Władimir Zografski: Gdy nic nie wychodziło, komplikowały się moje relacje z ojcem

  • 2018-05-06 04:01

Bułgarski rodzynek w wielkim świecie skoków narciarskich, Władimir Zografski, z racji braku perspektyw rozwoju w swoim kraju, od kilku lat mieszka na stałe i trenuje w Austrii. Po zakończonym sezonie zimowym znalazł czas, by na kilka tygodni wrócić do ojczyzny. W czasie pobytu w rodzinnym Samokowie opowiedział jednemu z bułgarskich portali sportowych o kulisach swojej przygody ze skokami narciarskimi.

Zografski po kilku latach znacznego regresu formy zanotował przyzwoity sezon olimpijski. Pracując pod okiem swojego ojca, byłego skoczka, Emila Zografskiego oraz Słoweńca Matjaza Zupana, zdołał zająć 14 miejsce podczas konkursu na normalnej skoczni rozgrywanego w ramach Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pjongczangu. W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata uplasował się 52 pozycji, najwyższej od sezonu 2012/13. W rozmowie z portalem Novsport.com przybliżył niezbyt dobrze zorientowanym w temacie skoków bułgarskim kibicom sportu tajniki skokowego rzemiosła i kilka faktów związanych z jego karierą.

O strachu na skoczni

- Na początku, gdy zaczynasz uprawiać ten sport i siadasz na belce pojawiają się różne obawy o bezpieczeństwo w związku z tym, co robisz. Z czasem jednak to znika. Gdybym bez przerwy myślał, o tym co mi grozi, kiedy staję na rozbiegu, to musiałbym zakończyć moją przygodę ze skokami. Żadne próby skakania nie miałyby sensu. Im dłużej uprawiasz ten sport, tym bardziej zmienia się Twój sposób myślenia, koncentrujesz się na zadaniach, które masz do wykonania i nie zaprzątasz sobie głowy sprawami pobocznymi.

O popularności

- Nie chcę być popularny, nie interesuje mnie to. Wydaje mi się, że mi to nie grozi z dwóch powodów. Po pierwsze skoki narciarskie w Bułgarii to bardzo mało znany sport. Po drugie, jako sportowiec uprawiający dyscyplinę zimową, startuję w kasku i goglach, co zmniejsza prawdopodobieństwo rozpoznawania mojej osoby. Mam wielu znajomych, którzy są popularni. Nie zazdroszczę im, bo nie ma w tym nic przyjemnego. Ja mogę iść gdziekolwiek chcę i robić, co chcę. Czuję się wolny i dobrze mi z tym.

O kwestii wieku w skokach narciarskich

- Skoki narciarskie można spokojnie uprawiać po trzydziestce. Średni wiek skoczka to 33 lata, ale są i zawodnicy, którzy ukończyli 40 lat. Nie myślę jeszcze o tym, jak długo chciałbym skakać, ale spotykam się z opiniami, że moja kariera mogłaby potrwać jeszcze dwadzieścia lat.

O problemach z warunkami atmosferycznymi podczas konkursu olimpijskiego

- Nie było to przyjemne uczucie. Było wtedy niewyobrażalnie zimno. Takie sytuacje jednak zdarzają się w tym sporcie, trzeba być na nie przygotowanym i skoncentrowanym w każdej sytuacji. Tak naprawdę to nie towarzyszyły mi wtedy jakieś skrajne emocje. Kiedy byłem ściągany z belki po raz pierwszy, trochę się denerwowałem, ale szybko udało mi się odzyskać spokój. Przy drugim i trzecim wejściu na platformę startową nie miałem z niczym problemu. Myślenie o warunkach pogodowych, swoich szansach na jakieś konkretne miejsce czy czymkolwiek innym nie sprzyja koncentracji. Na szczęście ja potrafię się w odpowiednim momencie z tego wszystkiego wyłączyć.

O znaczeniu sprzętu w skokach narciarskich

- Na mniejszej skoczni sprzęt, w którym skaczesz, nie odgrywa aż tak dużej roli. Na skoczni normalnej lepszej jakości kombinezon czy narty mogą pomóc polecieć dalej o jakieś dwa czy trzy metry. Na dużej skoczni między skoczkami posiadającymi najlepszy sprzęt, a resztą, jest już jednak przepaść. To kwestia nawet dwudziestu metrów różnicy wynikającej tylko z posiadania lepszej jakości sprzętu. Skoczkowie reprezentujący bogate federacje przed kluczowymi imprezami mają możliwość testowania nawet dziesięciu czy piętnastu kombinezonów. My takiej możliwości nie mamy. Koszt jednego kombinezonu to około 500 EURO, bez wsparcia sponsorów mamy więc ograniczone pole manewru.

O braku strategicznych sponsorów

- Zasada jest prosta - im lepsze wyniki osiągasz tym więcej masz możliwości na dalszy rozwój. Nasz sport nie jest popularny w Bułgarii, trudno o jakiegoś sponsora w naszym kraju, który, przy wynikach, jakie obecnie odnoszę, chciałby inwestować wielkie fundusze w mój dalszy rozwój. Żaden duży międzynarodowy inwestor także nie jest zainteresowany wspieraniem skoczka, który reprezentuje Bułgarię. Muszę więc bazować na środkach, które otrzymuję od mojej rodzimej federacji. Jestem jej wdzięczny za wsparcie, jakie mi gwarantuje.

O relacjach z ojcem - trenerem

- Nigdy nie było w moim przypadku tylu napięć na linii ojciec-syn, co na linii zawodnik-trener. Są chwile, w których w takim układzie nie czuję się dobrze i rodzi on spore komplikacje. Gdy byłem młodym skoczkiem nie ciążyła na mnie żadna presja. W ciągu trzech lat wykonałem ogromny progres, wzniosłem się na szczyt moich możliwości. Wtedy pojawiła się presja i ogromne oczekiwania. Był nacisk ze strony ówczesnych sponsorów, bym osiągał wyniki na wyższym poziomie. Lata 2014-2017 to był dla mnie bardzo trudny okres. Gdy nic nie wychodziło, komplikowały się moje relacje z ojcem. Oczywiście gdyby nie ojciec, nie zacząłbym uprawiać skoków narciarskich. Gdy pracował w Bułgarii dyscyplina ta naprawdę rokowała na przyszłość, a dzieci garnęły się do skoków. Starał się tworzyć cały system. W chwili, gdy musieliśmy wyjechać do Austrii, wszystko tutaj stanęło. Nie mamy żadnych skoczni na odpowiednim poziomie. Nawet gdyby ktoś zechciał zainwestować w powstanie takowej, nie ma żadnych gwarancji, że w obecnej sytuacji coś by się ruszyło.


Adrian Dworakowski, źródło: Novsport.com
oglądalność: (10363) komentarze: (4)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • anonim

    Z ojcem to moze 0.7 wypić w sezonie ogórkowym,a zimą to niech Emil mu głowy za nie zawraca swoimi mega ambitnymi siłowymi treningami,to nie kombinacja norweska...

  • kkkk doświadczony

    No niestety rodzina w pracy się nie sprawdza, a Zografski senior mógłby organizować skoki w kraju.

  • Janeman profesor

    Ostatni sezon na pewno przyniósł nadzieję na lepsze wyniki , zarówno Władimirowi jak i jego kibicom (a tych zapewne najwięcej ma w Polsce...).
    Natomiast jego kariera , to książkowy przykład na to, że skoki narciarskie to nie tenis kobiet i "tatusie" się tutaj nie sprawdzają. Z resztą na naszym podwórku mamy na to wystarczająco dużo dowodów.
    Ostatni akapit niestety nie nastraja zbyt optymistycznie - wydaje się, że zawodnik nadal nie dorósł i nie uwolnił się zupełnie spod wpływu ojca , a w dodatku wydaje się nie mieć świadomości swojego potencjału - "wzniosłem się na szczyt swoich możliwości"..
    Władimir aby stać się zawodnikiem na 30 generalki PŚ (bo na to go stać , czy na więcej- nie wiadomo) musi przemyśleć wiele spraw związanych ze swoją karierą , najlepszym co mogło by go spotkać, była by mentalna przemiana w stylu tej którą kilka lat temu przeszedł Stefan Hula.

  • Nowyskoczek5 profesor
    -

    Oby jakoś odbudował forme i powrócił do swoich najlepszych lat w których zajmował miejsca w TOP10 !

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl