Gregor Schlierenzauer: "Można powiedzieć, że dorosłem"

  • 2016-12-27 22:54

Gregor Schlierenzauer to postać, której żadnemu kibicowi skoków narciarskich nie trzeba przedstawiać. Na początku kończącego się właśnie roku rekordzista w ilości wygranych konkursów Pucharu Świata ogłosił zawieszenie kariery na czas nieokreślony. Niecałe trzy miesiące później zerwał więzadło krzyżowe w trakcie jazdy na nartach, ale teraz szykuje się do powrotu do międzynarodowej rywalizacji. Czy wróci na szczyt? Mistrz świata z Oslo w rozmowie z portalem Welt.de opowiedział o tym, jak spędził rok przerwy od skoków narciarskich, jaki wpływ miała na niego kontuzja i czego nauczył się poza światem sportu.

- Kiedy odniosłem kontuzję w trakcie jazdy na nartach, cały mój świat się zawalił. Leżałem w śniegu, moje kolano mocno bolało, a ja byłem w stanie myśleć tylko o jednym: "dlaczego? Dlaczego teraz?" Teraz jednak wiem, że miałem dużo szczęścia. Mogło stać się coś o wiele gorszego. Zyskałem też dużo czasu, który bardzo mi pomógł. Dało mi to okazję do spokojnej refleksji i przepracowania wielu kwestii, a także do tego, żeby trochę pożyć. Dobrze mi to zrobiło. Kiedy patrzę na sytuację z dystansu, myślę, że nic lepszego nie mogło mi się przytrafić – mówi Schlierenzauer.

- Trudno było mi odciąć się od tego wszystkiego. Kiedy tak wcześnie odnosi się sukcesy, trudno jest odnaleźć się w normalnym życiu. Świat skoków narciarskich ma wiele zalet, ale jest nie do porównania z rzeczywistością poza sportem. Dlatego na początku bardzo trudno było mi wieść normalne życie. Teraz uważam jednak, że było to wspaniałe i przede wszystkim bardzo dla mnie ważne przeżycie. Sprawiło, że jestem silniejszy.

Co rozumie przez "normalne życie"? – Bez szczegółowego harmonogramu. Moje życie jako zawodnika było dokładnie zaplanowane, każdy dzień, tydzień, miesiąc… Wszystko podporządkowuje się planom treningowym. Nagle znalazłem się w domu, praktycznie bezrobotny, nie mogąc się ruszać z powodu kontuzji kolana. Było mi bardzo trudno po prostu odpuścić. Kim jestem? Co potrafię? Czego chcę?

- Skończyłem kurs trenera mentalnego w Salzburgu, zająłem się też wyrabianiem pierwszej licencji trenera skoków narciarskich. Poza tym starałem się żyć normalnie. Zajmowałem się domem, spędzałem czas z przyjaciółmi i rodziną. Starałem się nadrobić zaległości. Poznałem inną stronę życia. Moja przygoda ze skokami rozpoczęła się, gdy miałem dziewięć lat. Nie znałem żadnego innego świata poza tym sportowym, wiecznie w pracy, bez wytchnienia, myślałem tylko o tym, by być najlepszym i stać na szczycie. Nagle wszystko się zmieniło – tłumaczy 26-letni skoczek.– Teraz inaczej postrzegam sport i doceniam go. Rozumiem już, ze to przywilej, a nie obciążenie, być jednym z najlepszych w swojej dyscyplinie. To nie jest wcale takie oczywiste, że można w ten sposób oddawać się temu, co się kocha. To był proces, który bardzo mnie zmienił. Zorientowałem się, że są w życiu też inne sprawy, mam inne możliwości. A świat sportu na najwyższym poziomie to z jednej strony wielka iluzja, ale również bardzo piękna. Dało mi to dużo spokoju. Można powiedzieć, że dorosłem.

- Zawsze to, przez co przechodzi się samemu, jest bardzo trudne. Ale jeżeli spojrzymy na świat w szerszej perspektywie, jest wiele osób, które muszą radzić sobie z gorszymi sytuacjami. Jestem tego świadomy, ale dla mnie był to bardzo trudny czas. Musiałem upewnić się, dokąd chcę dalej pójść. Przede wszystkim pomagają mi rozmowy. Bardzo dużo rozmawiałem z rodziną, z przyjaciółmi, kolegami ze skoczni. W końcu poczułem, że jedyną szczerą decyzją będzie dalsze realizowanie się w tym, co daje mi energię, czyli w skokach narciarskich. Bo gdyby chcieć rozebrać życie na części pierwsze, zawsze okaże się, że chodzi o miłość do ludzi i rzeczy. A skoki narciarskie są dla mnie wciąż bardzo ważne – opowiada dwukrotny brązowy medalista Igrzysk Olimpijskich. – Cały ten czas był pełen wzlotów i upadków. Emocjonalna karuzela. Byłem zmotywowany i chciałem powrócić najszybciej, jak to możliwe, ale z drugiej strony zdarzały się też chwile, kiedy miałem dość skoków. Ale gdy naprawdę ma się czas odetchnąć, to takie myśli są naturalną częścią procesu. Poczucie, że powrót jest dobrą decyzją, wciąż się we mnie wzmacnia.

Jednak wątpliwości pojawiły się jeszcze na długo przed kontuzją. Kiedy dokładnie? – Właściwie już po zdobyciu Kryształowej Kuli za sezon 2012/2013 wiedziałem, że potrzebuję przerwy. Ta myśl była cały czas obecna, ale nie jest tak łatwo wprowadzić ją w życie. W trakcie kolejnego sezonu odbywały się Igrzyska Olimpijskie, które są tylko raz na cztery lata, a zwycięstwo w tej imprezie jest tym osiągnięciem, którego mi jeszcze brakuje. Potem nie miałem odwagi, by zrobić sobie przerwę, której tak potrzebowałem. Zdecydowanie się na taki krok wymaga sporo czasu, a czasem także pomocy z góry. Jestem wyznania rzymskokatolickiego i mam świadomość konsekwencji, jakie to za sobą niesie, ale nie jestem szczególnie ortodoksyjny. Wierzę w pewien rodzaj uniwersalnej energii. Oczywiście, ważne są też intymne, prywatne momenty – praktykuję medytację, modlę się. Każdy musi znaleźć swoją drogę. Ja jestem w tych sprawach otwarty, ale też pewny swoich wyborów. To daje mi siłę.

Czy trudno było wrócić do skoków po tak długiej przerwie? Jakie uczucia towarzyszyły Austriakowi podczas pierwszych treningów na skoczni? – Bardzo czekałem na tę chwilę, ale byłem spokojny. Mam też dużo respektu dla tego sportu. Pierwszy skok był dla mnie jak swego rodzaju restart. To było dla mnie niezwykle ważne, żeby zrobić ten krok i nie patrzeć wstecz. Można niemal powiedzieć, że byłem jak mały chłopiec. Oczywiście nie da się w pełni wymazać doświadczenia z przeszłości, zawsze będę je nosił ze sobą. Ten dzień był też na swój sposób nadzwyczajny. Staram się kreować takie sytuacje, które nie będą mnie spowalniać, ale pozwolą mi rzeczywiście zacząć wszystko od nowa.

Żeby było to możliwe, Schlierenzauer ma teraz wokół siebie nowy sztab. – To bardzo ważne. Mówią, że co siedem lat coś się zmienia w życiu. Spędziłem dziesięć lat skacząc w Pucharze Świata, więc to był jedyny rozsądny dalszy krok. Pracowałem też z trenerem mentalnym, właśnie w ten sposób, żeby się zrestartować. Zacząć od nowa z nowymi ludźmi i nowymi pomysłami. Czuję się dobrze. Mam nowe spojrzenie na to wszystko, wychodzę poza swoją strefę komfortu. Dla zawodników, którzy są od dawna zaangażowani w sport to bardzo ważne, by w niej nie pozostawać.

W trakcie przerwy Austriak powrócił do swojej dawnej szkoły sportowej w Stams. Jak ocenia tę decyzję? – To było najodważniejsze, ale też najpiękniejsze ze wszystkiego, czego się podjąłem. Chciałem zacząć na nowo w miejscu, gdzie kiedyś byłem, dlatego trenowałem z młodymi, czternasto- i piętnastoletnimi zawodnikami. Bardzo polubiłem pracę z chłopcami. To świetna zabawa. Mogę tam trenować w spokoju – komentuje Schlierenzauer. – Na początku było może trochę dziwnie, bo pracowałem jako trener chłopców w sezonie letnim. Potem powiedziałem im: " Bardzo się cieszę, że wracam, tym razem jako zawodnik. Chcę podążać z wami tą drogą. Wiele już osiągnąłem, ale to wszystko przeszłość. Jestem tu jako normalny sportowiec, jeden z was, bez przywilejów". Potrzebowałem takiego środowiska, by móc się odbudować.

- Wszystko, co się wydarzyło, było po prostu w sam raz. Myślę, że jest plan na życie każdej osoby. Możesz oczywiście bez końca nad wszystkim rozmyślać, ale nic nie będzie wtedy ukończone. Musisz po prostu powiedzieć: "Nie podoba mi się to. Muszę się poprawić." To jedyna droga w życiu. Poza tym, wszystko ma swój czas. Miałem ogromne szczęście, że doświadczyłem tak wielkich sukcesów w tak młodym wieku. Oczywiście, niektóre sprawy mogłyby potoczyć się lepiej, ale było jak było.

Kiedy zatem ponownie zobaczymy utytułowanego Austriaka na skoczni? – Nauczyłem się żyć w chwili obecnej. Treningi są bardzo udane, ale ze względu na pogodę nie mogłem oddawać skoków na śniegu aż do połowy grudnia. Koncentruję się na tym, co podpowiada mi intuicja, nie chcę niczego przyspieszać. Ważnym celem będą Mistrzostwa Świata w Lahti. Turniej Czterech Skoczni odbywa się zbyt wcześnie.

Faworytem do zwycięstwa w Turnieju jest tymczasem Domen Prevc. Czy uda mu się odnieść taki sukces w tak młodym wieku? – Z pewnością ma wielki talent. Ogromną zaletą jest to, z jaką nonszalancją potrafi perfekcyjnie wykonać wszystkie elementy techniczne. Jeżeli tylko nie będzie nadmiernie zmotywowany, można się po nim spodziewać świetnego występu – uważa dwukrotny zwycięzca Turnieju.


Magdalena Celuch, źródło: welt.de
oglądalność: (28125) komentarze: (7)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Stinger profesor

    Przyznam, że nigdy mu nie kibicowałem ani nawet go nie lubiłem ale szczerze mówiąc cieszy mnie jego powrót do skoków. Gregor to wielki skoczek, nie wiem czy dalej będzie potrafił skakać na tyle dobrze by być w czołówce ale bardzo ciekawi mnie jego forma i to co pokaże.
    Nie będę życzył mu zwycięstw ale z przyjemnością obejrzę jego powrót na skocznię bo dłuższym czasie.
    Taki skoczek zawsze doda jakiegoś kolorytu do świata skoków - zawodnik z największą liczbą zwycięstw w PŚ to przecież nie byle kto.

  • berek3 stały bywalec
    @anonim @MSad_

    Nikt by nie chciał oglądać i nie pisz pod tym artykułem bo robisz bałagan.

  • Henning stały bywalec

    Czuć to że dorósł, zupełnie inaczej go się słucha, widać, że to ułożony chłopak

  • anonim

    Mądrego człowiek warto posłuchać :)

  • MSad_ profesor
    Gregor

    dawaj na skocznie schnell.
    pokaz gostkom jak sie skacze

  • camdene profesor
    Fantastyczna rozmowa

    Niesamowicie mądry sportowiec,bardzo przemyślane,elokwentne wypowiedzi,które czyta się z wielką przyjemnością. To świetna wiadomość że wraca do skoków i bardzo się cieszę,że robi licencję trenera-to znaczy,że jego postać będzie się przewijać w tym sporcie jeszcze wiele lat. Życzę mu wielu sukcesów i radości z uprawiania tej dyscypliny. Powodzenia!

  • Nowyskoczek5 profesor
    -

    Czekam na powrót mistrza

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl