Pojedynek na mamucie

  • 2014-03-20 00:06

Skoki nie zawsze wyglądały tak, jak dziś. Od czasów, gdy w drugiej połowie XIX wieku zaczęto w Norwegii organizować konkursy skoków, dyscyplina przeszła olbrzymią ewolucję. Historia, którą chcę opowiedzieć, zdarzyła się w 1935 roku. Warto ją przeczytać również po to, by zobaczyć jak bardzo ówczesne skoki różniły się od współczesnych.

W roku 1934 w Planicy oddana została do użytku Bloudkova Velikanka - największa wówczas skocznia na świecie, nazwana od razu skocznią mamucią. Jej konstruktorem był inżynier Stanko Bloudek a "Velikanka" to po słoweńsku "olbrzymka". To na tej skoczni właśnie odbędzie się tegoroczny finał Pucharu Świata, gdyż zbudowana w 1969 roku Letalnica, następczyni Velikanki jest wciąż w przebudowie. W marcu 1934 Velikanka była uznawana za mamuta, jej punkt konstrukcyjny wynosił 85 metrów i od razu na inaugurację Norweg Birger Ruud pobił rekord świata skacząc 92 metry. Rok później odbył się na niej arcyciekawy pojedynek między Stanisławem Marusarzem a Norwegiem Reidarem Andersenem.

Zawody w Planicy zapowiadały się bardzo ciekawie, największa skocznia świata, swój udział zapowiedzieli czołowi zawodnicy. Stanisław Marusarz tej zimy zajął czwarte miejsce na zawodach FIS w Szczyrbskim Jeziorze (dziś klasyfikowanych jako Mistrzostwa Świata), ale skakał wtedy najdalej, przegrał z trzema Norwegami notami za styl. Od zwycięzcy - Birgera Ruuda był w sumie lepszy o 4,5 metra! W dodatku już w pierwszym skoku złamał czubek narty, którą zresztą Ruud skleił mu leukoplastem. W Planicy Marusarz chciał wziąć odwet na Norwegach. Prócz Ruuda, miał niewyrównane rachunki z Andersenem, który tej zimy wygrał otwarte Mistrzostwa Polski na Wielkiej Krokwi.

Niestety - nie dane mu było dokonać tego podczas konkursu. Norwegowie przybyli do Planicy w bardzo mocnym składzie - był oczywiście mistrz świata Birger Ruud, jego brat Sigmund, był Andersen oraz nieoficjalny rekordzista długości skoku Uhland, który na skoczni w Ponte di Legno skoczył 101 metrów, ale z upadkiem. Organizatorzy bardzo liczyli, że podczas zawodów zostanie wreszcie przełamana owa magiczna granica 100 metrów.

Jednak ku zaskoczeniu wszystkich w dniu konkursu Norwegowie wycofali się z udziału! Stanisław Marusarz w swoich pamiętnikach łączył tę decyzję z faktem, że w trakcie trzydniowych treningów regularnie przeskakiwał Norwegów. Tymczasem dla Norweskiego Związku Narciarskiego porażka z Polakiem na tak wielkiej skoczni byłaby bolesną prestiżową porażką. "Byłem w doskonałej formie. Dystansowałem wszystkich skoczków o najmniej 2-3 m. Norwegowie byli tym bardzo zmartwieni. Codziennie mieli telefon z Oslo i jak twierdzono zdawali Związkowi szczegółowe raporty z przebiegu treningów. Słyszałem, jak Reidar Andersen krzyczał z uniesieniem kilkakrotnie do słuchawki - "Marusar". (...) Wśród skoczków zagranicznych krążyła pogłoska, że (...) Norweski Związek Narciarski zabronił zawodnikom skakania w obawie... abym ich nie pokonał. (...) Czy rzeczywiście można było kojarzyć rozmowę telefoniczną Norwega z pogłoską?"

Oficjalnym powodem wycofania się z konkursu był zakaz skakania na mamucich skoczniach. A przecież rok wcześniej Norwegowie na Velikance skakali. Niemniej 17 marca 1935 nie wystąpili. Wygrał Marusarz przed Antoninem Bartonem z Czechosłowacji i Szwajcarem Marcelem Reymondem - Mistrzem Świata z 1933 roku. Marusarz skoczył w drugim skoku 87,5 metra. Tymczasem natychmiast po zakończeniu konkursu stała się rzecz niezwykła. Wszystkich sześciu Norwegów zgłosiło chęć pobicia rekordu świata. Organizatorzy się zgodzili, Reidar Andersen skoczył 91 metrów. Ambitny Marusarz nie mógł tego ścierpieć. Mimo zmęczenia po trzech skokach (o wyciągach na skoczniach nikt wtedy nie słyszał), udał się na rozbieg. Wynik? 93 metry! Polak przeskoczył Andersena o dwa metry i o metr pobił zeszłoroczny rekord świata Birgera Ruuda!

Tego oczywiście nie mógł zaakceptować Norweg. Natychmiast ruszył na górę. "Bardzo zmęczony podreptałem powoli za nim. A nuż trzeba będzie jeszcze raz skakać. Dochodziłem właśnie do progu, gdy powietrze nagle przeszył (...) "najelegantszy skoczek świata" - Reidar Andersen. (...) Po chwili z megafonów spłynął podniecony głos speakera: - Reidar Andersen skoczył 94 metry."

Norweg przeskoczył Polaka o metr. Marusarz był zdeterminowany, by rozstrzygnąć pojedynek na swoją korzyść. Publiczność skandowała w uniesieniu nazwiska obu skoczków, którzy tworzyli na ich oczach tak pasjonujące widowisko. Przy progu skoczni Polak zatrzymał się i usypał na samej krawędzi dodatkowy prożek ze śniegu, tak zwany "próg loopingowy". W tamtych czasach takie rzeczy były codziennością, choć oczywiście nie w trakcie oficjalnych konkursów. "Wychodziłem na wieżę rozbiegową z mocnym postanowieniem przekroczenia zaklętej granicy - stu metrów! (...) Sprawdziłem wiązania. Starter niecierpliwym gestem opuszczał już kilkakrotnie chorągiewkę w dół. Tor wolny. (...) Jazda! W szalonym tempie sunąłem po rynnie rozbiegu. Lecz co to? Nie było "mojego" progu. Kto go usunął? Trochę mnie to zaszokowało. Dobrze, że w porę zauważyłem, gdyż byłbym się wybił znacznie bardziej do przodu (...) A to groziło (...) przejściem na głowę, co na tej skoczni było szczególnie niebezpieczne. (Potem się dowiedziałem, że próg usunęli Norwegowie. Było to moim zdaniem zachowanie niesportowe. Mogli mnie przynajmniej uprzedzić.) Odbiłem się normalnie i wylądowałem pewnie na zeskoku, odczuwając lekki wstrząs. Napięcie mięśni brzucha było tak wielkie, że (...) puściły guziki u spodni a sztyft w sprzączce od paska przerwał dwie dziurki. (...) - Po chwili speaker ogłosił: - Stanisław Marusarz skoczył 96 m! Jest to najdłuższy ustany skok świata! Na te słowa entuzjazm publiczności zmienił się w jeden potężny, długo niemilknący huragan braw i okrzyków.

Andersen jednak nie odpuścił. Po raz trzeci udał się dziś na górę skoczni, by znów zmierzyć się z rekordem świata. "Jest! Rośnie w oczach. Spokojny czysty lot. Bez jakichkolwiek nerwowych odruchów. Lekko zachwiane lądowanie. 99 metrów! Chciałem dalej walczyć, ale organizm odmawiał posłuszeństwa. Pięć forsownych skoków oddanych w atmosferze znacznego napięcia nerwów i pięciokrotne podchodzenie na rozbieg zrobiły swoje. Byłem tak zmęczony, że gdybym teraz skoczył, zwaliłbym się nieuchronnie progu w mamucią przepaść. Dałem za wygraną."

Marusarz przegrał pojedynek z Andersenem, ale trzeba pamiętać, że oddał tego dnia o dwa skoki więcej. W dodatku w Planicy skakał kontuzjowany. Do Jugosławii przyjechał prosto ze szwajcarskiego Muerre, gdzie podczas treningu do konkurencji alpejskich wpadł na przydrożną barierę łamiąc jedną z kostek śródstopia. Wygrał oficjalny konkurs i zapisał się nieśmiertelnymi zgłoskami w historii skoków narciarskich. Oprócz pucharu za zwycięstwo w konkursie otrzymał również puchar za pobicie rekordu świata i najładniejszy skok dnia.

A 100 metrów? 100 metrów musiało poczekać. Rok później, 15 marca 1936 roku Sepp Bradl skoczył na Velikance 101,5 metra i jako pierwszy skoczek w historii osiągnął dystans, o którym marzyli Marusarz i Andersen. Jednak ich pojedynek przeszedł do historii.

Dziś Velikanka to już zupełnie inna skocznia. Ale gdy będziemy oglądać w telewizji bój Kamila Stocha o Kryształową Kulę, warto wspomnieć Stanisława Marusarza i jego niesamowity pojedynek z Reidarem Andersenem.

Zdjęcie 1 - Planica, Bloudkova Velikanka, 1935
Zdjęcie 2 - Reidar Andersen
Zdjęcie 3 - Stanisław Marusarz i Bronisław Czech (w opisywanym konkursie zajął piąte miejsce)
Wszystkie zdjęcia pochodzą ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego

Wszystkie cytaty pochodzą z książki "Na skoczniach świata", Stanisław Marusarz, Wydawnictwo Literacki Kraków, 1955



Marcin Hetnał, źródło: Informacja własna
oglądalność: (19659) komentarze: (12)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • svale bywalec

    Dobra robota Panie Marcinie! Teksty takie jak ten są bardzo miłą odskocznią od suchych newsów z wynikami i samych aktualności ze świata skoków. Mam nadzieję, że podobnych artykułów będzie powstawało więcej. Cykl o Igrzyskach autorstwa Pana Bucholza był doskonały, Pański tekst również kapitalnie się czytało.

    Pozdrawiam :)

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl