25 sezonów Letniego Grand Prix

  • 2018-10-04 14:29

Słońce, błękitne niebo, skocznie przyodziane w zieloną szatę, tryskająca spod nart woda... Takie obrazki przez ostatnich kilka miesięcy mogli oglądać kibice skoków narciarskich. Za nami jubileuszowa, 25 edycja najważniejszego letniego cyklu w skokach narciarskich. Odtwórzmy sobie zakończone właśnie ćwierćwiecze Letniego Grand Prix za pomocą faktów, informacji, ciekawostek z historii LGP.

Wielka KrokiewWielka Krokiew
fot. Tadeusz Mieczyński
Skocznia w Wiśle-MalinceSkocznia w Wiśle-Malince
fot. Tadeusz Mieczyński
24.07.2010 Adam Małysz gratuluje Kamilowi Stochowi24.07.2010 Adam Małysz gratuluje Kamilowi Stochowi
fot. Barbara Niewiadomska
16.07.2016 - Kamil Stoch i Maciej Kot w Courchevel16.07.2016 - Kamil Stoch i Maciej Kot w Courchevel
fot. Tadeusz Mieczyński
Skocznia w EinsiedelnSkocznia w Einsiedeln
fot. Tadeusz Mieczyński
Gregor SchlierenzauerGregor Schlierenzauer
fot. Tadeusz Mieczyński
30.09.2018 - Podium LGP w Hinzenbach30.09.2018 - Podium LGP w Hinzenbach
fot. Tadeusz Mieczyński

Igelit

Niemal od samego początku istnienia skoków narciarskich zastanawiano się w jaki sposób można by w każdej porze roku regularnie trenować na skoczni. Próbowano wielu rozwiązań łącznie z wykładaniem zeskoku słomą czy matami kokosowymi. Było to jednak rozwiązanie na krótką metę i nie można powiedzieć, żeby się sprawdziło. Największym problemem była nietrwałość takiej nawierzchni i konieczność jej częstego naprawiania.

W wydanym w 1953 roku podręczniku autorstwa trenera Mieczysława Kozdrunia dla instruktorów skoków pt. “Skoki narciarskie" natrafiamy na opis celów i założeń towarzyszących letnim skokom na słomie: “Trening skoczków na słomie odpowiada w przybliżeniu treningowi na tępym śniegu, a więc stwarza trudniejsze warunki lądowania, zmuszając skoczka do wąskiego prowadzenia nart i do wysuwania jednej nogi do przodu w momencie lądowania, aby uniknąć upadku do przodu. Przez trening na słomie skoczek nie traci kontaktu z nartami przez długi okres letni i ma możność wykonywania nawet całości pewnych ruchów, identycznie jak na śniegu, oraz przez częste powtarzanie – całkowitego ich zautomatyzowania. Błędem zasadniczym, jaki popełniano w Polsce (Szczyrk 1948) przy pierwszych próbach skoków na słomie, było osiąganie za długich skoków (do 30 m.), podczas gdy skoki takie nie powinny przekraczać 15 m długości. Skoki na słomie należy traktować wyłącznie jako ćwiczenie lądowania z wypadem i w pewnym stopniu odbicia, nigdy zaś jako okazję ustanawiania rekordów długości. Treningi skoków na słomie stosowane są również w Finlandii i w Związku Radzieckim, gdzie wprowadzono nawet pewne ulepszenia zastępując słomę na rozbiegu rolkami na łożyskach kulkowych, a słomę na zeskoku drobnymi wiórkami drzewnymi"

Za pomysłodawcę letnich skoków w formie zbliżonej do tej, z którą dziś mamy do czynienia, uważa się niemieckiego trenera Hansa Rennera, patrona dużej skoczni w Oberhofie. W Turyngii na początku lat pięćdziesiątych zaczął on wykorzystywać tworzywo o nazwie vinidur, będące odpowiednikiem dzisiejszego igelitu i podobnie jak on, stanowiące pochodną polichlorku winylu. Polichlorek winylu został opatentowany w 1912 roku. W latach międzywojennych rozpowszechnił się przede wszystkim w Niemczech, ale także w USA. Po wybuchu II Wojny Światowej jego pochodne wytwarzała głównie niemiecka IG Farben Industrie. Po zakończeniu wojny fabrykę przejęli alianci i rozwiązali, a ciężar produkcji igelitu spadł na fabrykę Buna w Lipsku, specjalizującą się w przemyśle gumowo - chemicznym. Nie do końca wiadomo, skąd się wzięła nazwa tworzywa - można ją wiązać z pierwszym członem nazwy fabryki IG Farben albo ze słowem der Igel, po niemiecku jeż (od wyglądu igelitu na zeskoku, który ma "igły"). Pierwszą polską skocznią igelitową (i jedną z pierwszych na świecie) był powstały w 1956 roku obiekt w Warszawie.

Central European Tour

Choć za datę inauguracji Letniego Grand Prix oficjalnie uznaje się rok 1994 to tak naprawdę letni cykl dla najlepszych skoczków powstał dwa lata wcześniej i funkcjonował jako Central European Tour, a w 1994 roku przyjął po prostu aktualnie obowiązującą nazwę i zyskał "protektorat" FIS. Po raz pierwszy najlepsi skoczkowie świata spotkali się w organizowanym przez FIS cyklu konkursów na igelicie w 1992 roku. Do klasyfikacji generalnej zaliczano zawody rozegrane w Hinterzarten, Stams i Predazzo. Na swoją korzyść rozstrzygnęli je kolejno, mistrz olimpijski sprzed kilku miesięcy z Albertville Toni Niemienen, Noriaki Kasai oraz późniejszy dwukrotny triumfator cyklu LGP Masahiko Harada. Klasyfikacja generalna, podobnie jak w pierwszych edycjach Letniego Grand Prix, była ustalana wzorem klasyfikacji Turnieju Czterch Skoczni, składały się na nią łączne noty zawodników z poszczególnych konkursów. I tak pierwszą edycję igelitowych zmagań dla elity wygrał Andreas Goldberger przed Stefanem Horngacherem.Rok później zawody rozegrano w tych samych lokalizacjach. Dwa pierwsze konkursy wygrał Jens Weissflog i to on zgarnął finalnie tytuł najlepszego skoczka lata. W trzecich zawodach triumfował Czech Jiri Parma. Jednym z powodów zmiany nazwy cyklu było planowane w przyszłości rozszerzenie gospodarzy rozgrywek o kraje znajdujące się poza centralną Europą.

Poligon doświadczalny

Cykl Letniego Grand Prix od zawsze stanowił poligon doświadczalny dla wszelkiego rodzaju zmian regulaminowych, nowinek sprzętowych etc. Wszystkich testowanych innowacji nie da się wymienić w tak krótkim tekście, skupmy się zatem tylko na kilku wybranych. Zanim w sezonie olimpijskim 2009/10 wprowadzono w Pucharze Świata system kompensacji punktowej za wiatr i belkę, najpierw cały projekt został przetestowany latem. W 2003 roku dzięki pozytywnym sprawdzianom na igelicie zimą wprowadzono nowy atrakcyjniejszy system rozgrywania konkursów drużynowych, który obowiązuje do dziś. Wcześniej, w drugiej serii zawodów brały udział wszystkie zgłoszone do udziału w rywalizacji drużyny, a w ostatniej kolejce zespoły startowały w kolejności ustalonej na liście startowej, a nie według aktualnie zajmowanych pozycji.

Był też szereg testów, które nie wypadły pomyślnie i nie zostały wprowadzone do Pucharu Świata. W 2000 roku zastosowano podczas letnich konkursów nową, eksperymentalną metodę rozgrywania zawodów, które składały się wówczas z trzech skoków. Do konkursu kwalifikowało się 48 zawodników, których dzielono następnie na cztery grupy. Najlepszych sześciu z każdej z nich kwalifikowało się do drugiej rundy, która wyłaniała z kolei najlepszą dwunastkę konkursu. Ostatnią część konkursu, by uatrakcyjnić walkę, zawodnicy rozpoczynali z czystym kontem punktowym.

W 2002 roku zastosowano nowy sposób oceniania skoku zawodnika. Pięciu sędziów przyznawało punkty wyłącznie za lądowanie i fazę odjazdu. Wybicie z progu, faza lotu nie miały absolutnie żadnego znaczenia przy przyznawaniu not za styl. Nowy system spotkał się z dużą krytyką i szybko o nim zapomniano. Doszło do tego, że reprezentant Kazachstanu oddając skok na setny metr na dużej skoczni otrzymywał notę dwudziestopunktową.

W 2014 roku w LGP testowano system, według którego rozgrywane miały być kolejnej zimy zawody w lotach narciarskich. Po kwalifikacjach podzielono zawodników na cztery grupy po dwunastu skoczków. Awans do drugiej serii konkursowej uzyskiwało po sześciu najlepszych zawodników z każdej grupy. Do końcowej noty zawodnika wliczano noty za skoki w dwóch seriach konkursowych oraz serii kwalifikacyjnej. Konkursom rozgrywanym tym systemem towarzyszył duży chaos i dezorientacja. Realizatorzy transmisji nie nadążali za przebiegiem zawodów. Ostatecznie po trzech konkursach zrezygnowano z takiego konceptu przeprowadzania rywalizacji i nigdy więcej do niego nie wracano.

Adam Małysz

Najlepszym skoczkiem w historii Letniego Grand Prix można bez wątpienia ogłosić Adama Małysza. Polak w klasyfikacji generalnej triumfował trzy razy. Tyle samo zwycięstw ma co prawda Thomas Morgenstern, ale należy pamiętać, że z powodu choroby teścia Małysz zrezygnował z występów w ostatnich zawodach w 2007 roku i oddał niejako walkowerem triumf w klasyfikacji końcowej. W 2010 roku natomiast został zdyskwalifikowany za zbyt późny start w ostatnim konkursie w Klingenthal i zamiast zwycięstwa w klasyfikacji generalnej musiał się zadowolić trzecim miejscem. Na podium w generalce stawał za to aż sześć razy i w tym zestawieniu jest niepodzielnym liderem. Polak wygrał 13 poszczególnych konkursów LGP (tyle samo razy zwyciężał Schlierenzauer), a łącznie 28 razy stawał na podium zawodów na igelicie i pod tym względem nie ma sobie równych.

Znaczenie LGP

Cykl Letniego Grand Prix jest dziś głównie treningiem i polem doświadczalnym dla zawodników, trenerów i organizatorów. Trudno sobie wyobrazić, zwłaszcza, że azjatyckie konkursy mają często słabszą obsadę niż zawody Pucharu Kontynentalnego, by triumf w końcowej klasyfikacji stanowił cel dla któregoś z czołowych skoczków świata. Kiedyś jego prestiż był jednak znacznie większy. Adam Małysz mistrz świata, triumfator TCS i zdobywca Kryształowej Kuli za sezon 2000/01 początkowo wraz ze sztabem szkoleniowym planował uczestniczyć tylko w europejskiej części Grand Prix 2001. Gdy jednak okazało się, że Polak jest liderem cyklu po zawodach organizowanych na Starym Kontynencie, sztab zmienił zdanie i postanowił, że Małysz powinien bronić w Japonii pierwszego miejsca w klasyfikacji generalnej i dołożyć kolejne trofeum do bogatej już wtedy kolekcji. W Hakubie i Sapporo polski skoczek nie wygrał ani razu, ale i tak zdołał zostać triumfatorem klasyfikacji generalnej. Najlepszy w japońskiej części LGP był wówczas Stefan Horngacher.

Hinterzarten

Od początku trwania cyklu Letniego Grand Prix centralnym punktem rozgrywek było niemieckie Hinterzarten. Nie przypadkowo zresztą. Miasto położone w Badenii i Wirtembergii na miano mekki letnich skoków zasłużyło sobie już w latach 80-tych. Tradycje skoków narciarskich w Hinterzarten sięgają pierwszej połowy lat 20-tych ubiegłego stulecia. Przez kilka kolejnych dziesięcioleci Adlerschanze pełniła istotną rolę dla niemieckich skoków. Ośrodek zaczął tracić na znaczeniu w latach 70-tych, a skoczni groziło zamknięcie. Pomysłem na odbudowanie Hinterzarten jako ważnego miejsca na niemieckiej mapie skoków było wyłożenie skoczni igelitem i ściągnięcie do Hi-za najlepszych skoczków świata w okresie letnim. Międzynarodowe konkursy na igelicie w wybornej obsadzie rozgrywano tu od 1982 roku. Na liście triumfatorów w latach 80-tych widnieją same najznamienitsze postacie tamtej epoki: Andreas Felder, Jari Puikonnen, Steve Collins, Ole Gunnar Fidjestoel, Matti Nykaenen, Heinz Kuttin, Jan Bokloev. Letni konkurs w Hinterzarten, jako najważniejsze zawody na igelicie, zostały z miejsca włączone najpierw do cyklu Central European Tour, a potem Letniego Grand Prix. W całej 25- lub 27-letniej (zależy jak liczyć) historii najważniejszego letniego cyklu skoczni Adlerschanze zabrakło w jego kalendarzu tylko raz – w 2014 roku. Powodem miały być problemy finansowe ośrodka, brak sponsorów i nieporozumienia na linii Hinterzarten – Niemiecki Związek Narciarski.

Konkursy drużynowe

Pierwszy konkurs drużynowy w historii Letniego Grand Prix rozegrano 15 września 1998 roku w Hakubie. Były to zawody mocno specyficzne, które w dzisiejszych realiach nie miałyby już racji bytu. Wystartowało dwanaście ekip, w tym trzy drużyny japońskie oraz dwie mieszane - japońsko-niemiecka i japońsko-norweska. Zwyciężyła pierwsza ekipa Kraju Kwitnącej Wiśni w składzie: Kazuyoshi Funaki, Masahiko Harada, Noriaki Kasai i Hiroya Saito. Drugie miejsce zajęła reprezentacja Niemiec, a na najniższym stopniu podium stanęła druga drużyna Japończyków. Na starcie pierwszej zespołowej batalii na igelicie zabrakło skoczków z naszego kraju. Polacy drużynowo zadebiutowali w LGP rok później w Hinterzarten. W gronie jedenastu zespołów czwórka w składzie: Adam Małysz, Wojciech Skupień, Łukasz Kruczek i Krystian Długopolski zajęła dziewiąte miejsce. Po raz pierwszy na letnim podium zameldowali się Polacy w 2004 roku w Hinterzarten. Małysz, Robert Mateja, Mateusz Rutkowski i Wojciech Tajner zajęli wtedy trzecie miejsce. W ciągu dwudziestu pięciu lat istnienia cyklu Grand Prix rozegrano dwadzieścia pięć konkursów drużynowych. Najwięcej triumfów zaliczyła reprezentacja Austrii – 8. Druga w tej klasyfikacji z sześcioma zwycięstwami jest Polska. Najczęściej na podium stawali z kolei Niemcy -16 razy, dwunastokrotnie w pierwszej trójce zawodów plasowali się Austriacy, a dziesięciokrotnie reprezentacja Polski.

Letnie Grand Prix pań

W 2012 roku zainaugurowano LGP dla kobiet. Cykl ten jest jak dotąd spektaklem jednej aktorki. Wszystkie rozegrane do tej pory edycje wygrała jedna zawodniczka, Japonka Sara Takanashi. Spośród 30 rozegranych konkursów skoczkini z Azji triumfowała 23 razy. Trzykrotnie stała na drugim stopniu podium, raz na trzecim. W 2014 roku cykl Letniego Grand Prix pań został już praktycznie odwołany, bowiem żaden z wcześniej deklarujących chęć przeprowadzenia takich zawodów organizatorów finalnie nie wyraził na to ochoty. Nad żeńskim letnim cyklem zlitowali się Kazachowie, którzy zaproponowali, by przy okazji męskich zawodów w Ałmaatach rywalizowały też panie. W ten sposób dwa kazachskie konkursy stanowiły całą trzecią edycję letniej rywalizacji kobiet w najważniejszym letnim cyklu.

Podium dla jednej nacji

Doskonała dyspozycja podopiecznych Stefana Horngachera podczas pierwszej części tegorocznego cyklu dawała kibicom nadzieje, że Polacy są w stanie zdominować któryś z konkursów do tego stopnia, by zająć nim całe podium. Choć kilkukrotnie spełnienie tego wyzwania wydawało się bliskie, to finalnie nie udało naszym reprezentantom zapełnić całego pudła. Do tej pory trzykrotnie doszło do sytuacji, by skoczkowie z jednego kraju zajęli trzy czołowe pozycje zawodów LGP. Po raz pierwszy miała ona miejsce w 2000 roku w Hakubie. Był to czas kiedy cały cykl był dużo bardziej serio traktowany przez najważniejsze nacje, które nawet podczas zawodów w Azji desygnowały do walki swoje najmocniejsze składy. 27 sierpnia 2008 roku na skoczni olimpijskiej najlepsi okazali się reprezentanci Finlandii. Wygrał Janne Ahonen przed Risto Jussilainenem i Mattim Hautamaekim. W 2008 roku jednoseryjny konkurs Grand Prix w Einsiedeln zdominowali reprezentanci Austrii. Andreas Kofler, Gregor Schlierenzauer i Thomas Morgenstern – tak wyglądała wówczas kolejność na trzech czołowych pozycjach. Po raz trzeci skoczkowie jednej reprezentacji całe podium zajęli w 2013 roku w Courchevel. Tamten konkurs należał do Niemców. Triumfował Andreas Wellinger, a tuż za nim sklasyfikowano. Andreasa Wanka i Michaela Neumayera. Dalej od tego ostatniego skakał wtedy Kamil Stoch, ale przegrał z nim ostatecznie o 0,3 pkt.

Zwyciężali zimą i latem

49 - taka liczba zawodników może pochwalić się przynajmniej jednym zwycięstwem w obu najważniejszych cyklach w skokach narciarskich – Pucharze Świata i Letnim Grand Prix. Znajduje się wśród nich piątka Polaków. Absolutnie specyficznym jest przypadek Piotra Żyły, która zarówno zimą jak i latem triumfował raz, w obu przypadkach ex-aequo z innym zawodnikiem. Pełna lista:

Janne Ahonen, Simon Ammann, Anders Bardal, Espen Bredesen, Krzysztof Biegun, Roberto Cecon, Jernej Damjan, Nicolas Dessum, Anders Fannemel, Richard Freitag, Severin Freund, Kazuyoshi Funaki, Kenneth Gangnes, Andreas Goldberger, Sven Hannawald, Janne Happonen, Masahiko Harada, Matti Hautamaeki, Tom Hilde, Martin Hoellwarth, Stefan Horngacher, Daiki Ito, Anders Jacobsen, Jakub Janda, Noriaki Kasai, Junshiro Kobayashi, Andreas Kofler, Maciej Kot, Roman Koudelka, Stefan Kraft, Robert Kranjec, Andreas Kuettel, Mika Laitinen, Wolfgang Loitzl, Adam Małysz, Hideharu Miyahira, Thomas Morgenstern, Ari-Pekka Nikkola, Takanobu Okabe, Harri Olli, Sigurd Pettersen, Peter Prevc, Bjoern Einar Romoeren, Gregor Schlierenzauer, Martin Schmitt, Kamil Stoch, Jurij Tepes, Andreas Wellinger i Piotr Żyła.

Gdyby cykl LGP rozszerzyć o zawody wspomnianego Central European Tour do powyższej listy należałoby jeszcze dołączyć Toniego Nieminena, Jensa Weissfloga i Jiriego Parmę.

LGP w Polsce

Po wybuchu Małyszomanii polscy działacze sportowi nie zasypiali gruszek w popiele i z miejsca zaczęli dyskontować koniunkturę na skoki narciarskie, jaka pojawiła się w naszym kraju. Już w kolejnym sezonie po eksplozji Małyszowej formy pod Giewont zawitały zawody Pucharu Świata, następnym zadaniem do zrealizowania stało się ściągnięcie do stolicy polskich Tatr jego letniej odsłony. Wymagało to jednak pokrycia legendarnej polskiej skoczni igelitem. W 2002 roku wymieniono przestarzałą zieloną nawierzchnię na Średniej Krokwi, dwa lata później igelitu w końcu doczeka się Wielka. 4 września 2004 roku rozegrano pierwszy na polskiej ziemi konkurs Letniego Grand Prix. Ku uciesze polskiej publiczności zwycięzcą zawodów został Adam Małysz.

Dzień później odbyły się zmagania drużynowe. Wzięła w nich udział nieoglądana nigdy wcześniej w zawodach tego cyklu liczba 14 drużyn. Polscy kibice liczyli na powtórkę z Hinterzarten, gdzie nieco ponad miesiąc wcześniej nasza czwórka po raz pierwszy stanęła na podium zawodów LGP. Tym razem tak dobrze nie było. Małysz skakał słabiej niż dzień wcześniej i nawet świetny skok Roberta Matei w pierwszej serii nie pomógł znacząco polskiej reprezentacji, która ukończyła rywalizację na szóstym miejscu. Zwyciężyli Norwegowie, a Daniel Forfang, brat Johana, dzisiejszej podpory reprezentacji Wikingów, skokiem na 139,5 metra ustanowił niepobity do chwili obecnej letni rekord skoczni, który trzy lata później wyrównał Małysz.

Zawody LGP w Zakopanem odbywały się do 2011 roku z przerwą na rok 2010. Osobliwym okazała się dla Zakopanego edycja LGP z 2008 roku. Wówczas zaplanowane na piątek zawody z powodu zbyt silnego wiatru nie doszły do skutku i przełożono je na sobotę, kiedy to finalnie rozegrano dwa konkursy. Za sprawą tych okoliczności pierwszym i jedynym do tej pory zawodnikiem który wygrał dwa konkursy LGP jednego dnia został Gregor Schlierenzauer. Podczas pierwszych zmagań doszło do innej bezprecedensowej sytuacji. Marcin Bachleda zanotował w drugiej serii największy awans w historii najważniejszych zawodów na igelicie. Z 30 miejsca, które zajmował po pierwszym skoku, wskoczył na siódme, a na trzydziestej lokacie finalnie zamienił go będący zupełnie bez formy... Adam Małysz. Trzecie miejsce zajął wtedy Łukasz Rutkowski, zostając drugim po Małyszu polskim skoczkiem na podium konkursu LGP. Letnia rywalizacja w ramach najważniejszego letniego cyklu powrócić miała na Krokiew w 2015 roku, jednak Międzynarodowa Federacja Narciarska nie wydała certyfikatu pozwalającego na organizację imprezy z uwagi na niezadowalający stan Wielkiej Krokwi. W 2019 roku Krokiew wreszcie powroci do kalendarza.

W 2010 roku letnie skoki na najwyższym poziomie zawitały po raz pierwszy na skocznię imienia Adama Małysza w Wiśle. Wiślański weekend ułożył się bajecznie dla polskich kibiców. Pierwszego dnia zmagań zwyciężył patron skoczni, wyprzedzając drugiego Kamila Stocha, a dzień później z triumfu mógł się cieszyć zawodnik z Zębu. Od tej pory konkursy Letniego Grand Prix goszczą w Wiśle nieprzerwanie po dzień dzisiejszy. Wyjątkowy dla polskich kibiców był letni cykl w 2011 roku. Wtedy też jedyny raz zawody LGP rozegrano na trzech polskich skoczniach, w Wiśle, Szczyrku i Zakopanem, a wszystkie te konkursy składały się na Lotos Poland Tour, letni minicykl, który na stałe miał wejść do kalendarza "fisowskich" rozgrywek. - Polski turniej był bardzo dobrym pomysłem i zaspokoił obecne zainteresowanie skokami narciarskimi w Polsce – zachwycał się wówczas Walter Hofer - Atmosfera była wspaniała i myślę, że zarówno kibice jak i organizatorzy będą zainteresowani, by impreza odbyła się w kolejnych latach. Dokładne analizy zrobimy po zakończeniu sezonu letniego.

Mimo tak szumnych zapowiedzi cykl nie doczekał się nigdy swojej kontynuacji. Lotos Poland Tour zdominowali Austriacy, wygrał Thomas Morgenstern przed Gregorem Schlierenzauerem, trzecie miejsce zajął Kamil Stoch. Na zakończenie polskiego rozdziału w LGP 2011 rozegrano jeszcze na Wielkiej Krokwi konkurs drużynowy. Polacy zakończyli go na mało zadowalającym szostym miejscu, gdyż od świetnie dysponowanego Macieja Kota i przyzwoicie skaczących Dawida Kubackiego i Krzysztofa Miętusa rażąco odstawał... Kamil Stoch, który dwoma bardzo słabymi skokami zaprzepaścił szanse Polaków na wyższą lokatę.

28 skoczni, 26 miast, 15 krajów

Rasnov, który we wrześniu po raz pierwszy miał okazję organizować zawody LGP jest 26 miastem, któremu przypadła w udziale taka możliwość, a Rumunia 15 krajem goszczącym najważniejszy letni cykl. Najwięcej skoczni w tym zestawieniu mają Austriacy, którzy organizowali konkursy na pięciu swoich różnych obiektach, po trzy niemieckie i polskie miasta zapisały się w historii LGP. Dwa miasta, Lahti i Czajkowski, gościły zawody na dużej i normalnej skoczni. Bardzo bliskie do dołączenia do grona organizatorow LGP było koreańskie Muju, które w sierpniu 2000 roku przyjęło u siebie najlepszych skoczków. Zmagań, mimo że się rozpoczęły, nie udało się dokończyć z powodu bardzo silnego wiatru oraz omawianego wyzej skomplikowanego systemu rozgrywanych wtedy konkursów. Ówczesne nieudane zawody stanowiły początek końca skoczni goszczących Zimową Uniwersjadę w 1997 roku. Później Muju figurowały jeszcze w kalendarzu zimowego Pucharu Kontynentalnego, ale tamte zawody również nie doszły do skutku, a po otwarciu kompleksu Alpensja Resort w Pjongczangu ostatecznie popadły w zapomnienie.

Idea połączenia LGP z Pucharem Świata

Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat parokrotnie przewijała się idea uczynienia z Letniego Grand Prix i zimowego Pucharu Świata jednego cyklu. Pozytywne opinie na temat takiego rozwiązania prezentowały ważne w świecie skoków persony, takie jak choćby: Austriak Paul Ganzenhuber, przewodniczący Komisji Międzynarodowej Federacji Narciarskiej do spraw planowania kalendarza zawodów FIS, jego rodak, Toni Innauer, były znakomity skoczek, a obecnie działacz austriackiej federacji czy szef norweskich skoków, Clas Brede Braathen. W 2012 roku dyrektor sportowy Niemieckiego Związku Narciarskiego, Hors Huettel podzielił się następującą refleksją:- Nie służy to danej dyscyplinie sportu, gdy znika ona z telewizji na osiem miesięcy, a tak jest w przypadku skoków narciarskich. Kilka konkursów luźno traktowanego przez zawodników Letniego Grand Prix nie zmienia tego stanu rzeczy. Jeśli chodzi o samych skoczków to Andreas Wank wygrywa latem trzy razy i nic z tego nie ma. To nie jest dobre zarówno dla niego, jak i dla całej dyscypliny. Skoki narciarskie mają potencjał, żeby stać się całorocznym sportem.

Gdyby walka o Kryształową Kulę trwała od lipca do końca marca z pewnością nigdy nie doszłoby do takiej sytuacji, jaka miała choćby miejsce w sezonie 2015/16, kiedy triumfator letniej części rywalizacji, Kento Sakuyama w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata uplasował się na 47 pozycji, bo czołowi skoczkowie nie mogliby sobie pozwolić, by lekką ręką odpuszczać letnie zmagania. Nie doszłoby też do sytuacji, w której rozgrywane równolegle do zawodów LGP w Czajkowskim konkursy Letniego Pucharu Kontynentalnego w Stams mają o wiele liczniejszą, a przede wszystkim nieporównywalnie mocniejszą obsadę. Walter Hofer, pytany o wyżej omawianą kwestię zawsze ucinał temat, jednoznacznie informując, że FIS nigdy nie rozważała i nie rozważa wcielenia w życie takiej idei. Nic więc nie wskazuje na to, można powiedzieć na szczęście, by kiedykolwiek doszło do połączenia w jeden najważniejszy cykl skoków na igelicie i na śniegu.


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (8393) komentarze: (20)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Snoflaxe weteran
    Błędny rok - powinien być 2000, zamiast 2008.

    "27 sierpnia 2008 roku na skoczni olimpijskiej najlepsi okazali się reprezentanci Finlandii. Wygrał Janne Ahonen przed Risto Jussilainenem i Mattim Hautamaekim"

  • Kolos profesor

    Po za tym idąc tym tokiem rozumowania powinno się z kalendarza PŚ i/lub rankingu WRL usunąć zawody w Sapporo, tam też obsada często jest na poziomie średnio obsadzonego konkursu LGP i nie jeden outsider nabił sobie w Japonii punktów PŚ....

  • Kolos profesor
    @gosposia @gosposia

    Tylko kto komu blokuje czy blokował miejsce w 55 rankingu? My tam mieliśmy 6 czy 7 skoczków przy takim maksymalnym limicie. Austriacy po kilkunastu. Zresztą ranking ustala tylko wysokość kwot, ale kwoty te zdobywa się nie imienie tylko miejscami. Nikt w formie nie był nigdy poszkodowany. Nikomu nigdy nie zabrano miejsca, bo przecież czołowe ekipy i tak miały maksymalne czy prawie maksymalne kwoty startowe.
    Zresztą nawet jeśli ktoś nabił sobie punkty latem a zimą byl słaby to ten rzekomo poszkodowany latem nabił sobie punkty zimą i się wyrównało. Jeśli tak nie było to znaczy że ten mityczny poszkodowany nie istnieje. Po za tym ilość zimowych konkursów PŚ jest kilkukrotnie wyższa niż konkursów LGP, więc letnie punkty nie mają dużego znaczenia w rankingu.

    Zresztą nikt nie broni tym mitycznym poszkodowanhm przez LGP, w tych zawodach startować i punkty nabijać.

    A co do Muminova i innych outsiderów to właśnie oni ubogacają PŚ a nie czternasty z kolei startujący w konkursie Austriak czy Niemiec.


  • Becouse_Life bywalec
    @gosposia @gosposia

    Cóż za błyskotliwa riposta, aż się ciśnie dziewczynko opowieść o Wujku Staszku, Mistrzu Cietej Riposty. Mam nadzieję, że znasz, jak nie to doczytaj. :)

  • gosposia weteran
    @gosposia @Becouse_Life

    Ja twój rozumek czegoś nie ogarnia, to sie nie odzywaj.

  • gosposia weteran
    @gosposia @kolos

    Ponadto. Nie chodziło mi akurat o aspekt różnych Muminowów, ale o coś innego.
    O to mianowicie, że część skoczków, kóra w zimie nie istnieje, w lecie zdobywa na tyle duzo punktów, że wypycha z 55-tki zawodników, którzy pzrez mniejszy limit nie mogą w listopadzie czy grudniu startowac w PŚ.
    Zresztą. Tych punktów nabijanych w lecie jest tak duzo, że pozwalaja one danemu krajowi przez okrągły sezon mieć kolejne miejsce w PŚ.
    Specjalistą od tego typu zagrań był Kruczek. Nasi przygotowywali forme na lato, potem byli ciency jak barszcz (oczywiście z wyjątkami), blokowali sobą obecność innych w 55-tce, a sami, ze względu żena prezentowany w zimie poziom, w PŚ nie występowali.
    O tym mówię.

  • gosposia weteran
    @gosposia @kolos

    To zależy co rozumieć pod pojęciem "tragedia".
    Z punktu widzenia estetyki i trzymania w PŚ elementarnego poziomu to ewidentnie jest.
    Jest PK. Niech tam skaczą póki nie podniosą poziomu do wartości pozwalającej na to, by nie psuć widowiska typu PŚ.

  • gosposia weteran
    @gosposia @kolos

    Przecież ja nie piszę, żeby nie skakać i nie trenować na igelicie.
    Ja piszę, żeby nie wrzucać tego do jednego worka z PŚ. Czujesz róznicę?

  • MK92 stały bywalec
    Świetny artykuł!

    Dowiedziałem się mnóstwo ciekawostek o letnim skakaniu, które znajduje się zdecydowanie w cieniu tego zimowego (i bardzo dobrze).

    Swoją drogą, niewiarygodne jest dla mnie to, że pierwszy konkurs LGP w Zakopanem odbył się aż 14 lat temu (4 września 2004 roku). Pamiętam to, jakby to było wczoraj. Ależ to życie pędzi...

  • Gerwazy doświadczony
    @gosposia @Kolos

    Co do limitów to Czesi na początku 2016/17 mogli wystawić sześciu skoczków, co zresztą robili. A tak to racja, limity uzyskane latem są sprawiedliwe

  • Becouse_Life bywalec
    @gosposia @kolos

    Siedzi całymi dniami w kuchni, nudzi jej się, to wymyśla różne bzdety.

  • Kolos profesor
    @gosposia @gosposia

    No i czy dzieje się jakaś tragedia że taki Muminov, zdobył 1 pkt PGP i tym samym dożywotnia prawo startu w PŚ,? Albo że Dean Deker uzyskał to samo prawo startu startując w mikście?

  • Kolos profesor
    @gosposia @gosposia

    Nie zauważyłem żeby był problem z kwotami przez lato. Kiedy jacyś outsiderzy mieli mega wysoką kwotę startową przez lato? Ja nie pamiętam. Czyżby estończcy, Amerykanie czy Koreańczycy mieli kiedy limit 6 a poszkodowani norwedzy czy Niemcy 3,?

    Tak więc robisz problem gdzie go nie ma.

    No i mam opór przed łączeniem lata z zimą mimo wszystko. Natomiast pomysł by skakać na igielicie np. Od połowy października i potem w kwietniu w ramach PŚ uważam za dobry pomysł. Takie są realia klimatyczne, prędzej czy później igielit do użytku zimą wejdzie.

    Ja tam w przeciwie;stawię do większości pamiętam lata 2001 - 2008 kiedy zawody na igielicie miały faktycznie spory prestiż, a nie to co dziś. Szkoda że FIS odszedł od polityki budowania prestiżu LGP na rzecz zabawy i treningu.

    Ja nie rozumiem czemu w biathlonie mogą być letnie ME i MŚ a FIS nie wpadnie na to żeby robić coś takiego w narciarstwie klasycznym.

  • gosposia weteran
    oddzielmy w końcu skakanie na trawie od poważnego skakania

    Niech sobie, jak tak bardzo tego chcą hofery oraz wszystkie Janusze i Grażynki, ta LGP oistnieje.
    Tylko po co, u czorta, łączyć ją w jedno z PŚ.
    Jakim prawem wielu skoczków, dzięki temu, że nabijają punkty w lecie, a inni w lecie nie skaczą, wskakuje do czołowej 55-tki rankingów i wypiera z niej skoczków, którzy skaczą dobrze wtedy kiedy trzeba, czyli w sezonie zimowym. To ma przełożenie na kwoty startowe nie tylko w pierwszym periodzie zimowym, ale praktycznie w całym sezonie. I czyni te kwoty niewyobrażalnie karykaturalnymi.
    I nieważne czy mamy szacunek do wyników uzyskiwanych w lecie czy nie. Oddzielmy to, raz a dobrze, od zimy!
    Bo jak nie to może jeszcze wprowadźmy, np. od maja do połowy lipca (Późnowiosenna Grand Prix, w skrócie PGP), skakanie na nartach wodnych. W końcu, tak jak w przypadku lata, lądujemy na innym podłożu niż zimą. A po sezonie letnim, a przed zimowym niech dojdzie do, organizowanych oczywiście w ramach Jesiennej Grand Prix (JGP) zaliczanej, też oczywiście, do rankingu światowego, skakania po wyżarzonych węgłach. Przy czym tutaj, dla dobra zawodników, które ma przecież w FIS zawsze priorytet, trzeba będzie zastosować narty i stroje z nieco bardziej odpornego na temperaturę materiału. Ale niepotrzebnie o tym wspominam, bo hofery, jak zwykle, dadzą radę.

  • monia866 doświadczony
    Gdyby wliczyć LGP do PŚ

    nikt już nie będzie odpuszczał;) Zawodnicy nie mówiliby już :"traktujemy letnie skoki treningowo,jako przygotowanie do zimy". Właściwie nie mieliby już czasu na te przygotowania (chyba wiosną,kosztem urlopu). Taki całoroczny sezon w skokach byłby dla nich zbyt męczący i stresujący,moim zdaniem;) Już po tych 4 msc.niektórzy narzekają,że są zmęczeni a co dopiero pracować "na pełnych obrotach" przez większość roku...Należy im się chwila "oddechu";) Dlatego myślę,że Letnie Grand Prix powinno zachować swój "luźny" charakter;) Kto chce,bierze w nim udział,a ktoś inny woli trenować w ciszy(bez kamer i kibiców;) przed PŚ.

  • Kolos profesor

    W tytule artykulu jest błąd - 25-lecie PGP będzie obchodzić dopiero za rok. W tym roku odbyła się tylko 25 edycja tego turnieju. A to zasadnicza różnica.

  • kate28 bywalec

    Bardzo dobry artykuł. Początkowo wystraszył mnie swoją długością, ale czytało się go bardzo przyjemnie.
    Nie wiedziałem o testowanym innym sposobie oceniania skoków. Swoją drogą fajnie wygląda przykładowy protokół z sezonu letniego 2002. http://medias3.fis-ski.com/pdf/2003/JP/3094/3094RL4.pdf.
    Chyba połowa wystawionych not to 20 ;)

  • Pavel profesor
    @tomek20

    Mniej więcej o to chodzi, aby nie trzeba było produkować śniegu na siłę skoro w sumie prócz tradycji do niczego innego w prawidłowym wykonaniu skoku nie jest potrzebny. Z resztą skocznie zimą i tak musiałyby być pokryte śniegiem bo igielit ma jakiś dolny limit temperatury przy którym skakanie jest możliwe. Bardziej chodzi o rozciągnięcie zabawy w skoki na 2-3 kolejne miesiące i możliwość organizacji zawodów przez więcej nacji niż ma to miejsce obecnie. Co do prestiżu, to ten aspekt definiuje same podejście zawodników do danego cyklu, a nagrody pieniężne takie jak w PŚ spokojnie by to zagwarantowały.

  • tomek20 weteran

    Jakby dopuścili do PŚ na igielicie to skończyło by się tym, że nikomu by się nie chciało produkować śniegu i przygotowywać skoczni. A i prestiż takiego "Pucharu Świata" by spadł. Oby nigdy do tego nie doszło, skoki to zimowy sport.

  • Pavel profesor

    Przede wszystkim zacznę od tego, że sam artykuł bardzo mi się podoba i w skondensowany sposób przybliża rywalizację latem. Oby więcej takich.

    Autor poruszył tu dwie dosyć ciekawe kwestie, które poniekąd są ze sobą związane i w przyszłości będą stanowić sporą zagwozdkę dla włodarzy FISu. Po pierwsze mamy tu obserwowany od dłuższego czasu spadek prestiżu samego LGP, który spowodowany jest rozciągnięciem całego cyklu na kilka miesięcy i włączeniem do niego kilku dosyć odległych lokalizacji. Podstawowe pytanie nasuwa się samo, czy lepiej ograniczyć się do samej Europy i skompresować LGP do jednego miesiąca, tym samym sprawiając, że trenerzy czołowych ekip częściej będą uwzględniać konkursy w swoim planie przygotowań do zimy, a ich prestiż dzięki lepszej obsadzie wzrośnie. Czy może zachować obecny model z egzotycznym konkursami i długim cyklem, gdzie zawodnicy zaliczają tylko po kilka zawodów, a zwycięstwo w klasyfikacji generalnej schodzi na drugi plan.

    Osobiście uważam, że nie ma sensu na siłę budować prestiżu tego cyklu i warto nadać mu charakter luźnej rywalizacji jak ma to miejsce obecnie. Dopóki letnie skakanie będzie traktowane jako zabawa tak też powinien być planowany terminarz.

    Osobną kwestią jest poszerzenie PŚ o skoki na igielicie. Specjalnie nie nie pisze tu o "lecie" bo to powinien być czas na odpoczynek, trening i regeneracje. Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, aby cały cykl zaczynał się we wrześniu, a kończył np w maju. Co więcej sama nawierzchnia, na której ląduje zawodnik ma drugorzędne znaczenie (co ciekawsze dużo łatwiej przygotować do zawodów igielit niż śnieg), samo skakanie różni się tylko rodzajem torów najazdowych, dlatego kilka pierwszych konkursów mogłoby być rozgrywanych na igielicie, później przeszlibyśmy na śnieg by skończyć znowu na igielicie. Uważam, że całoroczny PŚ jest czymś nieuniknionym, a czynnikiem przeważającym będą kwestie marketingowe i wiążące się z tym profity.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl