Gregor Schlierenzauer: Korzystałem z pomocy psychoterapeutycznej

  • 2017-10-26 00:40

Austriak to jeden z najbardziej utytułowanych skoczków na świecie. Niestety, w ostatnich latach odnotował spory spadek formy, czego skutkiem była decyzja o zawieszeniu kariery, którą podjął w trakcie sezonu 2015/16. Punktem zwrotnym w jego karierze okazało się zerwanie więzadła krzyżowego przedniego w prawym kolanie którego doznał pod koniec marca 2016 roku. Przerwa pomogła mu się odbudować psychicznie – wtedy postanowił, że jego życie powinno się zmienić.

Gregor SchlierenzauerGregor Schlierenzauer
fot. Tadeusz Mieczyński
Gregor SchlierenzauerGregor Schlierenzauer
fot. Tadeusz Mieczyński
Gregor SchlierenzauerGregor Schlierenzauer
fot. Sarah Braunias
Gregor SchlierenzauerGregor Schlierenzauer
fot. Tadeusz Mieczyński

Zawodnik pochodzący z Rumu w jednej z rozmów opisał swoją kontuzję jako "szczęście", które dało mu możliwość poukładania wszystkiego na spokojnie. Czy naprawdę było aż tak źle, aby groźny uraz eliminujący z całego sezonu nazywać szczęśliwym? – Najlepsi sportowcy często nie mają odwagi, aby przyznać, że nie potrzebują żadnej przerwy. Przez ten uraz mój organizm chciał mi w pewien sposób coś przekazać. Kontuzja dała mi nieco czasu, aby odnaleźć samego siebie. Gdyby mi się nie przydarzyła, nie dokonałbym tego.

Co spowodowało, że Schlierenzauer zdecydował się zostać skoczkiem narciarskim? – Zawsze kochałem ruch. Po zajęciach w szkole nie mogłem spokojnie usiedzieć, trenowałem piłkę nożną, tenis i sporty zimowe. Byłem i nadal jestem bardzo zawziętym sportowcem. Dla mnie skoki narciarskie są dyscypliną, w której emocje odgrywają ogromną rolę. Należy być otwartym na bodźce, które mają duży wpływ na skoczka i wykorzystywać je w dobry sposób, czerpiąc z nich radość. Uważam, że wrażliwość jest jedną z moich najsilniejszych stron. Pomaga mi ona w wykonywaniu wielu czynności.

Który element skoku wyzwala u Tyrolczyka najwięcej pozytywnych emocji? – Ten zaraz po wyjściu z progu. Pierwsze 40-50 metrów, to uczucie jest uzależniające, piękne, ale także bardzo osobiste. Poziom adrenaliny wtedy mocno wzrasta. W życiu profesjonalnego sportowca są jednak różne rodzaje szczęścia. Przekonałem się, że należy do nich też uczucie, gdy mogę wstać z łóżka bez ograniczeń ruchowych i odczuwania bólu.

Dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli już w młodości poświęcał się w całości sportowi. Czy nie żałuje utraconych lat dzieciństwa? – W bardzo młodym wieku uświadomiono nas, że potrzeba wielu wyrzeczeń, aby osiągnąć szczyt. Sporo nas wtedy ominęło. Widać to w przypadku innych sportowców, czy też gwiazd kina. Starają się nadrobić stracone lata w innych fazach życia. W ciągu ostatnich 18 miesięcy w moim życiu wiele się wydarzyło, jednak gdy poczułem motywację do powrotu, podporządkowałem temu wszystko. Dowiedziałem się, że wciąż potrzebuję rywalizacji, dążenia do bycia jednym z najlepszych, by poczuć szczęście i spełnienie. W przeciwnym wypadku już dawno odstawiłbym narty na bok.

Przykład Thomasa Mustera, austriackiego tenisisty, zwycięzcy French Open z 1995 roku, który powrócił do zawodowego sportu po 11 latach przerwy pokazuje, że można dokonać niemożliwego. Wyzbył się nałogów, dzięki ciężkim treningom schudł 20 kilogramów i po ponad dekadzie pojawił się ponownie na światowych kortach. Czy podczas przerwy trudno było utrzymać Schlierenzauerowi wagę na odpowiednim poziomie? Czy konieczność ciągłej kontroli poziomu masy ciała miał wpływ na jego psychikę? – Ciężar mojego ciała nieco wzrósł, jednak nie drastycznie, miałem swoją dietę pod kontrolą. Dla jednych relaksem byłoby wypicie szampana na jachcie, ja wybierałem raczej cichą, spokojną kolację przy lampce wina i dobrymi współtowarzyszami do rozmowy. Czułem się wtedy najlepiej. Ciężko w życiu skupić się na jednej rzeczy. Nie zawsze można pracować na 100 procent. Zrozumiałem, że muszę nieco odżyć. Każdy z nas ma różne okresy w życiu, jednak nie każdy jest za nie oceniany publicznie.

Czym dla 12-krotnego medalisty mistrzostw świata jest sukces? – Zwykle sukcesem było dla mnie jedynie pierwsze miejsce. Teraz definiuje go jednak nieco inaczej. Paulo Coelho mówił: "Sukcesem jest to, gdy każdego wieczora zasypiasz z uśmiechem, a twoja dusza jest spokojna". W końcu życie polega na miłości – do ludzi oraz otoczenia. Jeśli uda się ją znaleźć, otrzymuje się dodatkową energię, a jeśli się ją straci, wtedy pojawia się problem. Gdy rywalizuje się na najwyższym poziomie, granica pomiędzy sukcesem a porażką jest bardzo cienka. Należy być bardzo profesjonalnym, aby prezentować wysoki poziom. To niestety kosztuje wiele sił. Nie spotkałem jeszcze ani jednego sportowca, który przez 10 lat bez żadnego kryzysu utrzymywałby się w światowej czołówce. Moje załamanie formy można nazywać różnie. Syndrom wypalenia, utrata motywacji, brak umiejętności poradzenia sobie w środowisku – bez względu na to, jak to zdefiniuję, muszę przyznać, że było to całkowicie ludzkie i naturalne. Momentami nie wiedziałem, co dzieje się z moim ciałem. Trudno było spojrzeć samemu sobie w oczy, przyznać, że czuję się źle i powiedzieć o tym podopiecznym. Najtrudniej otworzyć się przed innymi. Jeśli jako młoda osoba stajesz się postacią publiczną, tworzysz wiele "tarcz", za którymi się kryjesz. To było źródło mojego problemu. Jeśli kochasz ruch, wysiłek, emocje w sporcie – musisz sobie poradzić także z presją otoczenia.

- Nie jestem już "Schlierim". Jestem Gregorem, mam 27 lat i już dawno przestałem być nastolatkiem. Staram się nie być zły, gdy kibice zwrócą się do mnie pseudonimem "Schlieri", lecz na dłuższą metę uważam to jako oznakę braku szacunku. Mój sukces spowodował, że stałem się bardzo rozpoznawalny. Z jednej strony był to ogromny przywilej, jednak miał on też drugą, ciemniejszą stronę medalu. Tylko doświadczenie może pomóc w udźwignięciu takiego ciężaru. Każda, nawet najdrobniejsza rzecz, którą zrobiłem, była przez wielu oceniana i analizowana. Musiałem się nauczyć z tym radzić jako młody człowiek. Często wytykano mi, że unikam wywiadów, zwłaszcza pomiędzy seriami konkursowymi. To jednak była moja sprawa, potrzebowałem skupienia. Starałem się pokazać, że istnieją pewne granice. Każdy może mnie ocenić jako skoczka narciarskiego, analizować moje skoki, odległości, które osiągam, moją technikę. Jednak nikt, kto osobiście mnie nie zna, nie ma podstaw, aby oceniać mnie jako człowieka. Jestem jak każdy inny. Dla mnie to był naturalny krok, aby wyjść do publiki i powiedzieć: "Nie chcę już tego, pragnę nieco prywatności, chcę cieszyć się prostymi rzeczami".

Co 27-letni Gregor mógłby przekazać 16-letniemu, rozpoczynającemu wielką karierę? – To, że najważniejsze, aby pozostać wiernym swoim przekonaniom, a gdy napotyka się problemy, nie dusić ich w środku i nie bać się o nich rozmawiać z innymi. Doświadczenia, które do tej pory zebrałem są trudne, ale bardzo cenne. Korzystałem z pomocy psychoterapeutycznej i w dalszym ciągu współpracuję z psychologiem, dzięki czemu radzę sobie dobrze. Pracujemy nad moim rozwojem osobistym. Droga, którą sobie wyznaczam, wykracza daleko poza skoki narciarskie.

- Przez ostatni czas nauczyłem się radzić sobie z porażkami. Moja kariera była do tej pory bardzo intensywna, powiedziałbym, że ekstremalna. Cały czas podróżowałem, znajdowałem się w różnych miejscach i często odnosiłem sukcesy. Nigdy nie miałem okazji, aby spojrzeć na nią z innego punktu widzenia.

Jakie cele obiera sobie podopieczny Heinza Kuttina na nadchodzący sezon? – Oczywiście moim celem jest sukces w igrzyskach olimpijskich, dlatego ciężko trenuję. Muszę jednak szczerze przyznać, że gdyby Gregor Schlierenzauer został mistrzem olimpijskim, nie zmieniłoby to losów świata. Medale zdobyte na igrzyskach i tak prędzej czy później się zakurzą, tak jak Kryształowe Kule i trofea zdobyte podczas mistrzostw świata. Wiadomo, że jeśli uda mi się triumfować, ostatni punkt na mojej liście zostanie wykreślony. Jednak za 10-20 lat to nie będzie już miało takiego znaczenia. Moje aktualne przygotowania są dla mnie bardziej satysfakcjonujące niż wtedy, gdy odnosiłem zwycięstwo za zwycięstwem.

Wczoraj miała miejsce premiera filmu "Weitergehen", który opowiada o trudnej drodze Gregora Schlierenzauera przez karierę profesjonalnego sportowca. 52-minutowy dokument został wyemitowany w wiedeńskim Filmcasino we wtorkowy wieczór. Podczas premierowego pokazu obecni byli m.in. dawni reprezentanci Austrii: Ernst Vettori, Toni Innauer i Andreas Goldberger. Na temat produkcji wypowiedział się także Hubert Neuper, również były skoczek narciarski. – Film ma na celu zachęcenie widzów do walki z przeciwnościami, przezwyciężenia własnych słabości i stawiania sobie nowych zadań – powiedział 57-letni Austriak.

Reprezentant klubu SV Innsbruck-Bergisel-Tirol był do 2014 roku podopiecznym trenera Alexandra Pointnera, który rozstał się z austriacką kadrą w kontrowersyjnych okolicznościach. Były trener reprezentacji Austrii zdecydował się na równie szczerą rozmowę, w której opowiedział o swoich problemach. Do przeczytania >>>TUTAJ<<<.


Piotr Bąk, źródło: news.at
oglądalność: (20438) komentarze: (11)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Domin10 weteran

    Szacunek za to że potrafi publicznie przyznać sie do tego

  • MK92 stały bywalec
    Dojrzałość Schlierenzauera

    Bardzo mądra wypowiedź Gregora. Jako człowiek w pełni go rozumiem ;)

  • Oreo profesor

    Trudno przyzywczaić mu się do jego normalnej dyspozycji i porażek po tym jak przez lata dominował dzięki naciąganiu przepisów dotyczących kombinezonu a także dzięki sprzyjającym ocenom sędziowskim. OK, pewnie byłby w czołówce i tak, ale nie byłby takim dominatorem gdyby nie ciągłe "sprzyjające okoliczności"

  • gosposia weteran
    @gosposia @alicja19861

    Też bez urazy.
    Odwróciłaś kota ogonem.
    Ja nie piszę, że potrzeba sukcesów jest powodem pojawienia się takich zjawisk jak nieszczęścia.
    Piszę, że sukces tym prawdziwszy i rzeczywistszy im bardziej zbudowany na przeciwnościach losu.
    Jak na mój gosposi gust, oczywista:)

  • mc150193 weteran

    Mnie osobiście bardzo cieszy powrót Gregora do skoków. Ale moim zdaniem Austriak nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Dlaczego? Bo nie ma jeszcze na koncie indywidualnego złotego medalu olimpijskiego. Po za tym ma już wszystko i jeżeli zdobędzie w Korei ostatni stempel, to albo będzie się bawił skokami przez kilka lat albo po IO zakończy karierę tak jak jego idol Adam Małysz - będąc na szczycie. Bo jeżeli tego nie zrobi, czyli nie wygra, będzie bardzo ciężko powalczyć o zwycięstwo na Igrzyskach w Pekinie (nie wiadomo jeszcze gdzie będą konkursy skoków), a o ew. IO w Sapporo (o ile tam Igrzyska się odbędą) już nie ma co wspominać. W każdym razie bardzo bym chciał, by Gregor wygranym konkursem olimpijskim wyrównał osiągnięcie Nykaenena jeśli chodzi o zdobyte indywidualne trofea zimą, a jest ich 5. Wtedy Gregor zostanie uznany przeze mnie za skoczka wszech czasów. Z jednego powodu - to jest osobowość. On tym aspektem bije Fina na głowę - on nie jest bohaterem skandali w przeciwieństwie do Fina, który do dnia dzisiejszego jest zamieszany w jakieś przestępstwo. Po za tym Gregor jest wzorem do naśladowania dla młodych skoczków, a latający Fin swój wielki naturalny talent utopił w alkoholu i duża część młodych skoczków o nim zapomniała.

  • alicja19861 bywalec
    @gosposia @gosposia

    Bez urazy, ale nie nieszczęścia, tylko ew. porażki, które w drodze do wysokiego celu są gdzieś tam nieuniknione. Spłycanie nieszczęść do tego, że są potrzebne (wręcz konieczne!), to gosposiu, jak na mój gust, troszeczkę - nawiązując do skoków - "odleciałaś".

  • SebaSzczesny profesor

    Dobrze że Szliri wrocil

  • Jellycrusher bywalec
    @gosposia @gosposia

    Dla mnie to jest bardziej dowód na wynaturzenie sportu i głupotę importowaną z USA (liczy się tylko pierwsze miejsce - to jedna z największych głupot wmawianych amerykańskiej młodzieży).

  • gosposia weteran
    zdecydowanie dojrzał i zmądrzał

    Trzeba było zerwać więzadła, żeby się to stało.
    Kolejny dowód na to, ze nieszczęścia, mniejsze czy większe, które nas spotykają, są warunkiem naszego rozwoju. Chyba koniecznym.

  • dervish profesor

    Kilka złotych myśli:
    "Zwykle sukcesem było dla mnie jedynie pierwsze miejsce"
    "Gdy rywalizuje się na najwyższym poziomie, granica pomiędzy sukcesem a porażką jest bardzo cienka"
    to tak a'propos przegranych przez Kamila MŚ i KK na finiszu poprzedniego sezonu i nadanego mu przeze mnie tytułu Wielkiego Przegranego.

    Ze swojej strony, życzę Gregorowi powrotu do ścisłej czołówki ale nie byłbym polskim kibicem gdybym nie zarezerwował szczytu podium dla skoczka polskiego. Zdaję sobie sprawę z tego, ze takie życzenia tak na prawdę nie są tym czego Gregor życzy sam sobie. Dla niego liczy się przede wszystkim olimpijskie złoto w konkursie indywidualnym. Jednakże dla dyscypliny skoki narciarskie powrót Schlirenzauera z kilkuletniego niebytu na narciarski Olimp byłby z całą pewnością wielkim wydarzeniem.

  • dervish profesor

    Kilka złotych myśli:
    "Zwykle sukcesem było dla mnie jedynie pierwsze miejsce"
    "Gdy rywalizuje się na najwyższym poziomie, granica pomiędzy sukcesem a porażką jest bardzo cienka"
    to tak a'propos przegranej KK na finiszu poprzedniego sezonu i nadanego mu przeze mnie tytułu Wielkiego Przegranego.

    Ze swojej strony, życzę Gregorowi powrotu do ścisłej czołówki ale nie byłbym polskim kibicem gdybym nie zarezerwował szczytu podium dla skoczka polskiego. Zdaję sobie sprawę z tego, ze takie życzenia tak na prawdę nie są tym czego Gregor życzy sam sobie. Dla niego liczy się przede wszystkim olimpijskie złoto w konkursie indywidualnym. Jednakże dla dyscypliny skoki narciarskie powrót Schlirenzauera z kilkuletniego niebytu na narciarski Olimp byłby z całą pewnością wielkim wydarzeniem.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl