"Chcę niebawem wykonać pierwszy krok". Smutna historia Jewgenija Lewkina

  • 2015-05-09 16:22

W nocy 10 listopada 2012 roku samochód prowadzony przez Nikołaja Karpienkę, w którym jechali też Aleksiej Pczelincew i Jewgenij Lewkin, miał wypadek. Kierowca nie zauważył auta jadącego z naprzeciwka i próbując uniknąć zderzenia wpadł do rowu. Najwięcej szczęścia w tej sytuacji miał Pczelincew, który po przebyciu rehabilitacji powrócił na skocznię i wystartował nawet w igrzyskach olimpijskich w Soczi. Dla doświadczonego Karpienki i 20-letniego wtedy Lewkina był to koniec przygody ze sportem.

Życiowym sukcesem Lewkina był zloty medal zdobyty podczas Zimowych Igrzysk Azjatyckich w Ałmaatach w 2011 roku. Razem z kolegami z drużyny zdobył też srebro w zawodach zespołowych, choć od razu zaznaczyć trzeba, że wystartowały wówczas tylko cztery ekipy. Punktował w konkursach Letniej Grand Prix i Pucharu Kontynentalnego, otarł się też o podium zawodów FIS Cup w Szczyrku w 2008 roku, gdzie zajął ostatecznie czwarte miejsce wyprzedzony przez Piotra Żyłę, Łukasza Rutkowskiego i Grzegorza Miętusa.

Nie były to wyniki powalające na kolana, jednak na tle bardzo słabych kazachskich skoczków, Lewkin wyrastał na kogoś, kto może stać się na stałe liderem tej ekipy. Były już skoczek obszernie opowiedział niedawno o swoim wypadku, procesie leczenia i różnych aspektach związanych ze skokami:

"Wiem, że po wypadku byłem świadomy, ale niczego nie pamiętam. Kiedy się ocknąłem, nie rozumiałemo się stało. Myślałem, że coś sobie złamałem, ewentualnie doznałem urazu głowy. Dopiero kiedy po resuscytacji odwieziono mnie do Rosji na dalsze leczenie, zrozumiałem jak poważna jest to sprawa."


"Nasi lekarze nie byli w stanie przedstawić żadnej prognozy. Od razu powiedzieli, że obrażenia są bardzo rozległe i powinienem dziękować, że żyję. Przyznali, że kazachska medycyna jest w tym momencie bezradna, że aby walczyć o powrót do zdrowia powinienem wyjechać za granicę. Powiedziano mi, że będzie to bardzo długi proces i nie wiadomo czy ten powrót do zdrowia jest w ogóle możliwy."

"Wstaję rano i jadę do sanatorium na rehabilitację. Potem mam zajęcia w innym miejscu z innym instruktorem. Co jakiś czas muszę otrzymać masaż. W domu wykonuję dodatkowe ćwiczenia. Nie mam więc czasu żeby się nudzić. Cały dzień mam wypełniony."

"Oczywiście, że jest postęp. Byłoby smutno, gdyby go nie było. Jest mocno odczuwalny w niektórych obszarach mięśni. Trzymam się drabinek w pozycji stojącej, jestem w stanie wytrzymać już 15-20 minut w tej pozycji. Wszystko zmierza ku temu, by wykonać niedługo pierwszy krok."

"Korzystałem z medycyny alternatywnej. Niedawno przeszedłem kurację w Chinach polegającą na akupunkturze. I to rzeczywiście pomogło. Poczułem się bardziej świeżo i rześko, moja aktywność wzrosła. Kuracja trwa trzy miesiące, jej miesięczny koszt to 7 tysięcy dolarów. Dzięki Bogu pomogła mi finansowo nasza federacja narciarska. By ponownie tam pojechać trzeba znów zbierać fundusze. Powiedziano mi, że musiałbym przejść jeszcze minimum dwie terapie, by odczuć zauważalną poprawę."

"Całe życie marzyłem, by zostać piłkarzem, ale miałem podwyższone ciśnienie śródczaszkowe i mama zabroniła mi trenować tą dyscyplinę. Natomiast znajomy mojej cioci skakał na nartach. Chodziłem przez miesiąc na skocznię, spodobało mi się i połknąłem bakcyla. Mimo to nie myślałem, że będę profesjonalnie uprawiał skoki. Miłość do piłki była jednak większa. Nadal interesuję się piłką. Oglądam często ligę hiszpańską, bo jestem fanem Barcelony. Obserwuję też hokej, który u nas w kraju jest na sto razy lepszym poziomie niż piłka."

"Spośród wszystkich skoczków najbardziej podziwiam Simona Ammanna. Od kiedy zacząłem występować w Pucharze Świata uważnie go obserwowałem, podglądałem jego technikę. Nigdy nie gwiazdorzy, zawsze jest pogodny, wesoły, podejdzie, przywita się. Nie ma dla niego znaczenia z jakiego jesteś kraju i jakie masz wyniki."

"W Europie skoki narciarskie funkcjonują na innym poziomie. Kiedy w Ałmaatach odbywają się zawody w skokach nie są prawie w ogóle rozreklamowane. Wisi parę plakatów i to wszystko. Temat powinien być obecny w radiu i telewizji. To jedna z przyczyn niskiej popularności skoków w Kazachstanie. Inna to taka, że skoczkowie z Niemiec, Austrii, Szwajcarii czy Norwegii mogą pochwalić się doskonałymi rezultatami, zwycięstwami na mistrzostwach świata czy igrzyskach olimpijskich. Skoki mają tam długą tradycję. U nas ludzie dowiedzieli się o nich w 2011 roku, podczas igrzysk azjatyckich. Mam nadzieję, że z roku na trybunach będzie coraz więcej widzów. Teraz w sekcjach skoków trenuje większa liczba dzieci niż kiedykolwiek wcześniej. Najważniejsze jest to, by ludzie wiedzieli kiedy i gdzie odbywają się zawody".

Warto jeszcze przypomnieć, że półtora roku przed wypadkiem Lewkina, Karpienki i Pczelincewa kazachskimi skokami wstrząsnęła inna tragedia. W wypadku samochodowym zginął 20-letni skoczek, Roman Kurjawski.



Adrian Dworakowski, źródło: caravan.kz
oglądalność: (8478) komentarze: (8)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • xxx doświadczony

    Smutna historia, i należy życzyć Kazachowi wytrwałości i powrotu do możliwie normalnego życia.
    Ale dla kogoś, kto mało zna sprawę (jak ja), artykuł jest niejasny - co dokładnie mu dolega, co dokładnie mu się stało w wypadku? Paraliż, złamania, amputacje? Czytelnikowi pozostają domysły... Można by trochę lepiej przedstawić ogólną sytuację, a nie ograniczać się jedynie do cytatów i przedstawienia kariery skoczka. ;)

  • anonim
    @M_B

    Teraz tylko od biedy Muminow coś tam rokuje i Kratow

  • anonim

    I co tu można dodać? Jakich słów użyć żeby miały jakikolwiek sens? Właściwie wszystko wydaje się sztuczne i na siłę.

    Żyje, uratował skórę. Jeszcze sobie znajdzie jakieś hobby.

  • M_B profesor
    @Kazach

    Karpenko albo by bez tego wypadku już dogrywał jeśli chodzi o skakanie, albo i już by nie skakał. (W Sierpniu 34 lata, a poziom aż tak zadowalający to to nie był)

    Levkin pewnie byłby liderem kadry kazachskiej, bo i był zdecydowanie najzdolniejszy jeśli chodzi o młodych Kazachów..

  • anonim

    Dzisiaj zapewne drużyna z Lewkinem i Karpienką byłaby nieco wyżej w hierarchii,pewnie Karpienko miałby status zawodnika takiego jak w latach 2007-2009,a Lewkin pewnie też by punktował.

  • filip12345 stały bywalec

    Szkoda chłopaka.

  • Major_Kuprich profesor
    Czyli nie wróci na skocznie

    Zobaczymy czy pojawi się jako gość specjalny podczas PŚ w AŁMA - ATACH, o ile do niego dojdzie :

  • Niemily stały bywalec

    Zacytuje słowa znanego poety "Biednemu wiatr w oczy..."

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl