W kolebce narciarstwa – Oslo 1952

  • 2013-12-16 21:47

Do boju o organizację VI Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 1952 roku przystąpiły kandydatury Cortiny d'Ampezzo, Lake Placid i Oslo. Decydujące o wyborze głosowanie odbyło się podczas sesji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego w Sztokholmie, na pięć lat przed planowaną imprezą. Zerowe szanse przyznawano Amerykanom, gdyż podróż przez Atlantyk byłaby zbyt kosztowna dla odbudowującej się Europy. Z kolei Włochy wciąż były pamiętane jako jeden z sojuszników III Rzeszy. Tym samym, zdecydowaną przewagą 18 głosów (przy 9 dla Cortiny d'Ampezzo i 1 dla Lake Placid), na gospodarza VI ZIO wybrano Oslo.

Norwegowie wielokrotnie próbowali otrzymać status organizatora zimowych igrzysk. Chętnie widzieli siebie jako gospodarza ich pierwszej edycji, lecz MKOl postanowił wtedy przyznać Tydzień Sportów Zimowych Francuskiemu KOl. W kolejnych podejściach silniejsze okazywały się kandydatury... Lake Placid (1932) i Cortiny d'Ampezzo (1944). W końcu jednak ZIO miały zawitać do kolebki narciarstwa, zaś Oslo zostało pierwszą - i do dziś jedyną - stolicą państwa, które organizowało największą zimową imprezę sportową świata.

fot. MKOlJeszcze przed rozpoczęciem igrzysk w Oslo, przywrócono do rodziny olimpijskiej Japonię i RFN. Decyzja dotycząca Niemców była dość kontrowersyjna, zwłaszcza gdy na przewodniczącego KOl RFN w 1951 roku wybrano Karla Rittera von Halta, który wcześniej piastował ten urząd za rządów Adolfa Hitlera. Sugerowano nawet wykluczenie RFN z igrzysk, ale ostatecznie zostali oni dopuszczeni do startu w wyniku śledzonych przez MKOl postępów w procesie denazyfikacji, zaś von Halt obiecał, iż nie przybędzie do Oslo.

Inną kwestią był start reprezentacji NRD. MKOl podjął decyzję, iż NRD będzie mogło wziąć udział w igrzyskach w Oslo, jeżeli wystartuje pod wspólną, niemiecką flagą wraz z RFN. Z czystych przyczyn ekonomicznych było wiadomo, iż w tego typu reprezentacji większość będą stanowić sportowcy z zachodnich Niemiec. KOl NRD domagał się jednak jednej, ale równej pod względem ilości olimpijczyków reprezentacji. Ostatecznie zawodników z Niemiec wschodnich zabrakło w stolicy Norwegii. Do Oslo przybyli natomiast reprezentanci ZSRR, ale nie zostali oni zarejestrowani do udziału w igrzyskach. Wszystko z powodu jednego radzieckiego działacza, który w ustalonym okresie zgłaszania uczestnictwa Narodowych KOl w imprezie był na urlopie.

Organizatorzy VI ZIO szukali sposobu, jak mogliby przypomnieć całemu światu o swoim wkładzie w historię narciarstwa. W końcu postanowiono na wzór letnich igrzysk w Berlinie i Londynie, zorganizować sztafetę z ogniem olimpijskim. Jej początek nie miał jednak miejsca w greckiej Olimpii, kolebce starożytnych igrzysk, lecz w norweskiej miejscowości Morgedal. Ogień zapłonął z paleniska w domu należącym w XIX wieku do Sondre Norheima, uznawanego za ojca sportów narciarskich. Finisz sztafety liczącej 220 kilometrów miał miejsce 14 lutego 1952 roku w Oslo, kiedy to znicz olimpijski na Bislett Stadion rozpalił Eigil Nansen, wnuk Fridtjofa - cenionego badacza i odkrywcy.

Na VI Zimowe Igrzyska Olimpijskie, do Oslo przybyło blisko 700 sportowców z 30 państw. W porównaniu z igrzyskami w Sankt Moritz, do Norwegii nie przybyły reprezentacje Korei Południowej, Liechtensteinu i Turcji. Po szesnastu latach do olimpijskiej rywalizacji powrócili sportowcy z Australii, Japonii i RFN. Po raz pierwszy w zimowych igrzyskach wzięli natomiast udział zawodnicy z Nowej Zelandii i Portugalii. Do Oslo przybyła także 30-osobowa reprezentacja Polski, zaś rolę chorążego pełnił ponownie olimpijski weteran, Stanisław Marusarz.

Uroczystego otwarcia igrzysk dokonała księżniczka Ragnhilda. Pierwotnie miał to zrobić fot. MKOljej ojciec, jednak król Olaf V przebywał w tym czasie w Londynie, gdzie miał wziąć udział w uroczystościach pogrzebowych brytyjskiego monarchy, Jerzego VI. Na znak żałoby po śmierci swojego władcy, reprezentacja Wielkiej Brytanii wkroczyła na stadion z czarnymi opaskami na ramionach.

Igrzyska w Oslo były entuzjastycznie przyjmowane przez Norwegów. W przeciwieństwie do chociażby poprzedniej edycji w Sankt Moritz, każda konkurencja była obserwowana przez tysiące, często koczujących w zimnie przez wiele godzin, kibiców. Największym powodzeniem cieszył się olimpijski konkurs skoków na słynnym obiekcie Holmenkollen. 24 lutego pod skocznię i jej okolice przybyło około 150 tysięcy widzów. Wszyscy oczekiwali kolejnej wygranej norweskiego skoczka. Największe szanse na olimpijskie złoto dawano Torbjoernowi Falkangerowi, który podczas ceremonii otwarcia składał przysięgę olimpijską w imieniu zawodników. Innym kandydatem gospodarzy był Arne Hoel. Jako ich głównych rywali wskazywano Finów - Antti Hyvaerinena i Tauno Luito, a także Szweda Karla Holmstroema. Norwegowie w gronie kandydatów do medali widzieli ponadto Seppa Bradla z Austrii i dwójkę Niemców - Toniego Brutschera i Seppa Weilera, 31-letniego byłego żołnierza Wehrmachtu, który w wyniku walk na froncie rosyjskim stracił lewe oko. Polskich barw w olimpijskim konkursie bronili Stanisław Marusarz, Leopold Tajner, Antoni Wieczorek i Jakub Węgrzynkiewicz. Na starcie zawodów zabrakło mistrza olimpijskiego z Sankt Moritz, Pettera Hugsteda, który w 1950 roku zakończył sportową karierę.

Do konkursu skoków na VI ZIO w Oslo zgłoszono 44 zawodników z trzynastu państw. Po raz pierwszy od 1936 roku swoich zawodników wystawiły reprezentacje Japonii i RFN. W porównaniu z ZIO w Sankt Moritz z 1948 roku, tym razem na starcie zawodów zabrakło skoczków narciarskich z Czechosłowacji, Francji i Węgier. Nowością w regulaminie zawodów był system kompensacji punktowej za odległość. Od uzyskanego wyniku w metrach odejmowano dziesięć oczek, zaś łączny wynik był notą uzyskaną za skok. W praktyce, aby uzyskać 60 punktów za długość skoku, zawodnik musiał wylądować na 70 metrze.

Pierwszą serię konkursu, skokiem na odległość 63,5 metra, otworzył reprezentant Szwecji, Hans Nordin. Kilka minut później nastała próba pierwszego reprezentanta gospodarzy. Arnfinn Bergmann zadziwił kibiców, lądując na 67,5 metrze, czym włączył się do walki o medale. Co prawda, dwa tygodnie przed igrzyskami Bergmann wygrał wewnętrzny test w kadrze narodowej, ale nikt nie stawiał go w gronie faworytów do olimpijskiego złota. Wymieniany do tego zaszczytu, Arne Hoel skacze metr bliżej od swojego rodaka i otrzymuje w dodatku niższe noty za styl. Swoich fanów kompletnie zawodzi Fin Tauno Luiro. Jego fot. Wikipediapróba na odległość 60,5 metra odbiera mu jakiekolwiek szanse na medal. Sześć metrów dalej szybuje Toni Brutscher, dzięki czemu Niemiec znajduje się w ścisłej czołówce rywalizacji. Mistrz świata z Zakopanego, Sepp Bradl nie dość, że uzyskuje zaledwie 60,5 metra, to jeszcze wywraca się po wylądowaniu, grzebiąc wszystkie swoje nadzieje związane z olimpijskim startem. Najgroźniejszy konkurent Norwegów, Szwed Karl Holmstroem, frunie na 67 metr i przegrywa o 2 punkty z Bergmannem. Na górze Holmenkollbakken pojawia się wielki faworyt, Torbjoern Falkanger. Skoczek z Trondheim poprawił o pół metra wyczyn Bergmanna i objął prowadzenie w zawodach. Do czołówki emocjonującego konkursu w Oslo wskoczyli także Antti Hyvaerinen (66,5 m) i zamykający pierwszą kolejkę Sepp Weiler (67 m). Na półmetku najbliżej złota był Falkanger, który o punkt wyprzedzał Bergmanna. Dwa oczka do liderującego Norwega tracili sklasyfikowani ex-aequo na trzeciej pozycji Brutscher i Hyvaerinen. O punkt za nimi znajdowali się Szwedzi - Holmstroem i Bror Oestman (66,5 m). A Polacy? Prezentowali się znacznie słabiej, niż podczas poprzedzających konkurs dniach treningowych. 24. lokatę zajmował Antoni Wieczorek (60,5 m), zaś Jakub Węgrzynkiewicz (60,5 m), Leopold Tajner (57 m) i Stanisław Marusarz (59 m) plasowali się w czwartej dziesiątce. "Dziadek" miał zaskakująco dużą rozbieżność w ocenach sędziowskich za swój skok. Od Francuza Roberta Micheleta otrzymał 17,5 punktu, zaś od Amerykanina Guttorma Paulsena... 13,5 pkt.

Jako pierwszy, z grona walczących o olimpijskie krążki, w drugiej serii wystąpił Arnfinn Bergmann. Wicelider zawodów po raz kolejny czaruje, tym razem lądując na 68 metrze. Finałowa runda rozgrywana była w gorszych warunkach atmosferycznych, a Bergmann był jednym z nielicznych, który uzyskał lepszą odległość niż w pierwszej kolejce. Medalowej szansy nie wykorzystuje Bror Oestman. Szwed wywraca się tuż po wylądowaniu na 65 metrze i spada w dół klasyfikacji konkursu. Arne Hoel uzyskuje 63,5 metra. To za mało, by Norweg mógł powalczyć o podium. Lepszy od niego okazuje się jego rodak, Halvor Naes (64,5 m). Toni Brutscher osiąga granicę 62,5 metra, o trzy metry bliżej niż w pierwszej próbie. Niemiec wskakuje na drugie miejsce, ale do Bergmanna stracił 9,5 punktu. Kilka minut później Karl Holmstroem dolatuje do 65,5 metra i wyprzedza o 3 punkty Brutschera. Nadchodzi czas lidera po pierwszej serii, Torbjoerna Falkanger. Norwescy kibice wstrzymali oddech, kiedy ich faworyt wzbił się w powietrze. Falkanger tym razem skacze bliżej, na 64 metr i zaczyna się oczekiwanie. Liderem pozostanie z pewnością Bergmann. Ostatecznie Falkanger wyprzedza o 2 punkty Szweda Holmstroema, a zgromadzeni na wzgórzu Holmenkollen kibice wierzą, że nikt niefot. olympic.org odbierze im złotego i srebrnego medalu. Ostatni zawodnicy, którzy mogli namieszać w czołówce, psują swoje próby. Skoki Hyvaerinena (61,5 m) i Weilera (61 m) są zbyt krótkie, by móc wskoczyć na podium. Tym samym Norwegia świętuje kolejnego mistrza olimpijskiego w skokach. Złoto zdobywa Arnfinn Bergmann, który o 4,5 punktu wyprzedza głównego faworyta, Torbjoerna Falkangera. Brązowy medal trafia z kolei do Szweda Karla Holmstroema. Najlepszy z Polaków, Antoni Wieczorek, zajmuje 24. miejsce. Trener polskiej kadry, Mieczysław Kozdruń znalazł proste wytłumaczenie takiego startu biało-czerwonych: Polacy nie potrafią jeszcze dobrze skakać na trudnych obiektach, jak ten w Oslo, gdyż skocznie znajdujące się w naszym kraju klasyfikowane są do obiektów łatwych dla zawodnika.

VI Zimowe Igrzyska Olimpijskie Oslo 1952 - konkurs skoków narciarskich:

Oslo, skocznia Holmenkollbakken K-72, 24 lutego 1952:


1. Arnfinn Bergmann (Norwegia) - 226,0 pkt. (67,5/68,0 m)

2. Torbjoern Falkanger (Norwegia) - 221,5 pkt. (68,0/64,0 m)

3. Karl Holmstroem (Szwecja) - 219,5 pkt. (67,0/65,5 m)

4. Toni Brutscher (RFN) - 216,5 pkt. (66,5/62,5 m)

4. Halvor Naes (Norwegia) - 216,5 pkt. (63,5/64,5 m)

6. Arne Hoel (Norwegia) - 215,5 pkt. (66,5/63,5 m)

7. Antti Hyvaerinen (Finlandia) - 213,5 pkt. (66,5/61,5 m)

8. Josef Weiler (RFN) - 213,0 pkt. (67,0/63,0 m)

8. Pentti Uotinen (Finlandia) - 213,0 pkt. (63,0/64,5 m)

10. Josef Kleisl (RFN) - 208,0 pkt. (66,5/62,5 m)

...
24. Antoni Wieczorek (Polska) - 191,0 pkt. (60,5/60,5 m)

27. Stanisław Marusarz (Polska) - 189,0 pkt. (59,0/60,5 m)

33. Jakub Węgrzynkiewicz (Polska) - 185,0 pkt. (60,5/58,5 m)

39. Leopold Tajner (Polska) - 178,0 pkt. (57,0/56,5 m)


Trzydziesty piąty w konkursie skoków był Ari Gudmundsson. Reprezentant Islandii brał udział również na igrzyskach w 1948 roku w... Londynie. W stolicy Wielkiej Brytanii startował jako pływak, ale nie udało mu się ani razu zakwalifikować do biegu półfinałowego.

Niemal wszystkie konkurencje biegowe w Oslo padły łupem Finów. Bieg na 50 km wygrał Veikko Hakulinen. W debiutującym biegu kobiecym na 10 km triumfowała Lydia Widemann. Finowie zwyciężyli także w biegu sztafetowym. Jedynie start na 18 km zakończył się sukcesem Norwega, Hallgeira Brendena.

Mały kłopot sprawili organizatorzy igrzysk alpejkom. Na ich trasie zjazdu w Norefjell znajdowały się... drzewa, które wycięto dopiero w dniu zawodów. W slalomie gigancie mężczyzn triumfował Stein Eriksen. Tym samym olimpijskie złoto w narciarstwie alpejskim po raz pierwszy trafiło do Norwegii - kraju, który był zagorzałym przeciwnikiem pojawienia się tej dyscypliny na zimowych igrzyskach. Z dobrej strony pokazała się Barbara Grocholska. Polka była trzynasta w zjeździe i czternasta w slalomie specjalnym.

Tuż przed igrzyskami w Oslo w Norwegii wybuchła afera związana z łyżwiarstwem szybkim. Do reprezentacji olimpijskiej powołano Finna Hodta, który podczas II wojny światowej kolaborował z Niemcami. Panczenista został wykreślony ze składu, zaś wielką gwiazdą igrzysk stał się Hjalmar Andersen. Reprezentant gospodarzy wywalczył trzy złote medale na dystansie 1500, 5000 i 10000 metrów.

Olimpijskie złoto w konkurencji solistów obronił Dick Button, który jako pierwszy w historii wykonał potrójnego rittbergera. Łyżwiarz po igrzyskach przeszedł na zawodowstwo. Ciekawie wyglądała klasyfikacja par sportowych. Zwyciężyło niemieckie małżeństwo Rii i Paula Falków przed trzema parami rodzeństw - Karol i Petera Kennedych (USA), Marianny i Laszla Nagych (Węgry) oraz Jennifer i Johna Nicksów (Wielka Brytania). Po raz pierwszy do obliczania punktacji w zawodach wykorzystano komputery.

fot. MKOlW turnieju hokejowym ponownie nie do pokonania była reprezentacja Kanady, która dzięki 7 wygranym i jednym zremisowanym spotkaniu wywalczyła kolejny tytuł mistrza olimpijskiego. Reprezentacja Polski zajęła w Oslo szóstą pozycję. Biało-czerwoni zdołali wygrać jedynie z ekipami Finlandii i Norwegii, a także zremisować budzący jeszcze gorące, powojenne emocje, pojedynek z RFN. Pozostali rywale okazali się dla naszych hokeistów zbyt mocni.

Podczas VI ZIO w Oslo rozegrano 22 konkurencje w ośmiu dyscyplinach sportowych. Rozegrano także jedną dyscyplinę pokazową - brandy, będącą odmianą hokeja. Po raz kolejny klasyfikacja medalowa odzwierciedliła sportowy sukces Norwegii. Gospodarze imprezy wywalczyli u siebie 16 medali - 7 złotych, 3 srebrne i 6 brązowych. Olimpijskie krążki rozdzielone zostały między sportowcami z 13 państw.

25 lutego nastąpiła ceremonia zamknięcia igrzysk. Była to impreza wręcz magiczna, najlepsza w ówczesnej historii ZIO. Zawodnikom na trasach, skoczni, torach czy lodowisku towarzyszyła rekordowa liczba ponad pół miliona kibiców! Norwegowie przygotowali prawdziwe święto sportów zimowych, za co byli im wdzięczni wszyscy biorący udział w igrzyskach sportowcy. W tej beczce miodu znalazła się jednak też łyżka dziegciu. W opustoszałej wiosce olimpijskiej znaleziono zużyte strzykawki i ampułki. MKOl podjął jednak najgorszą możliwą decyzję - zbagatelizował całą sytuację. Nie musiało minąć dwadzieścia lat, aby Komitet zaczął żałować swojej beztroski.


Adam Bucholz, źródło: Informacja własna
oglądalność: (14701) komentarze: (8)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • anonim
    miasto gospodarz io 2022

    gelu 666@ hmm ale te miasta nie startują w wyścigu o io 2022 więc jakim cudem miałyby zorganizować igrzyska? Startują Ałmaty, Pekin, Kraków, Lwów, Oslo i Sztokholm tak jak napisał wcześniej domo. Wg mnie szanse to jakies 60% Oslo, 35% Sztokholm, 5% Kraków (bardziej życzeniowo to stwierdzam jako Polak, ale może cud sie zdarzy?)

  • Lestek weteran
    Mmm...

    W 1952 królem Norwegii był Haakon VII, Olaf V został nim pięć lat później...

  • domo stały bywalec

    Oslo w 1952 i na 70% Oslo w 2022 r,Kraków nie ma szans Norwegowie mają już większość obiektów na igrzyska min. Skocznie,Trasy biegowe ,Tor bobslejowy oraz trasy narciarskie w Lilehamer a resztę obiektów zbudują bo są bardzo bogatym krajem a my co mamy tylko skocznie które wymagają gruntowej przebudowy.Jedynym krajem i miastem co może im zagrozić to stolica Szwecji Sztokholm której daje 30 % szans na organizacje igrzysk.Azja odpada Ałmałaty i Pekin nie zorganizują bo 2018 igrzyska są w korei południowej wiec czas na Europe Lwów nie pięniędzy i ma małe szanse po ostanich incydentach na Ukrainie.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl