Clas Brede Braathen: Gdyby nie my, nie byłoby konkursów w Lake Placid

  • 2023-08-11 15:11

Reprezentacja Stanów Zjednoczonych, Estończyk i Szwedka trenują od jakiegoś czasu razem z drużynami narodowymi Norwegii. Menedżer skoków narciarskich w tamtejszej federacji, Clas Brede Braathen, wylicza w rozmowie z dziennikiem Dagbladet korzyści płynące dla wszystkich stron z takich działań.

-  Dzięki tym wszystkim współpracom do tej pory udało nam się wygenerować od czterech do sześciu milionów koron. Ponadto przyczynia się to do tego, że skoki narciarskie przyciągają większą uwagę w Szwecji, Estonii, USA i nie tylko. Jeśli nadal będzie się to dobrze układać, będziemy o krok od zrealizowania naszej wizji, którą jest bycie najważniejszym skaczącym narodem na świecie - tłumaczy Brathen.

- Jestem przekonany, że gdybyśmy nie weszli w partnerstwo z Amerykanami, nie byłoby tej zimy konkursów Pucharu Świata w Lake Placid. Dla skoków narciarskich był to międzynarodowy sukces. To były najchętniej oglądane zawody przez widzów telewizyjnych. A pod skocznią przebywało wówczas 15 000-20 000 widzów. Ale chodzi przede wszystkim o rozpowszechnienie skoków narciarskich. To niszowy sport i chcemy o niego dbać. Jednocześnie musi być w tym ekonomia, która umożliwi nam obronę takich form współpracy. Mam wrażenie, że nasi partnerzy to szanują - wyjaśnia norweski menedżer.

Do tej pory Norwegowie sparzyli się tylko na współpracy z chińską federacją. Przypomnijmy, że jesienią 2018 roku do Norwegii przyjechało 22 młodych Chińczyków. Razem z nimi pojawił się tłumacz oraz kierownik zespołu. Podpisano umowę, na mocy której mieli tam przebywać do igrzysk w Pekinie czyli do 2022 roku. Pod koniec października 2019 roku chińska ekipa zniknęła z Norwegii. 

Sportowcy zniknęli stamtąd z dnia na dzień, zostawiając lokale w fatalnym stanie. Na stołach pozostały resztki jedzenia, w pokojach porozrzucane ubrania. W łazienkach zastano zapchane umywalki i toalety, meble i inne elementy wyposażenia były zniszczone. Poza kwestią finansową cała sprawa miała jeszcze inny wymiar. Norwegowie udostępnili Chińczykom warsztat swoich najlepszych szkoleniowców, swoją  wiedzę oraz wyniki skrzętnie ukrywanych przed innymi federacjami testów zbieranych przez wiele lat.


Adrian Dworakowski, źródło: Dagbladet
oglądalność: (4356) komentarze: (17)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Lataj profesor

    "Jeśli nadal będzie się to dobrze układać, będziemy o krok od zrealizowania naszej wizji, którą jest bycie najważniejszym skaczącym narodem na świecie"
    "Jestem przekonany, że gdybyśmy nie weszli w partnerstwo z Amerykanami, nie byłoby tej zimy konkursów Pucharu Świata w Lake Placid."
    Po tych zdaniach widać pyszałkowatość, zwłaszcza drugim. Zresztą to chyba wspólna cecha Norwegów razem z owijaniem tego w bawełnę. Braathen ma jakiś sentyment do czasów, w których faktycznie Norwegia była najważniejszą nacją w skokach, czyli mniej więcej od XIX/początku XX w. Norwegia nadal ma mocną konkurencję - wynikowo Austrię, a pod względem współpracy z maluczkimi Polskę. Ponadto sobie przypisuje coś, czego nie byłoby bez remontu w wykonaniu samych Amerykanów. Jeśli chcieli organizacji PŚ, to sami mieli i na to środki.

    Póki co z współpracy skorzystała najbardziej Szwedka, nieznacznie USA, ale co do Aigro nic jeszcze nie wiemy.

  • Arturion profesor
    @janbombek

    Prawda, że przykre? Zamiast inwestować zarobiony hajs w Polsce, wspomagają upadającą federację marginalnej dyscypliny. ;-)

  • janbombek doświadczony
    @Arturion

    Swoją drogą na konkursach w Norwegii też dominują "rdzenni Norwegowie". Polska emigracja zarobkowa ratuje norweskie skoki.

  • Arturion profesor
    @janbombek

    Słyszałem, że jako kibic też przyjechał jeden "rdzenny" Amerykanin, wraz ze swoją "squaw". Ale nie wiem, czy to prawda... Ludzie plotkują na potęgę, zwłaszcza w dobie mediów elektronicznych... ;-)

  • Pavel profesor
    @Kolos

    Piotrek dam ci radę, jak ktoś w internecie rzuca ci jakieś kwoty, to proś o źródło, bo jest wielce prawdopodobne, że wziął je z dvpy ;)

  • janbombek doświadczony

    Wśród tych 20000 widzów w Lake Placid było 19998 osób polskiego pochodzenia i dwóch rodowitych Amerykanów. Jeden mający korzenie azjatyckie, a drugi rzeczywiście miał dziadka od strony matki, Norwega.

  • Arturion profesor
    @Kolos

    "Pytanie czy tym małym to się faktycznie opłaca...."
    Skoro korzystają, to się opłaca. Zresztą widać
    1. Amerykanie ustabilizowani, mogą być lepsi i pewnie będą.
    2. Szwedka bez nich już mogłaby odwiesić narty. Jak jej koleżanka.
    3. Estończyk... Tu akurat zobaczymy, zimą i tak bywał niezły.

    Wiadomo, że nie pomagają innym charytatywnie. Jak i każda federacja. Za treningi w Słowenii też trzeba płacić.
    Ciekawe, jak u nas z tym młodym Białorusinem i innymi młodziakami z różnych krajów. Czy to jest rozwiązane na poziomie federacji, czy zwykła gościnność.

  • Kolos profesor
    @RubenBlanco

    Nie no, jednak ci mali też zyskują na tej współpracy. Wspomnieni reprezentanci USA, Estonii czy Szweda faktycznie zrobili zauważalne postępy (Szwedka największe).

    Chociaż nie sądziłem, że Norwedzy zarabiają na tym aż tyle (a ostatnio tak narzekali, że w skokach brakuje im pieniędzy...).
    Pytanie czy tym małym to się faktycznie opłaca....

  • RubenBlanco stały bywalec

    Buta i arogancja bije z tej wypowiedzi, ale nie ma co się dziwić, wszak to Norweg.
    Na tej współpracy z autsajderami zyskują przede wszystkim Norwegowie, a nie maluczcy. Jest tu mowa o zysku rzędu 4-6 mln koron, ponadto na Chińczykach przed kilku laty zarobili bodajże 4 mln euro. Poprawa wyników maluczkich jest nieznaczna, a w niektórych przypadkach żadna.

  • Kolos profesor
    @Arturion

    No tak było, ale 100 lat temu. Norwedzy w większości miejsc na ziemi i albo byli prekursirsmi skoków albo przyjeżdżali jako instruktorzy i uczyli skakania.

    Ale współcześnie taka wiodąca rola Norwegów jest niemożliwa.

  • Arturion profesor

    Na pewno jest tak: gdyby nie oni nie byłoby skoków narciarskich w ogóle. W każdym razie w formie, którą znamy i podziwiamy, :-)

  • Arturion profesor
    @Kolos

    Był tu kiedyś artykuł o skoczni w Worochcie, gdzie przypomniano przedwojenne zawody, bodaj Mistrzostwa Polski, w których zdecydowanie najlepszy okazał się, startujący poza konkursem, znacznie starszy od innych uczestników, norweski trener polskich skoczków...

  • Arturion profesor
    @Kolos

    Cóż, już rok później to były dane przestarzałe. :-)

  • Kolos profesor

    "Norwegowie udostępnili Chińczykom warsztat swoich najlepszych szkoleniowców, swoją wiedzę oraz wyniki skrzętnie ukrywanych przed innymi federacjami testów zbieranych przez wiele lat."

    Brzmi w sumie sensacyjne i gdyby to były rzeczywiście aż cudowne dane z testów to nie udostępnili by tego Chińczykom. Jak zresztą widać Chińczycy niczego z tych danych nie wyciągnęli konkretnego bo wyników mają zero a i sami Norwedzy zbyt wiele z tych swoich" superhiper" danych pożytku nie mają.

  • Kolos profesor
    @Pavel

    Widać w Norwegii wciąż jest myślenie mocarstwowe jak z przed 100 lat kiedy faktycznie byli "najważniejszym skaczący narodem na świecie" - Norwegowie wygrywali wtedy wszystko i byli krzewicielami skoków prawie wszędzie na świecie.

    No ale to już bardzo miniona epoka. Teraz nie ma na to szans.

  • Matrixun doświadczony
    @Pavel

    Mam podobne odczucia. Czytałem na naszej stronie zeszłoroczne artykuły dotyczące organizacji PŚ w USA i tam bardziej postać Sandro Pertile była widoczna jako tego, który rozmawiał ze stroną amerykańską. Ale kto wie, może Brathen toczył jakieś rozmowy zakulisowo i mało kto o tym wiedział.

  • Pavel profesor

    Patrząc na flagi pod skocznia mam pewne podejrzenia, że pan Norweg trochę przecenia swoją rolę w propagowaniu skoków w USA ;)

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl