Z wizytą na Antypodach czyli o skokach i kombinacji norweskiej w Australii

  • 2011-10-27 15:34

W Australii obszar pustynny zajmuje powierzchnię większą niż na jakimkolwiek innym kontynencie; dwie trzecie powierzchni leży w klimacie suchym lub półsuchym. Przeciętnemu Europejczykowi kraj ten kojarzy się ze skaczącymi kangurami, upałami dochodzącymi do ponad 40 stopni, ludźmi smażącymi się na plaży lub uprawiającymi surfing. Jak się jednak okazuje nawet w tak egzotycznym zakątku świata jesteśmy w stanie odnaleźć ślady uprawiania skoków narciarskich. Dziś zabieramy Was na krótką wycieczkę do kraju kangurów, misiów koala, opali i eukaliptusów.

Sporty Zimowe w Australii

Sporty Zimowe w Australii

Chociaż generalnie Australia uważana jest za kraj bardziej odpowiedni dla sportów letnich, uprawia się tam również niektóre dyscypliny zimowe. Opady śniegu notuje się w Alpach Australijskich, gdzie znajdą się trasy zjazdowe oraz biegowe, a także na niektórych obszarach Tasmanii.

W Mount Buller przeprowadzane są pierwsze w kalendarzu Pucharu Świata zawody w jeździe po muldach. Corocznym biegiem przyciągającym biegaczy narciarskich z całego świata jest, należący do Światowej Ligi Biegów Masowych, Kangaroo Hoppet. Niektóre duże miasta Australii posiadają lodowiska, przykładowo, subtropikalne Brisbane jest głównym ośrodkiem short tracku w Australii. Sydney organizowało Mistrzostw Świata w Short Tracku w 1991 roku, a wspomniane Brisbane Igrzyska Dobrej Woli 2001.

Australijczycy zdobyli dotąd 9 medali na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich, w tym 6 złotych. Pierwszy złoty medal wywalczony w short tracku w Salt Lake City w 2002 r. był jednym z najbardziej kuriozalnych w historii igrzysk.

Steven Bradbury zwyciężył w biegu na 1000 m w niezwykłych okolicznościach. W ćwierćfinale, z którego do następnej rundy awansowało dwóch zawodników, uplasował się na trzeciej pozycji, ale ostatecznie zakwalifikował się do półfinału po dyskwalifikacji kanadyjskiego zawodnika. W półfinale jechał jako ostatni, awansował jednak dalej, gdyż jego rywale zderzyli się i upadli w kraksie. Historia powtórzyła się w olimpijskim finale, Bradbury, trzymający się przez większość biegu z tyłu stawki, wyminął leżących rywali i niespodziewanie zdobył złoty medal olimpijski.

Na Falls Creek na pożyczonych nartach

W 1959 roku powstała pierwsza i jak dotąd ostatnia skocznia narciarska w Australii - o punkcie konstrukcyjnym 30 metrów zlokalizowana na Falls Creek w Mount Buller w Alpach Australijskich. 22 sierpnia (!) 1959 roku rozegrano na tym obiekcie pierwsze Mistrzostwa Australii w skokach narciarskich. Zwycięzcą został emigrant z Austrii, Ernst Vettori senior, ojciec słynnego skoczka austriackiego skaczącego na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Triumf zapewnił mu skok na odległość 23 metrów. Jako ciekawostkę można odnotować fakt, iż ów skok oddany został na nartach pożyczonych naprędce od jednego z widzów, ponieważ prywatne narty Vettoriego uległy zniszczeniu podczas wcześniejszych treningów. Vettori senior dwa dni wcześniej podczas próbnych skoków ustanowił rekord obiektu – 31,4 m. (103 ft.) Dziś skocznia w Mount Buller już nie istnieje.

Historia występów skaczących Australijczyków na wielkich imprezach jest bardzo skromna. W 1960 roku podczas Igrzysk Olimpijskich w Squaw Valley w konkursie kombinacji norweskiej Australię reprezentował urodzony w 1927 roku w Dalsgrendzie w Norwegii, przynależący do klubu narciarskiego z Canberry, Herlof „Hal” Nerdal. Uplasował się na 31 miejscu. W 1974 roku na Mistrzostwach Świata w Falun pojawił się skoczek Chris Hellerud. Zajął ostatnie 64 miejsce na skoczni normalnej po skokach na 53 i 48 metrów.

Wizjoner skoczek-weteran ze Słowenii

Przez szereg lat skoki narciarskie w kraju kangurów praktycznie nie istniały. Pojawił się jednak ktoś, kto podjął się ambitnego zadania wskrzeszenia tej martwej dyscypliny na kontynencie australijskim. Był nim Tony Mihelcic, słoweński emigrant, który od 1968 roku mieszka w Australii.

Na nartach zaczął skakać w wieku sześciu lat (zaczynał w Słowenii) i jeszcze kilka lat temu pojawiał się na rozmaitych nieoficjalnych konkursach oraz na Mistrzostwach Świata Weteranów, w których reprezentował Australię. Podczas tychże zawodów, w 2005 roku w Villach, skoczył na odległość 18 metrów, co stanowi jego rekord życiowy. Rok później na podobnej imprezie w Kranj odniósł swój największy sukces - na skoczni K-20 wywalczył brązowy medal w kategorii wiekowej 60-64 lata.

Mihelcic postawił sobie w ostatnich latach za cel zaszczepienie skoków na kontynencie australijskim. Pierwszym krokiem miało być postawienie w Hoppers Crossing kompleksu trzech małych skoczni pokrytych igelitem o punktach K: 30, 20 i 10 m, na których zaczynaliby swą przygodę ze sportem młodzi adepci skoków z Australii. Projekt niestety nie doczekał się realizacji, przeszkodą okazał się brak sponsora, który zechciałby wspomóc australijskiego pasjonata w ambitnym przedsięwzięciu.

Zobacz skok Tonego Mihelcica =>>

Z tras biegowych na skocznie

Ben Sim to 26-letni biegacz narciarski z Australii. Nie ma na swoim koncie większych osiągnięć, choć udało mu się zapunktować w konkursie Pucharu Świata, wziąć udział w Igrzyskach Olimpijskich czy Mistrzostwach Świata. Najlepsze rezultaty odnosi jednak w zawodach z cyklu Australian/New Zeland Cup, podczas których regularnie plasuje się na podium. W marcu 2010 roku w głowie Bena Sima zrodził się pomysł nauki skakania na nartach. Podchwycił go trener australijskich biegaczy, Finn Marsland, i obserwując wyczyny Sima na małych terenowych skoczniach ze śniegu postanowił zorganizować mu obóz w Utah Olimpic Park. W lipcu 2010 roku Ben rozpoczął pod okiem Alana Alborna treningi na skoczni K-10, jednak już pod koniec zgrupowania oddawał skoki na obiekcie K-40. Pierwszy profesjonalny strój i pierwsze narty do skoków Sim otrzymał dzięki uprzejmości złotego medalisty olimpijskiego w kombinacji norweskiej – Billa Demonga. Drugi trening w Park City Sim odbył we wrześniu, czyniąc wyraźne postępy na skoczni. Na tamtejszych obiektach spędził też sporo czasu podczas minionej zimy. W sezonie 2011/12 planował zadebiutować w Pucharze Kontynentalnym w kombinacji norweskiej. Czy jednak osiągnął już poziom pozwalający mu wystąpić w zawodach takiej rangi najbliższej zimy? Nie wiemy tego, bo od jakiegoś czasu informacje na temat przygotowań Sima są dość skąpe.

Gdyby jednak udało mu się zrealizować swoje marzenia i zostać specjalistą od kombinacji norweskiej byłoby to wydarzenie bez precedensu. Dotychczas w obrębie biegów i skoków byliśmy świadkami takich zmian jak przejście kombinatorów do skoków (Zauner, Kouivuranta) czy skoczków do kombinacji (nasz Tomasz Pochwała), nie zdarzyło się jednak, by biegacz w dość zaawansowanym dla sportowca wieku rozpoczął treningi na skoczni, by uprawiać kombinację norweską.

Treningi Bena Sima na skoczni =>>

Będą następni?

Równolegle z przygotowaniami Sima do zmiany dyscypliny trwały działania mające zaszczepić wśród australijskiej młodzieży sympatię do skoków narciarskich i kombinacji norweskiej. Australijska Federacja Narciarska otrzymała 40 000$ dotacji od FISu i MKOLu na szkolenie młodych adeptów tych dyscyplin. Na Antypodach jesienią ubiegłego roku gościł amerykański trener kombinacji norweskiej, Greg Poirier, który podzielił się z miejscowymi działaczami swoją rozległą wiedzą podczas wykładu w Australijskim Instytucie Sportu. Podstawową kwestią według niego jest budowa skoczni, na początku nawet prowizorycznych. „Jeśli budowa skoczni przebiegnie pomyślnie, to jeszcze więcej wysiłku będzie wymagało uczynienie ich w pełni zdatnymi do rywalizacji. Ale na ten moment nie wydaje mi się, żebyśmy potrzebowali skoczni idealnych. Potrzebujemy tylko stoku i skoczni by wzbudzić w dzieciach zainteresowanie skokami i kombinacją. Jeżeli będzie im dobrze szło, to, miejmy nadzieję, znajdą się i fundusze” - mówił w Melbourne Poirier.

Trener Finn Marsland ma nadzieję, że przygoda Sima z kombinacją norweską zainspiruje młodych sportowców do bliższego zainteresowania się tą dyscypliną. „To z pewnością pomoże we wzbudzeniu większego zainteresowania zimowymi sportami, a to jest część naszego planu. Myślę, że uda nam się uzyskać trochę rozgłosu w mediach, aczkolwiek jest wciąż za wcześnie by stwierdzić, czy Sim będzie w stanie osiągnąć taki poziom, który pozwoli mu na osiągnięcie dobrych rezultatów. Taki jest właśnie aktualny cel Bena – doskonalić się, by liczyć się w rywalizacji. W ciągu najbliższego roku zorientujemy się, czy zdoła to osiągnąć, czy nie.” – mówił rok temu Marsland.

Źródła:
Fasterskier.com
kombinacjanorweska.dbv.pl
skisprungschanzen.com
wikipedia.pl
informacje własne


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (13541) komentarze: (32)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Jarek_Gracka początkujący

    ciekawy artykuł, jak słusznie zauważył Ojciec Marek w Australii były spore tradycje w narciarstwie alpejskim (Milne jeździł bardzo dawno, ale już taka Zali Steggall to całkiem niedawna historia - mistrzyni świata z 1999), ale skoki narciarskie i kombinacja. Byłoby to ciekawe.
    Swoją drogą najbardziej "odjechane" kraje mają swoją reprezentację w narciarstwie dowolnym, tam punktuje bodajże nawet reprezentant Brytyjskich Wysp Dziewiczych (albo Amerykańskich, głowy nie daję).

  • pepeleusz profesor
    @Boy

    Dlaczego by nie wyszkolili? przecież w Turcji czy w Korei zaczynali praktycznie od zera. A wbrew pozorom nie jest tak, ze miejscowi zawodnicy z krajów arabskich nie mają talentu do sportu, choć często są leniwi. Np polski trener Szczyrba w dwa lata wprowadził mlodego i chudego katarskiego skoczka wzwyz Mutaza Essa Barshima z 2.14 na 2.35 (faworyt nr jeden IO)Pewnie ten gość ze swoją skocznością mógłby urawiać skoki. Dlaczego zresztą dzieci miałyby się nie garnąć, jak nosiły by w plecaku bułąwę pioniera całego sportu zimowego w regionie. Rywalizowały by kto nim będzie...
    Choi Heung -Chul okazał ogromny talent do skków i już po chyba 5-6 latach od zaprowdzenia szkolenia był juniorem miedzynarodowej klasy, być może niedługo zaraz ten sam pułap osiągnie Faik Yuksel. A więc można.

  • Boy profesor

    Szejkowie mogą sobie postawić skocznię narciarską w hali, mogą zatrudnić najlepszego na świecie trenera i mogą zapewnić najlepszy sprzęt, ale skąd wezmą zawodników? Przecież nie zwerbują najlepszych z poszczególnych reprezentacji, a swoich to by nie wyszkolili chyba nigdy.

  • HKS profesor

    @piotr186

    Chociażby w Oberhofie a domyślam się, że jeszcze gdzieś by się znalazło. Po to żeby trenować na śniegu bez konieczności wyjazdu na lodowiec.

  • piotr186 profesor
    HKS

    Niby gdzie (w którym państwie) i w jakim celu?

  • HKS profesor

    @piotr186

    Trasy pod dachem to i w Europie są.

  • piotr186 profesor
    pepeleusz

    Też się dziwę, ale to chyba specyfika sportu. Arabscy szejkowie chcą mieć sukces na już, na teraz. W pice to dość proste wyłożyć kilkadziesiąt - kilkaset milionów, od razu można może od razu nie wygrywać wszystko ale być w czołówce od razu już tak. w Skokach jednak to trudne - trzeba lat zęby osiągnąć poziom choćby umożliwiając kwalifikowanie się do zawodów.PŚ. Takiej cierpliwości arabscy szejkowie nie mają. Choć już jest przecież trasa narciarska (do biegów) pod dachem, zdaje się w Katarze...

    Niestety ale w wielu innych sportach tzw. outsiderzy łatwo mogą "nabyć prawo" (albo po prostu nie ma żadnych wyśrubowanych kryteriów) do startów na największe imprezy typu IO czy MŚ. W skokach narciarskich występy outsiderów zostały przez FIS praktycznie uniemożliwione...

  • TAMM profesor

    Kolejny bardzo ciekawy artykuł, który wyszedł spod pióra Adriana Dworakowskiego. ^^

  • TAMM profesor
    @Emu

    Osobiście odebrałem to jako zwrócenie uwagi i podkreślenie faktu, że "tam po drugiej stronie" mają zimę latem. ^^
    Ale to może być wpływ Wikipedii i zasady zakładania dobrej woli.

  • pepeleusz profesor

    Cóż - snieg by sie przydał do nauki jazdy na nartach, ale w dobie igielitów, to wystarczy bogaty sponsor i można gdziekolwiek na świecie budując małe igielity rozpocząć szkolenie. Dziwne że są pionierzy róznych dziwnych i drogich sportów eklstremalnych, a nikt nie poszalał ze skokami w róznych ciepłych krajach(np w arabskich)- w końcu i sponsor i pierwsi zawodnicy byliby pionierami

  • Emu doświadczony

    Pisanie rzeczy typu "22 sierpnia (!)" robi wrażenie, jakby autor zapomniał, że na półkuli południowej pory roku są odwrotnie. U nich od czerwca do sierpnia jest zima - zawody w sierpniu to tak jak u nas w lutym, z poprawką na to, że w Australii są jednak trochę gorsze warunki śniegowe.
    Ale trzymam kciuki za Sima. Innych przypadków biegaczy przechodzących do kombinacji nie znam, za to znam przypadki takie:
    1. Skoczkinie, a właściwie kombinatorki z Baiersbronn (bo to klub typowo kombinacyjny) - z powodu statusu kombinacji kobiet jako zupełnie raczkującej konkurencji startują jako specjalistki, ale biegają tak dobrze, że w skali regionalnej potrafiły w swoich kategoriach wiekowych zajmować pierwsze miejsca w biegach. A biegaczek jest przecież sporo więcej niż skakajek, nie mówiąc o kombinatorkach.
    2. "Major Hely", czyli narciarz i instruktor, który postanowił zostać przedskoczkiem na mamucie. Skakał jako tako na dużej skoczni, ale ostatecznie nie dopuszczono go na mamuta - dość niedawna sprawa.
    3. W Norwegii z kolei narciarka Hedda Berntsen, która w bardziej dziecięcym wieku miała też doświadczenia skokowe, postanowiła przejść do skoków. Niestety nigdzie jej potem nie "spotkałam", więc chyba niewiele z tego wyszło, a to już było dobrych parę lat temu.

  • Kibic profesor
    ...

    Szanse skoków są uzależnione przede wszystkim od warunków zimowych, a nie od gór (najlepszy przykład - płaska Finlandia). Oczywiście skocznię łatwiej i taniej wybudować w górach, gdzie może ona "spocząć" na zboczu wzgórza.

  • lenoxie stały bywalec

    Bardzo dobry i ciekawy artykuł . Kraj , w którym skoki są mało popularne nie mówiąc wogóle . Powodzenia dla p. Bena Sima by udało mu się spełnić marzenie . Fajnie by było gdyby wybudowali więcej takich skoczni dla młodych . Za kilka lat w Australii skoki mogą być popularne , ale czy to możliwe ? Proszę więcej takich ciekawych artykułów !

  • anonim

    Z mojej strony brawa dla p. Adriana za kolejny świetny artykuł. Dobra robota.

    Australia to akurat kraj mający zerowy potencjał jeśli chodzi o popularyzację skoków, przez co nie dziwię się, że Mihelcic nie znalazł sponsorów. Jestem całym sercem za popularyzacją tego sportu, ale trzeba go zaszczepiać w miejscach, gdzie są choćby nikłe nadzieje na jakikolwiek odzew.

  • OjciecMarek profesor
    @piotr186

    "(...)Choć jak dla mnie - wytrawnego kibica skoków narciarskich(...)"
    Cóż za skromność...
    A co do rozwoju skoków bez infrastruktury - jest to możliwe. Podany przykład Zografskiego najlepiej o tym świadczy. Podany przez Ciebie przykład skoczkiń holenderskich nie jest zbyt szczęśliwy - w końcu to zupełnie świeża dyscyplina, a sami Holendrzy też wybitnych zawodniczek nie mają, jedna Wendy Vuik trzyma w miarę solidny poziom, ale bez większych sukcesów. Dyscypliny zimowe w ogóle nie mają tak silnej konkurencji wewnętrznej jak letnie, nawet bodaj najbardziej popularna dyscyplina narciarska - narciarstwo alpejskie - mogło się doczekać świetnych zawodników z krajów kompletnie pozbawionych tradycji, jak choćby rodzeństwo Kostelic z Chorwacji, czy Malcolm Milne z Australii.

  • Boy profesor

    @piotr186
    Obecnie jedyne czynne skocznie w Bułgarii to te w Samokovie i to tylko K39 oraz K15, na dodatek w stanie nie lepszym niż nasze obiekty w Goleszowie. Także infrastruktura żadna można powiedzieć, ale mają już skoczka zbliżającego się do klasy światowej.

  • Talar weteran

    Boy:
    Zografski oprócz zapału ma też tatę, byłego skoczka, który mu na pewno pomógł w jakimś stopniu i przede wszystkim bardzo duzy talent..
    Poza tym w Bułgarii jest juz jakiś zalążek i cokolwiek próbują działać na rzecz rozwoju skoków, a w takiej Albanii nawet nie ma takiej inicjatywy, mimo że mieliby te skocznie gdzie budować.. tylko też pytanie za co .? Nie ma sponsorów, nie ma pieniędzy, nie ma o czym mówić . . :)

    piotr186:
    Mają stosunkowo blisko, ale nie tak blisko jak Holendrzy do Niemiec, gdzie na pewno jest gdzie trenować ...

  • piotr186 profesor
    Palacz_zwlok

    Dałoby radę żeby istnieli skoczkowe z egzotycznych (dla skoków) krajów po za europejskich. Moim zdaniem brakuje jednak chęci ze strony FIS-u aby popularyzować skoki narciarskie.

  • piotr186 profesor

    Ale przede wszystkim brawa dla redakcji za ciekawy artykuł. Choć jak dla mnie - wytrawnego kibica skoków narciarskich od lat zbyt wielu nowości tu nie było.

  • Palacz_zwlok stały bywalec

    nie wierzę w rozwój skoków w krajach pozaeuropejskich, może poza Koreą i Japonią. Wszelkie próby kończyły się niepowodzeniem. są co prawda niekiedy skoczkowie lepsi, tacy jak Boyd-Clowes, Frenette, czy wcześniej Alborn, Jones, ale zawodnika chociażby poziomu Colloredo raczej nie będzie.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl