David Jiroutek: "Medal w Vikersund jest w naszym zasięgu"

  • 2012-01-29 20:53

Czescy skoczkowie przeżywają obecnie swój najlepszy sezon w historii. Dobre wyniki osiąga już nie tylko Roman Koudelka, ale także Lukáš Hlava, a Jakub Janda powoli zaczyna się znowu liczyć w stawce Pucharu Świata. W sobotnie popołudnie w Zakopanem udało nam się porozmawiać z trenerem czeskiej reprezentacji, Davidem Jiroutkiem.

Skijumping.pl: Wczoraj dotarła do nas z Czech smutna wiadomość o śmierci legendarnego sportowca Jiřiego Raški. Czy mógłbyś powiedzieć parę słów o tym wspaniałym człowieku, podzielić się z nami jakimś wspomnieniem z nim związanym?


David Jiroutek:
Zawsze śmierć tak wielkiego człowieka, jakim był Pan Raška, to wielka szkoda. Nieważne, czy mówimy o jego wynikach w sporcie, czy o jego osobowości w normalnym życiu. Był to wieczny wojownik, samuraj z Morawy, w 1968 r. podpisał petycję "Dwa tysiące słów" (wzywającą do reformy partii komunistycznej, będącej jednym z najważniejszych dokumentów praskiej wiosny - przyp. red.), a wiemy jak skończyli ludzie, którzy się na taki czyn zdobyli. Był to człowiek, który wiecznie ciężko pracował, a takich ludzi brakuje w dzisiejszych czasach, zwłaszcza pod względem moralności, więc jest to wielka szkoda. A jeżeli chodzi o wspomnienia, to na pewno przypominam sobie, jak nas zawsze prowadził do tego, żebyśmy pracowali i zadawali sobie wiele trudu, aby czynić życie coraz lepszym. Trudno przypomnieć sobie jakiś konkretny moment... W wieku 17 czy 18 lat z pewnością rozumieliśmy te jego słowa trochę inaczej niż dzisiaj, ale w szkole był on naszym wymagającym nauczycielem, tak najczęściej go wspominam. Niech mu ziemia lekką będzie.

Skijumping.pl: Jak zaczęła się Twoja przygoda ze skokami narciarskimi? Skakałeś razem ze swoim bratem, Jakubem Jiroutkiem?

D.J.: Pochodzę z Broumovska leżącego ok. 60 km od polskiej granicy; Broumov, Kocie Skały, Machov, te okolice, w Górach Stołowych. Jestem więc z kraju hradeckiego, gdzie ludzie zajmują się częściej trenowaniem piłki nożnej lub wspinaczką górską. Ja należałem do tych, którzy z dziada pradziada trenują narciarstwo, choć w moim przypadku na początku chodziło o narciarstwo zjazdowe. Później w wieku 7 lat przeprowadziłem się do Harrachova, gdzie nadal uprawiałem narciarstwo zjazdowe, aż dopiero w wieku 10 lat przyszedłem na trening skoczków i sam zacząłem skakać. Najpierw trenowałem z kombinatorami norweskimi, a potem mniej więcej w wieku 16 lat staliśmy się skoczkami. Wtedy należeliśmy do kategorii juniorów, wygraliśmy Mistrzostwa Świata Juniorów w drużynie w 1991 r. w Reit im Winkl. Potem trzeba było przejść na styl V, co było dla mnie dosyć ciężkie, więc jakoś w 1996 r. na wiosnę skończyłem karierę skoczka.

Skijumping.pl: W Austrii zadaniem trenera reprezentacji jest głównie wybieranie najlepszych skoczków do kadry. W Polsce główny trener musi również troszczyć się o zaplecze, rozwój kadr juniorów itp. Jak to wygląda w Czechach?

D.J.: Myślę, że z pewnością jestem w jakimś stopniu zorientowany jeżeli chodzi o nasze zaplecze i juniorów. Mieliśmy u siebie trenera Richarda Schallerta z fizjoterapeutą Gernotem Landererem, pracował u nas też Matjaž Zupan, z którym trenowałem kadrę B. Od Richiego nauczyliśmy się jednej bardzo ważnej rzeczy, która w Czechach jest ciągle pomijana, ponieważ u nas każdy chciałby się zajmować wszystkim i komentować pracę innych. Richi nas natomiast nauczył, że każdy ma swoje zadanie, na którym powinien się skupić i nie powinien się martwić zadaniami kolegów. Oni sami muszą swoją pracę wykonać najlepiej jak umieją. Oczywiście mamy posiedzenia, na których omawiamy to, jak należy wykonać różne zadania, ale chodzi nam bardziej o to, aby każdy się nauczył pracować twórczo, a nie zachowywał się jak sługa, który tylko wykonuje polecenia i powtarza te same błędy po kimś innym. A idąc tym samym torem, myślę że po pierwsze jest to tak, że pracujemy razem jako team. Więc jeśli ktoś mnie zapyta co dokładnie robi Daniel Švec, to wiem z jakim kręgiem zadań on ma do czynienia, ale nie zajmuję się jego metodami pracy. Jeżeli ktoś mnie zapyta, gdzie mamy różne rzeczy do przygotowania nart lub nagrywania, gdzie są krótkofalówki itd., to ja tego nie wiem, ponieważ tym się zajmuje Radek Žídek. A wszyscy troje dobrze wykonujemy swoją pracę i maksymalnie się ze sobą komunikujemy i zwracamy sobie nawzajem uwagę na to, jak wszystko robić, aby było dobrze. Tak samo są prowadzeni chłopcy w reprezentacji, którzy praktycznie sami się zajmują tą pracą, która jest do wykonania. Gdy mają treningi indywidualne w domu, to wiedzą co mają robić, jak to robić, a przede wszystkim dlaczego to robią. Dzięki temu rozwija się ich ego, ich osobowość, tworzy im się w głowach ta motywująca myśl, aby pracując, dawali z siebie ponad 100%.

A co się tyczy systemu szkoleniowego u nas, to oczywiście miewamy co roku zebrania, na których wszyscy trenerzy w Czechach omawiają metodologię pracy. Ja im nie mówię nigdy jak mają wykonywać swoją pracę, ponieważ to jest coś, co każdy musi sobie wypracować sam, musi wiedzieć jak to robią inni i wybrać sobie z tego wszystkiego to, co najlepsze. Tak uczyłem się pracować ja, uważam więc że jest to o wiele lepsze, niż słuchanie czyichś instrukcji. Wtedy człowiek staje się alibistą, robi pracę kogoś innego zamiast ponosić czysto osobistą lub duchową odpowiedzialność za to, co robi. Także u nas mamy młodych chłopców w klubach, trenujących pod opieką klubowych trenerów, a do kadry B zawodników wybiera Michal Doležal. Ja natomiast selekcjonuję zawodników do reprezentacji nie według różnych wyników na zasadzie 1 + 1 = 2, ale raczej według własnego uznania, przeczuć, tego jaki w danej chwili zawodnik ma potencjał i co jest w stanie pokazać na zawodach.

Skijumping.pl: Przejąłeś czeską drużynę po Schallercie, czy "szkoła austriacka" i jego metody treningu są zgodne z Twoim podejściem trenerskim, czy też musiałeś wprowadzić wiele zmian? Jak to widzą/widzieli zawodnicy? Romanowi Koudelce metody Schallerta bardzo odpowiadały, ale już Jakub Janda miał z nimi większe problemy, był przyzwyczajony do innego podejścia.

D.J.: Jeżeli spojrzymy na wyniki, to Austriacy są najlepsi na świecie. Austriackiego trenera mają Niemcy, Norwegowie, Rosjanie... Austriacki system pracy jest więc najlepszy, jest to stale tworzący się od lat i ciągle rozwijający się system, który jest wypracowany na wszystkich poziomach, od klubów aż po kadrę A. Tworzy on pewnego rodzaju piramidę, która ma niebywale silną podstawę, a jej szczyt znajduje się naprawdę wysoko. Z drugiej strony na pewno było ciężko Jakubowi po wygraniu Pucharu Świata zmienić trening, w który wierzył przez tyle lat. Dzisiaj natomiast pracujemy w większej części według tego, czego się nauczyliśmy od Richiego, a w mniejszej części według tego, czego się nauczyliśmy od Matjaža Zupana. Dzięki temu przeżywamy właśnie swój najlepszy sezon. Jakub Janda może się pochwalić trzecim najlepszym wynikiem w T4C w karierze, więc myślę że przynosi to dobre rezultaty. Jest jeszcze inna sprawa, a mianowicie to, że zmieniły się zasady, które teraz są na pewno trochę bardziej przychylne dla Austriaków, czy raczej dla austriackiego stylu skakania, typu odbicia, a także austriackiej typologii zawodników i pojmowaniu skoków narciarskich jako sportu. My natomiast po zeszłorocznej pomyłce, kiedy próbowaliśmy nabrać trochę kilogramów i przedłużyć narty, postawiliśmy teraz bardziej na taką drogę, jaką preferują Austriacy, a widać, że to po prostu działa. Ich typ treningu, a raczej przede wszystkim filozofia skoku, to, że skoczek musi sobie najpierw ten skok wyobrazić, uświadomić sobie jak ten ruch ma wyglądać, jak powinny pracować konkretne grupy mięśni - jeżeli jest w stanie to zrobić, to może to potem przećwiczyć na sucho, a później na skoczni. Ale to z pewnością nie jest kwestia jednego roku i zobaczymy w jakim kierunku pójdą skoki narciarskie - kto wie, może się odwrócą od tej austriackiej szkoły, chociaż nie sądzę, bo widać że ten system jest najlepszy. Widać to po Austriakach, mimo iż trochę wyluzowali w Pucharze Kontynentalnym, stale u nich skacze 4-5 podstawowych skoczków, których dopełnieniem też są ci sami zawodnicy od lat, a ta piątka która została tak gruntownie wypracowana jest naprawdę najlepszej jakości.

Skijumping.pl: Czescy zawodnicy skaczący w PŚ nie należą do najmłodszych. Właściwie większość z nich jest już po 30tce. Dlaczego tak długo to trwało, zanim złapali formę na miarę PŚ?

D.J.: Uważam, że wynika to z czeskiej mentalności. To kolejna rzecz, która nas różni od Austriaków. Myślę, że Schlierenzauer, Morgenstern, Kofler - to są ludzie, którzy dorastali w o wiele bardziej rozwiniętym społeczeństwie niż Republika Czeska, byli prowadzeni wg tego dobrego systemu, który im od małego wytwarzał pewne warunki do treningu i dzięki któremu się nauczyli, jak powinni wszystko przemyśleć przed startem w zawodach a także stali się silnymi osobowościami sami w sobie. Już np. w wieku 16 lat wiedzieli, czego chcą. U nas problemem jest to, że nadal przetwarzamy pokolenie, nad którym ciąży 40 lat komunizmu, a jeszcze trochę to potrwa zanim będzie można powiedzieć, że większość naszych sportowców myśli na tyle postępowo, żeby już w młodszym wieku wiedzieć co chce, dlaczego to chce i zechce pracować aby to osiągnąć. Dlatego więc myślę, że ci nasi chłopcy właśnie w wieku 16-18 lat przechodzą okres dojrzewania, a dopiero później, kiedy już trochę zrozumieją o co chodzi w życiu, odkryją na dobre swoje predyspozycje fizyczne i mentalne i staną się dojrzalszymi ludźmi i sportowcami. Roman Koudelka jest natomiast wyjątkowym przypadkiem, ponieważ z niego jest taki Austriak od małego - jeszcze zanim skończył 18 lat zaczął trenować pod wodzą Richiego i to po prostu po nim widać, że to jest taki rekin wśród naszych skoczków.

Skijumping.pl: A kto z młodszego pokolenia czeskich skoczków może Twoim zdaniem osiągać wyjątkowo dobre wyniki w przyszłości?

D.J.: W tym roku wypatrzyłem po sezonie letnim Vojtěcha Štursę, zawodnika, który ma bardzo dobry pomyślunek i filozofię skakania, wie czego chce. W domu został wychowany do ciężkiej pracy, życie nie jest dla niego tylko po to, żeby je przeżyć, tylko aby coś w nim zdziałać, więc zobaczymy jak będzie się dalej rozwijał. Jest to chłopak, który miał w dzieciństwie problemy, kiedy dorastał miał problemy ze zdrowiem, dopiero w tym roku od wakacji zaczął trochę bardziej systematycznie trenować więc sądzę, że czeka go wiele dobrego. Teraz to dla niego taki sezon próbny, który chociaż na razie wydaje się wypadać raczej na minus, to myślę że z czasem na pewno przyniesie pozytywne rezultaty.

Skijumping.pl: Jest to bardzo młody zawodnik, więc miejmy nadzieję że wykorzysta swój potencjał. A jak wyglądają obecnie treningi Jakuba Jandy? Czy nowy trener pracuje z nim inaczej, niż Ty z pozostałymi zawodnikami?

D.J.: Z pewnością nie trenuje tak bardzo na ilość jak z Vasją Bajcem - sądzę, że te lata już ma za sobą. Przez jakieś 4-5 lat trenował naprawdę ciężko i przyniosło to wyniki, ale teraz chcieliśmy to troszkę zmienić. Prawda jest taka, że jest w świetnej kondycji fizycznej, a jeżeli chodzi o psychikę, to też mu się polepszyła po Harrachovie, a właściwie przed Turniejem myślę że ogarnął go taki stan psychicznej harmonii, wyraźnie się pod tym względem uodpornił. A na Turnieju zaczął skakać naprawdę dobrze. Na pewno jest to zawodnik, który wiele ma za sobą, dla niego nie jest proste w tym wieku znaleźć motywację, punkty zaczepienia, po których mógłby się wspinać coraz wyżej. Można tutaj mówić o zmęczeniu materiału, jeżeli mogę postrzegać skoczka jako materiał, z którym pracuję. Ale w dalszym ciągu uważam, że nie powiedział jeszcze swojego ostatniego słowo i nadal należy do 20 najlepszych skoczków w Pucharze Świata.

Skijumping.pl: W tym najlepszym dla Czechów sezonie mieliście tego pecha, że najlepsi zawodnicy zaliczyli groźnie wyglądające upadki. Jak chłopcy sobie radzą po powrocie na skocznię, czy wszystko już jest z nimi w porządku? Widzieliśmy, że w piątek Roman Koudelka był 12, Lukáš Hlava 16, więc chyba wszystko na dobrej drodze, ale czy to nie spowodowało zamętu w drużynie?

D.J.: Od początku sezonu upadki mieli nasi trzej najlepsi zawodnicy, w pierwszym konkursie drużynowym w Kuusamo upadł Jakub Janda, ale na szczęście nie było to nic poważnego w porównaniu z upadkami Romana i Hlávki. Wtedy chłopcy wiedzieli, że stać ich na wskoczenie na 3 miejsce w drużynówce. Przez ten upadek się nie udało, ale to się zdarza. Jeżeli chodzi o Koudiego, to z jednej strony było to ciężkie, że stało się to u nas w Czechach, ale z drugiej strony to było szczęście w nieszczęściu, że mu się nic nie stało i właśnie, że to było w Czechach, ponieważ w tamtej chwili media zareagowały bardzo pozytywnie i Romana to momentalnie psychicznie podbudowało. Nie miał czasu rozmyślać o tym, co się stało i chciał czym prędzej znowu skakać.

A co się tyczy Lukáša to po pierwsze była to wielka szkoda, że stracił przez ten upadek 10 miejsce, a po drugie złamany nos i kość policzkowa to z pewnością nie jest nic dobrego, po trzecie negatywnym skutkiem tego upadku była 5-dniowa przerwa w treningach. Chodzi właśnie o to, że skoczek przed upadkiem jest na pewnym poziomie jeżeli chodzi o wagę i kondycję. W tej chwili ci chłopcy są tak szczupli i wyrzeźbieni, że nawet takie 5 dni jest w stanie zrobić istotną różnicę. Dlatego jestem ogromnie szczęśliwy z powodu wczorajszego wyniku i tego, że udało mu się w takim stylu wrócić, mimo że kondycyjnie nie jest jeszcze stuprocentowo w porządku, nie może jeszcze wykonywać niektórych ćwiczeń, ma potłuczone ramiona, itd. Ale była też duża chęć z jego strony, chłopcy tworzą zgraną paczkę - Koudy go dopinguje, śpią razem w pokoju, więc jeżeli o to chodzi to wszystko było idealnie zgrane. Ten pierwszy skok może nie był na miarę tego, co pokazywał wcześniej w sezonie, ale drugim skokiem pokazał, że spokojnie może się trzymać w obrębie najlepszej 15stki PŚ.

Skijumping.pl: Wiele drużyn zmaga się z problemami finansowymi i nie cieszy się dostatecznym wsparciem związków narciarskich. Jak wygląda sytuacja w Czechach? Czy Czeski Związek Narciarski wyznacza Wam jakieś konkretne cele, np. na nadchodzące MŚ w lotach w Vikersund?

D.J.: U nas tak nie jest, mamy stuprocentowe wsparcie Czeskiego Związku Narciarskiego. Dostajemy wszystko, czego potrzebujemy. Jeżeli chodzi o cele na Vikersund, to związek nam nie stawia konkretnych wymagań, cele sobie wyznaczamy w praktyce sami. W tym sezonie jest wyjątkowo ciężko z pogodą, zawodami, materiałem, wiatrem, itd. Wiemy, że jesteśmy w stanie zająć trzecie miejsce w konkursie drużynowym. Chodzi o to, że w danym momencie musi się nałożyć mnóstwo czynników, aby się nam naprawdę udało; o wiele więcej niż w przypadku Austriaków, którzy mimo drobnych niedociągnięć są i tak na tyle silni, żeby móc wygrać. Jeżeli będzie wiatr pod narty, to bardzo silni będą Norwegowie, w przeciwnym wypadku nie traktowałbym ich jako faworytów. Bardzo dużo zależy od tego wiatru, gdyby zdarzyło się tak, że będzie wiało w plecy, to my będziemy o wiele silniejsi właśnie np. od Norwegów. Więc tak, jak mówię: naszym celem jest medal, a jeżeli wszystko się szczęśliwie złoży, to jest on w naszym zasięgu.

Skijumping.pl: Nawet jeżeli w Waszych szeregach brakuje typowych "lotników"? Loty nie są najsilniejszą stroną np. Jandysa...

D.J.: ...ani Koudiego, ani Hlávki, ale dlatego podkreślam, że zależy to od tego, jakie będą warunki. Jeżeli będzie wiatr pod narty, to będzie się daleko latało. Z drugiej strony jeżeli tak się stanie, to szybkość się zmniejszy zupełnie do minimum, a dzisiaj loty są inne niż kiedyś. Już po tych lotach na skoczni Kulm było widać, że nigdy już nie będzie czysto technicznego latania, te loty już polegają na czymś innym, na skakaniu, na dynamicznym ruchu. Oczywiście loty oznaczają nadal to, że trzeba skoczyć ok. 200 metrów, ale chodzi o to, że dzisiaj jeżeli zawodnik zajmuje np. 6 miejsce, to w praktyce niekoniecznie musi te 200 metrów przekroczyć. I właśnie dzięki tej zmienności warunków, jakości materiału, krótszej długości nart loty mogą, ale nie muszą polegać na samym lataniu. Więc w wielkim stopniu wszystko zależy od sytuacji, którą zastaniemy przed zawodami.

Skijumping.pl: Dziękuję za rozmowę i życzymy powodzenia w dzisiejszym konkursie i w Vikersund.

Zakopane, 21.01.2012

David JiroutekDavid Jiroutek
fot. Anna Szczepankiewicz

Anna Libera, źródło: Informacja własna
oglądalność: (9215) komentarze: (32)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • ju123 bywalec
    .

    Przepraszam za błąd.W tym sezonie punktowało pięciu Czechów
    Zapomniałem o Martinie Ciklu,ale zdobył jedynie 3 pkt
    Są jeszcze Ondřej Vaculík,który w poprzednim sezonie zdobył kilka punktów,ale w tym nie i Jiří Mazoch

    Ale nie zmienia to mojej recenzji o Czechach,nie są w stanie zdobyć medalu na MŚ w Lotach
    Mają R.Koudelkę,L.Hlavę,J.Jandę oni regularnie punktują,choć nie stają na podium,rzadko punktuje J.Matura,a M.Cikl zdobył w tym sezonie punkty w jednym konkursie i on nawet rzadko nie zdobywa,raz tylko mu się poszczęściło,ale Życzę mu powrotu do PŚ,bo obecnie nie mieści się w składzie Czech

  • Boy profesor

    Przy bardzo słabej formie Matury w tym sezonie, raczej nie znajdzie się on w składzie na MŚ w lotach, bo musi być w życiowej formie, żeby latać w miarę daleko. A Sedlak ma sezon wręcz fatalny, więc myślę, że w tej sytuacji Czesi są zmuszeni do zabrania do Vikersund właśnie Antonina Hajka, który skacze w tym sezonie trochę lepiej, ale za to okropnie nierówno. Znamy jednak jego możliwości na mamutach i mimo, że jak nie ma formy, to wówczas spada na bulę, to zawsze ma większy potencjał od wymienionej dwójki. Ale bądźmy szczerze, szans na medal w Vikersund nie mają żadnych, nie z takim składem słabych lotników.

  • nieznany weteran
    @czeski znawca

    Sakala stal sie czolowym zawodnikiem swiata, kiedy Ploc zupelnie stracil forme. Wprawdzie nie bylo sezonu, by cala wymieniona przeze mnie czworka byla w czolowce swiatowej w tym samym czasie, jednak byly sezony, kiedy w wysokiej formie bylo jednoczesnie co najmniej 2 z nich i zajmowali duzo wyzsze miejsca w generalce niz obecni skoczkowie.
    20. w generalce to dla mnie juz nie czolowka, lecz moge przypomniec takiego solidnego czeskiego rzemieslnika Dluhosa, ktory startowal wiele lat i takie pozycje czesto zajmowal.

  • anonim
    do nieznanego

    wszyscy pamiętamy Sakalę, Jeza, Ploca czy Parmę, ale kiedy Czesi mieli taki sezon, żeby mieć 2 zawodników w czołowej 15? Dodam, że Jandzie malutko brakuje do top 20. Także podsumowanie, że Czesi mają najlepszy sezon w PŚ wydaje mi się jednak trafne. Pozdrawiam:-)

  • ju123 bywalec
    .

    Nie typowałbym Czechów jako faworytów do medalu na MŚ w Lotach
    Roman Koudelka to bez wątpienia obecnie najlepszy czeski skoczek,skacze bardzo równo i bardzo dobrze,prawie w każdym konkursie jest w dziesiątce,w generalce jest obecnie dziewiąty
    Nr 2 w Czeskiej kadrze to Lukas Hlava,skacze na poziomie pierwszej 15-stki,to Jego najlepszy sezon w karierze,również skacze równo,nie zdarzają mu się wpadki
    W przyszłym sezonie może powalczyć nawet o dziesiątke,w generalce jest piętnasty,myślę,że to obrazuje Jego obecny poziom równy i dobry
    21 w generalce jest nr 3 u Czechów Jakub Janda,może nie skacze genialnie,ale zazwyczaj punktuje,to skoczek z dużymi sukcesami,ale obecnie skacze jednak gorzej od swoich dwóch młodszych kolegów,ale wciąż jest pewniakiem
    To taka pewna trójka,dalej długo nic
    47 w generalce jest Jan Matura,skoczek już nienajmłodszy,ale wciąż potrafiący zapunktować,choć niestety ostatnio coraz rzadziej
    I dalej znowu długo długo nic
    Tylko ta czwórka punktowała w tym sezonie
    Antonin Hajek i Borek Sedlak bardzo dobrze skakali,szczególnie na mamutach,regularnie punktowali tylko,że dwa sezony temu w poprzednim sezonie zresztą też
    W tym sezonie nie zdobyli jeszcze punktów,Życzę im powrotu do formy
    Pozostali dwa zawodnicy biorący w tym sezonie w pojedynczych zawodach,ale nie punktujących w nich to młodzież Cestmir Kozisek i wspomniany przez trenera Vojtech Stursa
    Czesi nie prezentują formy na medal w drużynówce,mają obecnie trzech zawodników regularnie punktujących i jednego punktującego rzadko,ale fajnie,że ich trener jest optymistą

  • piotr186 profesor
    magiczny17

    z tego wynika ze brązowy medal to sprawa otwarta a i Austriacy mogą zaliczyć klęskę bo Kofler nie jest lotnikiem, Morgenstern tez nie formy nie ma , Koch też bez formy zresztą mając nawet formę w Vikersund skakał słabo rok temu. Tak naprawdę tylko Schlierenzauer jest gwarantem w miarę dalekich skoków u Austriaków. Także tylko złoto rezerwuję dla Norwegów. o resztę miejsc na podium może być zacięta walka.

  • piotr186 profesor
    HKS

    TCS było akurat zupełnie nie reprezentatywne, umówmy się ze to co stracili na upadkach koudelki i Hlavy to sobie wyrównali na tCS

    Janda to antytalent do lotów, Halva zwyczajne dostaje zadyszki itez lotnikiem jest żadnym, koudelka może coś pokaże a czwarty w drużynie czeskiej będzie pewnie Matura albo Sedlak... Gdyby tak Hajek był w formie... Nie wiem na czym oni budują taki optymizm, no ale Rosjanie tez wierzą w medal na IO w Soczi.. Marzyć zawsze można.

  • lenoxie stały bywalec

    Proszę o więcej takich wywiadów z trenerami są one bardzo ciekawe :). Czechów stać w konkursie drużynowym na każde miejsce w czołowej "6" oprócz myślę pierwszego i drugiego. Ciekawe co pokażą Austriacy. Kofler skacze nieźle, Schlierenzauer odpali, a nie wiem czy Morgenstern dobrze skoczy przecież Kamil w Sapporo nadrobił do niego masę punktów i w Val Di Fiemme może go wyprzedić, a czwarty zawodnik kto? Koch słaba forma, Loitzl minimalnie lepsza, a więc kto czwarty? Hayboeck ? Zauner ? Loitzl ? Czy Koch ? Nie wiem, ale myślę na pewno, że Auty nie wygrają dlaczego? Bo to nie jest jużtak dominująca drużyna jak rok, dwa czy trzy lata temu. Dlatego dla mnie faworytami są Norwedzy. Ja liczę na medal Polski w składzie Stoch,Żyła,Miętus,Kot ( Bo przecież MŚJ są ważniejsze od MŚWL, to dlatego nie moge dać do składu naszych wspaniałych chłopców Olek, Klimek, którzy dziś byli na podium w PK w Bischofschofen). O czołowe lokaty powalczą: Norwegia,Austria,Polska,Niemcy,Słowenia,Czechy, a może Japonia? Zobaczymy !

  • anonim

    Kamil w końcu oddaje równe skoki ja myślę,ze Kamil złapał wiatr w żagle i będzie skakał jak w ostatnim konkursie w lecie i będzie miażdzył rywali i wygraa KK teraz 10 pudeł 6 zwycięstw:) w Val di Fiemme 2,1
    Willingen-3 Killenghtal-1, Obersdorf-2, Lahti-1, Trondheim-1,Oslo-2,Planica-1,Planica-1

  • anonim
    fan skoków85

    Raczej Austria i Norwegia powalczą o złoto i srebro a Słowenia bliżej brązu niż Niemcy. Kranjec to lotnik odleci, Damjan Prevc I Tepes także nie najgorsi i najmniejszy wiaterek pod narty potrafią wykorzystać. A Niemcy co? Freund się sypie nie wiadomo czy wytrzyma, Freitag to nie jest lotnik co pokazał w Kulm, Neumayer potrafi odlecieć ale nie tak jak Kranjec więc będzie strata do niego i kto pewnie Wank Mechler albo Hocke którzy też są gorsi niż Słoweńcy. To jest wielki mamut i tutaj będą się liczyli lotnicy a więc Niemcy powalczą ale myślę że Słowenia wygra z nimi raczej spokojnie.

  • anonim
    medal dla Czechów??

    Pan trener jest wielkim optymistą. Na dzień dzisiejszy nie widzę szans na medale dla kogo innegi niż: Niemcy, Norwegia i Austria. 4. miejsce dla Słowenii, co jak co ale latać potrafią. Do 5. miejsca kandydują: Czesi, Japończycy i Polacy. Ósemkę pewnie zamkną Finowie, którzy przy odrobinie szczęścia mogą zająć 7. miejsce. Polacy i Czesi na dzień dzisiejszy na konkurs drużynowy mają podobne szanse.

  • x666 stały bywalec

    sopel
    Na tym właśnie polegał fenomen małyszomanii. Nie ilość a jakość. Jeden Stoch zrobił w tym sezonie więcej niż cała kadra Niemiec. Drużyna ważna będzie na konkursie drużynowym na MŚ,
    Na dzisiaj Kruczek osiągnał więcej 1 zawodnikiem niż Niemcy całą kadrą. Co gorsza Fround się sypie i nie wiadomo czy do końca sezonu będzie lepiej skakał od Kota.

  • nieznany weteran

    "Czescy skoczkowie przeżywają obecnie swój najlepszy sezon w historii"
    Domyslam sie, ze autorka jest mloda i nie pamieta takich nazwisk jak Pavel Ploc, Jiri Parma, czy nawet Frantisek Jez i Jaroslav Sakala, ale to nie uzasadnia takiej nierzetelnosci. Startowali dla Czechoslowacji, ale byli czeskimi skoczkami.
    "A wszyscy troje dobrze wykonujemy swoją pracę"
    David Jiroutek, Daniel Svec, Radek Zidek. Czy ktos z tego grona jest kobieta?

  • x666 stały bywalec

    O to właśnie chodzi, tego zazdroszczą nam wszyscy. Sukcesy Małysza przyćmiły wsszystkie inne w latach 2000-2007, pomimo, iż mieliśmy 1 zawodnika to osiągał więcej niż wszyscy skoczkowie Austrii razem.
    Miejsce na podium w konkursie PŚ przechodzi do historii. O zawodniku na belce mówi się, że był na podium np. Zakopanem. T4S jest bardzo prestiżową imprezą, ale zajęcie 4 miejsca niewiele daje (choć zwycięstwo daje wićej niż 10 wygranych w konkursach PŚ).

  • HKS profesor

    @x666

    Niecelna może być hipoteza, bo niecelna teza to jak kłamliwa prawa. Ja jasno stwierdzam, że Czesi kompletnie nie mają w tym momencie zaplecza, ale mówiąc, że miejsce w 10TCS jest nieważne to tak jakby mówić, że w ogóle skoki i PŚ jest nie ważny, że liczą sie tylko IO, a tak w ogóle to sobie skaczą, ale to nie ważne... Letni wojownik Hlava w którego raczej nie wierzyłem, nokautuje w tym sezonie letniego wojownika Kota, a że Czesi mają taki hermetyczny skład jak Francuzi w kombinacji norweskiej - bywa. Nie każdy będzie miał szerokie zaplecze.

  • x666 stały bywalec

    HKS
    Twoja tez jest moim zdaniem niecelna. Czesi w tym sezonie nie tylko przegrywają z naszymi, ale wręcz są o klasę niżej.
    Uzasadniasz tezę 1:0 wynikami w T4S, gdzie Polacy i Czesi niczego nie osiągneli, moim zdaniem 0:0. Turniej jest ważną imprezą, ale indywidualną dla zwycięzcy, już dużo mniej ważną dla zawodników zajmujących 2-3 miejsce, dla reszty to tylko udział.
    Polacy nie dośc, że wygrywają z Czechami w klasyfikacji PN, to na dodatek mają o wiele więcej miejsc na podium dzięki Kamilowi. To właśnie 6 miejsc na podium Stocha to wynik który masakruje przeciętne wyniki Czechów. Na dodatek forma naszych z każdym konkursem rośnie, a Czesi dostaję zadyszki.

  • HKS profesor

    @piotr186

    Tracą do nas 115 punktów, czyli mniej więcej tyle, ile stracili na nieobecności Hlavy i Koudelki w czterech konkursach. W TCS nas kolokwialnie mówiąc zmiażdżyli - na przestrzeni całego sezonu jest w miarę na równo, z tym, że z zapleczem to u nich dosyć marnie.

  • anonim

    Jakby był ten Antonin Hajek który latał po 236 metrów w 2010 roku w Planicy to bym powiedział że są faworytem do medalu brązowego. Dlatego że Czesi mają dobry skład jest w formie Koudelka, dobry Hlava i ważne ta dwójka potrafi nieźle latać a do drużyny pewnie dojdą dwóćh ze słabszą formą Janda i Matura i oni już takimi lotnikami nie są, a więc jak mówię gdyby był Hajek to mogli by brąz zgarnąć ale tak to max 5,6 miejsce

  • HKS profesor

    Niektórzy sobie mogą pisać, że jesteśmy lepsi od Czechów w tym sezonie w czym oczywiście bryluje Piotr, ale prawda jest taka, że na razie jest 1:0 dla Czechów.

    Mimo, że dwóch ich najlepszy zawodników leżało i mocno się poobijało, to wiele sobie z tego nie zrobili (poza sporą startą punktów) i dalej skaczą dobrze. Zaplecza raczej nie mają i czwartego do brydża raczej też nie, ale po TCS dostaliśmy od Czechów mocnego strzała i było długie liczenie. Przypominam, że TCS to była impreza docelowa dla nielotników. Czesi jakoś mogli regularnie skakać dobrze, a nasi poza Stochem regularnie fatalnie. Jakby skończyło trzech Polaków w 15 TCSu, to już sobie wyrażam tą euforię na forum i wznoszenie Kruczka na ołtarze. My jednak z trudem mieliśmy czterech punktujących u siebie w domu.

    Nie podoba mi się tylko fragment o tym, że Czesi mają wszystko co sobie za życzą i że związek nie stawia im żadnych wymagań i że sami sobie stawiają. Dla mnie to niezdrowa sytuacja.

  • piotr186 profesor

    Czesi chyba wykazują nadmierny huraoptymizm.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl