Łukasz Kruczek: "Każdy ma wzloty i upadki"

  • 2014-07-27 00:06

Za nami pierwszy weekend Letniej Grand Prix 2014. Konkurs drużynowy padł łupem polskiej kadry, a w rywalizacji indywidualnej, aż siedmiu naszych reprezentantów zdobyło punkty. Jak ostatnie dni w wykonaniu swoich podopiecznych ocenia trener kadry - Łukasz Kruczek?

Najczęściej komentowaną sprawą tego weekendu, było wprowadzenie innowacyjnej formuły rozgrywania zawodów. Jak tuż po zawodach cały temat skomentował Łukasz Kruczek? - Mając trzy skoki, jest to bardziej sprawiedliwe. Odniosłem jednak dzisiaj wrażenie, że kibice przyszli na zawody, oglądają skoki, ale nagle po pierwszej serii nie wiedzą co się dzieje. Z racji, że kwalifikacje były dwa dni temu, w świadomości nie było tego, że punkty z tej serii także brane są pod uwagę. Każdy system i każde rozwiązanie ma swoje dobre i złe strony. Myślę, że jedne zawody to jeszcze za wcześnie, aby ocenić przydatność tego systemu. Są rozważane różne wersje, sugestie, zobaczymy jak to dalej pójdzie. W Einsiedeln kwalifikacje są tylko dzień wcześniej, a w Courchevel wszystko ma być tego samego dnia, więc to będzie inna sytuacja. To jest jednak tylko test, nic jeszcze nie jest zdecydowane i jeśli będzie to negatywnie odbierane to myślę, że będzie szybko zaniechany.

Jedną ze zmian jest mniejsza liczba skoczków w serii finałowej, pomimo tego, że punktuje nadal najlepsza "30". - Dodanie tych sześciu skoczków jako "Lucky loser" też jest pewną opcją, skoro i tak są w czołowej "30". Mimo to, zawodnicy, którzy stracą dużo punktów w kwalifikacjach, nie mają w zasadzie szans na walkę z czołówką, która z powodu wcześniej wprowadzonych przeliczników za wiatr jest bardzo wyrównana.

- Weekend uważam za bardzo udany. Mały niesmak pozostaje po tym systemie, który w zasadzie sami sobie zbudowaliśmy w ramach testu. Myślę, że w późniejszym okresie Grand Prix zajdą już jakieś zmiany w jego funkcjonowaniu. Patrząc na ten weekend starym okiem, mamy siedmiu zawodników w "30", zawodnika na podium, dwóch blisko "10", także tutaj jesteśmy zadowoleni. Na tym etapie, poziom skoczków jest dobry i możemy spokojnie pracować dalej - dodał trener.

Po zupełnie nieudanych Igrzyskach Olimpijskich w Soczi, skoki Piotra Żyły na początku lata wyglądają bardzo dobrze. Czy w tym wypadku, dzisiejszy sukces ma jakieś większe znaczenie? - Piotrek zaczął odbijać się pod koniec sezonu zimowego. Każdy ma wzloty i upadki. W życiu sportowca jest tak, że upadków jest więcej niż wzlotów. Dlatego taka chwila, jak ta dzisiejsza, cieszy podwójnie.

Sporym zawodem dla kibiców były odległe lokaty dwóch członków wczorajszej, zwycięskiej drużyny, a więc Kamila Stocha i Macieja Kota. Co było przyczyną takiego rozwoju sytuacji? - Kamil skoczył dobry skok, był trzeci po pierwszej serii, ale strata z kwalifikacji nie pozwoliła mu na nawiązanie walki. U Maćka mieliśmy problem z lekkim urazem, który miał jakiś wpływ. Gdyby odbyła się seria próbna, w zawodach powinno być w porządku. Tutaj ten pierwszy skok potraktował testowo, dlatego też był to nieco szalony dzień. Musimy uczyć się na błędach i wyciągać wnioski. Mimo to w siatkówkę będziemy grać, bo to mogło zdarzyć się wszędzie. Od tego typu kontuzji podczas treningu - nie ma ucieczki. Można niwelować, można zmniejszać, natomiast urazów w sporcie wyczynowym nie da się wyeliminować.

- Jutro skaczemy zawody w Szczyrku, podchodzimy do tego jak do trzeciego konkursu z cyklu Grand Prix. W przyszłym tygodniu, być może część zawodników wystartuje w Letnim Pucharze Kontynentalnym, część odbędzie lekki trening, a w kolejnym tygodniu ruszamy na zawody w Einsiedeln - zakończył szkoleniowiec reprezentacji Polski w skokach narciarskich.


Dominik Formela, źródło: Informacja własna
oglądalność: (5733) komentarze: (0)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl