Robert Kranjec: "Spokój i cierpliwość są w tym sporcie bardzo ważne"

  • 2017-03-23 08:46

35-letni Słoweniec w tym roku nie będzie mógł zmierzyć się z innymi zawodnikami podczas finałowego weekendu z lotami narciarskimi w Planicy. Kontuzja więzadeł krzyżowych wyeliminowała go z rywalizacji w tym sezonie. Robert Kranjec tym razem wcieli się w rolę widza zawodów na mamuciej skoczni, będzie także pomagał w studiu słoweńskiej telewizji. Kiedy planuje swój powrót na skocznię? Kto jest jego faworytem w walcę o Kryształową Kulę w tym roku?

Dla słoweńskich skoczków konkursy na Letalnicy zawsze były czymś szczególnym. W bieżącym sezonie znajdują się jednak w innej roli, niż w poprzednim, kiedy to zdominowali ostatni weekend Pucharu Świata. - Uważam, że ich przewagą będzie to, że zawody rozgrywają się w Słowenii. Klimat tworzony tutaj przez kibiców jest fantastyczny, powiedziałbym, że jeden z lepszych spośród wszystkich konkursów Pucharu Świata. Są to ostatnie zawody w całym cyklu, wśród skoczków atmosfera nie będzie zbyt napięta. To bardzo przyjemne uczucie.

Coraz częściej zawodom skoków narciarskich towarzyszy muzyka. Skoczkowie wybierają utwory, jakie chcą usłyszeć przed swoimi próbami. Co sądzi o tej idei Słoweniec? Dla przypomnienia, w poprzednim roku przed jego skokami w Planicy można było usłyszeć piosenkę "Enter Sandman" zespołu Mettalica. - Za każdym razem, gdy wchodzę na belkę startową, mogę usłyszeć muzykę oraz doping kibiców, lecz tylko przez chwilę. Później skupiam się tylko na trenerze, który daje znak, aby ruszyć w dół. Z mojego punktu widzenia to świetny pomysł, muzyka może nieco pomóc przed skokiem.

Reprezentant klubu SK Triglav Kranj zwyciężał na Letalnicy zarówno przed przebudową, jak i po modernizacji skoczni. Czy potrafiłby porównać oba obiekty? - Nowa jest zauważalnie inna. Wygląda na dużo bardziej przyjazną. Zeskok został poszerzony, zmieniono także rozbieg – przed przebudową był drewniany, teraz jest betonowy. Skocznia w Vikersund jest podobna, jednak obie różnią się parabolą lotu - w Planicy leci się wyżej.

W ostatnich latach modernizacja spotkała nie tylko słoweńskiego mamuta. Przebudowane zostały także obiekty w Vikersund, Kulm oraz w Oberstdorfie. Czy zdaniem Kranjca zmiany na największych skoczniach świata spowodowały krok naprzód w lotach narciarskich? - Zdecydowanie. Należy się teraz skupić na odpowiednim przygotowaniu sprzętu. Stroje są teraz bardziej przyległe do ciała, przez co skoczkowie osiągają większe prędkości w locie. Największy wpływ na lot zawodnika ma w tym momencie wiatr. Skocznie mamucie są bardzo niebezpieczne. W związku z tymi zmianami istnieje większe ryzyko odniesienia kontuzji, w szczególności narażone są na to kolana.

Zawodnik pochodzący z Lublany jest absolutnym rekordzistą pod względem ilości lotów poza dwusetny metr. Odczucia towarzyszące długim lotom są nieznane dla skoczków, którzy nie mieli okazji do spróbowania swoich sił na mamucie. Czy jest w stanie to opisać? – Ciężko to przedstawić za pomocą słów, tak naprawdę trzeba tego doświadczyć, aby się o tym przekonać. W najprostszy sposób mógłbym porównać to uczucie do skoku ze spadochronem z wysokości 4000 metrów, wtedy człowiek przez moment czuje, jakby płynął w powietrzu. Podczas lotu narciarskiego wszystko dzieje się szybciej i każdy błąd ma duży wpływ na próbę.

W poprzednim roku zakończenie sezonu było dla Słoweńca bardzo udane. Udało mu się wygrać jeden z konkursów indywidualnych, a jego rodak, Peter Prevc odebrał Kryształową Kulę za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej PŚ. - Tak, finał ubiegłego sezonu był świetny. Towarzyszyła nam wyśmienita pogoda. Atmosfera była wspaniała, głównie ze względu na dużą ilość kibiców. To był jeden z najlepszych weekendów w naszym wykonaniu. W ostatnich latach ze względu na sukcesy słoweńskich skoczków wzrosło zainteresowanie tą dyscypliną wśród młodzieży. To bardzo pozytywne, nie będziemy musieli martwić się o swoich zastępców.

Przed nami ostateczna potyczka o Kryształową Kulę. W rywalizacji pozostało tylko dwóch zawodników - Stefan Kraft oraz Kamil Stoch. Kogo za faworyta uważa siedmiokrotny zwycięzca konkursów PŚ? - Stefan skacze teraz tak, jak Peter Prevc przez cały ubiegły sezon. Technicznie jego skoki wyglądają świetnie. Kamil jednak nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Wydawało się, że odpadnie z walki o zwycięstwo, lecz dzięki dobrej końcówce turnieju Raw Air nadal jest w grze. Mam nadzieję, że rywalizacja w Planicy będzie bardzo interesująca. Mimo wszystko wydaje mi się, że Kraft przyjmuje bardziej aerodynamiczną pozycję w powietrzu i dzięki temu zyska przewagę na obiekcie do lotów.

Podopieczni trenera Gorana Janusa w bieżącym sezonie nie są w najwyższej dyspozycji. Mowa w tym momencie o kryzysie w słoweńskich skokach, czy zostało to przyjęte normalnie? - Ten sport rządzi się innymi prawami, niż pozostałe. Wpływa na niego wiele czynników, takich jak np. wiatr, czy też psychika, która powinna być u skoczka mocna. Sezon Domena Prevca można uznać za bardzo udany, jego brat Peter miał kilka dobrych momentów, jednak brakowało mu stabilnego poziomu z poprzedniego sezonu. Teraz jest nieco gorzej, jednak możemy pocieszyć się faktem, że to sezon przedolimpijski. Czasem ciężko znaleźć rozwiązanie, kiedy coś idzie nie tak, jak powinno. Taka sytuacja może mieć miejsce parę razy w roku. To nie są biegi narciarskie, gdzie należy się skupić tylko na jak najszybszym dotarciu do mety. W skokach narciarskich ważne jest wiele czynników. Należy dobrze poznać swoje ciało, jednak z drugiej strony odczucia często mogą być mylące. W pewnym momencie wszystko może być dobrze, zaś innym razem niekoniecznie.

Ten zimowy sezon dwukrotny zdobywca małej Kryształowej Kuli za klasyfikację lotów mógł uznać za stracony jeszcze przed jego rozpoczęciem. Czy trudno było mu zaakceptować ten fakt? Jak przebiega jego rehabilitacja? - Przed sezonem dwukrotnie stawiłem się na kontroli medycznej, lecz nic wtedy nie zdiagnozowano. Pomimo to zdecydowałem się na wykonanie badania rezonansem magnetycznym, które wykazało, że więzadła krzyżowe są uszkodzone. Przyjęcie tej wiadomości było najtrudniejsze. Ważne było dla mnie, aby zdecydować, czy rozpocząć sezon z kolanem w takim stanie, czy udać się na zabieg. Zdecydowałem się na drugą opcję. To tylko sport. Co do rehabilitacji, przebiega ona zgodnie z planem. Na skocznię zamierzam wrócić w maju.

Podczas przygotowań do poprzedniego sezonu 35-latek także nie miał szczęścia. Po nieszczęśliwym upadku podczas treningu w austriackim Innsbrucku doznał kontuzji ręki. Po powrocie na skocznię, zdołał sześć razy stanąć na podium, w tym dwa razy na jego najwyższym stopniu – w Vikersund oraz w Planicy. Czy ten fakt sprawia, że pozytywnie patrzy w przyszłość? Czy doświadczenia przez które przebrnął, wzmocniły go? - To była dla mnie największa przyjemność, potwierdziłem tym samym, że nie pracowałem na próżno i byłem wytrwały. Gdybym wtedy zrezygnował, wszystko poszłoby inaczej. Ciężko powiedzieć, czy te doświadczenia mnie wzmocniły. Spokój i cierpliwość są w tym sporcie bardzo ważne. Problem jest, gdy oczekuje się od razu świetnych rezultatów. Jeśli nie jest się cierpliwym, łatwo można się spalić. Nie należy obarczać się złymi rezultatami. Noriaki Kasai przyznał w jednym z wywiadów, że nie myśli zbyt wiele o swoich próbach i technice, tylko po prostu skacze.

Były rekordzista Słowenii w długości lotu ma już na koncie mistrzostwo świata wywalczone na mamucie w Vikersund oraz dwie Małe Kryształowe Kule za zwycięstwa w klasyfikacji lotów. Jakiego trofeum szczególnie brakuje mu w kolekcji? - Z pewnością to indywidualny medal igrzysk olimpijskich. To jest mój cel. Byłem bardzo dobrze przygotowany do poprzednich igrzysk w Soczi, jednak doznałem kontuzji podczas kwalifikacji i musiałem wycofać się z walki o podium. Przygotowuję się na Pyeongchang, dlatego postanowiłem odpuścić ten sezon i zdecydować się na operację kontuzjowanego kolana.


Słoweniec jest jednym z najstarszych skoczków spośród wszystkich występujących w konkursach Pucharu Świata. W kolejnym sezonie minie 20 lat od jego debiutu w pucharowych zawodach. Czy jest dumny z tego, co dokonał do tej pory? - Kiedy zacząłem skakać w Pucharze Świata, napotkaliśmy na kryzys. Nie mogliśmy liczyć na taki sprzęt, jakim dysponowały zagraniczne kadry, nie posiadaliśmy obiektów, na których moglibyśmy potrenować. W dzisiejszych czasach młodzi adepci skoków znajdują się w zupełnie innej sytuacji. W tamtym zespole każdy był waleczny. Jestem zadowolony ze swojej kariery, jednak można sobie wyobrazić, jak to wyglądało, gdy byłem młody. Wtedy miałem 16 lat i musiałem walczyć o swoje. Przez cały ten czas musiałem coś udowadniać. Nigdy nic nie zostało mi podarowane.

Czy Kranjec planuje już swoją przyszłość po zakończeniu kariery skoczka narciarskiego? - Myślę o tym już od dłuższego czasu. Mam parę możliwości, zobaczymy, gdzie poprowadzi mnie ścieżka, którą obiorę. Kiedy stracę motywację do dalszego trenowania i przyjemność z uprawiania tego sportu, odejdę. Mam swój cel, jeśli nie uda mi się go spełnić, zakończę karierę.


Piotr Bąk, źródło: rtvslo.si
oglądalność: (16096) komentarze: (3)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Kris1952 stały bywalec
    @krzychoSt @KrzychoSt

    Sądzisz że tylko azjaci mogą tego dokonać?

  • Kolos profesor

    Dokładnie to Robert Kranjec oddał 198 skoków ponad 200 metrowych. Wydawało się że jubileuszowy 200-setny 200-metrowy skok odda w 2017 roku ale kontuzja odwlekła to o rok...


    Przy okazji Kamil Stoch uzyskał dziś ( w 2 treningu) swój setny skok ponad 200-metrowy

  • krzychoSt weteran

    35 lat to może być przeszkoda żeby wrócić do formy sprzed kontuzji. Dla europejczyka to już dużo, zwłaszcza jak trzeba budować formę od początku. Gdyby jeszcze nie kontuzja to zawodnik na fali może jeszcze pociągnąć rok czy dwa ale w jego przypadku nie sądzę żeby zdołał wrócić na szczyt.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl