Okiem Samozwańczego Autorytetu: Czterej Pancerni i Kruczek, czyli dramat w trzech aktach

  • 2013-03-04 01:07

Życie pisze scenariusze, których nie wymyśliliby nawet najbardziej kreatywni pisarze, scenarzyści i filozofowie. Kto w grudniu zeszłego roku postawiłby pieniądze na to, że z najważniejszej imprezy sezonu wywieziemy dwa medale, w tym jeden złoty?

Tak przy okazji, ciekaw jestem co mówią teraz ci, którzy niecałe trzy miesiące temu chcieli zwalniać Łukasza Kruczka. I ciekawe, co by było, gdyby taka decyzja zapadła. Skoczkowie mieli nosa, że po skandynawskich konkursach potwierdzili kredyt zaufania dla sztabu szkoleniowego. Bodajże po raz pierwszy, od kiedy kadrę przejął Łukasz Kruczek, zawodnicy gremialnie i idealnie trafili z formą na najważniejszą imprezę zimy. Ale jak już trafili, to z jakim efektem!

Polacy z brązowymi medalami MŚPolacy z brązowymi medalami MŚ
fot. Tadeusz Mieczyński
Polacy z brązowymi medalami MŚPolacy z brązowymi medalami MŚ
fot. Tadeusz Mieczyński
Anders BardalAnders Bardal
fot. Sarah Braunias
Peter PrevcPeter Prevc
fot. Tadeusz Mieczyński
Gregor SchlierenzauerGregor Schlierenzauer
fot. Tadeusz Mieczyński
Sara TakanashiSara Takanashi
fot. Horst Nilgen
Sarah HendricksonSarah Hendrickson
fot. Tadeusz Mieczyński
Jacqueline SeifriedsbergerJacqueline Seifriedsberger
fot. Tadeusz Mieczyński
02.03.2013 - Austria na podium02.03.2013 - Austria na podium
fot. Tadeusz Mieczyński
Maciej KotMaciej Kot
fot. Tadeusz Mieczyński
Dawid KubackiDawid Kubacki
fot. Tadeusz Mieczyński
Piotr ŻyłaPiotr Żyła
fot. Tadeusz Mieczyński
Łukasz KruczekŁukasz Kruczek
fot. Tadeusz Mieczyński
Tabela medalowa MŚ w Predazzo
Lpkrajzłotosrebrobrązrazem
1. Austria 1 2 1 4
2. Japonia 1 1 0 2
3. Norwegia 1 0 1 2
3. Polska 1 0 1 2
5. Stany Zjednoczone 1 0 0 1
6. Niemcy 0 1 1 2
6. Słowenia 0 1 1 2


Tak to na trzecim miejscu, czyli również na podium tabeli medalowej, zakończyli zmagania w Predazzo nasi skoczkowie. Nasi Czterej Pancerni, jak pozwolił sobie ich nazwać dziennikarz TVP Marek Rudziński a ja pozwoliłem sobie skraść to określenie, bo bardzo mi się spodobało.

Przy okazji pytam się Was drodzy czytelnicy, skoro już nasi są pancerni, to który jest który? Ja myślę, że Maciek to Grigorij: brunet (choć bez wąsa) a Piotrek mieszka w Ustroniu jak Gustlik, (choć urodził się w Cieszynie). Kamil to już rozważny lider jak Olgierd. Czyli Dawid to Janek - młody blondyn. Zgadza się. Ciekawe, czy z czegoś strzela...

Czasy mamy zatem historyczne – widzieliśmy na żywo papieża Polaka, upadek komuny, wymyślenie Mistrzostw Świata w Air Guitar, sukcesy Adama Małysza, wybór pierwszego ciemnoskórego prezydenta USA; na naszych oczach sondy kosmiczne opuszczają Układ Słoneczny, rozkłada się Ameryka a Chińczycy wodują lotniskowce, oglądaliśmy jak Baumgartner bije rekord Kittingera, Schlierenzauer bije rekord Nykänena, Saleta bije Gołotę, deszcz meteorów spada na Syberii, w PŚ i na MŚ pojawia się mikst, papież abdykuje, Stoch zdobywa mistrzostwo świata, polska drużyna zdobywa pierwszy w historii medal, Anna Przybylska przefarbowała się na blond a ja odkryłem, co to jest banoffi...

To były trochę dziwne Mistrzostwa. Dziwne i zarazem ciekawe. Lista faworytów naprawdę była długa. Zaczęło się od konkursu kobiet, w którym małą niespodziankę zrobiła Amerykanka Sarah Hendrickson i wyprzedziła Japonkę Sarę Takanashi, która wygrała cztery ostatnie konkursy PŚ i zapewniła już sobie kryształową kulę. Brąz zgarnęła Austriaczka Jacqueline Seifriedsberger. Był też - po raz pierwszy w historii - konkurs mieszany. Tu triumfowała Japonia przed Austrią i Niemcami. W żadnych z tych konkursów nie mieliśmy swoich przedstawicieli, bo w kwestii skoków kobiet przespaliśmy ostatnią dekadę i jesteśmy sto lat za takimi skokowymi potęgami jak... Holandia. Której to reprezentantka Wendy Vuik nie ma może na razie szans ma medal dużej imprezy, ale w PŚ punktuje dość regularnie.

Skupmy się więc na zawodach panów. Zaczęło się jak u Hitchcocka - najpierw małe trzęsienie ziemi a potem napięcie stale rosło. Choć właściwie to było na odwrót - najpierw napięcie rosło. Kamil Stoch, który nieźle skakał w treningach znokautował rywali w serii próbnej. Potem był świetny skok w pierwszej serii. Druga lokata, srebrny medal niemal w kieszeni a i złoty nie wydawał się nieosiągalny, bo przecież wyprzedzający go o niecałe trzy punkty Bardal to nie jest skoczek, którego przy odrobinie szczęścia nie można by pokonać.

Ale potem nastąpiło trzęsienie ziemi. Zbyt krótki skok, w dodatku ze słabym lądowaniem i spadek na ósmą pozycję. Frajerska porażka. Można by filozoficznie powiedzieć: taki jest sport, takie jest życie. Co powiedział sobie sam po tym konkursie Kamil? Nie wiemy, ale być może ta porażka była potrzebna, by Kamil naprawdę nauczył się wygrywać? Może powiedział sobie to samo, co mówił do siebie Adam Małysz w Sapporo w 2007? Tam, gdzie w pierwszym konkursie Orzeł z Wisły znalazł się tuż za podium, choć skakał świetnie w treningach i znokautował w kwalifikacjach?

Akt pierwszy dramatu okazał się nawozem pod przyszły sukces. Nigdy nie zapomnimy tego pięknego wieczoru w Dolomitach. Ta sama skocznia, na której 10 lat wcześniej Adam Małysz przypieczętował swą dominację początku pierwszej dekady XXI wieku. Ta sama skocznia, na której Kamil odniósł przed rokiem swoje piąte i jak do tej pory ostatnie zwycięstwo w Pucharze Świata. Skocznia, która lubi Polaków. Już w pierwszej serii piękny, daleki skok i rywale wyraźnie z tyłu. Tylko czy historia się nie powtórzy? Czy presja wyniku, presja utrzymania prowadzenia, presja bycia "następcą Małysza" i powtórzenia jego wyczynu, presja zwykłej rywalizacji sportowej - czy znów go nie przygniecie?

Nie przygniotła. Siła nośna nart, moc wybicia i hart ducha hardego górala z Zębu okazały się zwycięskie w walce z presją, grawitacją i własnymi słabościami. Choć przecież w każdym z nas zadrżało serce gdy Kamil lądował na niebieskiej linii. "A może jednak troszkę za?" pytała nieśmiało przycupnięta na prawym ramieniu nadzieja. "A jednak chyba troszkę przed" szeptał do lewego ucha pesymizm. Nadzieja miała rację. Na ekranach wyświetliła się jedynka a hardy góral mógł sobie pozwolić na chwilę słabości i paść w ręce kolegów z drużyny.

Potem chyba scenarzyści się schlali albo postanowili poeksperymentować, bo akt trzeci był mieszaniną kryminału, horroru, thrillera i komedii pomyłek. Tak kuriozalny błąd nie powinien się zdarzyć na tak ważnej imprezie. Nawet prezydent FIS skrytykował zbyt skomplikowany system oceniania skoczków wymyślony przecież przez własnego zięcia. Przez całą drugą serię oglądaliśmy zafałszowany obraz sytuacji. Trzeba jednak przyznać, że emocji nie brakowało. Był to konkurs stojący na wysokim poziomie. Rywalizacja między naszymi skoczkami a Japończykami była pasjonująca, choć wyglądało na to, że jest to rywalizacja o czwarte miejsce. Ale Kamil Stoch przeniósł ją na wyższy poziom. Potwierdził klasę, oddając najlepsze skoki konkursu i walnie przyczyniając się do pierwszego w historii medalu drużynowego.

Choć wydawało się to niemożliwe, na wyższy poziom stresu przeniósł z kolei ten konkurs Lukasz Kruczek, obniżając Kamilowi rozbieg na 17. belkę. 17.??? Jak to zobaczyłem, to bałem się, że Kamil zaora nartami bulę. Tymczasem Kamil pożeglował w powietrzu, jakby to była 27.belka. 130 metrów! Nikt już się nie odważył na taki krok, Freitag, Jacobsen i Schlierenzauer poszli z belki 18. I tylko Jacobsen wylądował dalej niż Stoch, ale notę i tak miał gorszą. Ukłony dla Stocha, ukłony dla Kruczka. Ukłony należą się oczywiście wszystkim czterem zawodnikom (i całej ekipie) - rzeczywiście, jak podkreślano po konkursie - dali z siebie wszystko To wszystko to było o włos za Niemcami i sporo jednak za mało na Austriaków.

W kwestii Austriaków - jak już jestem szczerze znudzony ich dominacją i życzyłem, żeby wylądowali bez medalu na tej imprezie, to po tym konkursie oddałem im po prostu ukłon do ziemi. Morgenstern oddaje jeden z najlepszych skoków konkursu i z paroksyzmem bólu przeszywającym twarz łapie się za kolano. Manuel Fettner za to lądowanie na jednej narcie powinien dostać "20" od wszystkich sędziów i jeszcze dodatkowo powinni dorzucić coś sędziowie od jazdy figurowej na lodzie. Powiedzmy sobie wprost - upadek Fettnera przed linią oznaczałby dla Austriaków brak medalu, bo sędziowie odjęliby mu 18-21 punktów a Austriacy wygrali czternastoma.

No ale cóż, widać że od lądowania Christiania Nagillera w Kulm Rakuszanie intensywnie trenowali ten element, a że mieli aż 10 lat, to w końcu doprowadzili sztukę do perfekcji. Teraz mają 10 lat by trenować dojazd na prawej narcie, gdy wypnie się lewa. Swoją drogą, przybył jeszcze jeden powód, by mniej nie lubić Austriaków. Gdyby nie Thomas Morgenstern, medalu być może by nie było. Thomas już zażartował, że chce w zamian polski paszport. Może bez przesady, ale jakby tak honorowe obywatelstwo Pcimia? Względnie razem Nowego Targu, Zębu, Limanowej i Cieszyna? Dorzućmy do tego Wisłę i Zakopane i Thomas powinien być usatysfakcjonowany.

A tak przy okazji retrospekcji - oto co pisałem 15 grudnia zeszłego roku, gdy w niedzielnym konkursie w Engelbergu Kamil Stoch zajął drugie miejsce za Andreasem Koflerem. "Czy styl Kamila Stocha jest brzydszy niż Andreasa Koflera? Moim zdaniem co najmniej taki sam, jeśli nie lepszy. Czy konie, pardon, sędziowie mnie słyszą? Po raz trzeci w tym roku kalendarzowym a po raz drugi tej zimy różnica między zwycięzcą a tym drugim wyniosła 0,1 punktu. A to dopiero dwunasty taki przypadek w historii Pucharu Świata! Do Koflera uśmiechnął się los. A przecież on w na Igrzyskach w Turynie przegrał o tyle samo złoty złoty medal z Thomasem Morgensternem. Czy Stochowi też kiedyś los wynagrodzi tego sobotniego pecha? Jeśli w Val di Fiemme, to ja nie mam nic przeciwko."

No i los wynagrodził - nie tylko Kamilowi i nie kosztem Austrii, tylko Norwegii. Ale pomyślcie sobie -
jak my się chcieliśmy ciąć czerstwą bułką o 0,8 pkt, to co mają powiedzieć Norwegowie? Przegrali medal drużynowy o 3,7 pkt. To też nie jest dużo. Już cieszyli się ze srebra a o tym, że zostaną z niczym dowiedzieli się gdy już prawie wdrapywali się na podium, ale ich nie wpuszczono... Skoro poprzednio Jacobsen znielubił skoki na ponad pół roku bez jakiegoś wyraźnego powodu, to co zrobi tym razem?

Ale to już norweski problem. My nie mamy problemu, mamy medale i na tę okoliczność możemy sobie robić takie tabelki jak ta:

Polscy medaliści Mistrzostw Świata
zawodnikrokmiejscezłotosrebrobrązrazem
Stanisław Marusarz 1938 Lahti 0 1 0 1
Antoni Łaciak 1962 Zakopane 0 1 0 1
Stanisław Gąsienica Daniel 1970 Szczyrbskie Jezioro 0 0 1 1
Wojciech Fortuna* 1972 Sapporo 1 0 0 1
Adam Małysz 2001 Lahti 1 1 0 2
Adam Małysz 2003 Predazzo 2 0 0 2
Adam Małysz 2007 Sapporo 1 0 0 1
Adam Małysz 2011 Oslo 0 0 1 1
Kamil Stoch 2013 Predazzo 1 0 1** 2
Maciej Kot 2013 Predazzo 0 0 1** 1
Dawid Kubacki 2013 Predazzo 0 0 1** 1
Piotr Żyła 2013 Predazzo 0 0 1** 1

* - tytuł mistrza świata zdobyty na Igrzyskach Olimpijskich (Do roku 1980 każdy medalista Igrzysk Olimpijskich zostawał automatycznie medalistą Mistrzostw Świata. Co było trochę niepoważne, gdyż Mistrzostwa Świata były rozgrywane już od 1925 roku. Choć na początku nie nazywano ich Mistrzostwami Świata, tylko Mistrzostwami FIS)
** - medal drużynowy

No ok, Norwegowie mogą sobie taką tabelkę zrobić dużo większą, a z Predazzo wywożą tyle samo skokowych medali co i my, ale właśnie dlatego nasze są cenniejsze. Tak, takie są nieubłagane prawa rynku. Jak coś jest rzadkie to jest cenne. Jak czegoś jest na kopy, to się tym gardzi. Dlatego kobiety nie noszą na koliach, kolczykach i pierścionkach żwirku a brylantów nie sypie się kotom do kuwety. Sorry Maciek, tak mi się skojarzyło.

Kończy się więc bardzo dla nas udany czempionat w Dolinie Płomieni, już za tydzień wraca Puchar Świata, w którym Gregor Schlierenzauer nie zapewnił sobie jeszcze - odwrotnie niż Sarah Takanashi - zwycięstwa. Niestety, Kamil Stoch nie ma już nawet matematycznych szans na Kulę. Te matematyczne, czy raczej iluzoryczne szanse mają jeszcze Bardal i Jacobsen. Zostały też nam dwa konkursy drużynowe i jestem ciekaw, czy naszym Orłom uda się jeszcze stanąć a podium. Będzie się działo. Dodam na koniec, zgadzając się z Kamilem, że tylko dwie rzeczy są pewne - śmierć i podatki.

Cytat zupełnie nie na temat:
„To już jest koniec tej groteski. Autobus życia jednak dalej jedzie. Będę pamiętał Cię do grobowej deski, dziewczyno bez zęba na przedzie”.


Marcin Hetnał, źródło: Informacja własna
oglądalność: (23736) komentarze: (289)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Stinger profesor

    Bardzo dobry news, oby tak dalej.

  • newryn stały bywalec
    Od anonimowego uzytkownika internetu..

    Żeby to jakoś podsumować, napiszę tak: nie jestem koniunkturalistą i uważam, że Kruczkowi należała się przez te lata spora i słuszna krytyka, natomiast odetchnąłem z ulgą, że po tych kilku latach operacji na żywym organizmie wreszcie się czegoś nauczył, a może skorzystał, że kilka nacji ma słabe w tym roku wyniki.. Osobiście wolę to pierwsze, bo to co minęło już nikt nie wróci, choć pozostanę przy zdaniu, że powinien zaczynać jako trener klubowy i tam się najpierw wykazać.
    Po drugie: PANIE MARCINIE -życzę sukcesów w pisaniu nic nie znaczących artykułów dla małej grupki anonimowych użytkowników internetu na tym portalu! ;)

  • MarcinBB redaktor
    @newryn

    Naprawdę uważasz, że dobre wyniki wzięły się stąd, że sztab szkoleniowy zabrał się do roboty w wyniku krytyki kilku anonimowych, kryjących się pod nickami w Internecie kibiców?
    Ja uważam, że po prostu dlatego, że nie było wyników. Jak nie ma wyników, to zaczynają znikać sponsorzy, kasa płynie coraz mniejszym strumieniem. Można też zakładać, że to zwykła sportowa ambicja zawodników i trenerów.
    Ale krytyki w Internecie bym w to nie mieszał...

  • czarnylis profesor
    @newrym

    W listopadzie i grudniu krytyka się należała, ale z perspektywy tego co stało się później doszedłem do wniosku, że ta krytyka z mojej strony tak do końca konstruktywna nie była. Pisałem, że trener znowu nie przygotował kadrowiczów do sezonu, a okazało się, że jednak przygotował, a problem leżał nie w przygotowaniu fizycznym i technicznym, tylko w sprzęcie.
    Kiedy Kruczek wyjaśniał, że poprawią sprzęt i będzie dobrze, to mu nie wierzyłem, krytykowałem dalej i za to przepraszam.
    Uważam teraz iż z tą krytyką trochę przegiąłem. Było za ostro i zwyczajnie nie miałem racji.

    Jak już zauważyłeś należę do tych osób, które potrafią przyznać się do błędów.

    Gdyby w grudniu pod naporem opinii publicznej zwolniono Łukasza Kruczka czy cieszylibyśmy się teraz z medali?
    Moim zdaniem nie, a niewiele brakło.

  • newryn stały bywalec
    czarnylis

    Cieszy mnie, że należysz do grupy ludzi, która potrafi przyznać się do błędu, ale zastanawiam się czy aby nie popadasz w jakieś skrajności i huśtawki nastrojów. Krytyka i w dodatku słuszna w tym przypadku, Twoja jak i innych spowodowała, że ktoś wreszcie wziął się za rzetelną analizę, jak również potrząsnął zawodnikami, do których być może wreszcie dotarło, że dobre układy nie muszą trwać wiecznie. Jeżeli więc bijesz się teraz w piersi, to zaczynam podejrzewać, że nie była to konstruktywna krytyka, tylko zwykłe bicie piany, za które jak najbardziej przyjmę i ja przeprosiny. Ja raczej należę do grupy, która nie przeprasza, bo nie ma za co, jak również cieszymy się, że wreszcie są po latach oczekiwane wyniki. Powód do jakiegoś optymizmu jest, ale oby nie było tak, że na tych kilku medalach grupa ludzi będzie się wozić tak jak kiedyś na Małyszu, czego nam wszystkim serdecznie nie życzę..

  • czarnylis profesor
    Myliłem się co do Łukasza Kruczka

    Na początku sezonu krytykowałem Łukasza Kruczka i stanowczo twierdziłem, że konieczna jest zmiana na stanowisku trenera kadry A.

    Z perspektywy czasu jaki minął od grudnia muszę stwierdzić jedno.

    MYLIŁEM SIĘ.

    BIJĘ SIĘ W PIERŚ I PRZYZNAJĘ SIĘ DO BŁĘDU, A ZA KRYTYKĘ, ŁUKASZA KRUCZKA SZCZERZE PRZEPRASZAM.

    PRZEPRASZAM TEŻ ZA TO, ŻE STRACIŁEM WIARĘ W JEGO UMIEJĘTNOŚCI.

    Okazało się, że trener szybko opanował początkowy kryzys i dobrze przygotował zawodników do imprezy docelowej.
    Medale mówią same za siebie, zwłaszcza, że zdobyte zasłużenie, bez żadnego fuksa.
    Tym samym Łukasz Kruczek wypracował sobie u mnie duży kredyt zaufania i nie widzę powodu by go zwalniać.
    Jego zawodnicy zrobili postęp i to się z powietrza nie wzięło.

    Jeszcze jedno.
    RACJĘ MIELI CI KTÓRZY APELOWALI O SPOKÓJ, A KTÓRYCH NIE POSŁUCHAŁEM.

  • mar100 bywalec
    Gregorio

    Nikt nie pisze, że polscy kadrowicze to beztalencia. Mamy jednak mniej zawodników, klubów, trenerów, gorszą infrastrukturę i w ogóle mniejsze możliwości od potentatów. Dla przykładu kiedy mieliśmy w kraju masę klubów, I, II, III ligę hokejową to byliśmy w szóstce najlepszych krajów na świecie. Obecnie zostało parę klubów i jesteśmy gdzieś w czterdziestce, choć bywali u nas pojedynczy dobrzy hokeiści (Czerkawski). Niestety w skokach też bywało w Polsce lepiej (kluby i skocznie przed 80 rokiem), a kadrowicze rodzili się nie tylko w Zakopanem i Wiśle.

  • dervish profesor
    Gregorio

    Nie chciałem nikomu dowalać, ale przyznaję, mimo woli przy dużej chęci mozna znaleźć w tym porównaniu do Beniowskiego jakiś przytyk :).
    Ale czy tylko przytyk? W sumie nie ma się o co obrażac bo to postac chwalebna, był królem a że został w końcu zjedzony przez swoich poddanych ....

    A tak na prawdę to nie miałem zadnych złych zamiarów, po prostu wyszła moja niewiedza, Bronisław Malinowski przede wszystkim kojarzy mi się z naszym wybitnym średniodystansowcem, zdobywcą złotego medalu olimpijskiego na 3 Km przez przeszkody. Może gdybyś dodał drugie imię antropologa to by ten mój post z Beniowskim nie powstał.

    Na prawdę nic złego nie miałem na myśli. Ale obiektywnie rzecz biorąc, Beniowski bardziej pasuje do Twojej sytuacji, bo to nie ty badasz i opisujesz dzikusów tylko oni chcą tu Ciebie pozreć. :D :D :D

  • adii95 początkujący
    Val di Fiemme na demotywatorach

    http://demotywatory.pl/4069945/Polskie-emocje-na-skoczniach-w-Val-di-Fiemme

    Proszę pomóżcie by te przepiękne momenty z Val di Fiemme znalazły się na stronie głównej serwisu Demotywatory poprzez głosowanie na MOCNE

    DZIĘKUJĘ

  • Gregorio bywalec
    @dervish

    Chciałeś dowalić oponentowi i wykazać jego niewiedzę i kompletnie Ci to nie wyszło.

    Chodziło mi oczywiście o Malinowskiego. Jako antropolog i etnolog zajmował się badaniami "w terenie". Przebywał przecież wśród tubylców na niektórych wyspach Pacyfiku przez dłuższy czas i jestem przekonany, że czuł się tak samo jak ja po przeczytaniu komentarzy niektórych użytkowników. Takie całkowicie nowe doświadczenie.

  • dervish profesor
    Hmm Gregorio po zasięgnięciu opinii u wujka G...

    Jednak Malinowski ma wiele wspólnego z dzikimi ale do Twojego przykładu jednak bardziej nadaje się Beniowski ;)

  • anonim

    A jednak głupole i tępaki nie potrafią cieszyć się z medali i muszą swoje frustracje wyrzucić na tym szanownym portalu a nie np. na onecie a szkoda dla skoków. Nauczyli się pisać, trochę czytać ale z czytaniem ze zrozumieniem i logicznym myśleniem ni w ząb. Dla dobra skoków szkoda, że takie komentarze są dopuszczane, które mogą przecież czytać również skoczkowie. Jednak w dyskusji do poziomu głupoli nie warto zniżać się.

  • Gregorio bywalec

    Widzę, że nie brakuje w komentarzach zwykłych, pustych, zakompleksionych internetowych pętaków, którzy nie odróżniają dyskusji z pewną grupą użytkowników od krytyki i którzy za coś nobilitującego poczytują sobie zwyzywanie innego użytkownika.

    Ci przytępawi hejterzy nie potrafią nawet czytać ze zrozumieniem - można w jednym poście napisać "w tej chwili raczej każdy jest nastawiony do pracy trenera w najgorszym przypadku neutralnie", co przecież oznacza również, że i autor posta nie jest do Kruczka nastawiony negatywnie, a jednak przytępawy hejter i tak uzna to za krytykę.

    Tępy, bezmózgi hejter nie odróżni również krytyki tezy "Kruczek jest dobrym trenerem", z którą przecież osoba "wysilająca się na długie elaboraty" nie polemizuje i z którą się w tej chwili zgadza, od krytyki tezy "Kruczek jest nie tylko dobrym trenerem, ale też najlepszym trenerem na świecie, a poza tym polscy kadrowicze to beztalencia i Kruczek dokonał cudu robiąc z nich przyzwoitych skoczków", z którą trzeba polemizować i osoba "wysilająca się na długie elaboraty" robi to posiłkując się obiektywnymi faktami, bo tak trzeba.

    Dlatego osoby "wysilające się na długie elaboraty" nie zwykły dyskutować z internetowymi pętakami - tylko czasem, gdy mają dobry humor, zdarza im się napisać idealną charakterystykę hejtera, taką jak ten post.

    Psy szczekają, karawana jedzie dalej.

  • anonim

    Widzę, że nadal nie brakuje głupoli krytykujących Kruczka pomimo wspaniałych wyników. Wysilają się nawet na długie elaboraty a tych którzy oceniają medale za sukces są skłonni krytykować dla samej krytyki i trwaniu w swojej głupocie. Do takich osobników nic nie dotrze i nie warto zniżać się do Ich poziomu i z Nimi dyskutować.

  • EmiI profesor

    @Pytajnik Tu Cie zagnę. Tak 4 miejsca w Vancouver i nawet w podium w Planicy to w dużej a może nawet w większej niż połowa zasługa Kruczka, Małysz był perfekcyjnie przygotowany fizycznie do sezonu, właściwie na wygrywanie. Tylko Kruczek za nic w świecie nie potrafił go ułożyć technicznie. Lepistoe potrafił. Gdyby Małysz był źle przygotowany fizycznie to nawet Lepistoe by nic nie zdziałał.

  • M_B profesor

    Tak samo jak Lepistoe zepsuł sezon 2007/2008 i to też fakty, więc nie wiem gdzie ty tutaj widzisz doczepkę do Kruczka, bo fakt, że z Małyszem mu nie wyszło i przez to krótko z nim pracował to niestety bywa.

  • M_B profesor
    @Pytajnik

    Nie, chyba nie rozumiesz o czym piszę i robisz przyczepkę bez powodu.

    Zwalanie tego, że Małysz nie był w formie na medal w Libercu na Lepistoe jest nie na miejscu, szczególnie, że Lepistoe dopiero w Styczniu objął wtedy z powrotem Małysza i to w bardzo słabej formie, przez co nie zdążył go odbudować na MŚ. Więc zwalanie tego na Lepistoe, że Małysz tam nie błyszczał jest bez sensu. I mówie tutaj tylko w kontekście Małysza.

  • M_B profesor
    @nieznany

    Z tym zwalaniem winy na Lepistoe w Libercu to lepiej odpuść, bo wtedy to on musiał naprawiać akurat to, co Kruczek sknocił w Małyszu podczas przygotowań, więc bez przesady.

    I nie żebym atakował Kruczka w tym wypadku, ale takie są fakty.

  • EmiI profesor
    @dervish

    @dervish Ciężko żeby młody facet wraz ze wzrostem doświadczenia był coraz gorszy. Rozumiem że ktoś w wieku Lepistoe może być z roku na rok coraz gorszym trenerem ale w przypadku Kruczka cofanie by skutkowało tym żeby nie wiedział jak zrobić imitacje czy rozgrzewkę :P

  • nieznany weteran
    @pepeleusz

    "Ani Kot ani Kubacki nadal nie sa lepsi niż ostatnim latem, a Kubacki przez 3,5 roku ani na chwilę nie wzniósł się na poziom prezentowany latem 2010".
    Lato nie jest i nigdy nie bylo wyznacznikiem poziomu skoczka. Co to znaczy forma prezentowana latem? To czas przeznaczony na trening i przygotowanie sie do zimy. LGP to tylko urozmaicenie treningow i nieco zabawy dla widzow.
    Nie jest tez prawda, ze dopiero pierwszy raz Kruczek trafil z forma na impreze docelowa. Na MS w Libercu szczyt formy w sezonie mial Stoch (4. miejsce na normalnej). Podopieczni Kruczka dobrze (Hula bardzo dobrze) skakali w druzynowce. Bylby medal, ale sprawe zawalil Malysz, ktory byl wtedy trenowany przez Lepisto.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl