Wypowiedzi Dawida Kubackiego, Piotra Żyły i Romana Koudelki po Hinzenbach

  • 2017-10-02 02:12

Choć na półmetku Dawid Kubacki i Piotr Żyła zajmowali kolejno 5. i 8. lokatę, w końcowym rozrachunku to oni stali się pierwszoplanowymi postaciami niedzielnego konkursu z cyklu Letniego Grand Prix w Hinzenbach. Po raz czwarty w tej edycji wygrał Kubacki, który odzyskał fotel lidera cyklu, a na drugiej pozycji finiszował Żyła. Skład podium uzupełnił Czech - Roman Koudelka.

Dawid Kubacki (1. miejsce):

- Bardzo przyjemnie wygrywało się w Hinzenbach, ale było to spore wyzwanie. Niedzielne skoki nie były do końca takie, jakich bym oczekiwał, a z pewnością próbny oraz ten z pierwszej serii. Byłem na piątej pozycji, ale strata do liderów była niewielka, więc wiedziałem, że zawody są wciąż otwarte. Do drugiej rundy podszedłem jakby na nowo, z czystą głową i to wypaliło należycie. Czwarty raz z rzędu wygrałem w LGP, więc jestem bardzo zadowolony z wykonanej roboty.

Czy 27-latek wyeliminował błędy, z którymi zmagał się w sobotę? - To są drobne błędy, które trudno wyeliminować ze skoku na skok. Pojawiają się wahania, ale te troszeczkę słabsze próby nadal dawały lokaty w czołówce, więc nie jest to coś złego. Skoki bardzo dobre, jak choćby w finale, zdarzają się troszkę częściej. Na nie trzeba znacznie bardziej zapracować.

Warunki były sprawiedliwe? - Kompensata wykazywała uśrednione wartości. Za progiem wiało w plecy, zaś na dole podwiewało pod narty, więc w zasadzie wychodziło na zero, przez co komputer nie odejmował i nie dodawał zbyt wielu punktów. Pod względem punktowym wiatru nie było widać, choć na skoczni był odczuwalny. Nie uważam jednak, że był to mocny wiatr, który mógłby wypaczać wyniki rywalizacji. Konkurs rozegrano w sprawiedliwych warunkach.

W niedzielę Kubacki nie tylko odrobił stratę do rywali w klasyfikacji generalnej, ale i wyrobił sobie solidną zaliczkę przed finałem w Klingenthal. Końcowy triumf jest na wyciągnięcie reki? - 50 punktów to nie jest jeszcze wystarczająca przewaga, ale wiem na co mnie stać i z pewnością będę walczył do samego końca. Czy powtórzę zeszłoroczną drogę Maćka Kota? Czemu nie!

Przeskok z najmniejszego na największy obiekt w kalendarzu będzie jakąś trudnością? - Skocznia w Hinzenbach jest specyficzna i trudna przy belkach, z których ruszamy na zawodach. Takie warunki potrafią mocno przeszkadzać i najmniejszy błąd skutkuje utratą dwóch-czterech metrów. Dziś czołówka zamknęła się w pięciu metrach, więc na skoczniach tego typu każdy metr odgrywa dużą rolę. Łatwo stracić metr na takim obiekcie, który nie wybacza błędów. W Klingenthal nogą będzie trzeba pchać tak samo <śmiech>.

We wtorek, po rozdaniu nagród za klasyfikację generalną, będzie okazja do spróbowania szampana wygranego w Górnej Austrii? - Nagroda z Hinzenbach będzie musiała poczekać co najmniej do wtorku, chociaż ja za szampanem nie przepadam. Podobne butelki otrzymałem w 2015 roku przy okazji Pucharu Kontynentalnego w Seefeld i do dziś trzymam je w szafie <śmiech>.

Piotr Żyła (2. miejsce):

- Dobrze ostatnio skakałem na zgrupowaniach. Wiem, że jestem w stanie walczyć na najwyższym poziomie. Do sukcesu potrzeba dwóch udanych skoków. Pierwszy był nieco gorszy, ale drugi był już bardzo dobry. Polatać się tutaj nie udało, ale nie ukrywam, że finałowa próba mierząca 92,5 metra była już bardzo przyjemna.

Tak blisko zgarnięcia całego podium polska reprezentacja nie była jeszcze nigdy. Jest szansa na historyczny wyczyn tego typu w najbliższym czasie? - Przed nami jeszcze dużo pracy przed zimą. Może pewnego dnia uda się we trzech stanąć na podium, bo byłoby to bardzo fajne przeżycie, aby zgarnąć pełną pulę w zmaganiach najwyższej rangi.

- Myślę, że jestem lepszy niż przed rokiem, a wszystko jest dużo bardziej poukładane. W zeszłym roku dużo pracowałem nad tym, aby całość zaczęła funkcjonować. Tego lata zacząłem ze stabilnego pułapu, a poprawce podlegały czy podlegają drobne elementy. Nie trzeba wszystkiego rewolucjonizować. Mając bazę z minionego sezonu, mogę skupić się na wyrobieniu automatyzmu i powtarzalności. Głównie chodzi o uzyskanie stabilnego, wysokiego poziomu. Pojedynczymi skokami świata się nie zwojuje.

- Przed konkursem z Maćkiem Kotem oglądaliśmy Grand Prix Malezji w Formule 1, gdzie na podium zawodnicy polewają się szampanami i podobny pomysł mieliśmy dziś, ale jednak nie bardzo, bo to nieco inna dyscyplina sportu. Szkoda też go wylać, aby się zmarnował <śmiech>. Pomyślimy nad tym po ostatnim konkursie cyklu w Klingenthal.

- Bardziej nastawiałem się na dobre skoki w Klingenthal. Tutaj nie sądziłem, że pójdzie mi aż tak dobrze. Trzeba jednak robić swoje i koncentrować się na swoich zadaniach. Wtedy można myśleć o dobrych skokach, a dopiero później o wyniku. W poniedziałek i wtorek bez wątpienia będzie przyjemniej, a każde miejsce w czołowej "10" będzie dobrym rezultatem. Czeka nas malutki "mamut" na koniec lata.

Roman Koudelka (3. miejsce):

- To dla mnie bardzo ważne, że znalazłem się tutaj na podium. Kiedy wygrałem w Hinzenbach w 2014 roku, kolejny sezon zimowy był dla mnie bardzo udany. Bardzo sprzyja mi ta skocznia i szybko odnajduję na niej odpowiednie czucie. Dla zawodników, którzy nie dysponują w tym momencie zbyt dobrą dyspozycją, może być to specyficzna skocznia.

- Polski zespół prezentuje się naprawdę imponująco, ale i ja czuję się mocny. Moje skoki na treningach wciąż wyglądają lepiej niż w zawodach, jednak nadal mamy sporo czasu do rozpoczęcia Pucharu Świata 2017/2018. Dobrze stawać na podium, kiedy odczuwa się rezerwy w swoich skokach. To pozytywne odczucie.

Korespondencja z Hinzenbach, Dominik Formela i Tadeusz Mieczyński


Dominik Formela, źródło: Informacja własna
oglądalność: (6016) komentarze: (0)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl