Okiem Samozwańczego Autorytetu: Der Kabahret

  • 2024-02-05 00:07

W pomieszczeniu wisiała nerwowa atmosfera. Była tak gęsta, że dałoby się w niej zawiesić nie tylko siekierę, ale parę kowadeł. Dym papierosowy spowijał spocone twarze szarym całunem. Pot kroplił się na czołach. Pod czołami - smętne oczy, poniżej oczu – markotne miny.

- Panowie, policzmy głosy - powiedział jeden ze zgromadzonych mężczyzn. - Kto jest za postawieniem organizatorom z Willingen ultimatum? W odpowiedzi podniosły się niemal wszystkie ręce, niektóre ochoczo, inne z drżeniem i wahaniem. - Dziękuję. Kto jest przeciw? Dziękuję. Kto się wstrzymał? Dziękuję. Świetnie. Zaraz zredagujemy dokument z oficjalnym żądaniem zainstalowania nowoczesnych torów najazdowych. Mogą być ceramiczne, albo mrożone, ale muszą wreszcie rozwiązać ten problem. Dosyć tych jaj. Kilka lat można było to tolerować, ale po tym weekendzie media są wściekłe. Trzy najważniejsze telewizje zagroziły, że jak im jeszcze raz w ten sposób przewalimy ramówkę, to oni nie kupią praw na następny sezon. ARD nie pokazała zwycięstwa Wellingera, bo o 18:00 miał polecieć program dokumentalny, to poleciał program dokumentalny. A teraz mają pretensje.

- A jak Niemcy się postawią? - spytał jeden z tych, co byli przeciw. - Przecież nikogo sensownego na zastępstwo nie mamy - dodał.

- Nikogo nie damy na zastępstwo, za rok są igrzyska, potrzebujemy mniej konkursów, Willingen wypada i tyle - powiedział dyrektor.
- Panie sekretarzu, proszę zredagować pismo - rzucił w kierunku sekretarza. Ale sekretarz nie odpowiadał. Trzymał przy uchu telefon i nic nie mówił, tylko robił się coraz bledszy. Po chwili kiwnął głową, wybąkał "zrozumiałem" i schował komórkę do kieszeni.

- Nic z tego. Nie redagujemy żadnego pisma. Zadzwonił właśnie przedstawiciel głównego sponsora.

- Czyli? - dyrektor nigdy nie miał pamięci do takich szczegółów, wszystko ogarniał mu sekretarz.

- Bukmacher...

- Aaaa, bukmacher - dyrektor odruchowo wyprostował plecy i trzasnął obcasami, co wyglądało groteskowo, bo nie stał na baczność, tylko siedział na niskiej pufie .

- I?

- Ma zostać, tak jak jest. Nikt nie obstawiał takich wyników, jakie były w Willingen. Zarobili masę kasy i zabraniają cokolwiek zmieniać. 

- Aha. No to nie redaguj pan pisma...

- Wiedziałem, że tak będzie - mruknął jeden z tych, co był przeciw. I zaciągnął się papierosem.

***

Mühlenkopfschanze, środek zimy 2024

Jak szołbiznes, to szołbiznes. Hollywood coraz częściej kręci filmy operujące obficie pastiszem a nawet autopastiszem. FIS wie, skąd wieje wiatr (he, he - łapiecie?), więc od czasu do czasu serwują nam parodię sportu, żeby zbyt nudno nie było.

No bo przyznajmy szczerze - nie było nudno. Można było się irytować, zniesmaczać, przytakiwać celnym słowom Kamila Stocha, że to nie tyle była rywalizacja sportowa, ile rozrywka dla kibiców. Ale na pewno nie było nudno. Wesoło. Ciekawie. Enterek, moherek, czerwony wicherek. Na kogo wypadnie, na tego klap. Klap - na bulę. A z racji występu Aleksandra Zniszczoła - było nawet emocjonująco. 

Fajnie, że od jakiegoś czasu mamy jakieś emocje związane z występami polskich skoczków, a konkretnie ostatnio Olka. Ale jeszcze bardziej bym się ucieszył, gdyby te znakomite miejsca był dziełem nie tylko jednego skoczka, i żeby warunki nie dokładały do tych znakomitych miejsc aż tak dużo groszy. To, że wiślanin ma życiową formę nie ulega wątpliwości i wielkie brawa, bo to oznacza ciężko i dobrze przepracowany okres przygotowawczy. Ale bądźmy szczerzy - gdyby wiatr nie wyciął skoczków ze światowej czołówki, ani w sobotę ani w niedzielę Aleksander nie zajmowałby na półmetku tych miejsc, które zajmował. Czy się cieszyłem? Oczywiście. Czy ściskałem kcuki? Jasne. Czy życzyłem mu, żeby dowiózł zwycięstwo do mety? Z całego serca. I jeszcze z wątroby. Ale z drugiej strony taki sukces smakowałby pełniej, gdyby tacy skoczkowie jak Kraft, Wellinger, Kobayashi, Zajc, Lindvik czy Hayböck mieli w każdej ocenianej serii szansę pokazać, na co ich w tej chwili stać.

Aleksander Zniszczoł gotów do kolejnej rundy

Dajmy spokój panie i panowie. Te zawody chwilami leżały na tej samej półce co sport, ale sportem jednak nie były. W niedzielę na przykład po skoku Olka mieliśmy takie przypadki, że jak ten i ów skoczek sunął po rozbiegu, to przy wartości "to beat" pokazywała im się odległość 155,5 metra. Czyli, żeby pokonać Polaka, musieli o 8,5 metra przeskoczyć HS. Skoczyć tam, gdzie jury nie powinno dopuścić, by skoczkowie lądowali. Czy tak wyglądają bezpieczne i sprawiedliwe zawody? [UWAGA BRZYDKO MÓWIĄ]

Pozytywny aspekt tych wilingeńskich zawodów jest taki, że już od dawna nie było tak kolorowo w czołowej dziesiątce. Zalogowali się do niej przedstawiciele aż ośmiu krajów: Niemiec, dwóch Japończyków, Szwajcar, dwóch Austriaków, Norweg, Czech, Polak i Słoweniec. Jak podaje niezawodny profil Skoki narciarskie na wykresie i w liczbach na profilu z literką niewystępującą w polskim alfabecie, to pierwszy taki przypadek od pięciu lat. I dopiero drugi w ciągu ostatniej dekady. Kolejna ciekawostka - Szwajcaria zdobyła w niedzielę więcej punktów, niż Słowenia. Tak - tydzień temu najlepsza drużyna na mamucie w Kulm przegrała punktowo z jednym chudym Gregorem z Horw. Robert Johansson w piątkowych treningach jest dziewiąty i czwarty. A potem odpada w kwalifikacjach. Kristoffer Eriksen Sundal w sobotę staje na podium, w niedzielę nie awansuje do drugiej serii. Prowadzący na półmetku w sobotę Antti Aalto, odpada w niedzielnych kwalifikacjach. Jeszcze Wam mało? Roman Koudelka nie tylko po raz pierwszy od czterech lat zmieścił się w czołowej dziesiątce, ale w drugiej serii miał piątą notę punktową. W ten weekend na tej skoczni miewaliśmy takie serie, że liczba punktów odjętych za wiatr była większa, od noty końcowej danego zawodnika. I nie mówię, o treningach, w których niektórzy mieli noty zerowe. Mówię o takich, gdzie noty sędziów wliczały się już do wyniku. Na przykład Spulber miał tak w kwalifikacjach. Końcowa 25,6, za wiatr odjęte 26,1. Tych samych kwalifikacjach, w których Forfang pobił rekord skoczni. Der Kabharet. 

Bedą pewnie tacy zawodnicy, którzy wyjadą z Hesji szczęśliwi, ba zakochani w Mühlenkopfschanze. Choćby Forfang (rekord i zywcięstwo) Sundal (pierwsze podium w karierze), Foubert (pierwsze punkty w karierze) czy İpcioğlu (pierwsze punkty tej zimy). Ale weźmy takiego Geigera. Karlik ma na koncie dwa zwycięstwa, jest wysoko w generalce. Ostatnio nie szło mu za dobrze, ale punktował w każdym konkursie. Przyjeżdża na skocznię do własnego kraju, ma nadzieję, że może przed własną publicznością się odbuduje. I dwa razy nie wchodzi do drugiej serii - dwa takie pierwsze przypadki tej zimy. No, on to teraz musi kochać skocznię w Willingen mniej więcej tak samo, jak Kinga Rajda Łukasza Kruczka.

Johann André Forfang i 155,5 powodu do radości

A teraz tak na serio. Jeśli Międzynarodowa Federacja Narciarska jest zainteresowana utrzymywaniem takich partyzanckich konkursów w kalendarzu, to spoko. Ale jeśli jednak zależy jej na uczciwej, sportowej rywalizacji, to do jasnej, ciasnej - niech albo w Willingen zrobią wreszcie mrożone tory najazdowe, albo wypad do niższych lig. Czas najwyższy, bo to nie pierwszy i nie ostatni przypadek, że skoczkowie zastanawiają się tam, czy zapinać narty skokowe, czy wodne. Są trzy skocznie regularnie goszczące puchar świata, które nie mają jeszcze torów albo ceramicznych, albo mrożonych ciekłym azotem czy tam inną metodą. I są to Lillehammer, Planica i Willingen. Lillehammer jest daleko na północy i zwykle problemów z torami tam nie ma. Rozbieg Planicy jest mocno zacieniony, ale i tak pilnują go w słoneczne dni żołnierze z opuszczanym parawanem. A w Willingen? W Willingen mają na wszystko wywalone i zamiast zainwestować w mrożone tory, wybudowali sobie obok kładkę widokową długą na 600 metrów. Nie mamy pańskich torów i co  Pan nam zrobi? No i wszystko wskazuje na to, że ten pan znów nic z tym nie zrobi. 

Podobnie jak Kathol nic nie robi z niektórymi kombinatorami od kombinezonów. W sobotę taki Aalto to miał podwójne szczęście. Raz, że go nie wzięli na kontrolę. Dwa, że jak siedział na belce to dziubek od krocza kombinezonu nie dziubnął go w grdykę, bo mógłby się na rozbiegu udławić. Wyobrażacie to sobie? Skoczek zsuwa się po najeździe i go medycy nie mogą złapać, bo za szybko sunie, a on tymczasem walczy o każdy haust powietrza... horror...

Sciurinae Pteromyini  Antti Aalto

Odnotujmy fakt, że w Pucharze Narodów pojawili nam się Francuzi. To pierwsze punkty Tricolores od sezonu 2017/2018, gdy Vincent Descombes Sevoie i Jonathan Learoyd punktowali w sumie trzy razy. I najwyższe miejsce francuskiego skoczka od zimy 2016/2017, gdy Descombes Sevoie miał sezon życia i natrzaskał 386 punktów, zajmując 16 miejsce w klasyfikacji generalnej. Nicolas Dessum wiedział, gdzie zabrać swoich chłopaków. On też pewnie pokochał tę skocznię.

W Willingen skakały też panie i było jeszcze bardziej kuriozalnie, niż u panów. W sobotnim konkursie w pierwszej serii dwa najdłuższe skoki wynosiły 125 metrów. O 5 bliżej, niż punkt K. W drugiej serii mieliśmy dwa skoki na odległość 130,5 i dwa na odległość 130 metrów. Podsumowując - 63 skoki - 4 razy punkt K. Porażająca statystyka. Możnaby powiedzieć, że kobiety miały jeszcze większe trudności z doskakiwaniem do punktu K, niż mężczyźni mają zwykle ze znajdowaniem punktu G. Triumfatorka - Jacqueline Siefriedsberger ani razu nie osiągnęła punktu konstrukcyjnego. W niedzielę było już lepiej, Silje Opseth nawet huknęła sobie 150 metrów. No i Anna Twardosz zdobyła pierwsze punkty dla kobiecej reprezentacji Polski tej zimy. "Gdy wiatr ostro w lutym wieje, chłop ma dobrą nadzieję" - takie przysłowie było. Archaiczne. Proponuję zmienić na: "Gdy wiatr ostro w lutym wieje, Ani T. się buzia śmieje."

Z innych aren - Noriaki Kasai wygrał 35. TVh Cup. Niby to tylko lokalne zawody, ale startowało tam niemal całe japońskie zaplecze. Wszyscy kadrowicze, którzy się nie zmieścili w składzie na Willingen. Skoczek, który za cztery miesiące skończy 52 lata, wystąpi za dwa tygodnie w kwalifikacjach do konkursu w Sapporo i pobije kolejny rekord długowieczności. A jeśli jeszcze się zakwalifikuje... Swoją drogą, kojarzycie kiedy ostatnio pan Noriaki skakał w innym kombinezonie, niż żółto-czarny? Trzeba by chyba szukać tak dekadę wstecz. Ktoś powie - nic dziwnego, starsi panowie niechętnie zmieniają przywyczajenia. Co drugi z nas ma dziadka, który od 20 lat chodzi w tej samej marynarce do kościoła. Ale ja tu widzę drugie dno. Symbolika kolorów. Otóż w kulturze japońskiej żółty kolor oznacza radość, optymizm i energię. A czarny to elegancja, dojrzałość i męskość. Pasuje? Pasuje.

Gudda dżobba, Willingen, kongratulejsyns, grazie, molto bene! Si ju next jer!

Ciekawie też było w Pucharze Kontynentalnym w Lillehammer. Stamtąd dotarły naprawdę dobre wiadomości. Zwycięstwo Macieja Kota i trzecie miejsce Jakuba Wolnego to wreszcie są powody do radości w tym niezwykle smutnym, przykrym sezonie. Gdybym był Thomasem Thurnbichlerem, zabrałbym do Lake Placid Olka, Pawła, Maćka, Jakuba i Klemensa. A Dawid, Piotr i Kamil powinni zostać w Polsce i przez najbliższe trzy tygodnie postarać się naprawić trochę formę przed resztą konkursów sezonu. Choć akurat u Dawida widzę pewne pozytywy, przebłyski, prognostyki, że idzie ku dobremu. Tak. W Willingen zaczęło go znów znosić na prawo. A pamiętacie jak skakał, jak go znosiło na prawo? Więc głowy do góry!

                    Czołówka weekendu w Willingen
Lp zawodnik kraj przybytek pkt. wPŚ
1 Ryoyu Kobayashi Japonia 160 896 3
2 Johann André Forfang Norwegia 118 346 14
3 Andreas Wellinger Niemcy 114 951 2
4 Daniel Tschofenig Austria 90 358 11
5 Marius Lindvik Norwegia 69 428 9
6 Gregor Deschwanden Szwajcaria 67 352 12
7 Michael Hayböck Austria 66 480 8
8 Aleksander Zniszczoł Polska 64 131 23
9 Kristoffer E. Sundal Norwegia 60 176 21
10 Jan Hörl Austria 44 661 4
  Dawid Kubacki Polska 21 129 25
  Kamil Stoch Polska 4 93 27
  Piotr Żyła Polska 0 117 26
  Paweł Wąsek Polska 0 42 39
  Maciej Kot Polska 0 4 56

Widzicie co tu się porobiło? No ale dzięki (również) temu mamy Polaka w pierwszej dziesiątce najlepiej punktujących skoczków.

Poczet Podiumowiczów 05.02.2024
Lp zawodnik kraj 1. 2. 3. suma wPŚ
1 Stefan Kraft Austria 7 2 2 11 1
2 Andreas Wellinger Niemcy 2 3 4 9 2
3 Karl Geiger Niemcy 2 0 0 2 7
4 Jan Hörl Austria 1 2 1 4 4
5 Pius Paschke Niemcy 1 1 1 3 5
6 Ryoyu Kobayashi Japonia 1 6 1 8 3
7 Anže Lanišek Słowenia 1 0 2 3 6
8 Johann André Forfang Norwegia 1 0 0 1 14
9 Gregor Deschwanden Szwajcaria 0 1 1 2 12
10 Marius Lindvik Norwegia 0 1 0 1 9
11 Michael Hayböck Austria 0 0 1 1 8
12 Daniel Tschofenig Austria 0 0 1 1 11
13 Stephan Leyhe Niemcy 0 0 1 1 16
14 Kristoffer Eriksen Sundal Norwegia 0 0 1 1 21

Witamy dwóch świeżych Norwegów w tabelce.

    Plastikowa Kulka 05.02.2024
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Alex Insam Włochy 11 30
2 Ziga Jelar Słowenia 10 54
3 Domen Prevc Słowenia 10 22
4 Fredrik Villumstad Norwegia 6 n
5 Casey Larson USA 5 n
6 Erik Belshaw USA 5 52
7 Niko Kytösaho Finlandia 5 37
8 Antti Aalto Finlandia 5 29
9 Piotr Żyła Polska 5 26
10 Phillip Raimund Niemcy 5 19
11 Halvor Egner Granerud Norwegia 5 18
12 Timi Zajc Słowenia 5 17
13 Peter Prevc Słowenia 5 13
14 Karl Geiger Niemcy 5 7
15 Artti Aigro Estonia 4 42

Nie było Niemców w Plastikowej Kulce? No to już są.  Dwaj. Zasady tej klasyfikacji można znaleźć tutaj.

Cytat zupełnie na temat:
"Pogoda jest jak moje skoki. Czyli wiecie gdzie. No ale jutro ma być jeszcze gorzej, więc cieszmy się z tego, co jest dzisiaj."
Kamil Stoch

Cytat zupełnie nie na temat:
"Złożenie przysięgi jest wystawieniem duszy na ryzyko. Nigdy nie składaj przysięgi, o ile nie jesteś pewny, że raczej życie poświęcisz, niż ją złamiesz."
Ken Follet

I to by było na tyle z Willingen. W zasadzie stuknął nam półmetek. Za nami 18 konkursów (w tym 16 indywidualnych) a przed nami 20 (w tym 16 indywidualnych). Teraz mamy na rozkładzie Amerykę Północną i tak miło dla nas zapamiętane sprzed roku Lake Placid. A w Lake Placid tylko dwie rzeczy są pewne: polonia przykrywająca czapkami jankesów i zapach bigosu roznoszący się pod skocznią.

Ceterum autem censeo notas artifices esse delendas.

***
Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejętność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Złośliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Działania pożądane - mądre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem. Kamil Stoch ostrzega - nieczytanie felietonów Samozwańczego Autorytetu grozi poważnymi brakami wiedzy powszechnej jak i szczegółowej o skokach.

P.S. Kochani, nie karmcie mi tu trolli. Ja też się będę starał.


Marcin Hetnał, źródło: Informacja własna
oglądalność: (8891) komentarze: (71)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Kolos profesor
    @atalanta

    Też tak kiedyś było w Rasnovie. To są rzadkie przypadki. Praktycznie pokazówki, że niby każdy może dostać dsq. Tak jednak nie jest.

  • Jellycrusher bywalec

    Gdyby tam komuś zależało na uczciwej sportowej rywalizacji, to już dawno zlikwidowaliby noty sędziowskie. Oni tam regularnie cyrk odstawiają i punktują za odległość oraz nazwiska. Wystarczyłoby zostawić noty za odległość z uwzględnieniem wiatru i długości rozbiegu, plus zasada - dotknięcie śniegu przy lądowaniu -10% za każdą rękę, -25% za szorowanie tyłkiem, -50% za upadek.

  • Arturion profesor

    "Otóż w kulturze japońskiej żółty kolor oznacza radość, optymizm i energię. A czarny to elegancja, dojrzałość i męskość."
    No to i nic dziwnego, że w czasie ostatniej (oby) światowej z Niemcami trzymali. ;-)

  • FJ stały bywalec
    -

    wykropkowali mi słowo ma-na-ger. Ja łagodnie uśmiechnięty niczym Małysz w Harrachovie 2001/2002. LOL i tyle.

  • FJ stały bywalec
    @Markoreus

    Ale się nie uda, bo ludzie to nie pionki na szachownicy, a życie, to nie skoki ma-na-ger. Natomiast budżet nie jest też z gumy. Thurnbichler i PZN są na siebie skazani w ramach "małżeństwa z rozsądku", bo są sobie w stanie wzajemnie pomóc. To znaczy: hipotetecznie, być może i oby są w stanie...

  • atalanta doświadczony
    @Mucha125

    A ja pamiętam taki konkurs (chyba w Ruce?), w którym z pierwotnego podium po kontrolach ostał się tylko jeden zawodnik. Czyli różnie to bywa.

  • atalanta doświadczony
    @Kolos

    "Deschwandena pozbawiły awansu do konkursu w Planicy mimo iż skoczył 230 metrów"
    W dawnych czasach kwalifikacje byłyby przerwane, puszczone od początku z rozbiegiem porządnie obniżonym - i Deschwanden też by się do konkursu nie dostał. Tak to działa.

  • PauloXaver stały bywalec
    @Mucha125

    Najsprawiedliwiej byłoby, gdyby kontrolowali każdego zawodnika, ale to dosyć skomplikowane.

  • Mucha125 profesor
    @Debiutantka

    Gdybym tego nie widział to nawet bym sobie nie skojarzył, pierwszy raz sytuacja od dawna

  • Markoreus stały bywalec

    Na miejscu PZN przesunąłbym Thurna do kadry B
    A do kadry A stoeckla jakby się udało!

  • PauloXaver stały bywalec
    @Mucha125

    Dzisiaj kontrole są przeprowadzane nie tylko po skokach zawodników, ale również przed skokiem. Wielu kibiców z Polski uważa, że Niemców, Austriaków i Norwegów nikt nie kontroluje. Gdyby tak było, nasz trener, Polski Związek Narciarski i nasi zawodnicy dawno sprzeciwiliby się takiemu stanowi rzeczy, a jeśli nie, to sami są winni. Skąd masz takie "info", nie wiem, ale przestańmy z tymi absurdalnymi zarzutami. To dziecinne.

  • Debiutantka bywalec
    @Mucha125

    Co ciekawe akurat w Wilingen zdarzyło się, że pokazali, zdaje się właśnie Wellingera po skoku, kiedy idzie na kontrolę, "śledziła" go kamera, kiedy wchodził do budki, w której narty od niego zabierał Kathol.

  • Mucha125 profesor
    @acka

    Był trudny tor, chyba dość też ciepło. Dodatkowo bardzo różne nasłonecznienie oraz różnice bardzo małe.
    Przez to że były małe różnice, a każdy przejazd "niszczył" tor, w konsekwencji każdy kolejny miał trudniejszy tor plus oczywiście dochodziła kwestia ryzyka zawodników

  • Mucha125 profesor
    @atalanta

    Liderzy kwalifikacji jak np. Wellinger kiedy mieli być sprawdzeni, jak od razu dostają czek?
    Dodatkowo na potwierdzenie sytuacja na imprezie prawie mistrzowskiej: wydarzyło się na T4S i powiedział w żywe oczy, że kontroler go nie sprawdzał wtedy. Często też po kwalifikacjach nie ma napisu że idzie jakaś kontrola jeszcze.
    Rzadziej nawet w telewizji pokazują jak skoczek idzie na jakieś kontrole(a parę lat wcześniej często pokazywali)
    PS. dodatkowa argumentacja: jeśli byliby sprawdzani często to ktoś by wpadł. Rachunek prawdopodobieństwa plus ryzyko, a jakoś kompletnie czołówka nie jest dyskwalifikowana. Przecież oni jadą wszyscy na limicie

  • PauloXaver stały bywalec
    @Kolos

    Czy skoki bez przeliczników były bardziej sprawiedliwe? Dla Fortuny na pewno, ponieważ gdyby było to uczciwie przeliczone, nie zmieściłby się ten rezerwowy zawodnik z Polski na podium. Zawodnicy najwyższej klasy, tak jak Walter Schteiner czy Tauno Käyhkö, oraz inni, trenowali na ten sukces przez lata, a tu pojawia się rezerwowy Fortuna, który dostał taki wiatr pod nogi, że musiał się bronić jeszcze dalej polecieć. Po pierwszej serii miał ogromną przewagę, a po drugiej 0,1 i 0,7 punktu nad konkurencją. Pamiętam, cieszyłem się jako młody chłopak z jego zwycięstwa, ale czy to według ciebie było sprawiedliwe?

  • Kolos profesor
    @kubilaj2

    Z trzeciej strony gdyby były przeliczniki to Małysz mógłby wygrać mniej niż wygrał. Może np. złota w Lahti by nie było. Albo i któregoś w Predazzo. Faktyczny bilans to niewiadoma. Raczej byśmy stracili na tym.

    W każdym razie skoki bez przeliczników były sprawiedliwsze.

    Co do lotów to niestety kolejna patologia. I choćby takie MŚL było pokazem antylotów.

    A przecież loty powinny być dla skoków złoto nośna kurą i kołem zamachowym. Niestety FIS nie umie zarządzać lotami. Pod tym względem mentalność FIS-u nie zmieniła się od 100 lat (zakazać dalekich skoków/lotów bo niebezpieczne)...

  • PauloXaver stały bywalec
    @Kolos

    Może przeliczniki na dzień dzisiejszy nie są jeszcze perfekcyjne i nigdy nie będą (no chyba że sztuczna inteligencja coś wymyśli), ale bez przeliczników przy klimacie, jaki panuje, odbyłby się może jeden konkurs na trzy, chociażby ze względu na start wszystkich zawodników z tej samej belki. Skoki narciarskie dzisiaj bez przeliczników byłby jak piłka nożna bez pozycji spalonego, również VAR w piłce nożnej wprowadził dużo zamieszania, ale nie ma od tego odwrotu. Pogódź się z przelicznikami, bo tak jak nasz świat pod względem klimatycznym wygląda, będzie trzeba dużo więcej zmienić w tej dyscyplinie sportu, żeby w ogóle miała szanse na bycie.

  • kubilaj2 weteran
    @Kolos

    Z drugiej strony - gdyby były przeliczniki, Małysz mógłby cieszyć się z drugiego dubletu na MŚ(na Okurayamie 07 podczas czołowej czwórki warunki się poprawiały)
    Co do Deschwiego i Planicy 2018 - tutaj niestety wachlowanie belką swoje zrobiło(zresztą chyba pomału się z wysokim ustawieniem najazdu na lotach wycofują - czy mi się zdaje?)

  • Kolos profesor
    @kubilaj2

    Konkursy gdzie skoki poniżej 100 m dawał punkty były ultra rzadkością. Pomijając, że te 20-25 lat temu skocznie były jednak trochę mniejsze niż dziś (np. Innsbruck K-110). Więc to trochę na siłę dopasowywanie danych do z góry postawionej tezy.

    Po za tym lepsze takie konkursy gdzie poziom sportowy i różnice w niej widać na skoczni a nie takie
    gdzie wszyscy czy prawie wszyscy mieszczą się między 120 a 130 metrem a wyniki końcowe ustala komputerowy generator przeliczników w sposób losowy...

    O to w tym chodzi - żeby sport się rozgrywał na arenie sportowej (tu na skoczni) a nie w komputerze. I dlatego skoki obecnie umierają, a miały się całkiem dobrze, kiedy jedni co prawda skakali 100 metrów ale inni 140 metrów..

    I nie było takich patologicznych sytuacji jak teraz, że skoki 120 metrowy daje wyższe miejsce niż 140-metrowy....

    Przeliczniki już okradły Stefana Hulę z medalu olimpijskiego a Deschwandena pozbawiły awansu do konkursu w Planicy mimo iż skoczył 230 metrów (i ustał co istotne) co było szóstą odległością kwalifikacji...

    Jakich jeszcze trzeba patologi żeby w końcu wyrzucić ten system do kosza?

  • PauloXaver stały bywalec
    @dervish

    Jednak nie sądzę, żeby to był :Der Kabahret a raczej :Der Afencirkós
    (Das Affenzirkus) co się tam działo. A ponieważ działo to armata, to się tam "armaciało", taki to mój pastisz. ;)

    Pozdrawiam 👍

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl