Złoty uśmiech Fortuny – Sapporo 1972

  • 2014-01-02 09:23

Po raz pierwszy zimowe igrzyska olimpijskie miały zawitać do Japonii w 1940 roku. Toczący się jednak konflikt z Chinami i brak zapewnień w sprawie organizacji zawodów, doprowadziły do odebrania Azjatom imprezy przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski. W latach 60. ubiegłego wieku odżyła w Kraju Kwitnącej Wiśni idea organizacji ZIO.


fot. MKOlJapończycy wystawili do boju kandydaturę Sapporo, niedoszłego gospodarza ZIO w 1940 roku. W walce o termin w 1968 roku okazali się słabsi od Grenoble, Calgary oraz Lahti/Are. Azjatycka oferta została jednak ponowiona i podczas sesji MKOl w Rzymie w 1966 roku walczyła o XI Zimowe Igrzyska Olimpijskie. Konkurentami Sapporo było uznawane za faworyta kanadyjskie Banff, a także amerykańskie Salt Lake City i ponowna wspólna kandydatura Lahti i Are. Tymczasem już w pierwszej turze doszło do rozstrzygnięcia na korzyść Japonii. Sapporo zgromadziło 32 głosy, przy 16 dla Kanady i po 7 dla pozostałych dwóch kandydatur.


Prace budowlane w Sapporo ruszyły pełną parą. Na cele inwestycyjne przeznaczono ponad 1 miliard dolarów. Z góry założono, że nie wszystkie obiekty będą służyć gospodarzom po rozegraniu igrzysk. Powstałe trasy zjazdowe i kolejkę linową na górze Eniwa zlikwidowano kilka tygodni po zakończeniu olimpijskich zmagań. Podobny los spotkał trasy do slalomu i giganta, a także tor bobslejowy, znajdujący się przy górze Teine.


Tymczasem ponownie swoje zastrzeżenia, co do przestrzegania zasady amatorstwa w narciarstwie, wyrażał Avery Brundage. Zagrożonych dyskwalifikacją było dziesięciu zawodników. Problem polegał na tym, iż w przypadku ich odsunięcia od rywalizacji, bojkot igrzysk zapowiedziały Austria, Francja, Jugosławia, NRD, Szwajcaria i Włochy. Ostatecznie szef MKOl doprowadził do wykluczenia z igrzysk w Sapporo Karla Schranza, który rzekomo tuż przed imprezą wziął udział w reklamie. W wyniku głosowania 28:14 postanowiono zabronić startu austriackiemu alpejczykowi. Schranz powrócił do kraju niczym bohater, co jeszcze bardziej rozwścieczyło Brundage'a, żądającego, aby zimowe igrzyska w 1976 roku były ostatnimi w historii. Amerykanin zaniechał jednak te plany, albowiem chęć kontynuowania tej imprezy nieoficjalnie wyraziły UNESCO i ONZ.


fot. MKOlCeremonia otwarcia XI Zimowych Igrzysk Olimpijskich miała miejsce 3 lutego 1972 roku na
Makomanai Open Stadium. Do dalekiej Japonii przyleciało 1006 sportowców z 35 państw. Po ośmiu latach przerwy do rywalizacji na ZIO powróciły Belgia i Korea Północna. Pierwszy raz w zimowych igrzyskach uczestniczyły Filipiny i Republika Chińska, znana obecnie jako Tajwan. W porównaniu z rywalizacją w Grenoble, na starcie zabrakło zawodników z Chin, Danii, Indii, Islandii, Maroka i Turcji. Do Sapporo przybyła 48-osobowa reprezentacja Polski, której chorążym był Andrzej Bachleda-Curuś – brązowego medalisty w kombinacji podczas MŚ w narciarstwie alpejskim w Val Gardenie. Olimpijski znicz został zapalony przez miejscowego ucznia Hideki Takadę.


Po raz trzeci w historii skoczkowie narciarscy mieli w czasie igrzysk rywalizować w dwóch konkursach – na normalnej i dużej skoczni. Nowością był fakt, iż obie skocznie były usytuowane w głównym mieście-gospodarzu. Specjalnie na ZIO 1972 został wybudowany mniejszy obiekt – Miyanomori. Gruntowna przebudowa spotkała natomiast Okurayamę, która pierwotnie miała gościć olimpijczyków już w 1940 roku.


fot. TOPT/MKOlKonkursy skoków narciarskich miały być wielkim świętem gospodarzy. Największym faworytem do zdobyciu olimpijskich tytułów był Yukio Kasaya. Skoczek z Yoichi w sezonie olimpijskim miał szansę zostać pierwszym skoczkiem w historii, który zwyciężył we wszystkich czterech konkursach Turnieju Czterech Skoczni. Japończyk wycofał się jednak ze startu w Bischofshofen i wrócił do kraju, by przygotowywać się do igrzysk we własnej ojczyźnie. Wydawało się, iż Kasaya wraz ze swoimi rodakami zdominuje olimpijską rywalizację w Sapporo. Nadzieją Europy wydawał się Ingolf Mork. Norweg wykorzystał absencję Japończyka i triumfował ostatecznie w TCS. W reprezentacji Polski na ZIO znaleźli się Stanisław Gąsienica-Daniel, Adam Krzysztofiak, Tadeusz Pawlusiak i Wojciech Fortuna. Ten ostatni miał pierwotnie nie lecieć do Japonii. Zakopiańczyk był dziesiąty w konkursie kwalifikacyjnym do igrzysk, ale trenerzy Janusz Fortecki i Jan Gołębiewski chcieli mu dać jeszcze jedną szansę. Fortuna wygrał ostatni konkurs w naszym kraju przed wylotem olimpijskiej reprezentacji do Sapporo. Mimo to, PKOl i PZN nie widzieli miejsca w składzie dla 19-latka. Uważano, że nie wytrzyma presji wyniku i lepiej wystawić doświadczonego zawodnika. Powstał szum medialny. Dziennikarze żądali powołania Fortuny do kadry olimpijskiej. Swój głos wyrażali także trenerzy skoczka oraz minister sportu, Włodzimierz Reczek. Pod tak ogromnym naciskiem, komitet się ugiął i Wojciech Fortuna poleciał do Japonii. Do Sapporo przybyło 62 skoczków narciarskich z 16 państw. W przeciwieństwie do igrzysk w Grenoble, zabrakło reprezentantów Węgier.


Pierwszy konkurs olimpijski odbył się na 6 lutego normalnej skoczni Miyanomori. W pierwszej serii wysoko zawiesił poprzeczkę Akitsugu Konno. Startujący z numerem piątym, reprezentant Japonii poszybował na odległość 82,5 metra. Jego rezultatu nie byli w stanie poprawić skoczkowie radzieccy – Koba Cakadze (77,5 m) i Gari Napałkow (79,5 m). Również Zbynek Hubac nie zdołał wyprzedzić Konno, lądując na 79 metrze. Japończyk prowadził do momentu skoku swojego rodaka, Seijiego Aochi, który uzyskał o metr dłuższą odległość. Jako dwudziesty czwarty na rozbiegu pojawił się Wojciech Fortuna. Polak doleciał do 82 metra i znalazł się na trzeciej pozycji w zawodach. Metr bliżej od zakopiańczyka skoczył Takashi Fujisawa, który dzięki wyższym ocenom sędziowskim wyprzedził Fortunę o 2,4 punktu. Europejski faworyt, Ingolf Mork wylądował na 78 metrze i znalazł się poza czołówką olimpijskiej rywalizacji. Nastał czas wielkiej nadziei gospodarzy. Yukio Kasaya nie zawiódł oczekiwań rodaków. Pofrunął na 84 metr i objął prowadzenie w zawodach. Rezultatu Japończyka nie poprawił ani Szwed Rolf Nordgren (82,5 m) ani obrońca olimpijskiego tytułu z Grenoble – Jiri Raska (78,5 m). Na półmetku rywalizacji na Miyanomori prowadził Kasaya z przewagą 3,3 punktu nad Aochim. Pierwsze cztery lokaty okupowali zawodnicy gospodarzy, bowiem kolejne miejsca zajmowali Fujisawa i Konno. Piąty był Nordgren, zaś szósty Fortuna. Raska i Mork zajmowali 13. i 14. pozycję.

W finale Akitsugu Konno potwierdził swoje medalowe aspiracje. Lot na 79 metr pozwalał mu z optymizmem patrzeć na poczynania rywali. Półtora metra bliżej lądował Koba Cakadze. Jeszcze mniej, bo 76 metrów, uzyskał w finałowej serii Gari Napałkow. Również Zbynek Hubac stracił szanse na poprawienie swojej lokaty, lądując na 75 metrze. Nadeszła pora na wicelidera konkursu. Seiji Aochi doleciał do 77,5 metra i znalazł się na drugiej pozycji. Japończyk przegrał prowadzenie z Konno o 5,3 punktu. Szósty na półmetku, Wojciech Fortuna w finałowej rundzie poszybował na odległość 76,5 metra. Ten dystans pozwolił Polakowi na zajęcie trzeciej pozycji po swoim skoku. Znajdujący się po pierwszej kolejce na medalowym miejscu, Takashi Fujisawa nie wytrzymał presji. Reprezentant gospodarzy zepsuł swoją próbę, lądując zaledwie na 68 metrze. Zrehabilitował się natomiast Ingolf Mork. Norweg poszybował na 78 metr i znalazł się tuż za Konno i Aochim, a przed Fortuną, którego wyprzedził o 3,5 punktu. Kropkę nad i miał postawić z kolei Yukio Kasaya. I ponownie tłumy zgromadzonych kibiców pod Miyanomori miało powody do świętowania. Japończyk wyrównuje finałowe osiągnięcie Konno i dzięki próbie na 79 metr obejmuje prowadzenie! Na czele klasyfikacji znalazło się trzech zawodników z Kraju Kwitnącej Wiśni! Los Fujisawy podzielił inny z czołowych skoczków pierwszej kolejki, Rolf Nordgren. Szwed doleciał zaledwie do 74 metra i stracił miejsce w czołowej dziesiątce. Żegnający się z olimpijskim tytułem, Jiri Raska oddał skok na 78 metr i wyprzedził Fortunę o 2,8 punktu. Tym samym Yukio Kasaya został pierwszym mistrzem olimpijskim w skokach narciarskich spoza Europy. Więcej, Japonia została pierwszym krajem po Norwegii, któremu udało się wywalczyć komplet medali w konkursie skoków. Srebro i brąz trafiły do Akitsugu Konno i Seiji Aochiego. Bardzo dobre szóste miejsce zajął Wojciech Fortuna, który ustąpił jeszcze Ingolfowi Morkowi i Jiriemu Rasce. Po raz pierwszy polski skoczek znalazł się w czołowej szóstce olimpijskiej rywalizacji od czasu piątej lokaty Stanisława Marusarza w Garmisch-Partenkirchen w 1936 roku.


XI Zimowe Igrzyska Olimpijskie Sapporo 1972 - konkurs na normalnej skoczni:

Sapporo, skocznia Miyanomori K-70, 6 lutego 1972:


1. Yukio Kasaya (Japonia) – 244,2 pkt. (84,0/79,0 m)

2. Akitsugu Konno (Japonia) – 234,8 pkt. (82,5/79,0 m)

3. Seiji Aochi (Japonia) – 229,5 pkt. (83,5/77,5 m)

4. Ingolf Mork (Norwegia) – 225,5 pkt. (78,0/78,0 m)

5. Jiri Raska (Czechosłowacja) – 224,8 pkt. (78,5/78,0 m)

6. Wojciech Fortuna (Polska) – 222,0 pkt. (82,0/76,5 m)

7. Gari Napałkow (ZSRR) – 220,2 pkt. (79,5/76,0 m)

7. Karel Kodejska (Czechosłowacja) – 220,2 pkt. (80,0/75,5 m)

9. Koba Cakadze (ZSRR) – 219,9 pkt. (77,5/77,5 m)

10. Peter Stefancic (Jugosławia) – 218,1 pkt. (77,0/77,5 m)

24. Adam Krzysztofiak (Polska) – 207,3 pkt. (75,5/73,5 m)

32. Tadeusz Pawlusiak (Polska) – 197,9 pkt. (73,5/71,5 m)

39. Stanisław Gąsienica-Daniel (Polska) – 194,0 pkt. (73,5/72,5 m)


Pięć dni później, 11 lutego rozegrano konkurs na dużej skoczni. Zawody na Okurayamie odbywały się w dniu święta narodowego Japonii – Dniu Pamięci Założenia Państwa. Pod skocznię przybyły tłumy kibiców liczących na kolejny spektakularny sukces Yukio Kasayi. Na rehabilitację liczył Takashi Fujisawa, który w pierwszej serii poszybował na odległość 95,5 metra. Azjata objął prowadzenie, którego nie oddał do momentu próby kolegi z reprezentacji – Akitsugu Konno. Wicemistrz olimpijski z Miyanomori wylądował na 98 metrze i wyprzedził rodaka o 2,7 punktu. Wszystkich jednak wprowadził w zachwyt i osłupienie Wojciech Fortuna. Młody zakopiańczyk pofrunął na niewiarygodną odległość 111 metra. Był to fot. TOPT/MKOlnajdłuższy wówczas skok w historii konkursów olimpijskich. Po fenomenalnej próbie Polaka zawody zostały przerwane. Jury obradowało nad zmniejszeniem rozbiegu i rozpoczęciem na nowo konkursu. Postulowali to działacze z NRD i Czechosłowacji, których zawodnicy nie spisali się najlepiej. Kanadyjski członek jury przypomniał jednak, iż Fortuna był szóstym skoczkiem konkursu na mniejszym obiekcie. W wyniku głosowania 3:2 zawody były kontynuowane. A Polaka nie byli w stanie przeskoczyć tacy zawodnicy jak Manfred Wolf z NRD (107 m), Rolf Nordgren (97,5 m) czy Jiri Raska (99,0 m). Wielki faworyt, Yukio Kasaya doleciał do 106 metra i o 5,5 punktu przegrywał z Fortuną. Odległość 99,5 metra uzyskał z kolei Gari Napałkow. Z walki o medale wypadł natomiast Ingolf Mork. Norweg nie miał szans na krążek po próbie na 89 metr. Po pierwszej serii prowadził zatem Wojciech Fortuna, przed Kasayą, Wolfem, Napałkowem, Raską i Konno.

Druga seria przyniosła jeszcze bardziej zaskakujące rozstrzygnięcia. Takashi Fujisawa wylądował na 86 metrze. 2,5 metra dalej poszybował Akitsugu Konno. Nadeszła kolej liderującego Wojciecha Fortuny. Polakowi nie wyszedł finałowy skok, ale odległość 87,5 metra wciąż utrzymywała go na pierwszej pozycji, lecz jeszcze wielu zawodników miało szansę na wyprzedzenie zakopiańczyka. Niemiec Wolf skacze dwa metry dalej, ale przegrywa z Fortuną o 4,8 punktu. Trzynasty na półmetku rywalizacji, Walter Steiner uzyskuje 103 metry. Szwajcar okazuje się słabszy od Polaka o zaledwie 0,1 punktu! Rolf Nordgren dolatuje do 92,5 metra i spada w klasyfikacji fot. TOPT/MKOlkonkursu. Ósmy zawodnik pierwszej serii, Rainer Schmidt szybuje na odległość 101 metrów. W ostatecznym rozrachunku znajduje się o 0,6 punktu za Fortuną. Jiri Raska po skoku na 89 metr spada na siódmą pozycję. Nastał czas Yukio Kasayi. Mistrz olimpijski z normalnej skoczni miał wielkie szanse na zdobycie podwójnej olimpijskiej korony. Jednak finałowa próba nie potoczyła się po jego myśli. Skok na odległość 85 metrów oznaczał utratę szansy nie tylko na złoto, ale w ogóle na medal. Ku rozpaczy kibiców stało się jasne, że żaden z zawodników gospodarzy nie stanie na podium. Kasaya opuszczał z kolei Okurayamę ze łzami w oczach. Na 92 metrze lądował Gari Napałkow, który został sklasyfikowany na szóstym miejscu. Kiedy kończący konkurs Fin Tauno Kaeyhkoe doleciał do odległości 102,5 metra i znalazł się na czwartej pozycji, stało się jasne, że Polska ma pierwszego w historii mistrza olimpijskiego w sportach zimowych! Wojciech Fortuna został nieoczekiwanym mistrzem olimpijskim na dużej skoczni! Drugiego w klasyfikacji Waltera Steinera wyprzedził o zaledwie 0,1 punktu. Dla Polski i Szwajcarii były to pierwsze medale olimpijskie w skokach narciarskich i jedyne aż do 2002 roku. Trzeci Rainer Schmidt również wyprzedził najmniejszą możliwą różnicą punktową sklasyfikowanego tuż za podium Kaeyhkoe. Po raz pierwszy na igrzyskach los, a w zasadzie fortuna uśmiechnęła się złotym blaskiem do polskiego skoczka. Daleki lot zakopiańczyka na 111 metr został wyświetlony 85 razy w japońskiej telewizji. Gospodarze igrzysk byli fot. TOPT/MKOloszołomieni sukcesem Fortuny, który również w Polsce wywołał wielkie poruszenie. Za tytuł mistrza olimpijskiego został odznaczony m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a w Plebiscycie Przeglądu Sportowego na 10 najlepszych sportowców kraju w 1972 roku zajął trzecie miejsce, za złotymi medalistami letnich igrzysk w Monachium – Witoldem Woydą i Władysławem Komarem.


XI Zimowe Igrzyska Olimpijskie Sapporo 1972 - konkurs na dużej skoczni:

Sapporo, skocznia Okurayama K-90, 11 lutego 1972:


1. Wojciech Fortuna (Polska) – 219,9 pkt. (111,0/87,5 m)

2. Walter Steiner (Szwajcaria) – 219,8 pkt. (94,0/103,0 m)

3. Rainer Schmidt (NRD) – 219,3 pkt. (98,5/101,0 m)

4. Tauno Kaeyhkoe (Finlandia) – 219,2 pkt. (95,0/100,5 m)

5. Manfred Wolf (NRD) – 215,1 pkt. (107,0/89,5 m)

6. Gari Napałkow (ZSRR) – 210,1 pkt. (99,5/92,0 m)

7. Yukio Kasaya (Japonia) – 209,4 pkt. (106,0/85,0 m)

8. Danilo Pudgar (Jugosławia) – 206,0pkt. (92,5/97,5 m)

9. Esko Rautionaho (Finlandia) – 205,8 pkt. (93,0/99,0 m)

10. Jiri Raska (Czechosłowacja) – 204,7 pkt. (99,0/89,0 m)

...

18. Tadeusz Pawlusiak (Polska) – 183,3 pkt. (87,0/90,0 m)

29. Adam Krzysztofiak (Polska) – 173,1 pkt. (84,0/85,0 m)

31. Stanisław Gąsienica-Daniel (Polska) – 171,1 pkt. (83,0/86,0 m)


Po raz kolejny polscy kibice pokładali medalowe nadzieje w naszych saneczkarzach. Niestety, ponownie naszym sportowcom nie udało się wywalczyć w tej dyscyplinie olimpijskich krążków. Piąte miejsce w dwójkach zajęli Mirosław Więckowski i Wojciech Kubik, a szóste w jedynkach – Halina Kanasz oraz Wiesława Martyka. Inna z olimpijskich nadziei, alpejczyk Andrzej Bachleda-Curuś, ukończył slalom gigant na 9. pozycji.

Na trasach alpejskich nie brakło niespodzianek. Po dwa złote medale w zjeździe i slalomie gigancie sięgnęła 17-letnia Szwajcarka Marie-Terese Nadig. Z kolei złoto w slalomie mężczyzn wywalczył Hiszpan Francisco Fernandez Ochoa. Dyskwalifikacja za łamanie zasad amatorstwa dotknęła także francuską alpejkę, Annie Famouse, która miała wystąpić w roli komentatorki Radia Luksemburg.

W biegach narciarskich swoją dominację potwierdzili sportowcy ze Związku Radzieckiego, którzy wywalczyli pięć z siedmiu możliwych złotych medali. Największą gwiazdą zawodów była Galina Kułakowa, która zdobyła wszystkie olimpijskie tytuły w kobiecych biegach – na 5 i 10 kilometrów oraz sztafecie. Trzy złote medale w Sapporo zdołał wywalczyć jeszcze tylko holenderski panczenista Adrianus Schenk, który był najlepszy w biegach na 1500, 5000 i 10000 metrów.

Kolejny konflikt olimpijski na tle zawodowstwa wybuchł przy okazji turnieju hokejowego. Reprezentacja Kanady chciała zgłosić do zespołu zawodników z ligi NHL. Na taki pomysł nie przystał jednak MKOl, chroniąc się przepisami o amatorstwie sportowców. Decyzja komitetu została źle przyjęta w Kraju Klonowego Liścia. Tajemnicą poliszynela był „amatorski” status hokeistów zza Żelaznej Kurtyny. Ostatecznie Kanadyjczycy nie przystąpili do turnieju, który wygrała ekipa ZSRR. Kolejne medalowe pozycje zajęły USA i Czechosłowacja. Reprezentacja Polski znalazła się na szóstym miejscu, przegrywając wszystkie mecze w grupie finałowej.


Na XI Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Sapporo rozegrano 35 konkurencji w 10 dyscyplinach. Na czoło tabeli medalowej powrócił Związek Radziecki, który wywalczył 16 medali – 8 złotych, 5 srebrnych i 3 brązowe. Dzięki złotemu medalowi Wojciecha Fortuny, Polska zajęła w klasyfikacji 13. pozycję. W Sapporo medale zdobywali zawodnicy z siedemnastu państw.

Pierwsze zimowe igrzyska olimpijskie w Azji przeszły do historii polskiego olimpizmu dzięki Wojciechowi Fortunie, który zdobył pierwszy złoty medal w sportach zimowych dla Polski. Japończycy triumfowali z powodu sukcesu na normalnej skoczni i nie mogli zrozumieć klęski swoich sportowców na dużej skoczni. Świat jednak wciąż debatował o dyskwalifikacji Karla Schranza i dalszych poczynaniach MKOl. Pewne wydawało się jedno – iż kolejna edycja igrzysk odbędzie się w amerykańskim Denver...


Adam Bucholz, źródło: Informacja własna
oglądalność: (23555) komentarze: (22)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • anonim
    Stinger

    Czyli szóste miejsce Fortuny na normalnej skoczni to nic i tamte skoki mu nie wyszły?
    Spójrz jeszcze na drugi skok Kasayi, pewnie wyszły mu tylko skoki na normalnej skoczni, na dużej pokazał, że skakać nie potrafi.

  • Lestek weteran
    Fortuna za sukces w Japonii

    dostał od władz 60 tys. złotych, a trener Fortecki chyba połowę tego. Oczywiście cicho-sza, przecież to tylko amator.

  • anonim
    @piotr186n

    150 dolarów to majątek nie był. Było to dużo, fakt, czarnorynowy kurs to w tamtych latach koło stówy za jednego zielonego, ale jako elektryk samochodowy p. Wojciech mógł wykręcić miesięcznie więcej niż standardowa goła pensyjka 2-2,5 tys.

    Na dzisiejsze warunki półroczna kiepska pensja, czyli jakieś 9-12 tys. obecnych złotych.

    Majątek to był jak ktoś jechał do Czykago na budowlańca i przywoził 3-5-10 tys. dolarów, za to mógł już dom postawić.

  • piotr186n doświadczony
    koko

    Sam Fortuna mówił ze miał obiecane 300 dolarów a dostał 150 czyli połowę, Co i tak było dużym majątkiem w tamtych czasach.

    Co od osiągnięć Fortuny to poza złotem IO to wartymi uwagi jego wynikami są kontrowersyjne złoto MP zdobyte w 1972 roku (tuż po IO)

    20 miejsce w MŚ w lotach w 1972 (tuz po IO) i 23 miejsce w TCS 1971/1972 oraz 18 miejsce w TCS 1972/1973,

    Nie można wiec mówić że cała jego kariera zamknęła się w tym jednym olimpijskim skoku, choć fakt ze nic szczególnego już później nie osiągnął.

  • koko bywalec

    Z ciekawostek warto jeszcze dodać, że po udanej Olimpiadzie wpłynęła gratyfikacja finansowa, bodajże kilkaset dolarów, które powinien Pan Wojtek otrzymac, jednak Ci sami działacze PKOL, którzy wysłac na Olimpiade go nie chcieli, gratyfikacje przyjęli z ochotą i rozdzielili pomiędzy siebie. Z tych pieniędzy Pan Wojtek otrzymał bodajże 1/3. Takie to były czasy wtedy.

  • koko bywalec
    Wojciech Fortuna

    Fortuna nie był słaby, trafił z forma i to było wiadome dla tych co skokami sie interesuja. Wiele osób było za tym by wysłąć Fortune, tylko Polkim Komitet Olimpijski był przeciwny i dobrze ze nie doszło do skandalu i pojechał, bo nie mielibyśmy tego złota. Tutaj równiez wielu uzytkowników uważa Fortune za fuksiarza, dlatego cieszę się, że ukazał sie ten artykuł. Przykładem jest faworyt gospodarzy Kasaya, który z Fortuna przegrał. Wszystkie skoki Pana Wojtka i na sredniej i na dużej były godne podziwu. Pamietajmy też, ze w jego czasach nie było PŚ i za bardzo nie było jak porównac formy z innymi, poza niektórymi zawodami róznej klasy. To tak jakby napisac, że Diethart przez przypadek może teraz wygrac Turniej 4 Skoczni. Moze to sensacja, ale na pewno nie przypadek, bo chłopak złapał forme, jak i kiedys Pan Wojtek.
    Pozdrawiam wszystkich fanów skoków.

  • anonim

    Ale co miał udowadniać,że ten medal to był przypadek ? To nie był przypadek już przed wyjazdem wygrał zawody co prawda była to niższy poziom ale jednak wygrał nie pojechał jako faworyt i to go podniosło na duchu.A przed medalem zajął 6 miejsce i to był dowód jakby tak skoczył na małej skoczni to na pewno odwali konkurs :P.Później już nie było takich konkursów były tylko turnieje czterech skoczni szkoda,że puchar świata tak późno wprowadzili bo jakby był to na pewno Fortuna by skakał,ale niestety nie było.

  • anonim

    Z artykułu wynika, że kiedy Polska w skokach zdobywała medale olimpijskie to również i Szwajcaria. Amman prezentują bdb formę, nasi nie najgorszą (ale będzie lepiej). Więc szanse na medale są duże, czego życzę naszej kadrze.

  • stickman początkujący

    Fortuna miał mnóstwo szczęścia, ale 1 konkurs na skoczni normalnej (bardzo dobre 6 miejsce) pokazuje, że jednak Fortuna na IO był w życiowej formie, z której już potem niestety nic nie zostało, a IO pozostały największym sukcesem w jego karierze.

  • Stinger profesor

    Fajnie że Fortuna zdobył ten złoty medal ale tutaj widać że tak na prawdę wyszedł mu jeden skok w życiu. Ten z drugiej serii był już prawie najsłabszy z najlepszej 10 mimo to wygrał. Niewiele ale jednak.

    Można mówić że te konkursy nie były aż tak fartowne bo 6 miejsce na drugiej skoczni też coś znaczy z tym że jednak ja uważam że to było mega szczęścia ale szczęście też trzeba mieć i nikt tego złota mu nie odbierze, szkoda że później "nie miał ochoty" dalej skakać żeby udowadniać że to złoto to nie fart.

  • Lestek weteran
    Niewielu wie,

    że po drugim skoku Schmidta na 101 m, kontroler długości skoków z NRD próbował doprowadzić do wpisania jego rodakowi 102 m... Na nasze szczęście wszystko widzieli działacz radziecki i amerykański i nie dopuścili do kolejnego olimpijskiego oszustwa, jakich w skokach było (było?) wiele...

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl