Reprezentanci Turcji z planami olimpijskimi

  • 2017-09-28 12:15

To praktycznie pewne, że Turcja wystawi po raz pierwszy w historii swoich reprezentantów w zawodach skoków narciarskich na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich. – Kiedyś wydawałoby się to niemożliwe, jednak występ moich podopiecznych w Pjongczangu jest wielce prawdopodobny – mówi trener tureckiej kadry, Fin Pekka Niemelae.

Według reguł ustalania kwot olimpijskich, każdy kraj może wystawić maksymalnie czterech zawodników w kwalifikacjach do konkursów na średnim i dużym obiekcie. Ranking wedle którego skoczkowie będą klasyfikowani jest sporządzany na podstawie wyników uzyskanych w ramach Pucharu Świata, Mistrzostw Świata, Letniego Grand Prix oraz Pucharu Kontynentalnego, począwszy od czerwca 2016 roku. Uprawnionych do wyjazdu na koreańskie zmagania zostanie 65 najwyżej sklasyfikowanych zawodników. Ostateczna klasyfikacja zostanie ustalona pod koniec stycznia przyszłego roku.

Najlepszy turecki skoczek, Fatih Arda Ipcioglu, do tej pory zebrał w okresie obejmowanym przez ranking 58 punktów w zmaganiach Pucharu Kontynentalnego, co klasyfikuje go na 52. pozycji. Ten dorobek praktycznie zapewnia mu miejsce na olimpiadzie, ponieważ zawodnik zajmujący obecnie 65. miejsce ma tych punktów zaledwie 19. Nomen omen, jest nim kolejny reprezentant Turcji, Muhammed Ali Bedir.

20-latek (który swoją drogą właśnie dzisiaj obchodzi urodziny) próbował już swoich sił podczas Mistrzostw Świata w Lahti w ubiegłym sezonie. W fińskim czempionacie nie zdołał jednak przebrnąć kwalifikacji, zajmując w nich 43. miejsce na skoczni normalnej, a na obiekcie dużym plasując się oczko niżej. Największym sukcesem w jego karierze są wyniki osiągnięte w lutym br. podczas rywalizacji w tureckim Erzurum w ramach Pucharu Kontynentalnego. Zajął tam dwukrotnie 12. pozycję, jednak należy przyznać, że w osiągnięciu tak wysokich miejsc pomogła mu bardzo słaba obsada zawodów (podczas weekendu rywalizowało jedynie 28 skoczków). Dzięki konkursom rozegranym na skoczniach kompleksu Kiremitliktepe, szansę zostania olimpijczykami być może dostanie również jego trzech innych rodaków: Muhammet Irfan Cintimar (30 punktów w COC - 61. miejsce w rankingu olimpijskim), Ayberk Demir (26 punktów w COC - 63. miejsce w rankingu) oraz wspomniany powyżej Bedir.

W trwającym aktualnie letnim cyklu Pucharu Kontynentalnego Ipcioglu już dwukrotnie zdołał wywalczyć punkty do klasyfikacji generalnej. Podczas jednego z konkursów w norweskim Trondheim zajął 22. miejsce, w pokonanym polu zostawiając m.in. multimedalistę olimpijskiego, Andreasa Koflera. W samej drugiej serii osiągnął także lepszy rezultat od Domena Prevca. – Wielu z trenerów przebywających na skoczni było zdumionych tym, że mój podopieczny osiąga tak dobre wyniki – mówi Niemelae.

Warto wspomnieć, iż Ipcioglu oraz Cintimar mają za sobą debiut w cyklu Letniego Grand Prix. W sierpniowych zmaganiach w Hakubie po razie zajęli oni 46. lokatę. Ipcioglu w drugim konkursie został zdyskwalifikowany, a Cintimar nie awansował do pierwszego.

Sytuacja skoczków pochodzących znad Bosforu nie jest jednak do końca idealna. Fiński trener uważa, że największą bolączką tureckich skoków są braki technologiczne oraz niski poziom konkurencyjności na szczeblu krajowym. Sytuacji nie ułatwiła katastrofa budowlana w Erzurum, która trzy lata temu zamieniła nowo powstały kompleks w ruinę. Drużyna narodowa była zmuszona do treningów poza granicami kraju. – Niedługo po tym, gdy prace remontowe zostały zakończone, zrekrutowaliśmy około 50 młodych skoczków w wieku od 7 do 10 lat. Sezon zimowy chcemy rozpocząć z dwoma zawodnikami w Pucharze Świata. Mam nadzieję, że w Pjongczangu otrzymamy co najmniej taką samą kwotę startową – podsumowuje Niemelae.

Ranking olimpijski możecie śledzić >>>TUTAJ<<<.


Piotr Bąk, źródło: is.fi/informacja własna
oglądalność: (7008) komentarze: (5)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • borek99 doświadczony
    @anonim @kolos

    Przecież nigdzie nie napisałem, że powinno się zaczynać tylko od trenowania dzieciaków ;). Droga Chińczyków byłaby bardzo dobra, gdyby równocześnie z tą "pierwszą generacją" zaczęli szkolić dzieciaki i później wykorzystali doświadczenie tych pierwszych, "rzuconych na pożarcie" skoczków do rozwoju kolejnej "generacji". Tyle że oni wyszli z założenia, że albo ci pierwsi, którzy nie mieli żadnych szans na podjęcie walki z ludźmi szkolonymi od dzieciaka w bardziej utytułowanych krajach, osiągną sukces albo kończymy zabawę - a skoki to na tyle specyficzna dyscyplina, że tak się nie da...

    Rumuni pierwsze efekty planowali mieć w 2018 roku - i w postaci Haralambie będą je mieli. U chłopaków im się wszystko posypało za sprawą Pitei i Toroka, ale trzeba pamiętać, że oni jeszcze parę lat będą czekać na pierwszych ludzi, którzy całą ścieżkę rozwoju przeszli mogąc korzystać z kompleksu w Rasnovie - wszyscy, którzy teraz skaczą przez parę ładnych lat na początku przygody ze skokami trenowali na co dzień na obiektach, które u nas zamknąłby nadzór budowlany ;). Co prawda mieli oczywiście całkiem sporo wyjazdów zagranicznych, ale tak się nie da regularnie pracować na odpowiednim poziomie.

    A o Holendrach już kiedyś chyba pisałem - to zupełnie inny przypadek - nie da się zbudować skoków narciarskich nie mając podstawowej infrastruktury, bo wyjazdy "od czasu do czasu" za granicę nie zastąpią ci własnego kompleksu skoczni, na którym możesz prowadzić szkolenie od zera do seniora. To samo zresztą widać teraz u Łotyszy - możesz sobie mieć super talent jak np. Sarlote Skele, która jeszcze 4 lata temu była absolutnym topem rocznika 2001, tylko co z tego jak nie masz skoczni o normalnych wymiarach, na której mógłbyś na co dzień trenować.

  • Kolos profesor
    @anonim @borek99

    Tylko że jak zaczynasz tworzyć dyscyplinę sportu od zera tak jak Turcy i Chińczycy (choć tu nie do końa) to siłą rzeczy trzeba stawiać i na tych "za starych". Jeśli się organizuje FIS Cup, PK czy uniwersjadę to trzeba mieć kogo wystawić w zawodach. Zaczynająć wyłącznie od trenowania 8-10 latków a jeszcze lepiej 6-latków to mamy całe lata pracy nim się pojawią zawodnicy zdolni skakać chocby w FIS Cupie. Dlatego nie potępiałbym filozofi Chińczyków sprzed kilkunastu lat. Wtedy to miało jakiś sens. Dziś pewnie nie bo zanoedbali sprawę.

    Zresztą mamy przykład Rumunii gdzie budują skoki na zdrowych zasadach, zupelnie od podstaw, właśnie od trenowania dzieci i efektów wciąż nie widać... Kiedyś tak Holendrzy próbowali budować skoki u siebie i też nie wyszlo.

  • Wojciechowski profesor

    Nie "nomen omen", tylko "nota bene". To pierwsze jest kompletnie bezsensowne w tym przypadku, bo to przecież "imię znaczące".

  • borek99 doświadczony
    @anonim @Joker

    Grupa Turków, która przypominała Chińczyków już praktycznie w komplecie nie skacze, obecna ekipa praktycznie w niczym ich nie przypomina.

    Chińczycy chcieli zbudować kadrę ucząc skakać nastolatków (zresztą teraz robią to samo przed igrzyskami w Pekinie, zbierając kilkadziesiąt osób z przeszłością w innych sportach i próbując nauczyć ich skakać, nie rozumiejąc, że to nie skeleton czy bobsleje, gdzie z pojętnego sprintera można dość szybko zrobić zawodnika wysokiej klasy) i Turcy na początku szli tą samą drogą (stąd wziął się np. Samet Karta, który skakać zaczął się uczyć w wieku kilkunastu lat, ale też i Faik Yuksel, który się nie rozwinął, bo miał ciągłe problemy z wagą czy niedoszły kombinator norweski, który nie potrafił ani skakać ani biegać Mustafa Oztasyonar).

    Różnica jest taka, że jak Chińczykom to nie wypaliło i zawodnicy nie przebili się na poziom PŚ to po prostu całkiem odpuścili dalsze finansowanie tego sportu u mężczyzn. Za to Turcy oprócz grupy zawodników, którzy zaczynali zbyt późno by cokolwiek sensownego osiągnąć zebrała też grupę dzieciaków, których zaczęli szkolić od bardziej sensownego wieku (choć nadal nie takiego jak w innych krajach) - stąd wzięła się obecna ekipa, która dzięki zeszłorocznej farsie w Erzurum ma realną szansę nawet na wystawienie drużyny na igrzyskach.

    Rzeczywistą szansę na walkę z silniejszymi reprezentacjami mogliby mieć dopiero ich następcy, ale tutaj ten naturalny proces przerwało zniszczenie ich skoczni, przez które "uciekło im" pokolenie, które teraz ma te 11-16 lat i mają tutaj wyrwę, która może im nieco przeszkodzić w dalszym rozwoju.

    No ale to nadal nieporównywalna sytuacja z Chinami, które nie miały de facto ani jednej grupy wychowywanej od choćby jako-tako normalnego wieku, a jedynie bazowały na nastolatkach, które pierwsze skoki w życiu często oddawały w wieku w jakim wielu skoczków ma już za sobą sporo startów na zawodach międzynarodowych.

  • anonim
    Nie wiem dlaczego

    Ale Turcy przypominaja mi Chińczyków z przed ponad dekady przygotowuja sie pod igrzyska a pozniej sladu po reprezentacji nie bedzie w zawodach z najlepszymi.Ale moze sytuacja sie nie powtorzy byleby trener Pekka zbyt szybko od nich nie odszedł.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl