„Musimy docenić ten wynik” – wypowiedzi polskiej drużyny po 4. miejscu w Lahti

  • 2024-03-03 01:40

Reprezentacja Polski w składzie: Piotr Żyła, Maciej Kot, Kamil Stoch i Aleksander Zniszczoł zajęła 4. lokatę w sobotnich zawodach drużynowych w Lahti. Dla Biało-Czerwonych jest to wyrównanie najlepszego wyniku osiągniętego zarówno w indywidualnych, jak i drużynowych zawodach Pucharu Świata w bieżącym sezonie.

 

Najlepszym zawodnikiem polskiej kadry w sobotnich zmaganiach był Aleksander Zniszczoł. Wiślanin, który 8 marca będzie obchodził 30. urodziny, oddał skoki na 127,5 oraz 130 metrów. Indywidualna nota, osiągnięta przez reprezentanta Polski, była gorsza jedynie od Jana Hoerla oraz Mariusa Lindvika.

Czy w kontekście przebiegu obecnego sezonu 4. miejsce polskiej kadry w Lahti jest osiągnięciem, które należy docenić?

– Myślę, że jak najbardziej tak. Musimy docenić ten wynik, bo był to najlepszy wynik drużynowo. Myślę, że każdy z nas może być dzisiaj zadowolony ze swoich prób. Może poszczególnych, ale też za całokształt, bo myślę, że każdy z nas dał z siebie wszystko, włożył w te skoki serce. I po tych skokach pokazywał się ten gest radości, a to jest już fajne uczucie – ocenił Zniszczoł.

Reprezentant Polski przyznał także, że jego próby podczas weekendu w Lahti są powtarzalne. W serii próbnej, poprzedzającej sobotnią rywalizację, przydarzył mu się jednak także nieudany skok na odległość zaledwie 77 metrów. Jak sam stwierdził, w trakcie tej próby czuł, jak gdyby magnes przyciągnął go do buli i choć mógł powalczyć o uzyskanie lepszej odległości, postanowił odpuścić ten skok i zachować siły na konkurs.

Polski skoczek został także zapytany o 130-metrową próbę w drugiej serii konkursowej i o to, co należy zrobić, aby oddać w Lahti skok, w trakcie którego wszystko dobrze funkcjonuje:

– Trzeba być po prostu dobrym na progu i dobrym w powietrzu. Nie można przede wszystkim wytracić prędkości, bo jest tutaj różnie na buli. Później wylatuje się za siatki i to powietrze albo tam jest, albo go nie ma. Ale najczęściej jest. I nie można tam przelecieć „zastawionym”. Trzeba po prostu wierzyć, że powietrze tam będzie i pociągnie dalej – uważa Zniszczoł.

Jak podopieczny Thomasa Thurnbichlera czuł się z tym, że podczas sobotniej rywalizacji miał skakać w ostatniej grupie zawodników, jako swoisty lider kadry?

– Bardzo dobrze. Nie czułem żadnej presji. Może trochę myślałem o tym przed zawodami, ale całościowo wyszło tak, że było bardzo sympatycznie. I to też mnie budowało – stwierdził wiślanin.

Bardzo równe i dalekie skoki w sobotnim konkursie oddał również Kamil Stoch, który w seriach ocenianych osiągnął 123,5 oraz 124 metry. Jak trzykrotny mistrz olimpijski ocenił miejsce osiągnięte przez polski zespół w sobotnich zmaganiach?

– Powiedziałbym, że OK – na miarę naszych możliwości w tym sezonie. Myślę, że wynik odzwierciedla naszą dyspozycję, ale i tak nie dostaliśmy tego miejsca za darmo, bo trzeba było sobie je wyskakać. I wyskakać na dobrym poziomie – powiedział Stoch.

Niespełna 37-letni skoczek skomentował także swoje skoki konkursowe: – Powiedziałbym, że pierwszy był odrobinę spóźniony. Drugi był z kolei zbyt agresywny i przez to miałem bardzo duże turbulencje. Jednak pomimo tego były efektowne, także jestem zadowolony. Wydaje mi się, że na tym etapie to, co teraz robię, jest dobre, i trzeba się tego trzymać.

Punkt konstrukcyjny dwukrotnie w sobotnich zawodach przekroczył także Piotr Żyła. 37-letni skoczek uzyskał w konkursie próby na 126,5 oraz 121 metrów.

Po zakończeniu zmagań reprezentant Polski był zadowolony ze swoich konkursowych skoków na obiekcie Salpausselkae: – Szczególnie ten pierwszy był w miarę fajny. W drugim znowu poszło to trochę zbyt wcześnie, i próg tak nie oddał. Ale była tam pewna szybkość, więc jeszcze udało się coś z tego wyciągnąć.

Żyła, który w 2017 roku zdobywał na dużej skoczni w Lahti brązowy medal mistrzostw świata, został także zapytany o to, co musiał zrobić, aby po słabszych skokach oddawanych na początku tego weekendu, zawody drużynowe wyglądały w jego wykonaniu lepiej. Jak stwierdził, podszedł do tego spokojnie i wykonał po prostu swoją pracę.

Skład polskiej kadry w sobotnich zmaganiach na skoczni Salpausselkae uzupełnił Maciej Kot, W sobotę skoczek z Limanowej zanotował próby na odległość 111,5 oraz 119 metrów. Jak sam stwierdził, jego forma wciąż nie jest jeszcze stabilna.

– Myślę, że chociażby wczorajszy dzień (piątek – przyp. red.) pokazał, że na trzy skoki dwa są niezłe, a ten jeden gdzieś odbiega jakością od pozostałych. Niestety dzisiaj to znowu się potwierdziło. Wydawało się, że plan jest dobry i jeżeli go zrealizuję, to wszystko będzie OK. Natomiast myślę, że właśnie na etapie planu na ten skok pojawiły się problemy. Generalnie, od pierwszego skoku tutaj mam problemy z tym, że za progiem łapię zbyt dużo powietrza. Narty wychodzą pod złym kątem, co powoduje, że wytracam dużo prędkości. W serii próbnej było bardzo podobnie. Mimo, że dało to całkiem niezłe miejsce i niezły rezultat, czułem, że to jest ten element skoku, w którym drzemie największa rezerwa. I tę rezerwę po prostu chciałem wykorzystać. Można powiedzieć, że wyszedłem z tej strefy komfortu – trochę zaryzykowałem. Plan wydawał się dobry, i być może taki był. I to na etapie realizacji podziało się coś złego, bo o ile pozycja była dobra, to już samo rozpoczęcie odbicia było złe, i można powiedzieć, że potem „goniłem” trochę ten skok. Kiedy te narty znowu mocno uderzyły, ale nie zaraz za progiem, tylko trochę później, to tak naprawdę zaczęło mną bujać. I robiłem wszystko, żeby jeszcze coś uratować z tego skoku. Ale było już wiadomo, że jest już „po skoku” i po dobrym rezultacie – analizował swój skok z pierwszej serii Kot.

Czy fakt, iż po słabszej próbie w pierwszej kolejce, 32-latek oddał znacznie lepszy skok w serii finałowej, jest bodźcem uspokajającym go przed niedzielnymi zawodami?

– To nie jest zwycięstwo – wiadomo, że jest to taki pozytyw. Nie było tam nawet godziny (między obiema seriami – przyp. red.), ale szybka analiza, być może właśnie powrót do takiego podstawowego, sprawdzonego skakania, i myślę, że to chyba był nawet najlepszy skok tego weekendu – w drugiej serii. Więc to na pewno na plus. Jest to powód do zadowolenia i przede wszystkim spokoju dzisiaj, że to był tylko jeden skok, taki wypadek przy pracy. A ten ostatni skok był naprawdę dobry – ocenił reprezentant Polski.

Sobotni konkurs był szczególny dla Kota z uwagi na fakt, że wystąpił on        w rywalizacji zespołowej na poziomie Pucharu Świata po 1456 dniach przerwy. Przedtem uczestniczył on w konkursie drużynowym zimowego cyklu 7 marca 2020 roku w Oslo. Czy w związku z tym odczuwał on więcej emocji w trakcie zawodów w Lahti?

– Wiadomo, że skoki narciarskie to sport indywidualny. Mamy coś takiego jak konkursy drużynowe, ale nie skaczemy w tandemie czy w czterech naraz, tylko każdy siada na belkę sam i musi po prostu oddać swój normalny, dobry skok. Pod tym względem konkursy drużynowe nie różnią się niczym od konkursów indywidualnych. Konkursy drużynowe mają taką dodatkową otoczkę. Inaczej liczą się punkty; jest nawet parę zmian, jeżeli chodzi o kolejność startową, inne numery startowe... I często to wprowadza te dodatkowe emocje, dodatkową presję z tym związaną. Ale muszę powiedzieć, że dzisiaj więcej było samej radości z tego skakania – w końcu, po tylu dniach, w konkursie drużynowym. Radości i satysfakcji z tego, że jestem w tej drużynie, i to dało mi sporo pozytywnej energii. To, że ten pierwszy skok nie wyszedł, nie było związane z dodatkową presją czy jakimś innym obciążeniem. Bo naprawdę dzisiejszy dzień i te skoki sprawiały mi dużo radości – to miejsce, w którym byłem, czyli miejsce jako członek polskiej kadry na Pucharze Świata. Szkoda, że za tym nie poszły takie super skoki. Natomiast mimo to, dzień zakończył się tym pozytywnym akcentem, czyli niezłym skokiem. I mam nadzieję, że właśnie takie skoki będę oddawał jutro, bo to daje nadzieję na punkty – podsumował Kot.

Niedzielne zawody indywidualne w Lahti zaplanowano na godzinę 16:00. O 14:30 odbędą się kwalifikacje z udziałem pięciu reprezentantów Polski: Macieja Kota, Kamila Stocha, Aleksandra Zniszczoła, Piotra Żyły i nieobecnego w rywalizacji zespołowej Pawła Wąska.

Korespondencja z Lahti, Dominik Formela

 

Źródło: informacja własna, PZN


Wojciech Skucha, źródło: Informacja własna
oglądalność: (3818) komentarze: (4)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Vow_Me_Ibrzu doświadczony

    No cóż, Aleksandra można za ten występ tylko chwalić — świetna nota indywidualna, śpiewające uciągnięcie roli lidera drużyny. Więcej zrobić nie mógł, a wniósł wygraną co najmniej z Japonią (niespodziewanie dobrze dysponowana Finlandia mimo wszystko trochę za bardzo odstawała, żeby była dla Polaków groźna).

  • elzabeta początkujący
    Musimy docenić ten wynik

    Za bardzo nie podniecajmy się tym wynikiem. Tylko dlatego mamy to czwarte miejsce, że Słoweńcy i Japończycy odpuścili sobie te zawody. Zaraz będzie morderczy nordycki turniej, a potem Planica. Dla nich to były skoki treningowe.

  • znawca_francuskiego weteran

    Wczoraj indywidualnie Zniszczoł był na trzecim miejscu. Jakby tak dzisiaj się to powtórzyło...

  • wiola4697 profesor

    Gratulacje!

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl