O dwóch takich... – Sarajewo 1984

  • 2014-01-13 18:57

W sukces ich starań nie wierzyli nawet najwięksi optymiści. Ubiegali się o organizację tej imprezy dopiero pierwszy raz, mając jednocześnie dwóch wysoko ocenianych przeciwników. W ostateczny triumf wątpili nawet członkowie rodzimego Komitetu Olimpijskiego. Mowa oczywiście o Sarajewie, gospodarzu XIV Zimowych Igrzysk Olimpijskich.

Obecna stolica Bośni i Hercegowiny, a wówczas miasto znajdujące się w Jugosławii, nie miała wysokich notowań w przedwyborczych analizach. W szranki o igrzyska w 1984 roku stanęły także Sapporo i Goeteborg. Japończycy byli już gospodarzem ZIO w 1972 roku, z których wywiązali się wzorowo i zyskali pochlebne recenzje. Szwedzi na przestrzeni poprzednich lat bezskutecznie ubiegali się o organizację imprezy wraz z Finami. Teraz postanowili wystartować osobno z pomysłem decentralizacji igrzysk do czterech miejscowości. Oprócz głównej siedziby igrzysk – Goeteborga, miały to być także Are, Falun i Hammarstrand.

Wybory organizatora Zimowych Igrzysk Olimpijskich odbyły się na sesji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego w Atenach w 1978 roku. W pierwszej turze zwyciężyło Sapporo z wynikiem 33 głosów. Zaledwie dwa punkty mniej zdobyła kandydatura Sarajewa. Z rywalizacji odpadł Goeteborg z rezultatem 10 oczek. Władzom MKOl nie spodobała się szwedzka wizja rozlokowania igrzysk na tak rozległym terenie. W finałowej turze głosy oddane w poprzedniej kolejce na Goeteborg spłynęły w większości na konto Sarajewa i niespodzianka stała się faktem. Stosunkiem głosów 39:36 górą byli Jugosłowianie, którzy zostali pierwszym państwem socjalistycznym, które otrzymało organizację zimowych igrzysk.

Oszołomieni swoim niespodziewanym sukcesem, Jugosłowianie musieli od podstaw wybudować w Sarajewie i okolicach wszystkie olimpijskie areny, a także zmodernizować infrastrukturę. Pomimo panującej w kraju inflacji i długu zagranicznego, udało się gospodarzom ukończyć obiekty na czas. Do sukcesu przyczyniła się także euforia, jaka zapanowała w mieście po otrzymaniu praw do imprezy. Mieszkańcy Sarajewa dobrowolnie zebrali 214 tysięcy dolarów, aby pomóc w przygotowaniach miasta do igrzysk. Do historii olimpizmu zapisał się wilk Vucko, uznawany za najsłynniejszą i najlepszą maskotkę w historii ZIO. Pomimo upływu lat, do dzisiaj wielu pamięta czołówkę telewizyjną igrzysk, w której Vucko donośnie wołał „Sarajewooo...”.

W końcu nadszedł 8 lutego 1984 roku – dzień ceremonii otwarcia XIV Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Do Sarajewa przybyło 1273 sportowców z, rekordowej dla ZIO liczby, 49 państw. Po ośmiu latach przerwy na areny zimowych igrzysk powróciły Chile, San Marino, Tajwan i Turcja, po dwunastu – Korea Północna, po szesnastu – Maroko, zaś po pięćdziesięciu sześciu – Meksyk. W Jugosławii debiut na największej zimowej imprezie sportowej zaliczyły z kolei Brytyjskie Wyspy Dziewicze, Egipt, Monako, Portoryko i Senegal. Na starcie igrzysk pojawiła się również 22-osobowa reprezentacja Polski, wśród której rolę chorążego ponownie pełnił Józef Łuszczek. Punktem kulminacyjnym widowiska na Stadionie Kosevo było zapalenie olimpijskiego znicza. Po raz pierwszy w historii zimowych igrzysk dokonała tego kobieta – łyżwiarska solistka Sanda Dubravcic, wicemistrzyni świata z 1981 roku.

W ramach igrzysk rozegrano dwa konkursy skoków narciarskich, na normalnym i dużym obiekcie. FIS zabiegało o wprowadzenie do programu olimpijskiego konkursu drużynowego na dużej skoczni, ale prośba została odrzucona przez MKOl. Zawody rozegrano na, zbudowanych z myślą o igrzyskach, skoczniach Igman w miejscowości Malo Polje, koło Sarajewa. Zdecydowanym faworytem rywalizacji był Jens Weissflog.

Dziewiętnastoletni skoczek z NRD triumfował w przedolimpijskim Turnieju Czterech Skoczni, odnosząc trzy zwycięstwa i jedno drugie miejsce. Dodatkowo, przyjeżdżał do Jugosławii jako lider Pucharu Świata. W gronie jego konkurentów wymieniano przede wszystkim Mattiego Nykaenena, fińskiego mistrza świata z Oslo i zdobywcy PŚ w poprzednim sezonie. Na podium widziano także Kanadyjczyka Horsta Bulaua czy Austriaka Armina Koglera. Na wiele wobec swoich zawodników liczyli gospodarze imprezy. Jugosłowiańscy skoczkowie z Primozem Ulagą na czele musieli znieść presję wyniku tworzoną przez media i kibiców. My po cichu liczyliśmy na dobry występ Piotra Fijasa. Oprócz niego, polskie barwy miał reprezentować także Janusz Malik. Do Sarajewa przybyło 65 skoczków narciarskich z 17 państw. Po raz pierwszy w olimpijskiej historii skoków narciarskich, na starcie pojawili się reprezentanci Bułgarii i Hiszpanii, zaś zabrakło Szwedów.

Zawody na normalnej skoczni rozegrano 12 lutego. Do rywalizacji o czołowe lokaty niespodziewanie włączył się Denis McGrane. Startujący jako 23. zawodnik, Amerykanin wylądował na 86 metrze i objął prowadzenie w pierwszej serii. Zaraz po nim skoczył Armin Kogler. Aktualny mistrz świata z normalnej skoczni i dwukrotny zdobywca Pucharu Świata przyniósł olbrzymie rozczarowanie swoim kibicom. Austriak uzyskał zaledwie 72 metry i przestał się liczyć w walce o medale. Czternaście metrów dalej poszybował Rolf Aage Berg. Reprezentant Norwegii otrzymał wyższe noty za styl od liderującego McGrane'a i wyprzedził Amerykanina o 1,5 punktu. Na 81,5 metrze lądował Jari Puikkonen, co Finowi dało na koniec kolejki miejsce w trzeciej dziesiątce. Lepiej spisał się Andreas Bauer. Zawodnik RFN doleciał do 87 metra i objął prowadzenie w konkursie. Tymczasem zawodzi kolejny z faworytów. Horst Bulau skoczył na odległość 76 metrów i stracił w praktyce szanse na olimpijskie podium. Osiem metrów dalej od Kanadyjczyka wylądował Andreas Felder. Nie zawodzi Jens Weissflog. Główny kandydat do złotego medalu leci najdalej. Odległość 90 metrów pozwala mu na zajęcie pozycji lidera z przewagą 5,8 punktu nad Bauerem. Wielkie rozczarowanie przeżyli gospodarze zawodów. Primoz Ulaga nie popisuje się, oddając najkrótszy skok na 59 metr i grzebiąc pokładane w nim nadzieje. Do czołówki doskoczył natomiast Piotr Fijas. Dzięki próbie na 87 metr, Polak znalazł się na czwartej pozycji. I wtedy przypomniał o sobie Matti Nykaenen. Fin oddał świetny skok i poszybował na 91 metr. Mistrz świata na dużej skoczni z Oslo został zwycięzcą pierwszej serii, uzyskując przewagę 3,6 punktu nad Weissflogiem. Trzeci był Bauer, czwarty Berg, zaś piąty Fijas. Biało-czerwony tracił do olimpijskiego podium zaledwie 1,5 punktu.

W finale świetną próbę oddał reprezentant RFN, Stefan Stannarius. Lot na odległość 89,5 metra pozwolił mu awansować na czołowe pozycje zawodów, wyprzedzając m.in. szóstego na półmetku Denisa McGrane'a. Amerykanin w drugiej serii zepsuł skok, lądując na 73 metrze. Rolf Aage Berg uzyskał odległość 86,5 metra, co pozwoliło mu na zajęcie pozycji wicelidera ze stratą 2,6 punktu do Stannariusa. Krótko po nim najdłuższy skok całego konkursu oddał Jari Puikkonen. Dwudziesty pierwszy zawodnik pierwszej serii poszybował na 91,5 metra i objął prowadzenie. Osiem i pół metra bliżej lądował Andreas Bauer, który ostatecznie nie zmieścił się w pierwszej dziesiątce rywalizacji. Odległość 87 metrów uzyskał Andreas Felder. Austriak otrzymał jednak niskie noty za styl i znalazł się po swojej próbie na czwartym miejscu. Identyczny rezultat uzyskał Jens Weissflog. Skoczek z Oberwiesenthal został nowym liderem z przewagą 2,4 punktu nad Puikkonenem, ale wydawało się to za mało, aby móc myśleć tego dnia o olimpijskim złocie. Nadeszła medalowa szansa Piotra Fijasa. Polak poszybował na 88 metr. Niestety, za swój skok otrzymuje niskie noty. Japoński i norweski sędzia ocenili lot Fijasa na zaledwie 14,5 i 13 punktów. W efekcie biało-czerwony uplasował się na szóstej pozycji. Do pewnego medalu Puikkonena stracił 8,3 punktu, chociaż w odległościach był lepszy o dwa metry. Finałowy skok oddał lider zawodów, Matti Nykaenen. Fin nie wykorzystuje jednak swojej wielkiej szansy na medal. Skok na 84 metr oznaczał przegraną z Weissflogiem. Dziewiętnastoletni Niemiec został mistrzem olimpijskim z przewagą 1,2 punktu nad drugim Nykaenenem. Brązowy medal wywalczył, atakujący z 21. pozycji na półmetku, Jari Puikkonen. Piotr Fijas ostatecznie był siódmy. A jedni z faworytów do medali – Horst Bulau, Primoz Ulaga i Armin Kogler – ukończyli rywalizację odpowiednio na 38., 52. i 57. pozycji.


XIV Zimowe Igrzyska Olimpijskie Sarajewo 1984 - konkurs na normalnej skoczni:

Malo Polje, Skocznia Igman K-90, 12 lutego 1984:


1. Jens Weissflog (NRD) – 215,2 pkt. (90,0/87,0 m)

2. Matti Nykaenen (Finlandia) – 214,0 pkt. (91,0/84,0 m)

3. Jari Puikkonen (Finlandia) – 212,8 pkt. (81,5/91,5 m)

4. Stefan Stannarius (NRD) – 211,1 pkt. (84,0/89,5 m)

5. Rolf Aage Berg (Norwegia) – 208,5 pkt. (86,0/86,5 m)

6. Andreas Felder (Austria) – 205,6 pkt. (84,0/87,0 m)

7. Piotr Fijas (Polska) – 204,5 pkt. (87,0/88,0 m)

8. Vegard Opaas (Norwegia) – 203,8 pkt. (86,0/87,0 m)

9. Jeffrey Hastings (Stany Zjednoczone) – 203,5 pkt. (84,0/86,0 m)

10. Jiri Parma (Czechosłowacja) – 202,7 pkt. (81,0/88,5 m)

30. Janusz Malik (Polska) – 180,8 pkt. (78,0/82,5 m)


Sześć dni później odbył się drugi olimpijski konkurs, tym razem na dużej skoczni. Rywalizację o medale rozpoczął Armin Kogler. Startujący z numerem szóstym Austriak lądował na 106 metrze i pewnie objął prowadzenie. Taką samą odległość, ale z niższymi notami za styl, uzyskał Ladislav Dluhos. Reprezentant Czechosłowacji przegrywał z Koglerem różnicą dwóch punktów. Brązowy medalista z normalnej skoczni, Jari Puikkonen skoczył 103,5 metra i znalazł się na trzeciej pozycji. Identyczny rezultat co Fin uzyskał Vasja Bajc. Zawodnik gospodarzy otrzymał o pół punktu niższe noty za styl od Puikkonena. Metr bliżej lądował dziewiąty skoczek rywalizacji na mniejszej skoczni, Amerykanin Jeffrey Hastings. Ponownie daleki lot w pierwszej serii oddał Andreas Bauer. Reprezentant RFN doleciał do 105 metra i został sklasyfikowany na drugiej pozycji. Dwa metry krócej skoczył Piotr Fijas. Odległość 103,5 metra uzyskał Pavel Ploc. Tym samym Czechosłowak zajmował po swojej próbie siódmą lokatę. Mistrz olimpijski z normalnej skoczni, Jens Weissflog, przeskoczył swoich rywali, lądując na 107 metrze. Niemiec został liderem, ale nadchodziła pora Matti Nykaenena. Fin chciał zapomnieć o przegranym złocie sprzed sześciu dni. I zrobił to w fenomenalny sposób. Pofrunął na 116 metr i wygrał pierwszą serię z przewagą 13,1 punktu nad Weissflogiem. Trzeci na półmetku rywalizacji był Kogler. Tuż za podium plasowali się Bauer, Dluhos, Puikkonen i Bajc. Piotr Fijas był jedenasty.

W drugiej serii Armin Kogler nie powtórzył swojego wyczynu z poprzedniej rundy. Skok na odległość 99,5 metra nie dawał mu większych szans na pozostanie w pierwszej trójce konkursu. Cztery metry bliżej lądował Ladislav Dluhos, który zmniejszył tym samym swoje szanse na miejsce w czołowej dziesiątce zawodów. Dobry skok na 102 metr oddał Jari Puikkonen, który został liderem zawodów z przewagą punktu nad Koglerem. Kolejen rozczarowanie gospodarzy igrzysk – Vasja Bajc uzyskuje zaledwie 94 metry. Tym samym najlepszym Jugosłowianinem konkursu okazuje się Tomaz Dolar, który w ostatecznym rozrachunku zajmuje 11. pozycję. Po raz kolejny zaskoczył Jeffrey Hastings. Amerykanin doleciał do 107 metra i został nowym liderem konkursu z przewagą 4,6 punktu nad Puikkonenem. 6,5 metra bliżej laduje Andreas Bauer, który tym samym stracił szanse na olimpijski medal. Finałową próbę psuję Piotr Fijas, dla którego skok na 95 metr oznaczał spadek w klasyfikacji zawodów. Swojej medalowej szansy nie zmarnował Pavel Ploc. Skoczek naszych południowych sąsiadów osiąga najdłuższą odległość serii – 109 metrów – i wygrywa z Hastingsem o 1,7 punktu. O półtora metra krótszy skok oddaje Jens Weissflog, który dzięki przewadze z pierwszej serii przejął pozycję lidera konkursu. Kropkę nad i postawił Matti Nykaenen. Lot na 111 metr potwierdził, kto tego dnia był najlepszy. Fin zdobywa olimpijskie złoto, pokonując drugiego Weissfloga o 17,5 punktu! Jest to największa różnica punktowa pomiędzy mistrzem i wicemistrzem olimpijskim w historii skoków narciarskich. Brązowy medal zdobył Ploc. Piotr Fijas ostatecznie ukończył rywalizację na siedemnastym miejscu. Oczko niżej sklasyfikowany został najlepszy z Norwegów, Ole Christian Eidhammer. Norweskie media skomentowały występ swojej ekipy jako narodową katastrofę. W nieco lżejszym tonie wypowiadali się Jugosłowianie, którzy czuli rozczarowanie występem swoich skoczków. Igrzyska w Sarajewie zapisały się jednak jako pojedynek dwóch zawodników, którzy kilka lat później stali się bezsprzecznie ikonami tego sportu – Mattiego Nykaenena i Jensa Weissfloga.


XIV Zimowe Igrzyska Olimpijskie Sarajewo 1984 - konkurs na dużej skoczni:

Malo Polje, Skocznia Igman K-112, 18 lutego 1984:


1. Matti Nykaenen (Finlandia) – 231,2 pkt. (116,0/111,0 m)

2. Jens Weissflog (NRD) – 213,7 pkt. (107,0/107,5 m)

3. Pavel Ploc (Czechosłowacja) – 202,9 pkt. (103,5/109,0 m)

4. Jeffrey Hastings (Stany Zjednoczone) – 201,2 pkt. (102,5/107,0 m)

5. Jari Puikkonen (Finlandia) – 196,6 pkt. (103,5/102,0 m)

6. Armin Kogler (Austria) – 195,6 pkt. (106,0/99,5 m)

7. Andreas Bauer (RFN) – 194,6 pkt. (105,0/100,5 m)

8. Vladimir Podzimek (Czechosłowacja) – 194,5 pkt. (98,5/108,0 m)

9. Stefan Stannarius (NRD) – 188,6 pkt. (101,0/99,5 m)

10. Horst Bulau (Kanada) – 188,3 pkt. (101,0/100,0 m)

...

17. Piotr Fijas (Polska) – 180,6 pkt. (103,0/95,0 m)

46. Janusz Malik (Polska) – 127,5 pkt. (85,0/84,0 m)


Niesamowity przebieg miał narciarski maraton mężczyzn. Bieg na 50 kilometrów zakończył się triumfem Thomasa Wassberga. Reprezentant Szwecji okazał się szybszy od drugiego Gunde Svana o niespełna... pięć sekund. W biegach kobiecach królowała Marja-Liisa Haemaelaeinen, która zwyciężyła na dystansie 5, 10 i 20 kilometrów, a także wywalczyła brąz wraz z koleżankami w sztafecie.

Niecodzienna sytuacja miała miejsce w slalomie specjalnym mężczyzn. Pierwsze dwie pozycje zajęli amerykańscy bracia bliźniacy. Złoto wywalczył Phil Mahre, zaś srebro – Steve. Na olimpijskich trasach alpejskich zabrakło Ingemara Stenmarka. Szwed został uznany przez MKOl za zawodowca. Szóstą pozycję w kobiecym slalomie specjalnym zajęła Małgorzata Tlałka.

Igrzyska w Sarajewie nierozerwalnie wiążą się jednak z konkursem par tanecznych w łyżwiarstwie figurowym. Do historii przeszło fantastyczne wykonanie „Bolera” przez Jayne Torvill i Christophera Deana. Za ten przejazd Brytyjczycy otrzymali „szóstki” od wszystkich sędziów i pewnie sięgnęli po mistrzowski tytuł.

My z kolei liczyliśmy na dobre występy Erwiny Ryś-Ferens. Ostatecznie nasza panczenistka była piąta w biegu na 1500 metrów i siódma w starcie na 1000 metrów. Łyżwiarstwo szybkie kobiet zdominowała NRD, które wywalczyły dziewięć z dwunastu medali, w tym wszystkie złote i srebrne.

Turniej hokejowy zakończył się zwycięstwem zespołu ZSRR, który okazał się lepszy od Czechosłowaków i Szwedów. Reprezentacja Polski ukończyła igrzyska na ósmym miejscu.

W ramach XIV Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Sarajewie rozegrano 39 konkurencji w 10 dyscyplinach. W klasyfikacji medalowej NRD zdetronizowało Związek Radziecki, zdobywając 24 medale – 9 złotych, 9 srebrnych i 6 brązowych. Radzieccy sportowcy wywalczyli jeden krążek więcej, ale o trzy złote mniej od niemieckiej reprezentacji. W Jugosławii medale zdobyli przedstawiciele siedemnastu państw. Niemal tradycyjnie, zabrakło w tym gronie Polski.

Igrzyska w Sarajewie zebrały wiele pozytywnych opinii. Co prawda, zarzucano organizatorom, iż nie wszystko funkcjonowało wzorowo, ale doceniono przede wszystkim gościnność, optymizm i radość mieszkańców miasta, oczarowanych tak wielką sportową imprezą. Pomimo, iż MKOl po raz pierwszy powierzył organizację igrzysk tak biednemu państwu, Jugosławia nie dała plamy i zorganizowała niezapomniane igrzyska. Olimpijskie areny jeszcze przez następne 20-30 lat miały być potężną bazą treningową dla sportowców. Nie minęło jednak dziesięć lat, gdy okrutna wojna domowa zrujnowała całą olimpijską infrastrukturę Sarajewa...


Adam Bucholz, źródło: Informacja własna
oglądalność: (22291) komentarze: (21)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • anonim
    Noty przy dalekich skokach @michnar

    Zgadzam się, że noty sędziowskie powinny jakoś uwzględniać trudność prawidłowego lądowania przy bardzo dalekich skokach, ale ta różnica nie powinna przekraczać 0,5 - maksimum 1,0 pkt i dotyczyć tylko odległości w pobliżu HS (a na skoczniach mamucich nawet powyżej HS), bo przecież odległość i tak jest osobno nagradzana odpowiednią oceną punktową. A utrwala się praktyka sędziowania sprowadzająca się do tego, że właściwie każdy dłuższy skok jest oceniany wyżej niż równie dobry stylowo skok krótszy, choć lądowanie w odległości 5-10 m powyżej punktu konstrukcyjnego na skoczni K120 ma podobny stopień trudności, co lądowanie w punkcie K lub 5 m poniżej niego. W ostatnich konkursach na mamucie Kulm nawet najdłuższe skoki były dobrych kilka metrów poniżej HS i ocena stylu żadnego z nich nie powinna być zawyżona ze względu na długość, tym bardziej, że w przypadku mamutów (a zwłaszcza właśnie Kulm) HS niewiele mówi o rzeczywistych możliwościach osiągania odległości (rekord skoczni - wcale nie wysilony - jest o 20 m wyższy). Ale i w tej praktyce nie ma konsekwencji, bo skoczkowie uznani za czołowych są oceniani wyżej od innych, nawet jeśli zdarzy im się skoczyć krócej lub gorzej stylowo. Co jest tym bardziej denerwujące, że wśród nich są tacy zawodnicy, jak Amman, którzy de facto nigdy nie zdołali wypracować prawidłowej techniki lądowania.

  • michnar stały bywalec
    Noty przy dalekich skokach

    Dobrze, że noty przy dalekich skokach są wysokie. Sędziowie zdają sobie sprawę, że trudniej jest wylądować na HS i dają takie noty na jakie skoczek zasłużył biorąc pod uwagę poziom trudności. Bo jeżeli np. skoczek wiedziałby, że jeśli skoczy daleko i dostanie ''15'' to po co miałby daleko skakać? A jak ktoś, np. Stoch wyląduje pięknie na HS to dostaje ''19'', a nawet ''20''.

  • anonim
    NOTY ZA STYL

    Noty za styl muszą pozostać, bo są warunkiem bezpieczeństwa skoków. Gdyby nie oceniano równego prowadzenia nart w powietrzu (i w związku z tym nie podporządkowano temu sposobu szkolenia skoczków), byłoby strasznie dużo kombinowania w locie, czy jakimś wachlowaniem nie da się osiągnąć większej odległości, byłoby także ogólnie więcej niedbałości przy wychodzeniu z progu i w locie, szczególnie u skoczków mniej doświadczonych i reprezentujących nacje mniej obyte z tym sportem. Powodowałoby to więcej takich upadków, jak Morgensterna, Mazocha, czy Pochwały. Podobnie z lądowaniem - telemark wymusza skrócenie skoku do odległości, na której daje się go jeszcze wykonać. Gdyby zalecenia wykonania telemarku nie było, skoczkowie z tej samej belki latali by dalej, na granice możliwości ludzkich i tym samym siłą rzeczy byłoby z pewnością więcej upadków i wszelkiego rodzaju kontuzji, nawet jeśliby odejmowano punkty za upadek. A do tego telemark jest wprawdzie trudniej wykonać, ale prawidłowo wykonany zapewnia stabilniejszą pozycję przy lądowaniu, niż skok na równe nogi lub przykuc - zapewnia dłuższe podparcie na kierunku lądowania (podobnie jak podwozie w samolocie - nie tylko pod skrzydłami, ale i pod dziobem). Mogę sobie wyobrazić, że zwłaszcza gorsi lub mniej doświadczeni zawodnicy, usiłując wydłużyć lot, upadaliby nagminnie. Skończyłoby się zaliczeniem skoków do sportów stricte ekstremalnych i wykluczeniem z głównego nurtu sportów, chociażby z igrzysk olimpijskich, bo nikt rozsądny nie chciałby brać odpowiedzialności za te jatkę. Dlatego uważam, że sędziowie zawyżający oceny, np. Ammanowi czynią wielką szkodę skokom narciarskim, nie tylko dlatego, że to niesprawiedliwe, ale także właśnie, iż prowokują dyskusję, czy bardzo dobre zasady, jakie panują w tym sporcie, nie powinny przypadkiem zostać zniesione lub ograniczone. To może odstręczać od skoków część kibiców.

  • anonim
    @ przemo

    Uważasz, że w skoku w dal, o tyczce, lub wzwyż nikt się nie stara? Na to wygląda, bo tam nie ma ocen za styl. Trudno sobie wyobrazić, że Bubka wygrywa z takimi jak Kozakiewicz, że Partyka w ogóle zdobył medal, no i ten Brytyjczyk w skoku w dal, fatalny.

  • anonim

    Noty muszą być. Nie wyobrażam sobie sytuacji by taki Neumayer który skacze stylowo strasznie wygrywał ze Stochem czy Morgensternem bo skoczył o 0,5 dalej. A po pewnym czasie już wszyscy by skakali jak on. Nikt by się starał. Wszyscy pamiętają takiego Funakiego właśnie z przepięknego stylu. Może by było bardziej sprawiedliwie ale brzydko by się to oglądało. Ograniczyć liczbę sędziów do max trzech i tyle.

  • koko bywalec
    Noty za styl

    Pamietam ten konkurs, ladowanie Fijasa nie było idealne, ale biorąc pod uwage odległość i np. dzisiejsze realia zasługiwało na conajmniej 16.0 a wtedy medal był na wyciagniecie reki. Ja, podobnie jak kolega ponizej, zastanawiam sie nad sensem not za styl - i tak są fałszywe, bo skaczący dalej, nawet w gorszym stylu dostaje lepsze noty od idealnego skoku, ale krótkiego. I tak to sie toczy juz od lat. Dodatkowo w historii skoków było wielu pupilków, którzy noty dostawali za nazwiska. Pamiętam na początku Małysz chyba z kilkanaście konkursów był oceniany niżej, zanim dostąpił do grona "równo i wyżej ocenianych".

  • Michał doświadczony
    @ Stinger

    Jest prosta recepta:
    1. Migiem przywrócić styl klasyczny.
    2. Zlikwidować noty za styl.

    Wówczas skoki będą bardziej sprawiedliwe.

  • anonim
    tytuł piosenka

    Mam pytanie bardzo nie na temat, z góry przepraszam. Wie ktoś może, jak nazywała się piosenka techno, której fragment leciał w BM przed każdym skokiem AUT'a ?

  • Michał doświadczony

    Wiem, lot nie był najpiękniejszy, ale ocenianie stylu w sporcie, w którym liczy się odległość mija się z celem i niszczy sens tego sportu. Dlaczego w skoku w dal, o tyczce, wzwyż stylu się nie ocenia? Gdyby oceniano styl wyniki mogłyby być inne.

  • anonim
    RET

    Eh, może jednak trochę przesadziłem. Faktem jest, że pan Piotr w tym drugim skoku w Sarajewie strasznie wachlował nartami i lądował z przykucem. Ale 16,0 pkt mu się należało - bezwzględnie; był to jeden z najdalszych skoków konkursu.

  • Michał doświadczony
    :(

    Fijas na normalnej skoczni powinien być minimum trzeci, jak nie drugi. Odległościowo tyle co Nykaenen, a był siódmy. Kto mi powie co tu nie gra?
    Przecież nie upadł, ani nie podparł.

    Noty niszczą ten sport od zawsze.

  • anonim
    Piotr Fijas

    Piotr Fijas nie był wielkim stylistą. Często lądował na dwie nogi. Potrafił jednak skakać daleko (rekord świata w lotach). Gdyby konkurs olimpijski na skoczni normalnej odbywał się obecnie, a on nazywałby się Amman albo Freund, nie dostałby 13-14,5 pkta, tylko "obniżoną" ocenę 17,5-18 i brąz miałby w kieszeni... Sorry, ale wciąż mam w oczach lądowanie Ammana w 2. serii niedzielnego konkursu...

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl