Dwa razy dwa - Zakopane 2004

  • 2014-12-08 17:52

Minęło kolejne dwanaście miesięcy i najlepsi skoczkowie globu ponownie przybyli do Zakopanego, aby wziąć udział w zawodach Pucharu Świata na Wielkiej Krokwi. Po raz kolejny dopisali także kibice, którzy wykupili pulę 32 tysięcy biletów na każdy z dwóch konkursów w zimowej stolicy Polski.

Janne Ahonen - fot. AishaPodobnie jak w poprzednich latach głównym tematem ostatnich dni przed rozpoczęciem zawodów była forma Adama Małysza. Trzykrotny zdobywca Pucharu Świata rozpoczął sezon od dwóch drugich pozycji w fińskim Kuusamo, ale w kolejnych zawodach ani razu nie stanął na podium, kończąc nawet rywalizację w trzeciej dziesiątce konkursu. Po zajęciu piętnastej pozycji w 52. Turnieju Czterech Skoczni wiślanin został wycofany z konkursów w czeskim Libercu. Podwójny mistrz świata z Val di Fiemme nie trenował jednak pod okiem Apoloniusza Tajnera, a trenera klubowego, prywatnie wujka, Jana Szturca. Tajner został telefonicznie poinformowany przez Szturca o decyzji Adama i przystał na nią. Małysz trenował na obiektach w Wiśle-Łabajowie oraz Skalite w Szczyrku. Jednak media nie zostawiały suchej nitki na Apoloniuszu Tajnerze. Od Turnieju Czterech Skoczni spekulowały one, iż potencjał obecnego szkoleniowca już się wyczerpał. Żurnaliści coraz częściej zadawali również pytanie czy Tajner nie powinien zostać zwolniony ze swojego stanowiska.

Pewne zmiany nastąpiły także wokół Wielkiej Krokwi. Postawiony został 2,5 metrowy płot odgradzający trybuny od zawodników. Ta zmiana z pewnością nie spodobała się kibicom, którzy zostali na tyle szczelnie oddzieleni od skoczków narciarskich, iż prawie niemożliwe stało się zdobycie ich autografów lub zrobienie wspólnego zdjęcia. Organizatorzy byli jednak przede wszystkim zadowoleni z prognoz pogody, które zapowiadały idealne warunki do rozegrania zawodów.

Roar Ljoekelsoey - fot. Tadeusz MieczyńskiNa polskie święto skoków narciarskich ponownie przybyła światowa elita tego sportu. Głównymi gwiazdami imprezy mieli zostać lider Pucharu Świata Fin Janne Ahonen oraz triumfator Turnieju Czterech Skoczni Norweg Sigurd Pettersen. Tradycyjnie na starcie zabrakło reprezentantów Japonii, ale także i Szwajcarów. Tym samym pod Tatrami zameldowało się 52 zawodników z 10 państw – Polski, Austrii, Białorusi, Czech, Finlandii, Niemiec, Norwegii, Rosji, Słowacji i Słowenii.

Rywalizacja na Wielkiej Krokwi rozpoczęła się od rozegranych przedpołudniem piątkowych serii treningowych. Na skoczni zabrakło jednak tego, na którego kibice czekali najbardziej, czyli Adama Małysza. W pierwszej serii najdalej poszybował Martin Hoellwarth. Trzykrotny wicemistrz olimpijski z Albertville oddał skok na odległość 133,5 metra. Kolejny trening zakończył się wygraną Andersa Bardala, który wylądował na 129 metrze. Zaplanowane na wieczór kwalifikacje nie doszły jednak do skutku. Wszystko za sprawą coraz mocniejszego wiatru, wiejącego z prędkością 5 m/s, który uniemożliwił kontynuowanie eliminacji po skokach szesnastu zawodników. Tym samym wszyscy zgłoszeni zawodnicy, w tym komplet Polaków, otrzymali prawo startu w sobotnich zawodach.

Kibice pod Wielką Krokwią - fot. Tadeusz Mieczyński32 tysiące kibiców na trybunach oraz drugie tyle poza skocznią szykowało się do sobotniego konkursu, kiedy na Wielkiej Krokwi rozgrywana była seria próbna. W niej, po raz pierwszy podczas tego weekendu, na belce startowej zasiadł Adam Małysz. Obrońca Kryształowej Kuli uzyskał niezły rezultat 124,5 metra, który uplasował go na ósmej pozycji. Serię wygrał Reinhard Schwarzenberger, który z wyższego rozbiegu osiągnął wynik 128,5 metra. Słabo spisali się pozostali polscy reprezentanci, spośród których tylko Wojciech Tajner znalazł się w czołowej trzydziestce po próbie na 117 metr.

Sobotni konkurs otworzył niespełna 17-letni Kamil Stoch. Zawodnik LKS Poroniec, który tym samym zadebiutował w Pucharze Świata, wylądował na 105,5 metrze. Nie dało mu to większych szans na awans do finałowej serii. Ta sztuka udała się innym naszym reprezentantom – Wojciechowi Tajnerowi (117 m), Marcinowi Bachledzie (117 m) i Wojciechowi Skupieniowi (116,5 m) – którzy ukończyli pierwszą rundę odpowiednio na 25., 27. i 29. pozycji. Tymczasem nastała pora skoków najlepszych.Michael Uhrmann - fot. Witeck Prowadzenie w zawodach objął Matti Hautamaeki po skoku na odległość 128,5 metra. Zwycięzcę konkursu z 2002 roku przeskoczył jednak Michael Uhrmann. Reprezentant Niemiec pofrunął na 134 metr i wysunął się na pozycję lidera z przewagą 9,9 punktu nad Finem. Do czołówki wskoczył również Bjoern-Einar Romoeren, który po próbie na 129,5 metra zajął drugą lokatę. Wtedy nastała kolej Adama Małysza. "Orzeł z Wisły" nie zawiódł swoich fanów, poszybował na 132 metr i wskoczył na drugie miejsce ze stratą 3,6 punktu do Uhrmanna. Z pozostałych w stawce zawodników tylko dwóch zdołało dołączyć do czołówki pierwszej kolejki. Byli to Thomas Morgenstern i Janne Ahonen, którzy po skokach na 128 i 125 metrów zajmowali piąte i szóste miejsce.

Druga seria przyniosła poprawę lokat Wojciecha Skupienia i Marcina Bachledy. Reprezentanci Polski wylądowali na 114 metrze, co dało im awans na 27. i 24. pozycję. Spadek zanotował z kolei Wojciech Tajner, który po skoku na 109,5 metra spadł na 29. miejsce, wyprzedzając... zwycięzcę konkursów sprzed roku, Niemca Svena Hannawalda. Szósty na półmetku Janne Ahonen w finale doleciał do 120 metra. Dla lidera Pucharu Świata oznaczało to przegraną z Austriakiem Martinem Hoellwarthem, który w drugiej rundzie poszybował na 125 metr, różnicą 2,4 punktu. Na prowadzenie wyszedł z kolei Thomas Morgenstern. Mistrz świata juniorów wylądował na 119,5 metrze i pokonał swojego kolegę z reprezentacji o 1,1 punktu. Szansę na podium stracił Matti Hautamaeki, który w drugiej serii uzyskał rezultat 114,5 metra. Z miejsca w czołowej trójce nie zrezygnował Bjoern-Einar Romoeren. Norweg doleciał do 120 metra, co wystarczyło na objęcie prowadzenia. Jeszcze lepiej, ku uciesze kibiców, Podium sobotniego konkursu - fot. Tadeusz Mieczyńskispisał się Adam Małysz. Odległość 127 metrów – o siedem metrów dalej od prowadzącego Romoerena – oznaczała objęcie pierwszej pozycji w zawodach. Na górze pozostawał jedynie Michael Uhrmann. Niemiec nie zmarnował jednak swojej szansy na pierwsze pucharowe zwycięstwo w karierze. Wylądował na 126,5 metrze i wyprzedził wiślanina o 3,7 punktu.

- Trzy razy dotąd startowałem w konkursie w drugiej serii na końcu, za każdym razem spadałem na dalsze miejsce. Ostatni raz w Trondheim. Warto jednak było zaczekać i zamiast w Norwegii w obecności 3 tysięcy kibiców wygrać tutaj, w Zakopanem, przed tak kapitalną publicznością. Mam nadzieję, że Adam mi to wybaczy, ale jeszcze większą satysfakcją jest dla mnie to, że wygrałem, pokonując w Polsce właśnie jego. To ma dla mnie zupełnie wyjątkową wartość – powiedział Michael Uhrmann po sobotnim triumfie na Wielkiej Krokwi.

Puchar Świata Zakopane 2004, Wielka Krokiew K-120, 17.01.2004:
Lp.ZawodnikKrajSkok 1Skok 2Nota
1 Michael Uhrmann GER 134.0 126.5 270.9
2 Adam Małysz POL 132.0 127.0 267.2
3 Bjoern-Einar Romoeren NOR 129.5 120.0 251.6
4 Thomas Morgenstern AUT 128.0 119.5 245.5
5 Martin Hoellwarth AUT 120.5 125.0 244.4
6 Janne Ahonen FIN 125.0 120.0 242.0
7 Matti Hautamaeki FIN 128.5 114.5 235.9
7 Andreas Kofler AUT 120.5 122.5 235.9
9 Roar Ljoekelsoey NOR 120.0 121.0 234.8
10 Peter Żonta SLO 119.5 122.0 233.7
24 Marcin Bachleda POL 117.0 114.0 210.8
27 Wojciech Skupień POL 116.5 114.0 207.4
29 Wojciech Tajner POL 117.0 109.5 201.7
32 Tomisław Tajner POL 114.5 - 104.1
37 Mateusz Rutkowski POL 113.5 - 100.3
44 Robert Mateja POL 109.5 - 93.6
47 Krystian Długopolski POL 107.0 - 89.1
49 Kamil Stoch POL 105.5 - 83.9

Pomimo braku wygranej Adama Małysza, Zakopane i tak oszalało ze szczęścia. Wszyscy byli zgodni, iż obrońca Kryształowej Kuli odzyskał swoją upragnioną formę. Tym bardziej wszyscy z niecierpliwością oczekiwali niedzielnych zmagań, zwłaszcza, iż "Orzeł z Wisły" okazał się najlepszy w serii próbnej, po skoku na odległość 132 metrów. Taki sam rezultat uzyskał również Thomas Morgenstern.

Wolfgang Loitzl - fot. Tadeusz MieczyńskiNiedzielna rywalizacja nie poszła po myśli pozostałym reprezentantom Polski. Do finałowej kolejki zdołał awansować tylko lider kadry B dowodzonej przez Heinza Kuttina, Mateusz Rutkowski. Zwycięzca konkursu Pucharu Kontynentalnego w Planicy wylądował na 124 metrze, co zapewniło mu czternaste miejsce na półmetku zawodów. Niespodziewanych emocji dostarczył wszystkim Wolfgang Loitzl. Austriak nie trafił nartami w tory najazdowe i zjeżdżał na plecach po rozbiegu skoczni. Na szczęście, zdołał wyhamować przed progiem. Sędziowie pozwolili mu na powtórzenie próby na końcu pierwszej serii. Tymczasem daleki lot na 128 metr oddał Morten Solem. Norwega na prowadzeniu nie zmienił jego kolega z kadry, Tommy Ingebrigtsen, który skoczył dwa metry dalej, ale otrzymał niższe oceny sędziowskie za styl. Po raz kolejny daleko poszybował zwycięzca sobotniego konkursu, Michael Uhrmann, który po skoku na 127,5 metra zajmował drugą pozycję ex-aequo z Ingebrigtsenem. Następnie na belce zasiadł Adam Małysz. Trzykrotny zdobywca Pucharu Świata wylądował na 125,5 metrze, co oznaczało w tym momencie dla Polaka czwartą pozycję ze stratą 4,5 punktu do Solema. Daleki skok oddał także Peter Żonta. Słoweniec uzyskał rezultat 127 metrów i wyprzedził Małysza różnicą 0,2 punktu. Pozycję lidera objął natomiast Roar Ljoekelsoey. Reprezentant Norwegii pofrunął na 128 metr i o jeden punkt wyprzedził swojego kolegę z kadry. Do czołówki wskoczył także Martin Hoellwarth. Austriak skoczył metr bliżej od Ljoekelsoeya i na półmetku rywalizacji zajmował drugie miejsce ze stratą 0,7 punktu do Norwega. Siódmą lokatę zajmowałMartin Hoellwarth - fot. Witeck Małysz, który do lidera tracił 5,5 punktu. Na koniec ponownie na starcie pojawił się Wolfgang Loitzl. Pech jednak nie opuścił Austriaka, gdyż skok na odległość 116 metrów zapewnił mu... 31. miejsce i brak awansu do finału.

Druga seria niedzielnych zmagań rozgrywana była w śnieżycy, która nasilała się z każdą minutą. W trudnych warunkach na 115 metrze wylądował Mateusz Rutkowski, który tym samym zakończył rywalizację na piętnastej pozycji. Po raz kolejny błysnął z kolei Adam Małysz. Siódmy po pierwszej serii wiślanin oddał w coraz silniejszej śnieżycy najdłuższy skok serii, frunąc na odległość 125,5 metra. Zaraz po Polaku, który objął prowadzenie w konkursie, startował Peter Żonta. Zwycięzca konkursu w Innsbrucku oddał nieudany lot na 102,5 metra i spadł do trzeciej dziesiątki zawodów. Z trudnymi warunki niezbyt poradził sobie Tommy Ingebrigtsen, który po próbie na 114,5 metra był piąty ze stratą 19,7 punktu do Małysza. Z coraz mocniejszą śnieżycą nie dał sobie rady również Michael Uhrmann. Triumfator z soboty wypadł z pierwszej dziesiątki niedzielnych zmagań po skoku na odległość 110,5 metra. Podobny los spotkał Mortena Solema, który wylądował metr dalej od Niemca. O wiele lepszy skok oddał natomiast Martin Hoellwarth. Wicelider po pierwszej serii doleciał Podium niedzielnego konkursu - fot. Tadeusz Mieczyńskido 122,5 metra i, jak się okazało, wyszedł na prowadzenie, wyprzedzając Małysza minimalną różnicą 0,3 punktu. Wszystko za sprawą wyższych not sędziowskich, które Austriak otrzymywał po każdym z dwóch skoków. Konkurs zamknął Roar Ljoekelsoey. Prowadzący na półmetku Norweg wylądował na 122 metrze, ale wystarczyło mu to na zajęcie dopiero trzeciej pozycji. Tym samym zwycięzcą zawodów został Martin Hoellwarth. Dla niespełna 30-letniego Austriaka było to siódme pucharowe zwycięstwo w karierze i pierwsze w trwającym sezonie. - Wiedziałem, że warunki się pogarszają, ale udało mi się skoncentrować wyłącznie na skoku. Ale to prawda, że przy takiej pogodzie lepiej radzili sobie zawodnicy bardziej doświadczeni - wyznał triumfator niedzielnych zawodów.

Puchar Świata Zakopane 2004, Wielka Krokiew K-120, 18.01.2004:
Lp.ZawodnikKrajSkok 1Skok 2Nota
1 Martin Hoellwarth AUT 127.0 122.5 252.6
2 Adam Małysz POL 125.5 125.5 252.3
3 Roar Ljoekelsoey NOR 128.0 122.0 251.5
4 Georg Spaeth GER 124.5 122.5 245.6
5 Andreas Kofler AUT 122.0 120.5 236.0
6 Andreas Goldberger AUT 120.5 122.0 234.0
7 Tommy Ingebrigtsen NOR 130.0 114.5 232.6
7 Akseli Kokkonen FIN 124.5 117.5 232.6
9 Sigurd Pettersen NOR 121.5 121.0 232.5
9 Thomas Morgenstern AUT 123.0 117.0 232.5
15 Mateusz Rutkowski POL 124.0 115.0 226.7
32 Marcin Bachleda POL 115.0 - 105.0
38 Wojciech Tajner POL 110.5 - 95.4
41 Tomisław Tajner POL 107.0 - 88.1
43 Wojciech Skupień POL 107.5 - 85.0
48 Robert Mateja POL 100.0 - 74.5
49 Krystian Długopolski POL 91.0 - 56.8
50 Krzysztof Styrczula POL 88.5 - 46.8

Wielkie szczęście było blisko. Do wygranej Adamowi Małyszowi zabrakło jednej wyższej o pół punktu sędziowskiej noty. Mimo to "Orzeł z Wisły" nie krył radości z dwóch drugich miejsc w Zakopanem. - Adam Małysz - fot. Tadeusz MieczyńskiFantastycznie! To wielka zasługa publiczności, która przybyła pod skocznię tak licznie. Myślę, że dzięki temu wielkiemu dopingowi tak bardzo mnie poniosło. Stworzyli naprawdę niesamowitą atmosferę, w takich warunkach skoki są po prostu lepsze. Nawet trenerzy to potwierdzą po analizach. Tak, to, że publiczność tak za mną stanęła, bardzo mnie poniosło. Dlatego to jej dedykuję te drugie miejsca – powiedział obrońca Kryształowej Kuli po niedzielnych zawodach.

Po Zakopanem w mediach porzucono chwilowo temat dymisji Apoloniusza Tajnera. Bardziej zaczęto spekulować nad rosnącą szansą Adama Małysza na czwarty z rzędu triumf w Pucharze Świata. Po zawodach w Polsce wiślanin awansował z ósmej na piątą pozycję w klasyfikacji generalnej cyklu ze stratą 262 punktów do liderującego Janne Ahonena. Kolejne lokaty za Finem zajmowali startujący bez błysku pod Tatrami Sigurd Pettersen, Martin Hoellwarth oraz Roar Ljoekelsoey.

Atmosfera na Wielkiej Krokwi ponownie urzekła cały świat skoków narciarskich. Trener Norwegów Mika Kojonkoski startował swoich zawodników specjalną łapką z napisem I love Zakopane. Opaskę z podobnym wyzwaniem nosił na głowie z kolei dyrektor Pucharu Świata, Austriak Walter Hofer. Wszyscy zawodnicy zgodnie zapowiadali chęć przyjazdu do zimowej stolicy Polski w kolejnym roku.


Adam Bucholz, źródło: Informacja własna
oglądalność: (16295) komentarze: (22)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • anonim
    no no

    Mateja w jakiej formie był xdddddd
    Kibic : " Robert po co tam idziesz ?? "
    Mateja : " Idę skakać "

  • Stinger profesor
    Mike93

    Na pewno tak jest. Zazwyczaj wszystko co pierwsze to najlepsze. Podobnie z filmami jak wspomniałeś. Pierwsze części są najlepsze.

    Przyznam że nie miałem takiego jednego skoczka ulubionego tylko lubiłem kilku ale wśród nich był właśnie Hannavald.

  • Mike93 stały bywalec
    Stinger

    Zacząłem oglądać w podobnym okresie. Po okresie zwycięstw Schmitta a przed triumfami Małysza

    Moim pierwszym ulubionym skoczkiem był Sven Hannawald i tak zostało do dzis

    Pewnie dlatego ze to były początki naszego oglądania mamy sentyment do tamtych czasów i zawsze jest tak ze to co pierwsze jest dla nas lepsze jak choćby części filmów..

  • Stinger profesor
    Mike93

    Prawdę mówiąc też uważam że wtedy skoki były "lepsze". Nie było takiej matematyki jaka jest teraz. Kto skoczył najdalej to wygrał. Poza tym zaczynałem interesować się skokami właśnie za czasów triumfów Hannavalda, Małysza, Schmitta, Ahonena czy Hautamekiego albo Widhoelzla. Później dołączali kolejni Ljoekelsoey (był wcześniej ale jako taki średniak), Pettersen, Romoeren, Morgenstern itp...

  • Mike93 stały bywalec
    eehh

    To były czasy .. Wszystko bylo takie jakies lepsze

    Wg.mnie wtedy bylo więcej wybitnych skoczków jak Ahonen,Małysz czy bardzo bardzo dobrych jak Hautamaeki Hoelwart Ljokelsoey czy talentów jak Petersen Morgenstern oraz legenda Goldberger...

    Teraz wydaje mi się nie ma juz takich wybitnych indywidualności brakuje popularnych i znanych nazwisk

    Skoki byly popularniejsze i jakies takie weselsze
    Odległość 130metrow miała swoją wartość i wymowę dzisiaj byle kto może tyle skoczyć...licza sie pkt za wiatr i belkę

    Tęskni sie do tamtych czasów ..

  • anonim

    2003: 3,3
    2004: 2,2
    2005: 1,1
    każdy wiedział, że tak musiało się w konkursach w Zakopanem w 2005 roku skończyć.
    Brawo Adam!

  • anonim

    mam nagrane oba konkursy Xd:-)

  • Stinger profesor

    2004 rok i te pamiętne konkursy PŚ.

    Debiutował Stoch i kto by się spodziewał że 10 lat później będzie mistrzem świata, podwójnym olimpijskim i zdobywcą KK? Był talentem ale wiemy jak to u nas było ze skokami. Małysz i długo nic.

    Słynny zjazd Loitzla po rozbiegu. Teraz to jest śmieszne ale dobrze że nic mu się wtedy nie stało.

    Małysz i dwa podia. Drugi konkurs przegrał minimalnie ale to były wielkie konkursy dla niego.

  • Stinger profesor

    Nie wiem jak wy porównujecie poziom z lat obecnych do lat 2003/2004... Przecież tego nijak nie da się porównać...

    Po pierwsze nie można było szachować belką i nie było punktów za wiatr. Dzisiaj ustawiasz belkę np 20. i skaczesz 135 metrów i możesz mieć +10 za wiatr... a w tamtych czasach nie było to możliwe... Po drugie zmieniły się kombinezony itp.

    Jeżeli ktoś przegląda wyniki z lat poprzednich i te dzisiejsze i porównuje końcowe noty konkursów a po tym ocenia poziom to ja nie mam pytań...

  • michnar stały bywalec
    Belki

    Oczywiście takie rzeczy jak ostatnio w Lillehammer to przesada, ale generalnie punktacja za belki to dobry pomysł. W pierwszych sezonach, które oglądałem dochodziło do takich rzeczy, że po 30/40 zawodnikach trzeba było zmienić belkę i wszyscy musieli skakać od nowa, masakra przecież.

  • IchBinDa weteran

    @michnar
    Nie no, ja się zasadniczo zgadzam, że poziom się podniósł, ale pojedyncze konkursy nie są najlepszymi przykładami. Zawsze ktoś może wyskoczyć z Planicą 2005 i stwierdzić, że "wtedy to byli prawdziwi lotnicy, teraz nikt tak latać nie umie" (oczywiście bzdura)

    @Karol
    "Bo komu się chce liczyć pod skocznią czy aby wszystko się zgadza."
    Jeśli wierzyć relacji, którą często powtarzał tu @EmiI, to i dziesięć lat temu nikomu pod skocznią nie chciało się liczyć :)

  • Xander weteran

    Z jednej strony szkoda tamtych czasów bo liczyła się tylko odległość i nota. Kibice wiedzieli co się dzieje i przede wszystkim wygrywał ten co skakał najdalej. Teraz jest za dużo matematyki, ale i tak ten system został tak ulepszony że kibic siedzący przed telewizorem orientuje się co jest grane. Plusem jest to że teraz wiemy jakie są warunki i jak skoczek dostanie huragan w plecy i skoczy słabo to nie musi na tym najgorzej wyjść.

  • Karol bywalec

    To były czasy były skoki było wszystko jasne skok, odległośc o tylko notka za styl żadnej kombinacji i wielkiej matematyki.
    To co teraz porobili ze skokami to dno.Bo komu się chce liczyć pod skocznią czy aby wszystko się zgadza.
    Nikt nic nie wie ale ważne, ze ogląda reklamy w TV .

  • sledzik16 weteran

    Dokładnie tak w kombinezonach widać wielką różnice.
    A co do belki to właśnie dlatego skoki może były krótsze bo jak ustawili na początku daną belkę i skakali powiedzmy 125 a jak zbliżała się czołówka mieli wiatr w plecy i też skakali 125 ( wiadomo że czołówka mocniejsza nawet na tylnym wietrze). Za to teraz z tymi belkami cudami skoki straciły dużo na wartości takie jest moje zdanie.

  • JankessPL doświadczony
    @soon

    Zobacz w jakich Oni lotniach startowali,przy dzisiejszych przylegających strojach to przepaść

  • anonim

    @IchBinDa

    zauważ, że w tamtych czasach tj. lata 2000-2005 tylko najlepsi potrafili przekroczyć punkt K, a jak ktoś był na prawdę w formie to dolatywał do HS. Wiesz dlaczego? Dlatego, że nie było możliwości zmiany belek i ustawiano bardzo nisko belkę aby najlepsi się nie pozabijali. Patrz np. trondheim 2001 belka nr 3 albo lahti mś 2001 i również belka 3. Dla porównania na tej samej skoczni k-116 w lahti w ubiegłym sezonie skakano z belki 12

  • michnar stały bywalec
    IchBinDa

    To jest taki przykład. Inne konkursy z sezonu 2003/2004 wyglądają podobnie, bo sobie je przejrzałem, po prostu widać, że teraz skoki są popularniejsze i albo talenty są większe, albo systemu treningowe lepsze, jednocześnie konkurencja mocniejsza. Niemniej jednak gratulacje Małyszowi, bo jego sukcesy nie są przypadkiem, a że skakał mniej niż obecni podiumowicze, to fakt - tylko patrząc na innych skoczków i tak było bardzo dobrze.

  • IchBinDa weteran
    michnar

    Takich wniosków nie można wyciągać z prostego porównania odległości w dwóch diametralnie różnych konkursach.

  • michnar stały bywalec
    Skoki

    Skoki poszły bardzo w górę. Wiem, że kiedyś nie było tych manewrów belkowych, ale Martin Hoellwarth do zwycięstwa potrzebował 127 i 122,5 m. Dla porównania Zakopane 2013 (konkursu z zeszłego sezonu nie ma co podawać jako przykładu). Tak więc w 2013 r. Jacobsen wygrał i skoczył 128,5 i 131,5 m. z notą 20 punktów wyższą od Hoellwartha. Nasz Kamil 133 i 127 metrów... Wynik Hoellwartha, gdyby patrzeć na noty dałaby 14. lokatę, jednak długość skoków jak dałaby ok. 20. miejsce. Thomas Morgenstern (125, 117) zajął 9. miejsce, a w 2013 r. zajął z podobnymi skokami (123, 114) 27.

  • nina stały bywalec

    Z jaką ogromną radością wspomina się chwile przeżyte z udziałem Małysza na Wielkiej Krokwi-żuczmy Mu teraz podobnych wyników w nowej dyscyplinie.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl