Thomas Morgenstern: "Nie chciałem napisać zwykłej autobiografii"

  • 2016-01-27 03:02

Thomasa Morgensterna kibicom skoków narciarskich przedstawiać nie trzeba. W swojej karierze zdobył wszystko - medale olimpijskie, medale z imprez o randze mistrzowskiej oraz Kryształowe Kule. Niestety nie tylko sukcesy wypełniły jego życie sportowca. Groźne upadki doprowadziły do zakończenia przygody ze skokami narciarskimi. O upadkach i trudnej decyzji dotyczącej zakończenia kariery możemy przeczytać w książce "Moja walka o każdy metr".

Thomas MorgensternThomas Morgenstern
fot. Anna Szczepankiewicz
Thomas MorgensternThomas Morgenstern
fot. Anna Szczepankiewicz

W związku z promocją książki Thomas Morgenstern pojawił się w Polsce, gdzie w Warszawie oraz Zakopanem spotkał się ze swoimi fanami. Nam udało się z nim porozmawiać w sobotnie popołudnie przed konkursem drużynowym w Zakopanem. Zapraszamy do lektury.

Skijumping.pl: Jak doszło do powstania książki? Skąd pomysł?

Thomas Morgenstern: Pomysł powstał już jakiś czas temu, na początku 2015 roku. Nie chciałem napisać książki, która byłaby moją biografią, ponieważ fakty i wyniki sportowe można znaleźć w Internecie. Dla mnie ważnym było napisanie historii, mojej historii. Od momentu kiedy upadłem i obudziłem się w szpitalu aż do czasu zakończenia kariery, walczyłem ze sobą. Myślałem wtedy o swoim życiu, swoich uczuciach, strachu przed skokami narciarskimi.

Skijumping.pl: Opowiedz jak wyglądała praca nad książką.

T.M.: Książkę pisałem wspólnie z Michaelem Roscherem, który jest komentatorem skoków narciarskich w austriackiej stacji telewizyjnej ORF. Wydaje mi się, że dla niego była to druga książka, wcześniej wydał książkę o skokach. Wielokrotnie się spotykaliśmy i sporo rozmawialiśmy, on stworzył koncept książki.

Skijumping.pl: Czy było sporo poprawek w książce? Czy jakieś historie musieliście wyciąć?

T.M.: Oczywiście. Na początku napisałem wszystko, o czym myślałem. Później to wielokrotnie czytaliśmy i wprowadzaliśmy poprawki i teraz książka wygląda tak, jak widzicie. Nie czytałem polskiej wersji ale niemiecka wersja to 100% ja - moje uczucia, moje emocje, mój styl i mam nadzieję, że polska wersja dobrze to odzwierciedla. Nie chciałem napisać zwykłej autobiografii, jest to przedstawienie mojej historii, coś jak powieść.

Skijumping.pl: Jak bardzo jesteś zadowolony z tej książki? Czy teraz jak ją czytasz zmieniłbyś w niej coś?

T.M.: Jestem bardzo zadowolony z książki. Wczoraj byłem w Warszawie, udzieliłem kilku wywiadów i wziąłem udział w promocji książki w księgarni. To było coś niesamowitego, jak wiele osób przyszło na to spotkanie, więc chyba książka jest dobra. Jeszcze nigdy nie widziałem tyle ludzi na promocji, ponad 1000 fanów. Wszyscy mieli moją książkę - to było coś wspaniałego. Bardzo się cieszę, że wróciłem do Polski. Uwielbiam Wasz kraj. Czuję, jakby to był mój drugi dom.

Skijumping.pl: Teraz jesteś pilotem helikoptera. Czy nie odczuwasz strachu, kiedy znajdujesz się w powietrzu?

T.M.: Oczywiście na początku, zaraz po moim upadku, odczuwałem strach w powietrzu. Teraz jest już znacznie lepiej. Mam bardzo dobrego nauczyciela, który uczy mnie wszystkiego i czuję się bezpiecznie mogąc z nim latać. Już czuję się dobrze, patrzę w przyszłość i liczę, że moja nowa kariera będzie się dalej rozwijać.

Skijumping.pl: Sam pilotowałeś helikopter, którym przyleciałeś do Polski?

T.M.: Pilotowałem sam. Razem ze mną przyleciał mój menadżer Hans oraz Stefan, który jest moim drugim pilotem podczas "World Air Games". Było bardzo przyjemnie przylecieć do Polski. Wczoraj odbyłem lot z Austrii do Warszawy, dziś z Warszawy do Zakopanego a w niedzielę odlatuję do Austrii. W powietrzu spędziłem zatem wiele godzin, nowe wrażenia.

Skijumping.pl: Czy podczas pilotowania miałeś jakieś nieprzyjemne zdarzenia, złą pogodę?

T.M.: Dwa lata temu trafiłem na fatalne warunki atmosferyczne, bardzo wiało. Jeśli jest zbyt mocny wiatr odczuwam strach - normalnie nie latam, jak jest zbyt wietrznie. To jest tak samo jak podczas skoków narciarskich im jest więcej wiatru, tym odczuwa się większy strach. Oczywiście zawsze może coś pójść nie tak, to tylko sprzęt. Ale prowadząc samochód również można ulec wypadkowi. Przed startem helikopterem sprawdzam wszystko, sam się przygotowuję.

Skijumping.pl: Kilka dni temu pojawiłeś się w Bad Mitterndorf. Zamieściłeś nawet zdjęcie z belki startowej, jak się czułeś będąc ponownie na na skoczni?

T.M.: W tym roku czułem się dość dziwnie. Nie ze względu na siebie, ale z powodu Lukasa Muellera, który miał poważny upadek na skoczni. Lukas mieszka niedaleko mnie, znam go bardzo dobrze jeszcze z czasów, kiedy był dzieckiem. To było naprawdę bardzo dziwne uczucie powrócić pod skocznię, ponieważ dwa lata temu miałem mnóstwo szczęścia a teraz on upadł i doznał częściowego paraliżu...

Skijumping.pl: W książce można znaleźć fragment, że w austriackiej drużynie nie do końca było tak wspaniale, że nie byliście tak blisko?

T.M.: Oczywiście byliśmy blisko, ale nie byliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. Byliśmy dobrą drużyną, wspólnie walczyliśmy w czasie konkursów drużynowych. Spędzaliśmy sporo czasu razem. Jednak skoki narciarskie to sport indywidualny, w którym rywalizuje się między sobą. Miałem wielu przyjaciół i nie było tak źle w drużynie jak wszyscy myślą.

Skijumping.pl: Wspominasz w książce o trudnej relacji pomiędzy Tobą a Gregorem Schlierenzauerem. Czy po zakończeniu kariery znalazłeś czas, aby się z nim spotkać i wszystko wyjaśnić? Czy Wasze relacje uległy poprawie?

T.M.: Oczywiście potrafimy ze sobą rozmawiać, ale nie jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, którzy do siebie telefonują codziennie, nie spotykamy się zbyt często, nie jeździmy wspólnie na wakacje - to nie ja i Gregor. To jest podobnie jak w drużynie Formuły 1, w której jeżdżą Nico Rosberg i Lewis Hamilton. Są oni w jednej drużynie, rozmawiają ze sobą, wyjdą wspólnie na kolację, ale nie są najlepszymi przyjaciółmi.

Skijumping.pl: Czy nie brakuje Ci codziennych treningów i rywalizacji na skoczni?

T.M.: Teraz jestem swoim własnym panem. Powoli wszystko wróciło do normy, nie czuję presji tak jak podczas kariery skoczka. Musiałem każdego dnia ciężko pracować przez 24 godziny. To był wspaniały czas, którego będzie mi brakować ale już się ten etap dla mnie zakończył razem ze wszystkimi dobrymi i złymi rzeczami, które mi się przydarzyły. Teraz cieszę się na moje nowe życie.

Skijumping.pl: Opisujesz bardzo dokładnie proces powrotu do sportu i przygotowania do olimpiady w Soczi oraz próbę powrotu do rywalizacji na najwyższym poziomie. Czy miałeś chwilę zwątpienia, że jednak się nie uda?

T.M.: Oczywiście nie była to łatwa droga. Miałem jednak swoje marzenie i kiedy obudziłem się w szpitalu po upadku, to myślałem tylko o Soczi. Ból towarzyszył mi cały czas, szczególnie ból głowy i karku. Miałem mnóstwo problemów, już podczas zwykłej rozgrzewki czy prostych ćwiczeń. Na szczęście podczas skoku wszystko było w porządku. Największym problemem był strach - cały czas myślałem o upadku, o tym co się może stać. Zawody w Soczi były dość wietrzne - szczególnie na dużej skoczni. Podsumowując jestem bardzo zadowolony, że udało mi się tam być i zrealizować swój cel, swoje marzenie. Po tym wszystkim próbowałem przygotować się do kolejnego sezonu zimowego, ale niestety nie byłem już w stanie rywalizować na tym samym poziomie, co wcześniej. Musiałem podjąć decyzję. Tą decyzją było zakończenie kariery.

23.01.2016, Zakopane

FOTORELACJA


Anna Szczepankiewicz i Tadeusz Mieczyński, źródło: Informacja własna
oglądalność: (9344) komentarze: (4)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • dervish profesor
    hu hu ha zima zła ;)

    czy w tym salonie było aż tak mroźno, że Morgi musiał nałożyć zimową czapę? ;)

  • abcd początkujący

    Mnie wywiad zaciekawił, ale.. Byłby o wiele bardziej interesujący gdyby nie składał się z ustalonych wcześniej pytań, ale byłby rozmową, w której kolejne pytanie wynikałoby z poprzedzających je odpowiedzi. Sądzę, że niektóre wątki możnaby było jeszcze pociągnąć, tymczasem gdzie Thomas postawił trzy kropki, dziennikarz nie zainteresował się, tylko kompletnie zmienił temat. Stąd mały niedosyt, ale może zaspokoi go książka Thomasa.

  • Ujfry bywalec

    Dokładnie, nic nowego. Poza tym bardzo dyplomatyczne odpowiedzi, bez konkretów.

  • anonim

    W sumie nie powiedział tu nic nowego w porównaniu do poprzedniego artykułu. Niemniej fajne. A porównanie do Nico i Lewisa to nie do końca trafne, bo rozmawiać to oni za bardzo ze sobą nie rozmawiają, nie mówiąc o kolacjach - chyba że był incydencik w wyścigu, wtedy rozmawiają :))) A swoją drogą porównanie np. całokształtu Gregora do takiego Hamiltona już by było idealne ;)

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl