Carina Vogt: "To jest jak bajka"

  • 2017-05-09 21:33

Przypadek Cariny Vogt jest istnym ewenementem w historii sportu. Zawodniczka, która ma na swoim koncie zaledwie dwa wygrane konkursy z cyklu Pucharu Świata, od 2014 roku zgarnia wszystkie tytuły imprez rangi mistrzowskiej. Po złocie Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi i tytule mistrzyni świata w Falun, minionej zimy Niemka obroniła miano najlepszej skoczkini świata, tym razem wskakując na najwyższy stopień podium w Lahti. Pomiędzy sezonami z 25-latką porozmawiali przedstawiciele oficjalnego portalu Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS). Tłumaczenie tej rozmowy przytaczamy poniżej.

Carina VogtCarina Vogt
fot. Tadeusz Mieczyński

FIS: Witaj Carina. Jak się miewasz po ostatniej zimie?

Carina Vogt: Wszystko jest w porządku. Właśnie wznowiłam treningi i wróciłam na Uniwersytet, na którym studiuję politologię. W ostatnim czasie mam sporo zajęć.

To dość spory kontrast w porównaniu do sportu, który uprawiasz.

Właściwie tak, ale tak powinno być. Szukałam odskoczni od sportu. Zaczęłam dopiero w październiku i muszę zobaczyć, jak pójdzie mi w kolejnych tygodniach czy miesiącach. Na tym etapie obrany kierunek sprawia mi radość.

Jak trudno jest "odciąć się" od skoków narciarskich, zwłaszcza po kolejnym niesamowitym sezonie?

Generalnie jestem w tym całkiem dobra. Po sezonie zwykle trwa to kilka tygodni. Analizuję i myślę o tym, co zrobić inaczej w przygotowaniach do kolejnej zimy.

Co jest łatwiejsze? Przejście do codziennego życia po obfitującym w sukcesy sezonie czy poradzenie sobie z nieudanym?

To trudne pytanie. Rok temu, po sezonie 2015/2016, który odebrałam jako własną porażkę, wyleciałam na sześć tygodni do Stanów Zjednoczonych. Przerwa od skoków, szczególnie mentalna, pozwoliła mi pozyskać nowe pokłady energii oraz motywacji. W tym roku musiałam poradzić sobie z wieloma emocjami. Trochę czasu zajęło mi, aby spokojnie usiąść w domu i skończyć z podróżami. Po zakończeniu sezonu nadal miałam wiele spotkań czy próśb wywiadów, które zmuszały mnie do ciągłego myślenia o skokach. Wychodzi na to, iż trudniej jest po udanym sezonie.

Progres twoich rezultatów w sezonie 2016/2017 był niemal podręcznikowy. Moment kulminacyjny i szczytowa forma przyszły na Mistrzostwa Świata w Lahti. Czy to wszystko było zaplanowane?

Nie, nie było. Latem byłam w dobrej dyspozycji, a stary na igelicie zakończyłam podium w finale Grand Prix. To nastroiło mnie bardzo pozytywnie. Byłam przeświadczona, iż to pozwoli mi mocno wejść w sezon zimowy. Przed inauguracją Pucharu Świata zmieniłam buty skokowe, a pierwsze występy były bardzo rozczarowujące. Zlokalizowanie problemu zajęło mi trzy weekendy. Nie radziłam sobie w tamtych butach, więc postanowiłam je zmienić. Poprawa przyszła od razu. Przed Mistrzostwami Świata czułam się silna fizycznie, dzięki czemu do Finlandii leciałam pewna siebie. Wszystko skończyło się dla mnie pomyślnie. To jest jak bajka.

W środkowej fazie sezonu bardzo często plasowałaś się na lokatach 4-7, ale do podium stale czegoś brakowało. Trudno było budować pewność siebie?

To zależy od osób, które są aktualnie wokół ciebie. Moi trenerzy wiarą we mnie zawsze upewniali mnie, iż jestem na odpowiedniej drodze. Jako sportowiec trzeba im zaufać i uzbroić się w cierpliwość. Jestem stosunkowo doświadczoną zawodniczką, co ułatwiało nieco sprawę.

Jesteś znana ze stalowych nerwów w najważniejszych momentach sezonu. Liczyłaś na większe nerwy rywalek czy skupiałaś się wyłącznie na sobie?

Do końca rundy finałowej nie dałam się pokonać złym myślom. Sporo walczyłam z nimi podczas serii treningowej, a przez głowę przewijały mi się różne scenariusze. W serii próbnej nareszcie znalazłam odpowiednie ustawienia sprzętowe i dobre czucie na skoczni. Na półmetku byłam na dobrej pozycji do ataku w drugiej rundzie. Po udanej próbie wiedziałam, że wywarłam dużą presję na oponentkach.

Pracujesz z psychologiem czy jest to naturalna zdolność do koncentracji w takich chwilach?

Pracujemy ze specjalistami od przygotowania mentalnego, ale wierzę, że przede wszystkim wynika to z mojego doświadczenia. Zwłaszcza na Mistrzostwach Świata Juniorów zdarzało mi się przegrywać kilkukrotnie, ale wtedy zrozumiałam, że nie mogę złościć się na coś, na co nie mam wpływu, a więc na skoki rywalek. Postanowiłam skoncentrować się na sobie i wiem, że jeśli włożę w to całe serce, wówczas mogę coś osiągnąć.

Wspominałaś o sezonie 15/16, który był nieudany nie tylko dla ciebie, ale i całego niemieckiego zespołu. Jakim uczuciem jest powrót do ścisłej światowej czołówki?

To po prostu wspaniałe. Sezon 2015/2016 był naprawdę trudny. Było wiele presji, szczególnie na mnie. Teraz, kiedy widzę ilość naszych dziewczyn będących w stanie walczyć o podium, jestem szczęśliwa. Tegoroczny konkurs w Ljubnie był nieprawdopodobny (Niemki zajęły tam trzy czołowe lokaty - przyp. red.), ale ogromną radość sprawił mi sukces Svenji Wuerth, która długo walczyła o powrót do formy po kontuzji. Mieszkamy razem podczas zawodów czy zgrupowań, więc byłam świadkiem całego procesu, który przeszła.

Za nami interesujący sezon, który przyniósł pierwsze pucharowe triumfy takich skoczkiń jak Yuki Ito, Maren Lundby i twojej rodaczki - Kathariny Althaus. Jak widzisz rozwój swojej dyscypliny sportowej?

Jestem szczęśliwa, że jest rywalizacja. To czyni nasz sport bardziej interesującym. Mam nadzieję, że z czasem kibice sportów zimowych będą poświęcać nam coraz więcej uwagi. Ważne, aby z roku na rok pojawiało się coraz więcej nacji, a sam rozwój był dostrzegalny. Liczę na to, że w przyszłości będziemy w stanie odebrać Sarze Takanashi Kryształową Kulę <śmiech>.

Czego życzyłabyś kobiecym skokom na kolejny sezon?

Jestem nieco rozczarowana ostatnimi latami. Liczyłyśmy na więcej konkursów w sezonie, miksty czy kolejne zawody na skoczniach dużych. Czuję, że zrobiliśmy kilka kroków wstecz, zamiast naprzód. Szczególnie ważne jest włączenie do Pucharu Świata Pań więcej dużych skoczni. Rywalizacja na nich jest bardziej widowiskowa, a tego przecież wszyscy chcemy.

Jakie są twoje plany na najbliższe miesiące?

Do lipca poświęcam się studiom oraz rzecz jasna treningowi. Głównym celem są Igrzyska w Korei Południowej, ale zawody w Pjongczangu nadal wydają się być dość odległe w czasie.


Dominik Formela, źródło: fis-ski.com
oglądalność: (9248) komentarze: (6)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • anonim
    @Stinger @Maradona

    "ale bez przesady"

    A no właśnie ... różne są głowy na tym świecie i choć pewne przypadki mogą się nam wydawać wręcz niemożliwe, to organizm się boi czegoś bez powodu ... chyba Sara jest właśnie takim przypadkiem. Zresztą innego wyjaśnienia raczej nie ma ...

  • Maradona profesor
    @Stinger @znawca_japonskiego

    Mnie bardzo zastanawia ta "słabość" Takanashi na wielkich imprezach. Jakim cudem zawodniczka, która wygrała 50 konkursów PŚ, często wręcz miażdżąc rywalki, nie potrafi tego powtórzyć na żadnych mistrzostwach czy igrzyskach. Rozumiem, że presja itd, ale bez przesady.

  • Tim doświadczony

    Trzeba też dopisać, że tylko Birgerowi Ruudowi, Martinowi Schmittowi i Adamowi Małyszowi udało się obronić złoto na MŚ. Carina Voght jest czwarta na tej liście...

  • anonim
    @Stinger @EmiI

    Co zresztą nie jest jakimś przypadkiem - w pięciu na dziesięciu z tych miejsc drugich jedyną zawodniczką którą Carina pokonała jest Wielka Przegrana Wszystkich Ostatnich Wielkich Imprez. Której różnica pojedynczymi występami na pojedynczych zawodach, a na wielkich imprezach jest taka, że jest podejrzewana o słabą psychikę na tych największych imprezach. Gdyby Sara skakała w PŚ tak samo jak na wielkich imprezach, bilans Cariny pewnie byłby z mniej więcej taką samą ilością występów na każdym z miejsc podium. A gdyby było odwrotnie, to Sara by potwierdziła swoją dominację, a z Cariną by po prostu było tak, że trafiła akurat na trzy imprezy by być the best of the rest. Te statystyki wszystko odzwierciedlają.

  • EmiI profesor
    @Stinger @Stinger

    Bilans Cariny Vogt w konkursach PŚ jeśli chodzi o miejsca na podium to 2-10-6. Więc można powiedzieć że na dużych imprezach sobie odbija bycie w zwykłych konkursach "wiecznie drugą".

  • Stinger profesor

    Ja dalej nie mogę wyjść z podziwu jak Carina Vogt potrafi niesamowicie przygotować się na duże imprezy mistrzowskie.
    Złoto olimpijskie i dwa złota mistrzostw świata przy okrągłym zerze dominatorki w PŚ Sarze Takasanhi to nie tylko świetny wynik ale i nokautujący.
    Nie chcę już porównywać tych dwóch skoczkiń ale liczę, że Niemka w nowym sezonie będzie w stanie powalczyć o Kryształową Kulę.
    Życzyłbym tego sobie i jej żeby zdobyła KK i była pierwszą w historii skoków pań zawodniczką, który wygrała dosłownie wszystko (IO, MŚ, PŚ).
    Jeśli nie ona to mocno liczę na Norweżkę Maren Lundby czy chociażby inną Japonkę Yuki Ito.
    Nie mam nic do Takanashi ale dla większych emocji, rywalizacji byłoby dobrze gdyby KK wygrała inna zawodniczka.

    Jeśli chodzi już o samą wypowiedź Vogt to widać, że i one (a pewnie także więcej zawodniczek) jest rozczarowana tak wąskim kalendarzem PŚ i tak małą ilością zawodów na skoczniach dużych.
    Chciałbym żeby PŚ pań podobnie jak PŚ panów odbywał się praktycznie co tydzień i na większej ilości skoczniach dużych.
    Jeśli chodzi o sam kalendarz to widziałbym jakieś konkursy drużynowe pań. Nie mówię, że ma być ich więcej ale skoro teraz zawodniczek jest więcej, ta dyscyplina poszła nieco do przodu to może warto pomyśleć o jakimś kroku naprzód i włączeniu do kalendarza PŚ pań 1-2 konkursów drużynowych?

    I na koniec znowu wspomnę o TCS dla pań. Jeśli nie na dużych obiektach to przecież mogliby zrobić na średnich. Na pewno taki turniej mógłby zyskać na oglądalności i dodatkowych emocjach, liczę, że wreszcie FIS zacznie myśleć o tym na poważnie ponieważ wtedy ten sezon u kobiet byłby ciekawszy.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl