Okiem Samozwańczego Autorytetu: Na Północy bez zmian

  • 2015-11-30 01:07

W pomieszczeniu wisiała nerwowa atmosfera. Była tak gęsta, że dało by się w niej zawiesić nie tylko siekierę, ale parę kowadeł. Dym papierosowy spowijał spocone twarze szarym całunem. Pot kroplił się na czołach. Pod czołami, z każdej pary oczu aż tryskał wysiłek umysłowy, w kilku było już widać widoczne otępienie. Pomięte notatki walały się po podłodze. Narada trwała piątą godzinę.

- Panowie – zaklaskał w dłonie Przewodniczący Komitetu Organizacyjnego – proszę o skupienie. Wciąż jesteśmy dalecy od rozwiązania naszego problemu.
- Ale ja już muszę iść do domu – jęknął Kierownik Skoczni – moja żona przygotowała dziś na kolację Kalakukko a Kalakukko mojej żony...
- Wiemy, wiemy, Kalakukko Twojej żony nie ma sobie równych w całej Laponii i Ostrobotni Północnej. Mówiłeś to już sześć razy. Nie ma mowy, umawialiśmy się, że siedzimy, dopóki czegoś nie wymyślimy – wpadł mu w słowo Delegat Techniczny.
- Ale to ponad moje siły – wzdychał Kierownik Skoczni – ja nie jestem przyzwyczajony do takiego wysiłku umysłowego – marudził. – Z naturą nikt nie wygrał – dodał buntowniczo.
- Panowie, nie łamiemy się. Jest nas tylu, że z tej burzy mózgów musi się w końcu coś urodzić – podnosił na duchu zmęczonych kolegów Przewodniczący. – Mamy dwudziesty pierwszy wiek! Ludzkość ujarzmiała już żywioły. Na wiatr też musi się znaleźć sposób! A póki co – jeszcze kolejeczkę – nic tak nie potrafi rozruszać umysłu jak dobrze zmrożona Finlandia – dodał z animuszem.
Przedstawiciel Głównego Sponsora z wprawą rozlał wszystkim i postawił pustę butelkę pod stołem. Koło kilku już osuszonnych. Fakt – narada odbywała się już piątą godzinę i podawana do karelskich pasztecików wódka miała niebagatelny wpływ na jej tok. Pomysły były coraz ciekawsze i coraz bardziej – jak by to ładnie określić – nieszablonowe.

- Panowie! Przypominam o stawce, o jaką gramy. Dyrektor Pucharu Świata wyraźnie dał mi do zrozumienia, że jeśli jeszcze raz konkursy zostaną odwołane, Kuusamo może się pożegnać z organizacją zawodów na długie lata – zabuczał swoim głuchym basem Prezes Związku. Spotęgowanym przez katar. Wyjął z kieszeni chustkę do nosa i wysmarkał się w nią z odgłosem przypominajacym surmę trąbiącą na Sąd Ostateczny. – Wszystkie dotychczasowe pomysły okazały się nieskuteczne, lub są poza naszym zasięgiem finansowym. Musimy wysilić mózgownice. Polacy, Rosjanie, Kazachowie – wszyscy chcą miec u siebie konkursy i jeśli raz stracimy PŚ w Kuusamo, to raczej go już nie odzyskamy. Musimy myśleć nieszablonowo, think outside the box – jak to mówią Anglicy – dodał z emfazą. Prezes od kilku miesięcy intensywnie uczył się angielskiego metodą Callana i lubił się popisywać.

- Panie kolego – zwrócił się Przewodniczący Komitetu Organizacyjnego do Kierownika Skoczni – pańska kolej.
- Znowu moja? - zdziwił się Kierownik. – No dobrze. Eeeee – zbudujmy więcej siatek.
- Nie no Panie Kolego, przerabialiśmy to już trzy razy – zdenerwował się Kierownik Zawodów. Siatki dają radę tylko przy lekkim wietrze, poza tym nie ma na nie pieniędzy. Prawda Panie Kolego? - Zwrócił się do Głównego Księgowego.
- Prawda.
- A może jednak Pan by spróbował, no tego, porozmawiać ze swoimi szefami, no tego – jeszcze raz? - Kierownik Skoczni zwrócił się nieśmiało do Przedstawiciela Głównego Sponsora.
Przedstawiciel Głównego Sponsora wypuścił w powietrze małe, zgrabne kółko z dymu. Jako jedyny w pomieszczeniu palił cygaro. – Więcej wódki - tak. Więcej siatek - nie. Przykro mi, nasz budżet też nie jest z gumy – burknął.
- Mam! – wykrzyknął Delegat Techniczny. - Oglądałem ostatnio tak film popularno-naukowy. Tam było o takim geniuszu komputerowym, który włamał się online do amerykańskiego satelity meteorologicznego. I tak namieszał w programie, że satelita sprowadził na jakiś kraj huragan i ulewy. Trzeba przez twórców filmu dotrzeć do tego faceta od komputerów!
- Hmm, ja też oglądałem ten film – mruknął Kierownik Zawodów. - To było w Wenezueli?
- Tak!
- Kościół się zawalił podczas lokalnego ślubu?
- Tak!
- A potem taki napakowany koleś w niebiesko-czerwonym wdzianku pokrzyżował geniuszowi od satelity plany?
- No... tak...
- To nie był film popularno-naukowy kretynie, tylko Superman III.
- Aha....

Zapadła niezręczna cisza. Przerwał ją Prezes Związku. – Panowie, tak sobie pomyślałem. W końcu jeden ze sponsorów Pucharu Świata produkuje wentylatory, prawda? Niech nam użyczy trochę tych wentylatorów, no, trochę, znaczy się całkiem sporo, tych najwiekszych, porozstawiajmy je wokół skoczni i dmuchajmy nimi w tym kierunku, z którego wieje wiatr. Co Pan sądzi? – zwrócił się do Doradcy Od Spraw Technicznych.
- Teoretycznie jest to możliwe – zaczął tamten nieśmiało. – Panie Kolego – Doradca odwrócił się do Głównego Księgowego – Pan nam to obliczy – no wie Pan, moc wiatru, kontra moc tych wentylatorów.
- Ja Panu obliczę co innego – koszty energii elektrycznej – wycedził przez zęby Główny Księgowy.
- No, ja mam chody w elektrowni, zięć tam pracuje. Mogliby nam to obliczyć hurtowo i po nocnej taryfie, wtedy jest trochę taniej – bąknął Prezes Związku.
Główny Księgowy westchnął ciężko, postukał przez chwilę w kalkulator i pokazał wynik Przedstawicielowi Głównego Sponora. Ten zerknął, wybałuszył w oczy, zakrztusił się dymem z cygara, upuścił na podłogę pasztecik, z wdzięcznością spojrzał na Kierownika Skoczni, który łupnął go kilka razy w plecy i złapał oddech.
- Więcej wódki – tak. Więcej elektryczności – nie – oznajmił.

Prezes Związku wyciągnął z kieszeni chustkę do nosa i zatrąbił ze smutkiem. Echo poniosło się po okolicznych wzgórzach płosząc spore stado reniferów. Wpatrujący się w niego Zastępca Przewodniczącego ożywił się gwałtownie. – Chusteczki! – wykrzyknął.
- Co: chusteczki? – spytał Przewodniczący.
- Chusteczki do nosa nie zużywają prądu! Zaprosiliśmy na zawody blisko pięciuset VIPów, tak? Za darmo oglądają zawody, za darmo się objadają i chleją, to niech coś dla nas zrobią! Niech machają chusteczkami i wentylatory niepotrzebne! – zawołał.
- Panie kolego, a kto dziś jeszcze używa takich chusteczek? Wszyscy kupują papierowe – sprzeciwił się Prezes. Ja mam tę po dziadku i stanowi ona dla mnie rodzinną pamiątkę, ale jestem chyba wyjątkiem – Prezes lubił się snobować. Prócz jedwabnych chusteczek używał też zegarka z dewizką a kawę zaparzał w staromodnej zaparzarce.
- No to niech wachlują akredytacjami! Jeszcze lepiej, bo są laminowane i mają mniejszą przepuszczalność, znaczy – robią więcej wiatru. Panie kolego – Pan to obliczy dobrze? – poprosił Głównego Księgowego.

Główny Księgowy uruchomił kalkulator. Szybko wprowadził najważniejsze dane – powierzchnię kredytacji, przepuszczalność, przeciętną długośc ramion. – No - zakładając, że chcielibyśmy zneutralizować podmuch wiatru o sile 5 m/s, potrzebowalibyśmy około 84 miliardów, 643 milionów, 600 tysięcy ludzi machającyh akredytacjami. Zaokrąglając w dół – zawyrokował. – Poza tym VIPy są mało zdyscyplinowane, zaraz by im się machanie znudziło, marudziliby, że oni tu nie po to są, robili sobie przerwy na żarcie i chlanie...
- Do bani - westchnął Przewodniczący. - Kolejny pomysł.

Wstał Rzecznik Prasowy. – Panowie, jak wiecie, tego lata zbankrutował pobliski aquapark. Tam mieli bardzo dużo zjeżdżalni. Komornik sprzedaje wyposażenie za bezcen. Konkretnie – zerknął w przygotowane zawczasu notatki – metr bieżący zjeżdżalni stoi po 1,20 euro. Potrzebujemy 140, no – może 150 metrów. A jak nisko ustawimy belkę startową, to może nawet wystarczy 130. Niech oni skaczą w tej zjeżdżalni – ona ich idealnie osłoni od wiatru! – wygłosił triumfalnie.
- Zwiariowałeś? Kto będzie chciał oglądać skoczka wskakującego do rury i wyjeżdżajacego na drugim końcu? Przecież nie będzie ich widać! – zaprotestował Zastępca Przewodniczącego.
- Właśnie że będzie! Co Ty myślisz, że ja głupi jestem? Wszystkie zjeżdżalnie były wykonane z prezroczystego pleksi! – zaperzył się Rzecznik Prasowy.
- Ale przecież taka zjeżdżalnia ma określony przekrój! A jak ich zniesie? – zgłosił wątpliwość Prezes Zwiazku.
- Jak ich ma znieść, jak przecież właśnie w środku nie będzie wiało – bronił się Rzecznik.
Spojrzenia wszystkich zawisły na Delegacie Technicznym.
- Kolego, Wasz pomysł jest w zasadzie dobry, ale niektórzy skoczkowie wybijają się z jednej nogi mocniej i znosi ich nawet bez wiatru. Taki Kubacki z Polski na przykład.
- Zdyskwalifikujemy Kubackiego jeszcze przed skokiem pod pretekstem nieregulaminowego kombinezonu! – zakrzyknął Asystent Delegata Technicznego.
- Nie, Polacy zgłoszą protest, zrobi się skandal – skrzywił się Prezes Związku. – Oni ostatni strasznie hardzi się zrobili. Poza tym jeszcze trzeba wziąć wziąć pod uwagę, że niektórzy skoczkowie mają wyższą trajektorię lotu od innych. Jaką średnicę mają te zjeżdżalnie?
- Te duże, co w nich zjeżdżali na takich dużych, żółtych pontonach, 4,5 metra – podrapał się za uchem Rzecznik Prasowy.
Delegat Techniczy i Główny Księgowy pochylili się nad kalkulatorem. – Nie da rady – za mała średnica – orzekli po chwili unisono. Rzecznik Prasowy spuścił głowę.

- Panie kolego, proszę polać kolejkę – zwrócił się do Przedstawiciela Sponsora Przewodniczący Komitetu. A o zgłoszenie swojego pomysłu proszę Kierownika Zawodów.
- Mój pomysł jest następujący. Do zawodów mamy jeszcze kilka tygodni. Trzeba namówić naszych polityków w Parlamencie Europejskim, żeby lobbowali, namawiali i przekonywali. Żeby Unia wydała specjalną dyrektywę, która jasno określi, z jaką siłą może wiać wiatr w Finlandii – wyrecytował nieco bełkotliwie Kierownik.
- Pani Kolego – roześmiał się rubasznie Przewodniczący Komitetu – a kto jeszcze bierze na poważnie Unijne Dyrktywy? Kolejny pomysł!
- Eeee – to może ja? – Asystent Delegata Technicznego czknął, odstawił kieliszek i podniósł do góry palec wskazujący. Na pewno czytaliście w gazetach, że ostatnio w całym kraju wrosło pogłowie wilków. Znacie tę bajkę o wilku co jak chuchał i dmuchał to zdmuchnął nie tylko chatkę ze słomy ale i drewna? Jakby tak wytresować całe duże stado wilków, to one by dmuchały za darmo no i były bardzie zdyclyplinowane, niż VIPy?
- To nie taki głupi pomysł – wyrwało się entuzjatycznie Głównemu Księgowemu – czytałem w Internecie że powierzchnia płuc dorosłego wilka jest kilkakrotnie większa niż człowieka, dlatego tak głośno wyją! Spróbujmy tych wilków!
- A skąd weźmiesz chłopie tresera? Unia Europejska w swoich dyrektywach już dawno zabroniła cyrkom tresować dzikie zwierzęta bo to okrucieństwo, łamie prawa zwierząt i tak dalej. No i treserzy się przekwalifikowali – westchnął smętnie Prezes Związku. – Poza tym, też by tych wilków chyba nie starczyło – dodał. Jako tradycjonalista był myśliwym. Pomysł asystenta wydawał mu sie w sumie niezły i aż zrobiło mu się żal, że utrzelił w swojej łowieckiej karierze wiele wilków, może jakby na nie nie polował, to by ich teraz mogli zgromadzić wystarczającą ilość?

- Te pomysły z robieniem wiatru są do bani. Ja mam lepszy i bardziej naukowy – Kierownik Zawodów przełknął pasztecik i otrzepał energicznie ręce, choć nie było na nich żadnych okruszków. Posadźmy więcej drzew wokół skoczni!
- Teraz? We wrześniu? Nie zdążą wyrosnąć. Zresztą na tych terenach w ogóle nie rosną drzewa wystarczająco wysokie i gęste, by powstrzymać wiatr – wyraził sceptycyzm Zastępca Przewodniczącego.
- Posadzimy sekwoje amerykańskie – zawołał Kierownik Zawodów.
- Człowieku, Ty wiesz ile czasu rośnie sekwoja? Jeśli się w ogóle przyjmie...
- A ja czytałem ostatnio w Internecie że jakiś rosyjski uczony – Miczorin czy Miczurek (Kierownik Zawodów nie miał pamięci do nazwisk) wynalazł takie nawozy sztuczne, że Sekwoja Amerykańska na naszej glebie i w naszych warunkach klimatycznych będzie rosła 2,5 metra dziennie – brnął Kierownk Zawodów.
Wszyscy patrzyli na Kierownika Zawodów z powątpiewaniem.
-2,5 metra dziennie? Trudno uwierzyć. Poza tym Sekwoja Amerykańska u nas? Na to się nie zgodzi Krajowy Inspektorat Środowiska – zaoponował Przewodniczący – w najlepszym wypadku dowalą nam karę. A kary za ingerencję w dziką przyrodę w naszym kraju – sami wiecie.
- Więcej wódki – tak, kary finasowe – nie – wydukał Przedstawiciel Głównego Sponsora.
- No to się po zawodach je szybko zetnie, zanim ktoś się zorientuje – nie dawał za wygraną Kierownik Zawodów.
- Sekwoje Amerykańskie! Szybko zetnie! Przecież potrzebujemy tego kilka hektarów! Ile po potrwa! Jakkie koszty! Siekiery, piły, dniówki dla drwali! – pukał sie w czoło Zastępca Przewodniczącego.
- Niekoniecznie – upierał się Kierownik Zawodów - czytałem w Internecie, że jakiś polski uczony – Bonienski czy Podbinienda - udowodnił, że drzewa można szybko i skutecznie kosić skrzydłami samolotów. Wsiadasz Pan do Tupolewa czy innego Airbusa i pijubździu! Im większa rozpiętość skrzydeł, tym lepiej. Obliczyłem sobie, że wystarczy nam wynająć samolot o rozpiętości skrzydeł około 60 metrów na trzy, może trzy i pół godziny. Koszty paliwa to równowartość dniówki jednego drwala. Opłacenie pilota – dniówka dwóch.
Zgromadzeni patrzyli na Głównego Księgowego w milczeniu.
- Panie kolego – spytał delikatnie Prezes Związku – czy ci dwaj uczeni – rosyjski i polski nie są z jednego ośrodka? Takiego co kitle mają tam o długich rękawach i ubierają je przodem do tyłu? Kolejny pomysł!
- Niech skaczą na golasa! – zawołał Rzecznik Prasowy.
- Pan też zwariował? – spytał Prezes Związku.
- No przecież wiatr ma taki straszny wpływ na skoki od czasu, jak wszyscy zaczęli kombinować z kombinezonami – Rzecznik Prasowy miał wyraźne problemy z wymową tego zdania, ale jakoś mu się udało. - Niech skaczą na golasa, to będzie można pozwolić sobie na silniejszy wiatr. No, wiadomo, stringi jakieś można dopuścić, ale tylko tyle. Przy okazji wzrośnie oglądalność. Szczególnie wśród kobiet...
- Świetny pomysł – podchwycił Zastępca Przewodniczącego. Zastępca był zdeklarowanym gejem i swoje stanowisko zawdzięczał specjalnej ustawie antydyskryminacyjnej przegłosowanej zeszłego roku przez fiński paralament a napisanej przez ministrę do spraw równego traktowania. Ustawa nakładała na wszystkie organizacje działajace w kraju parytety nie tylko płciowe, ale też dotyczące orientacji seksualnej, koloru skóry i stosunku emocjonalnego do boysbandów.
- Powolutku, a co z naszywkami sponsorskimi? – zaniepokoił się Przewodniczący Głównego Sponsora.
- Spoko, zamiast naszywek zrobi się naklejki albo użyjemy permanetnych markerów. W przypadku markerów zrobimy nawet oszczędności w stosunku do pierwotnego budżetu – zapalił się do pomysłu Zastępca Przewodniczącego.
- Koledzy, ja tylko chciałem delikatnie przypomnieć, że mówimy o Pucharze Świata, a nie Letniej Grand Prix – zauważył Delegat Techniczny. - Latem, to jeszcze rozumiem, ale w drugiej połowie listopada możemy mieć temperatury około minus dwudziestu. No powiedzmy że nasi, Norwegowie czy Rosjanie pewnie daliby rady, Japończycy też bo są skubańce zdyscyplinowane. Ale Włosi? Francuzi?
- Zdyskwalifikujmy Włochów! I Francuzów! – wrzasnął Asystent Delegata Technicznego.
- Nie no, ja z Wami zwariuję, co pomysł to gorszy – warczał Przewodniczący. Ale nikt go już nie słuchał. Ktos bąkał coś o indiańskich szamanach zaklinających pogodę, inny dowodził, czkając, o konieczności przeniesieniu zawodów do pobliskiej hali lekkoatletycznej i zastąpienia skoczni narciarskiej kozłem do skoków. Asystent Delegata Technicznego czołgał się pod stołem w poszukiwaniu choć jednej pełnej butelki i odrzucał ze złością puste, mrucząc pod nosem "zdyskwalifikować, zdyskwalifikować ich wszystkich...". Ktoś apelował, żeby w ogóle nie przejmować się wiatrem, tylko zabezpieczyć zeskok i bandy materacami, a Zastępca Przewodniczągo z uporem wołał, że jeśli wpuścić do Finlandii wszystkich uchodźców z Syrii i oni by wachlowali zabranymi z obozów namiotami, które przecież sa większe od akredytacji...

Rozgardiasz uciszył skutecznie Przewodniczący Komitetu, tłukąc ostatnią butelkę Finlandii o kant stołu.
- Cisza! – ryknął. Nie ma z Was żadnego pożytku – dodał bełkotliwie. – Sam muszę za Was myśleć a rozwiązanie jest banalnie proste. Wiadomo, że w Kuusamo zawsze wieje, tak? Wiatr – ten łobuz jeden, ta zaraza, ten złośliwy, upierdliwy skubaniec, kurza jego trędowata, w ząbek czesana, przez most żelazny z wiaderkiem wegla drutem kolczastym w te i nazad ganiana, zardzewiała morda - uparł się, że w listopadzie i w grudniu zawsze musi w Kuusamo pokrzyżować zawody? To my go przechytrzymy! W tym roku zmieniamy oficjalną nazwę zawodów i odbędą się nie w Kuusamo, tylko w Ruce! Wiatr niech sobie wieje w Kuusamo, a my w Ruce spokojnie zrobimy zawody!
Cisza rzeczywiście zapadła – jak makiem zasiał. Wszyscy wpatrywali się w Przewodniczącego i wstydzili się, że tak dobry pomysł nie wpadł im do głowy. Jeden Delegat Techniczny, wydłubując okruchy szkła z lewego ucha, miał wrażenie, że coś tu nie ten teges.
- Ale, zaraz – wybąkał. - Przecież to to samo miejsce. Ta sama skocznia. Zawsze stała w Ruce, tylko mówiło się, że to w Kuusamo, bo miasteczko większe i hotel i siedziba komitetu...
- No to co? - zaperzył sie Przewodniczący. Z jego czerwonej, nalanej twarzy biła taka pewnośc siebie i taki autorytet, że nikt nie śmiał zaprotestować. - Myslisz, że wiatr się zna na geografii? Wiadomo, że co roku wieje w Kuusamo a to już nie będą zawody w Kuusamo, tylko w Ruce! Wykiwamy skurczybyka! Jestem pewien, że się na to nabierze!

***
Niestety, wiatr się nie nabrał.

Cytat zupełnie na temat:
Sebastian Szczęsny: "Vincent Descombes Sev... UŁA! Kłopoty w powietrzu!"

Cytat zupełnie nie na temat:
"- Lubisz ryzyko?
- Nie. Latam na śmigłowcach bojowych i handluję opium, bo uznałem, że zostanie bibliotekarzem byłoby zbyt ryzykowne".

Za tydzień Lillehammer. A tam tylko dwie rzeczy są pewne. Pierwsza – że na wiatr nie ma rady. Druga – że Lillehammer to Lillehammer i tyle.

***
Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejetność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Zlosliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Dzialania pożądane - madre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem.


Marcin Hetnał, źródło: Informacja własna
oglądalność: (9873) komentarze: (72)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • MarcinBB redaktor
    @HKS (cd ucietego komentarza)

    ów. Wiemy ze śladów z miejsca katastrofy, że samolot połamał wiele drobnych gałęzi o średnicy do kilku cm. Nawet tak drobne gałęzie, choć nie mogły uszkodzic płata skrzydła mogły uszkodzić bądź zablokować elementy ruchome. Jest w historii kilka przypadków katastrof lotniczych w których skrzydło właściwe nie zostało ani ułamane, ani uszodzone, ale uszkodzona klapa doprowadziła do utraty sterowności i katastrofy.
    Natomiast w miejscu złamania brzoza miała średnicę miedzy 30 a 40 cm. Jak komuś brakuje wyobraźni, to niech sobie weźmie taśmę mierniczą i zobaczy ile to jest. I jakie uszkodzenia skrzydła musiała spowodować. Nie wiem, czy raport KBWLLP na pewno dokładnie odtworzył przebieg katastrofy. Wiem, że jeśli ktoś twierdzi, że skrzydło powinno było wyjśc z takiego zderzenia bez żadnego uszczerbku to po prostu bredzi. Jeśli samolot zawadza skrzydłem o taki pień z prędkością 290 km/h to zniszczenia muszą być ogromne. Jeśli się to dzieje na wysokości 6,5 metra to nie ma czasu na reakcję, by ewentualnie lot ustabilizować, nawet gdyby to było w ogóle możliwe w tym konkretnym przypadku. Każdy inny scenariusz niż katastrofę po uderzeniu w pień należy rozpatrywać w kategoriach cudów. Owszem, wierzę w cuda ale to nie powód, by zakładać że cud MUSIAŁ SIĘ ZDARZYĆ a Ci co podają nam wyjaśnienie sto razy bardziej od cudu racjonalne na pewno są kłamcami działającymi na zlecenie wrażych sił. Tego typu poglądy zawsze będą budziły we mnie śmiech.
    pozdrawiam

  • MarcinBB redaktor
    odp.

    @Janicek
    A ja w dalszym ciągu tłumaczę, że nie żartowałem sobie z żadnej katastrofy lotniczej, tylko z ludzi nie rozumiejących podstawowych praw fizyki. Podobnie - nie żartowałem z uchodźców, tylko z robienia wiatru poprzez wachlowanie namiotami. To nie nieszczęście, które dotknęło tych ludzi było sednem żartu a coś zupełnie innego. Oczywiscie ma Pan prawo do swojej oceny, ale wydaje mi się że jest ona oparta na błędnych przesłankach.
    @sakala
    Ograniczę się do kilku krótkich stwierdzeń:
    Na krytykę merytoryczną reaguje chyba nienajgorzej, skoro wielokrotnie przepraszałem za błędy nie tylko merytoryczne - dotyczące skoków, ale nawet ortograficzne, czy składniowe. Faktycznie mam problem z tym, by w ładnym stylu reagować na ataki osobiste, czy próby manipulacji moimi wypowiedziami. Obiecuję, że nad tym popracuję.
    Stwierdzenie że "obruszam się" na wyrażanie jakiechkolwiek opinii jest mocno przesadzone. Po prostu kulturalnie, choć czasem ironicznie wyrażam swoje zdanie. To chyba jeszcze wolno?
    Nie uważam się za żadnego eksperta, to pańska opinia i nie wiem skąd ją Pan wziął. Wyraziłem swoje zdanie, podobnie jak i Pan. Jednak ja nie zarzucam Panu, że "mamy do czynienia ze szczytem absurdu, gdzie komentator sakala występuje w roli eksperta od katastrof lotniczych."
    Nie mam zamiaru wdawać się w ogólnikowe czy bardziej szczegóowe dywagacje na temat przyczyn i przebiegu katastrofy. Natomiast kwestia wytrzymałości skrzydła samolotu w spotkaniu z pniem drzewa jest oczywista. I tu polityka nie ma nic do rzeczy, bo o tym decyduje nauka.
    A gdzie kto postrzega politykę - to już jego prywatna sprawa. Wielu postrzega ją nawet w kwestii wiązań Ammanna.

  • anonim
    @MarcinBB

    Ja w dalszym ciągu sądzę że przekroczył pan granice dobrego smaku i poczucia humoru. Są okoliczności które nie powinny być przedmiotem satyry a szczególnie satyry sportowej np. katastrofy lotnicze, uchodźcy. Jest to nieprzyzwoite! Za tym stoi tragedia ludzka. Radzę zająć się żartowaniem z siebie samego i z wydarzeń stricte sportowych.

  • sakala weteran

    @MarcinBB

    Wyraźnie podkreśliłem, że tego typu aluzje uważam za niesmaczne niezależnie od kontekstu politycznego.
    Co nie zmienia faktu, że ludzi pozbawionych czegoś co nazwałbym taktem historycznym, który wyraża się m.in. w umiejętności dostrzegania polityki pod powierzchnią zjawisk uznaję za głupców. To w odpowiedzi na ,,paranoję''.
    Dalsze dyskusje pod felietonami ,,Samozwańczego'' rzeczywiście nie mają sensu i nie chodzi tylko o tę dyskusję, która nie wiąże się w żaden sposób z tematem skoków narciarskich (można przy okazji zadać pytanie jaki związek ze skokami mają same felietony). Rzecz w tym, że w Pana osobie Panie Hetnał mamy do czynienia z fachowcem od wszystkiego, który wbrew wymowie umieszczonego pod artykułem przydługawego motto, w fatalnym stylu reaguje na jakąkolwiek krytykę.
    Mieliśmy tego przykłady gdy wytykano Panu braki w wiedzy o skokach. Następnie obrusza się Pan gdy ktoś wyraża swoją opinię w kwestii tego co jest przejawem dobrego smaku, a co nie. Teraz mamy już szczyty absurdu, gdzie redaktor Hetnał występuje w roli eksperta od katastrof lotniczych.
    Ja ekspertem w tej dziedzinie nie jestem. Zadałem sobie jednak trochę trudu i zapoznałem się z paroma nieoficjalnymi raportami ludzi, którzy nie tylko nie spali na lekcjach fizyki (też nie spałem), ale swoją zawodową karierę związali z przedmiotem badań, których te raporty dotyczą. Niczego nie wyrokuję, ale pojawiają się tam hipotezy, które trudno podważyć.
    Zwracam uwagę, że mówimy o ludziach, którzy stawiają na szali swoją karierę naukową gdyby ich obliczenia okazały się błędne. Pana, forumowa sofistyka może kosztować co najwyżej dwie, trzy nieprzespane noce. Chyba, że uznamy, że tych 40-50 ludzi będących obywatelami kilku różnych państw tworzy te raporty z polecenia ich rodzimych służb. Ale przecież Pan polityki w tym wszystkim nie dostrzega. ;)


  • PLANET bywalec

    Przebojowy art! Ktoś narzekał ostatnio że za krótko było :)
    To jest jedna z rzeczy które zawsze czytam na SJ i ani trochę się nie zawiodłem. Zabrakło kawałów o Czarnych, Żydach, masonach i cyklistach (oraz graczach w elektryczne bierki na lodzie) - czuję się zawiedziony ;)
    Co do osób, które szukają dziury w całym - można dywagować, rozmawiać i wymieniać argumenty, każdy ma swoje poglądy, ludzie mają otwarte umysłu w różnym stopniu, niektórzy będą analizowali argumenty, niektórzy je odbijali - ale stosowanie erystyki po bandzie, jak niektórzy tutaj, jest po prostu przegięciem pały.

    Właściwie najistotniejsze jest to, że portal jednak jest sportowy i taki powinien być temat główny, pomijając trochę offtopów - ale bez wszczynania wojen.

  • MarcinBB redaktor
    @Hks

    Wszystko zalezy od wielu czynnik

  • MarcinBB redaktor
    @snakes

    Kłamiesz.
    Nie wiem, czy z niewiedzy, czy celowo, ale mówisz nieprawdę.
    W Wikipedii pod hasłem "Katastrofy i incydenty cywilnych samolotów pasażerskich" znajdziesz, opartą na wiarygodnych źródłach listę wszystkich wypadków lotniczych samolotów należących do linii pasażerskich na całym świecie zaczynając od roku 1910. Wystarczy pobieżnie ją przejrzeć, by zauważyć że przypadki w których ginęli wszyscy pasażerowie stanowią na oko około 50%. Teraz z tej listy należałoby wykreślić wszystkie incydenty - np takie jak awaryjne lądowanie kapitana Wrony na Okęciu. Czyli z czystym sumieniem można wyrzucić te, w których ocaleli wszyscy a nie zginął nikt bo to były własnie drobne incydenty typu awaryjne lądowanie, których nijak się nie da porównać do tego, co zdarzyło sie w Smoleńsku. Wtedy przypadki w których nie przeżył nikt, bedą stanowić tak na moje oko jakieś 3/4 wszystkich powaznych wypadków lotniczych, jeśli nie więcej. Jak ktoś chce, to niech dokładnie to sobie policzy.
    Dalsza analiza wymagałaby bardzo drobiazgowej analizy każdego przypadku, bo co według Ciebie znaczy "kilkadziesiąt podobnych wypadków"? Katastrofa lotnicza to bardzo złożone zjawisko składajace się z wielu zmiennych i nawet pozornie podobne wypadki mogą się różnić jakimś pojedynczym szczegółem, który diametralnie wpływa na efekt końcowy.
    Wielokrotnie już słyszałem to kłamstwo o "wielu podobnych przypadkach w których ktoś przeżył", tylko jakoś nikt nigdy nie podał konkretnego i wiarygodnego przykładu.
    Nie mam ochoty dać się tu wciągnąć w dyskusje na temat katastrofy smoleńskiej, nie mam pojęcia o jakim filmiku mówisz i jakie Ty słyszysz głosy. Nie widziałem katastrofy na własne oczy i za żadną wersję wydarzeń nie dam sobie głowy uciąć. Są jednak na jej temat opowiadane oczywiste kłamstwa i oczywiste bzdury, które łatwo jest wykryć i zdemaskować. I to jedno kłamstwo właśnie zdemaskowałem. Dalsza dyskusja mnie nie interesuje, bo moim celem nie było roztrząsanie przyczyn jakiejkolwiek katastrofy. Napisałem satyryczny tekst w którym żartuję sobie z wielu głupich rzeczy. Wiara, że skrzydłami samolotów można bezpiecznie kosić drzewa jest jedną z nich. I tyle w temacie.

  • HKS profesor

    @MarcinBB
    Nie wszystkie odcinki oglądałem;) Daje tylko pod rozwagę. Też uważam, że z grubsza jest wszystko jasne ale za bardzo po prostu uprościłeś z tymi drzewami. To jest materiał anizotropowy i jeszcze wytrzymałość na ścinanie jest bardzo różna, tak samo twardość i inne właściwości fizyczne/mechaniczne.

    Na pewno da się wyciąć jakiś las tylko to musi być odpowiednio dobrany gatunek drzewa, nie przekraczający danej grubości itd. Jest to mało prawdopodobne ale konstrukcji samolotów, gatunków drzew jest tak wiele że jest to do zrobienia i różne były.

    Także Twój plan na pewno da się zrealizować przy wielu określonych warunkach;)

  • MarcinBB redaktor
    odp.

    Drogi Piotrusiu, vel KoloS
    Jak już tłumaczyłem, napisałem - jak zwykle - tekst sportowo - satyryczny. Ty byłeś pierwszą osobą, która wspomniała coś o polityce i rozpętała kłótnię polityczną. Zanim to się stało, toczyła normalna dyskusja na tematy sportowe. Zastosuj więc apel do samego siebie bo jesteś chyba najbardziej nabuzowanym politycznie komentatorem na tym portalu który od lat miesza politykę niemal do wszystkiego.
    A poza tym - czy nie wiem, czy "wszyscy wiedzą" ale Ty doskonale wiesz, bo już Ci kiedyś pisałem, że nie pracuję w Gazecie Wyborczej od sześciu lat. A gdy pracowałem w dodatku miejskim, zajmowałem się wydarzeniami lokalnymi, sportem, kulturą i gastronomią, nie polityką. Przez 3 lata mojej współpracy (bo nigdy nie byłem tam zatrudniony a jednocześnie współpracowałem z innymi mediami) - nie napisałem ani jednego tekstu stricte politycznego. Chyba że policzyć tekst o radnym miejskim, który został przyłapany na kłamstwie podczas sesji.

    @???
    Proszę daj spokój. Nie idźmy tą drogą. Nie warto, nie ma sensu.

    @JankessPL
    A ja tak, bo posiadał fińskie obywatelstwo :-)

  • MarcinBB redaktor
    @HKS

    Jeśli już wspominasz o tym cyklu, to warto wspomnieć o odcinku "Śmierć Prezydenta" który traktował o katastrofi smoleńskiej i jego treśc pokrywała się z raportem PKBWL.
    Owszem, mam otwarty umysł i wiem, że zdarzają się reczy nieprawdopodobne. Jeśli jednak mam do wyboru wyjaśnienie poparte rzetelnymi badaniami kompetentnych ludzi, wyjaśnienie logiczne, zgodne z ogólną wiedzą i prawami fizyki, wyjaśnienie spójne i zgodne z praktyką (katastrofy w przeszłości, crash-testy) oraz wyjasnienia wewnętrznie sprzeczne, sprzeczne z prawami fizyki na zasadzie "nic nie jest niemożliwe" poparte przez gorono ludzi motywowanych politycznie, niekompetentnych, przyznających się do kłamstw i pomyłek, popełniających banalne błędy, przeczących prawom fizyki i logiki, ukrywających źródła swojej wiedzy i źródła danych, to nie mam wątpliwości kto mówi prawdę.
    Owszem, nikt nigdy nie udowodnił, że generała Papałę nie zamordował odwrócony agent CIA na zlecenie Pablo Escobara, który sterował nim przy pomocy hipnozy a Papała zginął, bo strzegł tajemnicy Bursztynowej Komnaty, która była potrzebna Escobarowi do odbudowania III Rzeszy wspólnie z wnukiem hitlera ukrywającym się w Kolumbii. To też jest możliwe. Ale myślę, że to jednak sprawka polskiej mafii a tropy wiodą do afery paliwowej lub korupcji związanej za zamówieniami dla policji.

  • Kolos profesor
    MarcinBB

    Wszyscy wiedzą że pracujesz dla szczujni zwanej gazetą wybiórczą. Więc jesteś ostatną osobą na tym forum który może pisać o "umiarze" "obiektywności" i "paranoi".

    Po za tym przypominam": to NIE JEST portal polityczny tylko S.P.O.R.T.O.W.Y!!!

  • JankessPL doświadczony
    @MacrinBB

    Manerheim był Szwedem, żonaty z Rosjanką, nienawidzący bolszewików i bohater narodowy Finlandii. Ja bym go Finem nie nazwał

  • anonim

    Żyjemy w kraju,w którym lider partii rządzącej mówi właściwie wprost:Że były Premier zamordował genialnego Lecha Kaczyńskiego,najlepszego Prezydenta wszystkich czasów.Że koalicja rządząca przez 8 lat to złodzieje,agenci,mordercy.Że wszyscy Premierzy III RP poza nim samym,Olszewskim i Szydło byli agentami.Wszyscy Ministrowie Spraw Zagranicznych poza Fotygą i Waszczykowskim byli tak naprawdę Ministrami Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej i Niemiec.

    A tutaj ktoś śmie pisać o braku wychowaniu autora.Co za bezczelność!

    Niech ten ktoś się zajmie swoim idolem z Żoliborza.

  • anonim
    Na świecie było kilkadziesiąt podobnych wypadków

    We wszystkich przypadkach przeżyło od kilku do kilkudziesieciu osób a. Indonezyjski samolot który spadł w dżungli był doszczetnie zniszczony i tak kilkudziesięcu osobom (a nawet większiści udało się przeżyć) a u ruskich blokada informacji przez 0,5h i krótkie stwierdzenie że nikt nie przeżył.
    To teraz proste pytanie?
    Co się dzieje na filmiku 1:24 dlaczego osoby tam słyszane. wypowiadają się również po Polsku??? Czy byli tam Polacy z poza pokładu? Jak to racjonalnie wytłumaczyć?
    Na szczęście Komisja Sejmowa w pierwszej kolejności zajmie się tym nagraniem jsko kluczowy dowód w sprawie!

  • HKS profesor

    @MarcinBB
    Nie zamierzam tutaj się bawić w tematy polityczne ani w tematy wytrzymałości materiałów ale na National Geographic jest taka ciekawa seria "Katastrofa w przestworzach". Po jej obejrzeniu raczej już nigdy nie rokuje, że coś jest niemożliwe albo że coś jest pewne. To jest składowa tak olbrzymiej ilości czynników że każdy przypadek jest indywidualny.

    Polecam odcinek z wyssanym pilotem: https://www.youtube.com/watch?v=1C7GLHm9abI

    Wielu też by powiedziało, że to niemożliwe;) To tak w ramach ciekawostki. Oburzony powyższym tekstem nie jestem, ale na pewno nie będzie należał do moich ulubionych z tego cyklu;)

  • sakala weteran

    Zgadzam się z komentarzami poniżej. Występujące w felietonie aluzje do wydarzeń, w których śmierć ponieśli ludzie wskazują, że mamy w osobie autora do czynienia z kimś, delikatnie rzecz ujmując, niewychowanym. Cisną się na usta inne wyrażenia, ale je pominę bo nie chciałbym żeby mój komentarz do rana zniknął.
    Wszystko to niezależnie od kontekstu politycznego przywołanych wypadków. Są,jakby to powiedzieć, umysły ułomne, którym braki wykształcenia i inteligencji uniemożliwiają przyglądanie się życiu od jego politycznej strony i nie ma w tym nic dziwnego. Zawsze, niezależnie od czasu i ustroju stanowiły one większość. To można wybaczyć.
    Ale tutaj żartuje się z dziesiątek osobistych tragedii. Wytłumaczę ,,łopatologicznie'', bo najwyraźniej forumowemu arbitrowi elegancji - Panu Hetnałowi - z trudem przychodzi orientowanie się w takich subtelnościach.
    To tak jakbym np. opatrzył skok Żaparowa w Kuusaamo komentarzem: ,,wskoczył jak żona/matka/babcia redaktora Hetnała do trumny ; to był zawał''. Hahaha, śmieszne, nieprawdaż.

  • anonim

    Pierwszy raz w życiu nie doczytałam tekstu do końca. Samozwańczy, wrzuć na luz i wróć do zdrowej ironii.

  • papa_s weteran
    @Janicek

    Wyluzuj. To internet a nie trybuna sejmowa. Ta druga czasami bywa mniej subtelna...

  • Kolos profesor
    Coen

    To jest portal sportowy a nie polityczyny. Wszyscy wiemy gdzie pracuje autor tego tekstu i jaką opcję polityczną spiera... To jest skandal i tyle. Niech ta szczujnia znajdzie sobie inne miejsca ujadania a od sportu WON!

  • anonim
    Do autora

    Ja rozumiem że teksty Samozwańczego Autorytetu są pełne sarkazmu ALE z tym samolotem ścinającym skrzydłami drzewa albo namiotami uchodźców z Syrii to juz przegięcie! Wszystko powinno mieć granice dobrego smaku i WYCZUCIA HUMORU.

    PS na pomysł z szamanem zaklinającym pogodę to ja już wpadłem w zeszłym sezonie hehe

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl