Tate Frantz: Udowodnić, że skoki to jest to, co chcę robić w życiu

  • 2024-01-18 20:55

Ma niespełna 19 lat, jest wychowankiem klubu New York Ski Education Fundation, ale od niemal dwóch lat trenuje w Norwegii pod okiem szkoleniowca amerykańskiej kadry - Tore Sneli. Ma już na koncie seniorskie medale mistrzostw USA, marzy o juniorskich medalach mistrzostw świata. Poznajcie Tate Frantza.

Rozmawiamy w Szczyrku. Mieście, którego nazwę trudno wymówić ludziom z jego kręgu językowego. Tate właśnie dał się poznać szerszej publiczności, zajmując 18. miejsce w Wiśle. Uważni fani skoków obserwowali go już od jakiegoś czasu. Od października Tate Frantz jest srebrnym i złotym medalistą USA. Na skocznie w Lake Placid pokonał kilku starszych i bardziej doświadczonych kolegów z kadry.

Skijumping.pl: Jak to się wszystko dla ciebie zaczęło?
Tate Frantz: Pochodzę z Lake Placid w stanie Nowy Jork. Mamy tam mały kompleks skoczni narciarskich. W wieku ośmiu lat spróbowałem po raz pierwszy skoczyć na skoczni K-20. Cała nasza rodzina jeździ na nartach i spróbowanie czegoś nowego na nartach wydawało się czymś zupełnie naturalnym. Mnóstwo miejscowych dzieciaków po prostu szło na skocznię i próbowało czegoś nowego. Skakałem sobie z tych małych skoczni, patrzyłem na wieże najazdowe tych dużych, to już wiedziałem, że kiedyś będę musiał skakać i z nich. Pracowałem ciężko, tak jak inni osiągałem kolejne wyznaczone przez siebie cele i obecnie dotarłem już do poziomu pucharu świata.

Pamiętasz swój pierwszy skok?
Doskonale go pamiętam, a właściwie pierwsze cztery skoki. Wszystkie skończyły się upadkiem na twarz. Trochę trudny początek, ale się nie zrażałem.

Byłeś dość zdeterminowanym dzieciakiem.
Te upadki tylko sprawiały, że jeszcze bardziej chciałem wrócić na rozbieg i udowodnić samemu sobie i innym, że dam radę i że skoki to jest właśnie to, co chcę robić w życiu.

Czy masz jakiegoś idola, lub skoczka, który cię inspiruje?
Nie mam nikogo takiego. Albo raczej jest nim każdy, kto jest ode mnie lepszy. Od samego początku zawsze podziwiałem skoczków startujących w pucharze świata, ale też starszych chłopaków w klubie.

Przez jakiś czas startowałeś też w kombinacji norweskiej.
To już przeszłość, miałem trochę problemów z kolanem podczas biegów. W zasadzie od dwóch lat skupiłem się już zupełnie na skokach. I myślę, że była to słuszna decyzja, patrząc na to, jak mi obecnie idzie. Na pewno tego nie żałuję.

Co uznałbyś za swoje dotychczasowe największe osiągnięcie?
Na pewno są to niedzielne zawody w Wiśle. 18 miejsce w pucharze świata, to dla mnie pierwszy przypadek, żebym zmieścił się w czołowej dwudziestce światowej elity. Jestem z tego dumny.

Co jest twoim największym marzeniem?
Nie mam jednego. Puchar Świata, Turniej Czterech Skoczni, mistrzostwo olimpijskie... każdy z tych wielkich tytułów. Ale jednocześnie chciałbym mieć po prostu długą karierę i cieszyć się skokami. To bardzo ważne.

Jaki jest twój rekord życiowy?
145 metrów na skoczni dużej w Lillehammer. Nigdy nie skakałem na skoczni mamuciej, więc już nie mogę się doczekać kolejnego tygodnia i lotów na Kulm. Mam nadzieję, że uda mi się go znacznie poprawić. Na co dzień mieszkam i trenuję właśnie w Lillehammer. W Lake Placid tak naprawdę bywam tylko na zawody, raz lub dwa razy w roku. W zeszłym roku byłem w domu dwa razy — raz przy okazji pucharu świata w Lake Placid i jeszcze około trzech tygodni w lecie na wakacjach. Puchar Świata to było dla mnie naprawdę fajne wydarzenie. To było fantastyczne, móc zadebiutować na najwyższym poziomie w swoim własnym mieście.

Zbliża się docelowa impreza dla ciebie — Mistrzostwa Świata Juniorów w Narciarstwie Klasycznym. W tym roku odbędą się w Planicy na początku lutego.
Oczekiwania ze strony trenerów i związku są spore. Jadę na te mistrzostwa z nadzieją, że amerykańskiej drużynie uda się wywalczyć jakiś medal. Wydaje mi się, że mamy spore szanse na medal drużynowy. Ale liczę też na to, że uda mi się indywidualnie wywalczyć krążek jakiegoś koloru. Staram się wyciszać swoje oczekiwania, by się nie stresować, ale wiem, że mam szansę na medal. Jeśli będę oddawał skoki na swoim najwyższym poziomie, to wyniki przyjdą naturalnym tokiem.

Czy masz jakieś pasje, uprawiasz jakieś inne sporty?
Nic specjalnego. Razem z Erikiem łowimy często ryby "na muchę". Ale to raczej forma relaksu, niż sportu, rywalizacji. Oprócz tego sporo jeżdżę na rowerze, szczególnie rowerem górskim.

Wspominałeś, że pochodzisz z usportowionej, narciarskiej rodziny.
Tak, mam dwóch braci, starszego i młodszego. Obaj próbowali swego czasu soków narciarskich. W zasadzie to zaczęliśmy skakać w tym samym okresie. Tylko ja wytrwałem przy skokach. Mój starszy brat biega teraz na nartach. Młodszy przerzucił się na piłkę nożną, należy do akademii piłkarskiej.

Dziękujemy za rozmowę i życzymy powodzenia.
Dziękuję również i życzę miłego dnia

Z Tatem Frantzem – w Szczyrku – rozmawiał Marcin Hetnał


Marcin Hetnał, źródło: Informacja własna
oglądalność: (3390) komentarze: (7)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Arturion profesor
    @Labrador_Retriever

    Nie pochodzenia, tylko amerykańskich zasad. Tam, jak nie jesteś ambitny, to masz pozamiatane na wstępie.
    Popatrz, że ich juniorzy zrobili postęp większy niż inni juniorzy. W zeszłym roku jedynie Belshaw jakoś się prezentował. A teraz trzech. I liczą się jako faworyci zawodów juniorskich. A nawet dwaj punktują w PŚ.

  • Labrador_Retriever weteran
    @Arturion

    Też śmiem wątpić. Może jestem dziwny, ale traktuję Amerykanów jak wszystkich innych ludzi na tym świecie.

    Niewątpliwie godne szacunku jest amerykańskie podejście do sportu, idei olimpijskiej itd. Faktem jest, że to ogromny kraj, gdzie mamy do czynienia z różnymi warunkami geograficznymi, ale też różnorodnością genetyczną, która daje im pewną przewagę nad innymi. No i dobrze, ja im nie bronię, niech z tego bogactwa korzystają :)

    Wiele samozaparcia trzeba też mieć, aby zostać amerykańskim skoczkiem. Teraz na szczęście chyba trochę popracowano nas tym, żeby tym chłopakom i dziewczętom było łatwiej, ale to wciąż nie jest prosta sprawa.

    Przy czym będę bronił swojego zdania o tym, że nie ma jakiegoś jednego charakteru typowego dla amerykańskiego sportowca. Rozumiem, co najpewniej masz na myśli, ale mimo wszystko coś się we mnie burzy, kiedy widzę sprowadzanie ich do jednej masy. W tym przypadku akurat z tymi superlatywami, ale to bez znaczenia. Po prostu sądzę, że to kwestie zbyt zindywidualizowane, to są ludzie z krwi i kości, nawet jeśli urodzili się za Atlantykiem, nie jakieś produkty z fabryki Forda :) Frantz został skoczkiem, jak w sumie prawie wszyscy, w sumie z powodu zbiegu okoliczności. Tym zbiegiem okoliczności jest fakt, że urodził się w takim miejscu, że mógł ten sport poznać i trenować.

    Nawet jeśli przyjęlibyśmy za fakt, że istnieje pewien rodzaj charakteru specyficzny dla amerykańskich sportowców, to zastanowiłbym się dziesięć razy nad thm, czy można go szukać akurat wśród skoczków. Być może ludzie o tym charakterze preferowani byliby w sportach, które dla Amerykanów mają znaczenie, gdzie rywalizacja jest potężna. Tymczasem przy skokach zostają ci, którzy akurat na nie trafili i mieli na tyle samozaparcia, żeby przy nich wytrwać. Tylko czy to jest bardzo różne od tego, co mamy w wielu innych państwach? Nie powiedziałbym.

    Skoki narciarskie to jest plankton życia sportowego. W Stanach tym bardziej. Frantz oczywiście ma predyspozycje, by coś w tym sporcie osiągnąć, nie przeczę, ale nie dorabiałbym do tego ideologii, że to coś wynikającego z jego amerykańskiego pochodzenia.

  • Arturion profesor
    @Labrador_Retriever

    Nie. Ale uprawiający sport, tak. :-)

  • Labrador_Retriever weteran
    @Arturion

    Naprawdę sądzisz, że wszyscy Amerykanie mają ten sam charakter? :)

  • Arturion profesor

    "Te upadki tylko sprawiały, że jeszcze bardziej chciałem wrócić na rozbieg i udowodnić samemu sobie i innym, że dam radę i że skoki to jest właśnie to, co chcę robić w życiu."
    O to chodzi. Dlatego Amerykanie mogą być w każdym sporcie dobrzy (bez systemowego koksowania jak Sowieci i NRD).

    A w ogóle, dlaczego ktoś o imieniu Tate miałby mieć problem z wymówieniem słowa "Szczyrk"? ;-)

  • Tomek88 profesor

    Trzymam kciuki za niego i Belshawa. USA ma dwóch skoczków, którzy mogą zagościc w czołówce na lata.

  • Joorny stały bywalec

    Trzymam mocno kciuki za niego :) ma papiery aby być w czołówce PŚ na lata. Myślę że USA może właśnie kosztem Polski wskoczyć w TOP6 i to w niedalekiej przyszłości.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl