzieci” – odpowiem. Nie mogę już doczekać się startu sezonu i tych uświęconych tradycją corocznych etapów. Ale nie mogę się też doczekać czegoś nowego – czyli PolSKIego Turnieju. I choć wiem, że planowana jest tylko jedna edycja, to mam cichą nadzieję, że FIS zmieni zdanie i sezon 2023/2024 będzie początkiem nowej tradycji w skokach. Tym bardziej, że w programie jest konkurs na skoczni normalnej. A ja lubię urozmaicenie, które przynoszą konkursy na skoczniach normalnych. O ile nie ma ich za dużo – naturalnie. 


Na co jeszcze warto zwrócić uwagę w tym rozpoczynającym się sezonie? Jedną z zauważalnych zmian będzie bardzo prawdopodobne wypieranie tradycyjnych konkursów drużynowych duetami. Rok temu ta formuła zadebiutowała pojedynczym testem w USA. Tej zimy czekają nas trzy takie konkursy. I trzy tradycyjne drużynówki. Na koniec sezonu włodarze skoków zapewne popatrzą na wpływy z biletów oraz widownię przed telewizorami i zdecydują, czy duety zastąpią na dobre konkursy z czteroosobową obsadą.


W tym sezonie mogą też wydarzyć się trzy niezwykle ciekawe dla statystyków i miłośników ciekawostek rzeczy. Po pierwsze – Stefan Kraft może zdetronizować Janne Ahonena. Do tego wystarczy mu dziewięć razy stanąć na podium pucharu świata. A wynik taki lub lepszy osiągał w co drugim ze swoich dotychczasowych dwunastu sezonach. Po drugie – liczba polskich pucharowych zwycięstw może wzrosnąć do stu i do tego wystarczy tylko jedna wiktoria. I choć po letnim sezonie trudno jest tak naprawdę ocenić formę biało-czerwonych, to przecież każdy z nas wierzy, że taka radosna chwila może nadejść wcześniej, niż później. I po trzecie – Halvor Egner Granerud, Stefan Kraft i Ryōyū Kobayashi mogą sięgnąć po swoją trzecią w karierze Kryształową Kulę. Każdy z tych trzech dżentelmenów był zeszłej zimy w ścisłej czołówce i pokazał potencjał na kolejne zwycięstwa. Przypomnijmy, że grono skoczków, którzy mają więcej niż dwa takie trofea, jest absolutnie elitarne: Nykänen, Małysz, Goldberger. Dwie Kule ma też na koncie Kamil Stoch. I choć jego szanse na trzecie takie trofeum wydają się dziś znacznie mniejsze, niż wymienionej trójki, to przecież polskie serca to właśnie jemu będą najbardziej kibicować.
A zatem startujmy. Dopingujmy naszych ulubieńców na skoczniach i przed ekranami. Życzę nam wszystkich wiele emocji. I obyśmy po tym sezonie nie mieli takich min, jak dziecko, które w słoiczku po nutelli zamiast swojego ukochanego kremu znalazło konfiturę z czerwonej cebuli.

Felieton ukazał się się w "Niezbędniku Kibica 2023/2024", który jest do nabycia w naszym sklepie. 

 


Marcin Hetnał, źródło: Informacja własna
oglądalność: (5341) komentarze: (9)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Julixx05 weteran

    Niepokoi mnie fakt, że nie widać młodego Polaka który naprawdę mógłby być w ścisłej czołówce w przyszłości. Może kiedyś któryś chłopaków z rocznika 2005-2007 zaskoczy. Ale teraz jak patrzę na Pawła, który jest najlepszym z naszych skoczków z przedziału 20-25 lat. To np w dwóch poprzednich sezonach było dobrze, ale brakowało mi, żeby np. od czasu do czasu zameldował się w czołowej "10". To by pokazało, że Wąsek ma potencjał na czołówkę i naprawdę może być mocnym liderem Polaków za kilka lat. Jeśli chodzi o Janka to może się okazać kimś na czołówkę, ale za kilka lat minimum można ocenić co dalej. Juroszek może być solidnym skoczkiem, ale w wieku juniorskim wykazywał potencjał mniejszy niż Wąsek i Pilch

  • Arturion profesor

    U pań Rodlauer da radę, ale na pewno nie w tym sezonie. Młode są, ale trzeba ich więcej. I dobrze je prowadzić - tu zwłaszcza liczę na plan Rodlauera.
    A u panów?
    Ja tam wciąż mam nadzieję, że Murana wzniesie się. Bardziej na niego liczę niż na Kota. I liczę zwłaszcza na juniorów, bo mamy wielu zdolnych. Tylko żeby ich nie zmarnować.
    Nie jestem pesymistą.

  • maciek0932 doświadczony
    @placek08

    Słusznie. Ktoś tu chyba zapomniał o Rasnovie.

  • majkiel doświadczony
    @Mucha125

    Co najmniej sezon za późno PZN zatrudnił zagranicznego trenera. Być może Kinga Rajda czy Joanna Szwab jeszcze by skakały.

  • majkiel doświadczony
    @Mikolaj1

    No jest jeszcze Kot. Wiem, on już nie taki młody, i wiem, że jestem głupi i naiwny, ale lata temu coś tam pokazał, latem tak jakby "się budził", może coś jeszcze skoczy?

  • placek08 doświadczony

    "Rok temu ta formuła zadebiutowała pojedynczym testem w USA."
    A czasem w Rumunii nie było drugiego testu? To znaczy rozumiem, debiut był w USA, a w Rumunii to taki prawie Puchar Kontynentalny - ale jednak to słówko "pojedynczy" jakoś nie daje mi spokoju.

  • Mucha125 profesor
    @Pavel

    Ze skokami kobiet jest większy problem zawalono parę zapowiadających się zawodniczek. PR skoczkiń też bardzo słaby. Żeby cały ten burdel posprzątać to minie parę lat. No i świeża krew musi się pojawić, bo są też duże braki

  • Mikolaj1 weteran

    "Ale chyba bardziej ucieszyłoby mnie debiutanckie zwycięstwo któregoś z młodszych Polaków"

    Oj nie widzę tego. Na prawdę, jeszcze teraz obniżka tych limitów. Przecież nasi trzej muszkieterowie mają w zasadzie pewne miejsce przez cały sezon. Zostaje dwójka Wąsek i Zniszczoł, którzy przeskaczą najprawdopodobniej cały period, znając politykę Thurnbichlera, a w nich absolutnie nie widzę zwycięzcy jakiegoś konkursu. Od TCS może będziemy mieli zwiększony limit ,a może nie i kto zastąpi ewentualnie wyżej wymienionych? Juroszek Habdas Murańka? Żaden z tych zawodników nie rokuje na coś więcej niż tylko drobne punktowanie.

  • Pavel profesor

    "Ale czas najwyższy, żeby jakiś trener wykorzystał wreszcie potencjał drzemiący w kolejnych pokoleniach."

    Otóż to, w tym sezonie Thurnbichler dostał absolutnie wszystko o co poprosił, zwolniono Maciusiaka, a w jego miejsce zatrudniono smutnego pana Czecha, który był szkoleniowcem wybranym przez Austriaka. Kadry juniorskie zostały kompletnie przeorganizowane również zgodnie z życzeniem głównego trenera, pora, aby teraz dał coś od siebie. Czytałem dziś wywiad z Małyszem, który również oczekuje, aby wreszcie młodsi zaczęli osiągać jakiekolwiek wyniki, bo ciągłe bazowanie na coraz starszej ekipie 35 w końcu doprowadzi nas do przepaści.

    Serio trochę przerażające jest to, że w 3 ostatnich sezonach naszym skoczkiem nr 4 w PŚ ciągle jest wyrwany z knajpy przez Maciusiaka na jeden sezon Stękała i to sumując punkty przez wszystkie te lata. Pytanie gdzie sa efekty pracy głównych szkoleniowców.

    "Będę uważnie patrzył, czy skoki pań wreszcie ruszą z miejsca. Bo mam wrażenie, że coraz trudniej wydostać się tego dołka, który powstał od dreptania w jednym punkcie przez tyle lat."

    Z tego co mówi Małysz w tej kadrze jest taka bryndza, że efekty mają przyjść dopiero w sezonie olimpijskim, dlatego ja bym się na cuda nie nastawiał ;)

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl