Maciej Kot: Jesteśmy pewni siebie

  • 2017-12-08 21:00

W piątkowe przedpołudnie nie udało się rozegrać kwalifikacji do niedzielnego konkursu indywidualnego w Titisee-Neustadt. Warunki atmosferyczne nie przeszkodziły jednak skoczkom w oddaniu dwóch skoków treningowych. Jak tę sytuację oraz swoją postawę ocenia Maciej Kot?

- Tak, udało się poskakać dzisiaj dwa razy i szczerze mówiąc, jak już staliśmy przed drugim skokiem, to mówiłem do chłopaków: zobaczcie, to jest ostatni skok dzisiaj. Wiało coraz mocniej i już ta końcówka drugiej serii treningowej była mocno przeciągana oraz loteryjna. Myślę, że to wystarczająco, żeby poznać skocznię oraz "wjeździć się" w rozbieg, bo to pierwszy w tym sezonie najazd lodowy z naturalnego śniegu i lodu, więc jest nieco inne czucie. Do tego opady śniegu nie ułatwiały zadania. Skoki były niezłe. Drugi trochę gorszy, jeśli chodzi o technikę i przede wszystkim o warunki, bo bonifikata w wysokości 26 punktów to prawie rekord dnia. Uważam, że decyzja o odwołaniu kwalifikacji była dobra. Wiało coraz mocniej, a szkoda byłoby zepsuć komuś niedzielny konkurs.

Druga próba w wykonaniu reprezentanta Polski była zdecydowanie mniej udana w stosunku do pierwszej. 26-letni zawodnik nie uważa jednak, by miało to wpływ na jego przyszłe rezultaty.

- Cały czas analizujemy skoki, treningi i zawody przede wszystkim ze względu na realizację zadania i technikę skoku. Wiadomo, że to nie jest proste, bo gdzieś tam kątem oka patrzy się jednak na ten wynik, szczególnie, kiedy dla mnie wynik jest bardzo ważny, ale trzeba mieć cierpliwość. Należy stale pracować nad techniką, nad tymi zadaniami, które daje nam trener i czekać, aż da to dobry rezultat. Myślę, że jesteśmy na dobrej drodze, bo skoki są coraz lepsze. Treningi pokazały, że wyniki także, bo dzisiaj byliśmy naprawdę wysoko w poszczególnych seriach. Trzeba liczyć na troszkę szczęścia, oddać dobre skoki jak w treningu, i wtedy myślę, że nie ma żadnych wątpliwości. Jesteśmy pewni siebie.

Skocznia w Titisee-Neustadt to jedna z niewielu, na których ciągle podziwiać można naturalne tory najazdowe. Zakopiańczyk odbiera to jako coś pozytywnego czy negatywnego?

- Kiedyś nie przepadałem za naturalnymi torami. Wolałem te sztuczne, które są bardziej zbliżone do letnich. W tej chwili zrobiłem duży postęp, jeśli chodzi o pozycję dojazdową. Jest ona bardziej stabilna, mam lepsze czucie, więc szczerze mówiąc, ten rozbieg nie robi aż tak wielkiej różnicy i kiedy temperatura jest bliska zera albo poniżej, są one fajnie zlodowacone, więc nie ma żadnego problemu. Tutaj naprawdę dobrze mi się dzisiaj jeździło.

Poprzedni weekend, w Niżnym Tagile, wpłynął na zawodników głównie ze względu na strefę czasową, w której się znaleźli. Czy trudno było powrócić do standardowego trybu działania?

- Myślę, że cały czas trzyma nas jeszcze Rosja, bo tam wstawaliśmy o 9 czasu rosyjskiego, czyli w Polsce była 5 rano. Dzisiejsza pobudka przed 7 nie była zatem niczym nadzwyczajnym. Wszyscy wstali wyspani i nie było ciężko wystartować. Konkursy są już o późniejszych godzinach i można pomału przestawiać się na troszkę dłuższe spanie.

Korespondencja z Titisee-Neustadt, Dominik Formela


Marta Wawrzyniak, źródło: Informacja własna
oglądalność: (5172) komentarze: (0)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl