Kamil Stoch: Tak spóźniłem skok, że prawie spadł mi kask z głowy

  • 2019-02-17 21:49

Kamil Stoch niedzielną rywalizację w Willingen rozpoczął od lotu mierzącego 138,5 metra, który dawał mu trzecią pozycję. W finale trzykrotny mistrz olimpijski wylądował cztery metry niżej, co przy kiepskich notach za styl spowodowało spadek na siódmą pozycję. Pomimo popełnionych błędów, nasz rodak nie traci bojowego nastawienia i już oczekuje wyzwań związanych z występami w Innsbrucku i Seefeld.

- Dzisiejsze skoki w Willingen? Sam nie wiem… Takie niby dobre, ale niby niedobre… Coś niby było fajnie, a niby nie było tak do końca fajnie. Fajne było słońce i dużo kibiców. Fajna była też atmosfera. Warunki? Nie były fajne <śmiech>… Kręciło, ale i moje skoki nie były super - mówi Stoch, który utrzymuje dobry nastrój przed tegorocznymi mistrzostwami świata.

- Kiepskie lądowanie w serii finałowej było wynikiem czegoś… Tak spóźniłem skok, że prawie spadł mi kask z głowy. Później zabrakło prędkości w końcówce lotu, przez co klapnąłem na zeskok. W powietrzu nie czułem pomocy ze strony wiatru, ale nie mogę narzekać na warunki i czuć się skrzywdzony. Gdybym skoczył dobrze, wówczas mógłbym debatować o warunkach - dodaje 31-latek.

- Seria próbna była na rozskakanie się i złapanie dobrego czucia. Złapałem je, a później zepsułem, choć to może za mocne słowo. Z technicznego punktu widzenia mój skok finałowy też był bardzo dobry, natomiast… o dobre dwa metry za późno na progu - zauważa dwukrotny triumfator Turnieju Czterech Skoczni.

- W drugiej rundzie rywali mi odlecieli, ale siódme miejsce uważam za bardzo dobre. Weekend w Willingen jak najbardziej oceniam na plus, więc z uśmiechem jedziemy dalej! - kontynuuje czwarty skoczek Willingen Five 2019.

- Mistrzostwa świata czy igrzyska olimpijskie, które są rozgrywane raz na jakiś czas, nie różnią się niczym od zawodów z cyklu Pucharu Świata. Zasada pozostaje ta sama, przepisy są te same, skocznie są podobne, a i zrobić trzeba to samo. Najgorsze jest samonakręcanie się i demonizowanie tych zawodów. Trzeba wszystko wykonać tak samo. Mam nadzieję, że w Austrii, pomimo wysokich temperatur, nie będzie wiało, a zeskok będzie odpowiednio przygotowany - zakończył Stoch.

Korespondencja z Willingen, Dominik Formela


Dominik Formela, źródło: Informacja własna
oglądalność: (13012) komentarze: (82)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • stivus profesor
    @Luk @kolos

    Zgadza się, potem było jeszcze miejsce 9. w konkursie w Zakopanem sezonu 2001/2002. Z pewnością był to skoczek zdolny i gdyby miał odpowiednie warunki rozwoju, zrobiłby większą karierę i częściej gościlby w 10. PŚ. Malysz przeciez po zwycięstwach w Oslo i dwóch japońskich w sezonach 95/96 oraz 96/97 też miał trzy chude sezony i z zawodnika szerokiej światowej czołówki stał się szeregowym wyrobnikiem, co prawie doprowadziło do zakończenia kariery. Małysz swoje późniejsze sukcesy zawdzięcza Tajnerowi. Późniejsze sukcesy polskich skoczków to tez pośrednio zasluga tego trenera no i oczywiście Małysza, bo bez wykonawcy nic by w polskich skokach nie ruszyło. Dzisiaj Tajner piastuje wiadome stanowisko i jest często wyszydzany przez internautów, ale takie życie prezesa w Polsce i nie tylko.
    Dobrze, ze Tajner miał na skoki pomysł, bo dzięki temu dzisiaj cieszymy się z tego co mamy, a mamy "dream team" i zawodników absolutnego swiatowego topu, dostęp do nowoczesnych technologii, ktore dzisiaj są w skokach kluczowe i trenera, który zna się na swoim fachu jak mało kto. A tak niewiele brakowało, abyśmy tkwili w tym marazmie lat 90-tych przez kolejne dekady.

  • Kolos profesor
    @Luk @stivus

    Mateja jeszcze w sezonie 2000/2001 potrafił plasować się w pierwszej 10 zawodów PŚ a i później mu się tu udawało. Nie wiem czy można nazwać Mateję lub Wojciecha Skupnia dobrymi skoczkami, na pewno na miarę tamtych czasów, zwłaszcza przed erą Małysza to byli dobrymi skoczkami. Totalna bieda lat 90 nie pozwoliła im się rozwinąć, dziś pewnie robiliby kariery na miarę Żyły czy Kubackiego conajmniej. Wprawdzie Małysz i z tej biedy potrafił się wybić no ale to był geniusz skoków który rzadko się zdarza.

  • Kolos profesor
    @chrystusek @koronex1989

    Oczekiwanie 3 medali to nie pazerność tylko minimum do wykonania przez Polak?w, żeby MŚ uznać za udane. Pazernością byłoby oczekiwanie np. 5 medali co przecież nie możliwe nie jest.

    Po prostu taki jest poziom i możliwości polskich skoczków na ten moment. Trudno stawiać oczekiwania na poziomie np. 5 czy 8 miejsca w zawodach bomto by była przecież porażka.

    Wiadomo że jest kilku realnych kandydatów do medali oprócz Polaków, ale dlaczego to Polacy mają być kolejny raz tymi przegranymi?

  • King profesor

    Dokładnie nie ma co się napalać. Przecież trzeba zauważyć, że nie tylko Polacy dobrze skaczą. Są jeszcze Niemcy (Freitag wydaje się powracać do formy z zeszłego roku), Norwegowie do tego Zajc, Kobayashi, Kraft i dodałbym jeszcze Peiera, Sato, Klimova, którzy z tego drugiego szeregu mogą namieszać.

    Jedno jest pewne. Mając trzech zawodników na tak wysokim poziomie szansa na medal jest większa. Zadecyduje dyspozycja dnia.



  • Michelek stały bywalec
    @nicoz @nicoz

    Może dlatego, że to bzdura.

  • Michelek stały bywalec
    @chrystusek @kolos

    Co będzie porażką dla Ciebie, niekoniecznie musi być porażką dla innych, każdy ma nieco inne oczekiwania.
    Wg mnie brak medalu drużynowego będzie przykrą niespodzianką. Jesteśmy jednymi z murowanych kandydatów i na podium według wszelkich przesłanek powinniśmy się zmieścić. Zwłaszcza, że kandydatów na to podium nie jest tak wielu.
    Konkursy indywidualne to inna sprawa. Po pierwsze, pretendentów do medali jest wielu, oprócz Polaków są to Kobayashi, Kraft, Eisenbichler, któryś z Norwegów (Johansson, Forfang), Geiger czy wracający do formy Freitag. Do tego może trafiś się jakiś "Bystoel", wyskakujący jak diabeł z pudełka (np. Klimov). To są tylko 2 konkursy i chociaż faktycznie miejsca Polaków w PŚ pozwalają wierzyć, że będzie dobrze, to brak medalu indywidualnego może się zdarzyć.

  • koronex1989 doświadczony
    @chrystusek @kolos

    Źle napisałem tamtego posta hehe

    Będziesz jeszcze beczał i tęsknił za takimi wynikami, jak choćby według ciebie rozczarowujący, jeden tylko medal na nadchodzących MŚ. Nie bądź pazerny na taką ilość medali bo ci to wyjdzie bokiem

  • koronex1989 doświadczony
    @gosposia @kolos

    Jeszcze będziesz beczał, jak Polacy na tych MŚ zdobędą zaledwie JEDEN medal. Nie bądź pazerny bo wyjdzie ci to bokiem

  • fridka1 profesor
    @chrystusek @kolos

    Sorry, ale w tym sezonie "ciągle przegrywają" w takim razie wszyscy z wyjątkiem pewnego Japończyka. 3 wygrane indywidualne w sezonie to mało? 2 drużynowe wygrane to mało? A co ty byś chciał, by nie nazywać wyniku porażką? A jak to niby wygląda u innych, z wyjątkiem Ryoyu?

  • stivus profesor
    @Luk @Michelek

    Tak, zaprzepaścił nam Robert wtedy szansę na medal, skacząc w okolice 100 metrów, w drugim skoku telepiąc łapami "wyciągnął" 94 metry, podczas kiedy juniorzy Żyła i Stoch spokojnie przeskakiwali 115 metr, a Kamil w pierwszym skoku skoczył nawet na 129. metr. Nie wspominam już o Małyszu, bo ten skakał spokojnie powyżej 130. Szansa była na medal, pierwszy w historii naszych skoków, bo po pierwszej serii byliśmy zaledwie kilka punktów za Japonią. Ostatecznie było miejsce piąte.

  • stivus profesor
    @Luk @gosposia

    Jak ulał pasuje mi tu powiedzenie; "Na bezrybiu i rak ryba" lub "Między ślepymi jednooki królem". Nie obfitowały lata 90te w wiele sukcesów w sportach zimowych, wyjąwszy rzecz jasna T. Sikorę no i może jeszcze parę łyżwiarzy figurowych Zagórska/ Siudek. Nie zmienia to jednak faktu, że Mateja w swoim najlepszym sezonie 96/97 zajął w generalce PŚ zaszczytne 30. miejsce, a na Mistrzostwach Świata w Trondheim w 1997 rzeczywiście był w najlepszej dyspozycji, zajmując 5. miejsce na K-90 i 16, na dużej skoczni K-120. Pożniejsze starty to już raczej trzecia dziesiątka, a po sezonie 2000/2001 brak awansu do zawodów głównych.
    Można by także poweidzieć, że przecież Wojciech Skupień zająl na IO w Nagano 11. miejsce, co też ujmy nie przynosiło, ale czy któregoś z tych skoczków można wyróżnić na mapie światowych skoków? Szczerze wątpię.

  • Michelek stały bywalec
    @Luk @stivus

    Jeeeżu, przypomniałeś mi MŚ 2007 i występ Matei w drużynówce. Wystarczyło, żeby skakał nieco lepiej od "juniora" Żyły i mielibyśmy medal... A pan Robert uzyskał w 2 skokach na skoczni HS-134 mniej więcej taką samą notę, jak Małysz w jednym skoku na HS-100 ;-)

  • Michelek stały bywalec
    @Luk @gosposia

    Był też pierwszym polskim skoczkiem, który poleciał ponad 200 m. Ale to wszystko nadal są "rodzynki" w karierze pana Roberta.
    Dobry skoczek (w mojej opinii) to taki, który połączy talent, pracę i psychikę w taki sposób, żeby regularnie być w "30", a na koniec sezonu zmieścić się w, powiedzmy, czołowej dwudziestce PŚ. Matei nie udało się to ani przed, ani w trakcie "małyszomanii".
    Myślę, że hejt na Mateję wynikał z tego, co pisałem wcześniej - miał potencjał, ale z reguły w najważniejszych momentach zawodził. Pamiętam, że oglądając jego występy "modliłem się", żeby w pierwszym skoku nie poszło mu za dobrze, bo było wiadomo, że drugi koncertowo zepsuje. Zresztą właśnie w Trondheim w 1997 r. na małej skoczni po pierwszej serii był 14. Lokata średnia, presja zeszła, więc skacząc w II serii w miarę na luzie prawie zdobył medal, zabrakło telemarku.
    W dodatku regularnie psuł wysiłek zespołu w konkursach drużynowych (potem z rozbrajającym uśmiechem mówił "no nie wiem, co się stało"), co też raczej nie zaskarbiło mu sympatii kibiców nie przysporzyło. Skoki w okolice setnego metra w Planicy też nie...

  • stivus profesor
    @gosposia @gosposia

    Dodam jeszcze, że jako pierwszy Polak przekroczył granicę 200m w tymże konkursie, a raczej w treningu przed konkursem. Tyle że były to jego nieliczne występy na mamutach, gdzie prezentowal sie dobrze. Mateja na mamutach latał, a właściwie skakał bardzo nieporadnie, ale to w tamtych czasach było znakiem rozpoznawczym prawie wszystkich polskich skoczków. Stad ukuło się przekonanie, że Polacy na mamutach skakać nie potrafią. Długo trzeba było czekać na taki sezon jak ten i konkursy w Oberstdorfie.

  • tjzE weteran
    @gosposia @gosposia

    Najlepsze miejsce Stękały na mamucie to 24 w Vikersund

  • gosposia weteran
    Mateja na mamutach

    W roku 2001 był w Harrachovie dwukrotnie 9-ty.
    Ilu Polaków, przed erą Horngachera i odliczając Małysza ze Stochem, osiagnęło taki wynik?
    Fijas? Ok. Ilu jeszcze? Jeden, dwóch? Znie chce mi się sprawdzać, ale trzech góra. Licząc już Żyłę i Stękałę.

  • tjzE weteran
    @wiola4697 @wiola4697

    Mi to się jednak wydaje, że jesteś za Stochem ze względu jakie sukcesy osiągnał.

  • gosposia weteran
    @Luk @Michelek

    Był kilka razy w konkursowej 10-tce PŚ.
    Raz był nawet w czołowej 6-tce MŚ.
    Dużo takich skoczków mieliśmy w historii?

  • Kolos profesor
    @gosposia @gosposia

    Cała nadzieja w tym że to będzie przełom lutego i marca a nie początek stycznia jak zwykle i w Innsbrucku wiać nie będzie.

  • Kolos profesor
    @chrystusek @fridka1

    Takie mamy obecnie możliwości a nie inne że wyniki z niedzieli trzeba odbierać jako porażkę, zwłaszcza w kontekście skoków Polaków w 2 serii. Tak samo jeden brązowy medal na dwa/trzy konkursy MŚ będzie porażką dla Polaków. Trzy medale (dwa indywidualne i jeden drużynowy) to nie są wygórowane oczekiwania gdy się ma 3 zawodników na poziomie walki o medale (top 5 PŚ).

    Można mówić że poziom jest wyrównany, ale gdy to Polacy ciągle przegrywają i zajmują te 2,3, 4 z mniejszymi bądź większymi stratami że coś jest nie tak.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl