Życiowa szansa Matei - Zakopane, styczeń 1999

  • 2014-11-24 14:21

Po dziewiętnastu latach od debiutu Zakopanego w kalendarzu Pucharu Świata, zimowa stolica Polski po raz pierwszy gościła najlepszych skoczków świata drugi rok z rzędu. Ponowne wpisanie Wielkiej Krokwi do terminarza zawodów o Kryształową Kulę było niewątpliwym sukcesem i zwieńczeniem wielu lat trudów i starań ze strony organizatorów polskich konkursów.

Piotr FijasPiotr Fijas
fot. Alicja Kosman
Stefan HorngacherStefan Horngacher
fot. Tadeusz Mieczyński
Janne AhonenJanne Ahonen
fot. Karolina Osenka
Robert MatejaRobert Mateja
fot. Alicja Kosman

Kolejny pucharowy weekend pod Tatrami został poprzedzony trzęsieniem ziemi w reprezentacji Polski. Dwa dni po zakończeniu Turnieju Czterech Skoczni zwolniono z funkcji trenera kadry Pavla Mikeskę. Jak powiedział prezes Polskiego Związku Narciarskiego Paweł Włodarczyk w Sportowej sobocie na antenie TVP, powodem dymisji szkoleniowca były błędy na progu popełnianie przez polskich skoczków. Na pytanie, dlaczego taka decyzja zostaje podjęta w trakcie sezonu, przewodniczący PZN oznajmił, iż to Czech wprowadził biało-czerwonych do światowej czołówki i dlatego dostał szansę, aby jeszcze przez pierwszą część pucharowej rywalizacji przywrócić reprezentantów Polski do dobrej formy.

Tymczasowym nowym trenerem polskiej reprezentacji został Piotr Fijas, asystent Pavla Mikeski, triumfator pucharowego konkursu w Zakopanem w 1980 roku. Jak sam przyznał, marzył o zdobyciu funkcji szkoleniowca biało-czerwonych, ale nie w trakcie sezonu i nie po tak nieeleganckim zwolnieniu Mikeski ze strony PZN. Były rekordzista świata w długości lotu narciarskiego został od razu rzucony na głęboką wodę. W trwającym Pucharze Świata punkty do klasyfikacji generalnej zdobył tylko Wojciech Skupień, zaś do rywalizacji najlepszych skoczków świata na Wielkiej Krokwi pozostało niespełna dziesięć dni. Dodatkowo wyjątkowy sposób motywacyjny dla biało-czerwonych wymyślił Paweł Włodarczyk. Prezes PZN obiecał premię w wysokości 10 tysięcy złotych dla tego reprezentanta Polski, który znajdzie się w pierwszej dziesiątce pucharowych zawodów pod Tatrami.

Organizatorzy zakopiańskich konkursów po raz kolejny przygotowali idealnie Wielką Krokiew. Jednak w ostatnim tygodniu przed imprezą w Tatrach nastała odwilż. Na czekającej już na zawody skoczni zaczął topić się śnieg. W celu ratowania imprezy przed odwołaniem, na obiekt zaczęto zwozić biały puch znajdujący się w wyższych partiach gór. Na szczęście, w ostatnich dniach przed zawodami nastąpiło ochłodzenie, dzięki czemu w ruch poszły armatki śnieżne. Dzięki temu Wielka Krokiew była gotowa na przyjęcie zawodników.

Po raz kolejny większość zagranicznych reprezentacji przybyła do Zakopanego w najsilniejszych składach. Na liście startowej zawodów znalazł się m.in. Janne Ahonen – triumfator Turnieju Czterech Skoczni i lider Pucharu Świata, Kazuyoshi Funaki - mistrz olimpijski z Nagano oraz dwukrotny zdobywca Pucharu Świata Primoż Peterka. Wielkim nieobecnym rywalizacji pod Tatrami był wicelider PŚ Martin Schmitt. Jeden z głównych bohaterów trwającego sezonu miał pierwotnie wystąpić podczas polskich konkursów, ale z powodu przeziębienia młody reprezentant Niemiec pozostał w domu. W sumie do zawodów na Wielkiej Krokwi zostało zgłoszonych 68 zawodników z czternastu reprezentacji. Oprócz Polski były to także zespoły Austrii, Białorusi, Czech, Finlandii, Francji, Japonii, Kazachstanu, Niemiec, Norwegii, Słowacji, Słowenii, Szwecji i Ukrainy.

Rywalizacja na Wielkiej Krokwi miała rozpocząć się w piątek 15 stycznia wraz z seriami treningowymi i kwalifikacjami do sobotnich zawodów. Niestety, silny wiatr i opady śniegu storpedowały plany zawodników i organizatorów. Pierwszy trening po licznych próbach kontynuacji został przerwany, a pozostałe zaplanowane kolejki skoków odwołano. Jeszcze przed południem panowały znośne warunki, kiedy to ostatnie treningi na skoczni odbyła reprezentacja Polski. Próby naszych reprezentantów obserwował kierownik PŚ w Zakopanem Lech Nadarkiewicz. Jednak jak sam opowiadał dziennikarzom, biało-czerwoni latali słabo.

Z powodu niekorzystnych warunków atmosferycznych organizatorzy musieli skorygować plan zawodów na sobotę. Kwalifikacje do konkursu zastąpiły serię próbną. Zgodnie z przepisami FIS dodano także serię treningową, która miała odbyć się przed rundą eliminacyjną. W porównaniu z poprzednim dniem wiatr zelżał, dzięki czemu rywalizacja odbywała się bez większych problemów. Najdłuższy skok podczas treningu oddał Robert Mateja, który uzyskał odległość 110 metrów.

Jeszcze dłuższe próby mogli obserwować kibice w trakcie kwalifikacji. W nich najlepszy okazał się Janne Ahonen. Lider Pucharu Świata osiągnął odległość 119,5 metra. Mimo to Fin okazał się tylko minimalnie lepszy od Kazuyoshiego Funakiego. Japończyk wylądował na 116 metrze, ale dzięki wysokim notom za styl o mało nie pokonał Ahonena, przegrywając z nim różnicą 0,8 punktu. Trzeci z rezultatem 118 metrów był Niemiec Dieter Thoma. Z grona 14 reprezentantów Polski do głównego konkursu awansowała szóstka zawodników – Adam Małysz (108 m), Robert Mateja (108,5 m), Wojciech Skupień (100,5 m), Łukasz Kruczek (97,5 m), Andrzej Młynarczyk (93,5 m) i Marek Gwóźdź (93,5 m).

Jury zawodów dość zachowawczo ustawiło poziom rozbiegu do pierwszej serii konkursowej. Jak się miało okazać, zawodnicy walczyli dodatkowo z tylnym wiatrem, przez co odległości uzyskiwane przez zawodników nie były imponujące. W tych warunkach najlepiej poradzili sobie reprezentanci Austrii. Liderem po pierwszej kolejce został Stefan Horngacher, który oddał skok na odległość 118,5 metra. Na 115 metrze lądował Andreas Widhoelzl, który zajmował drugą lokatę. Czołową trójkę zamykał Tommy Ingebrigtsen. Norweg w swojej konkursowej próbie osiągnął rezultat 115 metrów. Dopiero ósmy był lider Pucharu Świata, Janne Ahonen, który doleciał do 108,5 metra. Tuż za nim uplasował się najlepszy z reprezentantów Polski – Robert Mateja. Skoczek z Chochołowa wylądował na 108 metrze i prowadził przez większą część pierwszej serii, aby ostatecznie zająć dziewiątą pozycję. Do finałowej rundy awansował także Adam Małysz, który po próbie na 103 metr był szesnasty.

Niestety, w drugiej serii Polacy nie zdołali utrzymać swoich dobrych pozycji na półmetku rywalizacji. Adam Małysz po skoku na odległość 91,5 metra zajął ostatecznie 27. miejsce. Jeszcze bardziej bolesny był spadek Roberta Matei. Dziewiąty zawodnik pierwszej serii konkursowej oddał najkrótszą próbę finałowej kolejki. Rezultat 85,5 metra wystarczył zaledwie na 28. lokatę w zawodach. Tymczasem do walki o zwycięstwo w rywalizacji na Wielkiej Krokwi włączył się Janne Ahonen. Mistrz świata z Trondheim poszybował w finale na 121 metr, oddając tym samym najdłuższy lot całego konkursu. Fina nie był w stanie pokonać Tommy Ingebrigtsen. Trzeci na półmetku reprezentant Norwegii uzyskał odległość 113,5 metra i przegrał z Ahonenem o 1,8 punktu. Jeszcze bliżej, bo na 110 metrze wylądował Andreas Widhoelzl, który po swoim skoku spadł na trzecią pozycję. Z wygranej nie zamierzał jednak rezygnować Stefan Horngacher. Niespełna 30-letni skoczek z Woergl doleciał do 119,5 metra i pewnie triumfował z przewagą 5,8 punktu nad Janne Ahonenem. Dla Austriaka była to druga pucharowa wygrana w karierze, na którą czekał blisko osiem lat. Podium uzupełnił Tommy Ingebrigtsen.

Puchar Świata Zakopane 1999, Wielka Krokiew K-116, 16 stycznia 1999:

1. Stefan Horngacher (Austria) – 233,3 pkt. (118,5/119,5 m)

2. Janne Ahonen (Finlandia) – 227,5 pkt. (108,5/121,0 m)

3. Tommy Ingebrigtsen (Norwegia) – 225,7 pkt. (115,0/113,5 m)

4. Andreas Widhoelzl (Austria) – 219,4 pkt. (115,0/110,0 m)

5. Noriaki Kasai (Japonia) – 216,5 pkt. (107,0/117,5 m)

6. Christian Meyer (Norwegia) – 213,6 pkt. (103,0/118,5 m)

7. Sven Hannawald (Niemcy) – 208,1 pkt. (109,5/109,5 m)

8. Kazuyoshi Funaki (Japonia) – 208,0 pkt. (101,5/115,5 m)

9. Andreas Goldberger (Austria) – 207,2 pkt. (103,0/115,5 m)

10. Dieter Thoma (Niemcy) – 206,4 pkt. (111,0/109,0 m)

27. Adam Małysz (Polska) – 160,0 pkt. (103,0/91,5 m)

28. Robert Mateja (Polska) – 156,2 pkt. (108,0/85,5 m)

32. Andrzej Młynarczyk (Polska) – 75,3 pkt. (94,5 m)

36. Wojciech Skupień (Polska) – 74,7 pkt. (95,0 m)

37. Łukasz Kruczek (Polska) – 73,8 pkt. (94,5 m)

48. Marek Gwóźdź (Polska) – 60,6 pkt. (88,0 m)

56. (NQ) Bartłomiej Nikiel (Polska) – 51,1 pkt. (83,0 m)

57. (NQ) Mirosław Białobrzeski (Polska) – 45,2 pkt. (82,5 m)

58. (NQ) Krystian Długopolski (Polska) – 44,6 pkt. (83,0 m)

59. (NQ) Rafał Kuchta (Polska) – 43,8 pkt. (82,0 m)

60. (NQ) Jakub Krysta (Polska) – 42,5 pkt. (81,0 m)

61. (NQ) Wojciech Babiarz (Polska) – 40,6 pkt. (80,5 m)

66. (NQ) Wojciech Tajner (Polska) – 6,3 pkt. (64,5 m)

68. (NQ) Krzysztof Mroczkowski (Polska) – 0,0 pkt. (59,0 m)

Nazajutrz rywalizacja rozpoczęła się od kwalifikacji do niedzielnego konkursu na Wielkiej Krokwi. W nich błysnął Robert Mateja, który poszybował na 118 metr, co zapewniło mu drugą pozycję. Lepszy okazał się jedynie Kazuyoshi Funaki. Mistrz olimpijski z Nagano skoczył pół metra dalej od Polaka. Tuż za czołową dwójką uplasował się triumfator pierwszego konkursu, Stefan Horngacher ze skokiem na odległość 118,5 metra, ale także niskimi notami za styl. Oprócz Matei eliminacyjne sito przeszło pięciu Polaków. Szansę występu w zawodach otrzymali Łukasz Kruczek (107 m), Adam Małysz (103,5 m), Wojciech Skupień (101,5 m), Andrzej Młynarczyk (98,5 m) i Krystian Długopolski (94,5 m).

Piękna, słoneczna pogoda towarzyszyła skoczkom i kibicom podczas niedzielnej rywalizacji w zimowej stolicy Polski. I zapewne nikt się nie spodziewał, że jednym z głównych bohaterów sportowych zmagań zostanie Polak. Tymczasem Robert Mateja oddał po raz kolejny tego dnia daleki skok. Tym razem chochołowianin poszybował na 126 metr i pewnie objął prowadzenie w konkursie. Kibice popadali w coraz większą euforię, kiedy to elita światowych skoczków oddawała krótsze próby od Polaka. Sven Hannawald doleciał do 118 metra. Trzy metry dalej od Niemca lądował Stefan Horngacher. Słabsze próby oddali Andreas Widhoelzl (110,5 m) i Noriaki Kasai (110 m). Wreszcie na belce zasiadł Kazuyoshi Funaki. Japończyk elegancko poszybował na 119 metr, za co otrzymał od całej piątki sędziowskiej noty w wysokości 20 punktów. Mimo to, mistrz olimpijski przegrywał z Mateją różnicą 5,1 punktu. Kiedy Janne Ahonen lądował na 119 metrze stało się jasne, że to reprezentant Polski okaże się najlepszy w pierwszej serii. Na półmetku drugiego pucharowego konkursu w Zakopanem prowadził Mateja przed Funakim i Ahonenem. Do finału awansowali także Adam Małysz (108 m) i Łukasz Kruczek (105,5 m), którzy zajmowali odpowiednio 21. i 29. miejsce.

Dwadzieścia tysięcy kibiców zgromadzonych pod Wielką Krokwią było wniebowziętych. W przerwie między seriami trybuny na Krokwi zamieniły się w stadion piłkarski, kiedy jedna strona pytała głośno "Kto dziś wygra?", na co druga odpowiadała bez namysłu "Mateja!". Tymczasem rozpoczynała się finałowa runda. W niej Łukasz Kruczek doleciał do 106 metra i ostatecznie sklasyfikowany został na 25. pozycji. Dwa oczka wyżej znalazł się Adam Małysz, który tym razem osiągnął odległość 104,5 metra. Kibice czekali jednak na próbę Roberta Matei. Przed nim swoje skoki oddawali zawodnicy ze światowej czołówki. Czwarty na półmetku Stefan Horngacher skoczył 116,5 metra i objął prowadzenie w konkursie. Wtedy jednak dalekim lotem popisał się Janne Ahonen. Lider Pucharu Świata oddał najdłuższy skok zawodów, lądując na odległości 128,5 metra. Finowi sprzyjało szczęście, gdyż akurat przed jego próbą wzmógł się wiatr wiejący pod narty. Wicelider po pierwszej serii, Kazuyoshi Funaki wylądował w finale na 121 metrze i przegrał z Ahonenem o 4,6 punktu. Wtedy nastała kolej na skok Roberta Matei. Niestety, kiedy skoczek z Chochołowa zasiadał na belce, wiatr zmienił swój kierunek i zaczął mocno wiać w plecy. Trybuny pod Krokwią zamilkły, kiedy Polak zepsuł swoją finałową próbę. Skok na 99 metr oznaczał nie tylko brak podium, ale nawet miejsca w czołowej dziesiątce, za którą Mateja otrzymałby premię ufundowaną przez prezesa PZN. Ostatecznie zawodnik TS Wisły Zakopane był szesnasty, zaś zwycięzcą zawodów okazał się Janne Ahonen, dla którego było to dziesiąte pucharowe zwycięstwo w karierze, a piąte w trwającym sezonie.

Puchar Świata Zakopane 1999, Wielka Krokiew K-116, 17 stycznia 1999:

1. Janne Ahonen (Finlandia) – 258,4 pkt. (119,0/128,5 m)

2. Kazuyoshi Funaki (Japonia) – 253,8 pkt. (119,0/121,5 m)

3. Stefan Horngacher (Austria) – 232,9 pkt. (121,0/116,5 m)

4. Andreas Widhoelzl (Austria) – 231,0 pkt. (110,5/124,0 m)

5. Hideharu Miyahira (Japonia) – 222,6 pkt. (116,5/110,0 m)

6. Tommy Ingebrigtsen (Norwegia) – 220,8 pkt. (110,5/117,5 m)

7. Wolfgang Loitzl (Austria) – 218,7 pkt. (111,0/112,5 m)

8. Sven Hannawald (Niemcy) – 218,1 pkt. (118,0/108,5 m)

9. Peter Żonta (Słowenia) – 217,3 pkt. (113,5/112,0 m)

10. Nicolas Dessum (Francja) – 216,8 pkt. (107,5/118,0 m)

16. Robert Mateja (Polska) – 209,4 pkt. (126,0/99,0 m)

23. Adam Małysz (Polska) – 195,9 pkt. (108,0/104,5 m)

25. Łukasz Kruczek (Polska) – 191,6 pkt. (105,5/106,0 m)

41. Wojciech Skupień (Polska) – 83,5 pkt. (101,0 m)

46. Andrzej Młynarczyk (Polska) – 71,2 pkt. (92,5 m)

48. Krystian Długopolski (Polska) – 66,1 pkt. (90,5 m)

57. (NQ) Wojciech Tajner (Polska) – 52,2 pkt. (85,0 m)

58. (NQ) Mirosław Białobrzeski (Polska) – 48,3 pkt. (82,0 m)

59. (NQ) Jakub Krysta (Polska) – 43,4 pkt. (81,5 m)

61. (NQ) Marek Gwóźdź (Polska) – 38,8 pkt. (79,5 m)

62. (NQ) Wojciech Babiarz (Polska) – 37,5 pkt. (78,5 m)

63. (NQ) Rafał Kuchta (Polska) – 36,7 pkt. (77,5 m)

64. (NQ) Bartłomiej Nikiel (Polska) – 33,7 pkt. (75,0 m)

68. (NQ) Krzysztof Mroczkowski (Polska) – 18,9 pkt. (69,0 m)

Po zawodach szukano przyczyn słabszego skoku Roberta Matei. Asystent Piotra Fijasa, Jan Szturc stwierdził krótko, iż nasi zawodnicy nie są przyzwyczajeni do wygrywania, co było widać na przykładzie Roberta, który spalił się, gdy zobaczył chorągiewki skierowane w złym kierunku. Sam zawodnik ze łzami w oczach opuszczał Wielką Krokiew, a dziennikarzom był w stanie przekazać tylko kilka zdań: Nie wiem, jaki był wiatr. Nie patrzyłem na wiatr. (…) Nie wiem, co robiłem źle. Muszę zobaczyć wideo, przeanalizować (…) Muszę się nauczyć wygrywać. To będzie dobrze.

W trakcie niedzielnego konkursu doszło też do przykrego zdarzenia. W hotelu, w którym zakwaterowana była reprezentacja Austrii, doszło do włamania. Ofiarami złodziei stali się Wolfgang Loitzl i Reinhard Schwarzenberger. Zginęły komórki, dokumenty, a także gotówka w wysokości ok. tysiąca dolarów. Z pewnością nie postawiło to w najlepszym świetle zimowej stolicy Polski przed czerwcowym werdyktem MKOl, dotyczącym przyznania organizacji Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2006 roku…

W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata nie nastąpiły większe zmiany. Na pozycji lidera umocnił się Janne Ahonen, który wykorzystał nieobecność Martina Schmitta, który utrzymał drugą lokatę. Trzeci pozostał Kazuyoshi Funaki. Na szóste miejsce awansował triumfator sobotnich zawodów, Stefan Horngacher. Najwyżej sklasyfikowanym reprezentantem Polski był Robert Mateja, który zajmował 45. lokatę.

Pucharowy weekend w Zakopanem dał mimo wszystko polskim skoczkom nadzieję na osiąganie lepszych wyników. Zawody w zimowej stolicy Polski, po raz pierwszy pod dowództwem Piotra Fijasa, okazały się najlepszym dotychczasowym występem biało-czerwonych w trwającym sezonie. Z kolei organizatorzy zakończyli organizację pucharowych konkursów na minusie, albowiem w wyniku problemów z utrzymaniem śniegu na skoczni budżet imprezy wzrósł do kwoty pół miliona złotych. Mimo to skoczkowie mieli powrócić pod Tatry. I to jeszcze w grudniu. Powodem była kończąca się homologacja Wielkiej Krokwi, która wygasała z końcem roku.


Adam Bucholz, źródło: Informacja własna
oglądalność: (17634) komentarze: (12)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • anonim
    Robert the Legend

    Robert i tak profesjonaliści skoków wiedzą że wkładałeś w to serce i miałeś talent. Pozdrawiam.

  • anonim
    @ FighterWF

    Tak, później przezywano Mateję "Mameją" lub "Kapitanem Grawitacją". Mimo wszystko nie porównywałbym go do Stefana Huli przezywanego "Bulą". To był raczej zawodnik klasy Piotra Żyły, choć trochę bardziej "zablokowany psychicznie", który mógł od czasu do czasu namieszać w czołówce, ale głowa mu na to nie pozwalała. A tak w ogóle czy ktoś pamięta Wojtka Skupnia? To raczej on był takim Stefkiem Hulą, geniusz treningów i buli w zawodach, najbardziej doświadczony z doświadczonych. Nie wiem co się po 2002 stało z tymi Panami, ale rzeczywiście, nie za Tajnera, ale w drugiej fazie obecności Tajnera stracili kompletnie technikę, spadali jak worki ziemniaków dotknięte paralityzmem. Bardzo mi ich szkoda, zwłaszcza pana Roberta Matei, bo zdaję sobie sprawę, że większość kariery przegrywał głównie przez głowę. Poza tym jestem pewny, że zna się na skokach, choć to nie ma nic do rzeczy jakim trenerem będzie w przyszłości. Obecny trener, Pan Łukasz Kruczek był, za przeproszeniem, naprawdę "ofiarą losu", a coś tam jako ten trener potrafi, przynajmniej potrafi nie przeszkodzić zawodnikowi, nie zawalić mu sprawy.

  • sheef profesor
    @Serpens Antiquus

    Rzeczywiście nie pamiętam tamtych mistrzostw (dopiero od 2001 roku zacząłem oglądać skoki) i stąd te braki w mojej wiedzy. Dzięki za wyjaśnienie.

    Pozdrawiam.

  • Stinger profesor

    Szkoda że wtedy Mateja nie miał więcej szczęścia i nie powiało mu pod narty... może by nie wygrał bo Ahonen odpalił bombę ale mógł być na podium a tak? Cóż 16 miejsce jest niezłe ale tylko niezłe. Po tym jak prowadzisz na półmetku nie da rady cieszyć się z miejsca w połowie stawki.

  • anonim
    @sheef

    Masz prawo nie pamiętać MŚ w Trondheim, więc przypomnę tylko, że Robert w konkursie na normalnej skoczni był 14. po pierwszej serii i nikt nie miał prawa oczekiwać wtedy medalu. Świetny skok w II serii + zawalone próby kilku zawodników z czołówki (Bredesen, Thoma) wywindowały go aż na 5. miejsce. Choć trzeba przyznać, że gdyby wylądował telemarkiem, wywalczyłby medal.

  • Prymka bywalec
    zdjęcia

    No właśnie dlaczego nie dajecie zdjęć z tamtych konkursów.Ja choć nie jestem dziennikarzem mam mnóstwo zdjęć z tamtych czasów..

  • sheef profesor
    @FighterWF

    Jeżeli akurat chodzi o zmarnowane szanse Roberta Matei to oprócz tego konkursu w Zakopanem z 1999 roku (wymienionego zresztą w tekście) oraz tej drużynówki w Sapporo z 2007 roku,(którą ty wymieniłeś) to jeszcze bym dołączył zmarnowaną szansę na medal MŚ w Trondheim w 1997 roku (gdzie po pierwszej serii zajmował bodaj drugą lokatę).

  • FighterWF doświadczony

    Robert Mateja to wieczny pechowiec, któremu zawsze coś brakowało. Bo to wiatr źle powiał, bo to, bo tamto - zawsze coś. Obecnie niestety, ale takim upodobnieniem jego jest Stefan Hula, który też w wolnych treningach skacze naprawdę nieźle, a jak przyjdzie co do czego to klapa. Tacy skoczkowie irytują przez co kibice ich piętnują. Nie mówię już tu o sobie, bo kto czyta moje posty, to wie, że staram się być w miarę obiektywnym, ale takich osób, które są mega sceptycznie nastawione nie brakuje i trudno się im dziwić skoro z każdym kolejnym występem w głównym konkursie Stefan pokazuje, że Puchar Świata to jednak dla niego za wysoka półka. Przegrywa takie zawody już na starcie, w głowie. Tak samo myślę było z Robertem Mateją, choć może nie aż na taką skalę, dlatego też osiągnął o wiele więcej w tej swojej karierze, aniżeli Stefek, choć tych prób koncertowo zmarnowany przez niego nie brakowało i to w najważniejszych zawodów. Pamiętna drużynówka z MŚ w Sapporo 2007...

  • Janeman profesor
    @Adam Bucholz

    Dołączam się do apelu z pod poprzedniego odcinka : umieszczaj w artykułach zdjęcia z czasów o których piszesz.
    Pozdrawiam.

  • tomek_92 doświadczony

    @asd

    Być może te 126m to był życiowy skok Matei, ale na pewno to nie był przypadek. W kwalifikacjach poprzedzających ten konkurs był przecież drugi, a w pierwszym konkursie 9 po pierwszej serii. Mateja nie miał mocnej psychiki i to nie pozwoliło mu na większe sukcesy.

  • asd weteran

    pamietam ten konkurs z tv - najpierw euforia po dalekim locie mateji z pierwszej serii i wielka cisza po kiepskim skoku z serii finalowej. trzeba sobie jednak szczerze powiedziec, ze jezeli przecietny zawodnik spoza czolowki jakims cudem odda skok zycia w 1 serii, to jest duzo wieksza szansa, ze w 2 skoczy juz na swoim poziomie (badz zepsuje calkiem) niz ze powtorzy to, co sie stalo w pierwszej. dlatego ja nie odbieralem tego jako jakis wielki zawod, no moze jedynie to, ze skoczyl az tak zle, a nie to, ze nie wygral.

  • anonim
    ---

    "W trakcie niedzielnego konkursu doszło też do przykrego zdarzenia. W hotelu, w którym zakwaterowana była reprezentacja Austrii, doszło do włamania. Ofiarami złodziei stali się Wolfgang Loitzl i Reinhard Schwarzenberger. Zginęły komórki, dokumenty, a także gotówka w wysokości ok. tysiąca dolarów" - czemu mnie to nie dziwi?
    Nawiasem mówiąc, nie wiedziałem, że dla Loitzla to już 17 sezon w PŚ :) A co do Matei - tymi zawodami można podsumować jego karierę...

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl