Adam Małysz: "Niewykluczone, że to koniec starej generacji"

  • 2006-02-19 12:55
Najlepszy polski skoczek - Adam Małysz - nie kryje rozczarowania po słabym występie w sobotnim konkursie, na dużej skoczni olimpijskiej w Pragelato. W tej chwili podwójny złoty medalista MŚ w Val di Fiemme nie jest jeszcze w stanie odpowiedzieć jakie są jego plany na przyszłość i czy znajdzie motywację, aby wziąć udział w Igrzyskach w Vancuver.

Małysz tym razem bardzo długo rozmawiał z dziennikarzami i odpowiadał wyczerpująco na wiele pytań.


- Jestem bardzo rozczarowany. Nie wiem jak odreaguję tą porażkę. Na pewno nie rzucę kaskiem ze złości, bo jest za ładny. W piątek w kwalifikacjach i serii próbnej byłem trochę zgaszony, przymulony. Bolała mnie głowa. W sobotę samopoczucie było dobre i myślałem, że będę dobrze skakał. Po pierwszym skoku liczyłem po cichu na brąz. Do pierwszych dwóch zawodników miałem za dużą stratę. Ale do kolejnych nie tak dużą. Szanse były. Walczyłem do końca. Tak od razu po konkursie ciężko mi oceniać moje skoki. Wydawało mi się, że wcale nie są złe. Ale nie były dalekie. Nie wiem, czemu brakowało tych metrów.

- Problemem na pewno jest prędkość. Na średniej skoczni jeździłem lepiej, nie odstawałem od wszystkich. Na dużej było gorzej. Każdy by chciał skakać jak Morgenstern i Kofler. To wymarzone igrzyska dla nich. Skakali wyśmienicie na średniej skoczni, ale zepsuli w drugiej serii. Tutaj wytrzymali presję i skoczyli pięknie.
Żałuję, że nie zagrali tutaj Mazurka Dąbrowskiego. Bardzo chciałem go usłyszeć. Wielokrotnie słuchając go w przeszłości miałem łzy w oczach. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś po zawodach dostanę taką szansę. Teraz jestem zadowolony tylko z jednego. W Pragelato postawiłem wszystko na jedną kartę. Walczyłem do samego końca, żeby wypaść jak najlepiej. Nie udało się.

- Na podium jest dwóch młodych zawodników... Nie ma mnie, Ahonena, Widhoelzla. Tych trochę starszych skoczków. Niewykluczone, że to koniec starej generacji. Wprowadzono nowe przepisy, świat poszedł do przodu. Ci młodzi zawodnicy, którzy mogą zmienić wszystko, mają większe szanse. Starszym, w pewnym sensie, ciężko się rozwijać, ulepszać. Któryś z trenerów powiedział, że w skokach zawodnik rozwija się do 26 roku życia. Później trzeba wielkiego wysiłku, by szedł do przodu. Ci młodzi mają łatwiej, by stawać się coraz lepszymi.

- Ostatnio wszyscy ludzie, i dziennikarze, mówili, że forma wraca. I ja w to uwierzyłem. Tym bardziej, że nieźle skoczyłem na średniej skoczni, do medalu zabrakło półtora metra. Na dużej skoczni na pewno nie jestem słabszy niż na normalnej. Ale formy nie było i skakać nie było jak. Robiłem, co w mojej mocy. Ale jak nie ma błysku, to nie ma nic. Nie było czegoś takiego, że stawałem na rozbiegu i wiedziałem, że skoczę. Po Koflerze, Bystoelu, Morgensternie było to widać. Była moc. Swoboda.
Łukasz Kruczek mówi, że te moje ostatnie skoki były zbyt kontrolowane, bez błysku. Ma rację. Tak się robi, kiedy nie ma formy. Ja cały czas muszę myśleć, co zrobić tu, co zrobić tam, co zrobić w kolejnej fazie. I to nie jest dobre. Miałem dobre pojedyncze skoki, jak w konkursie na normalnej skoczni, czy podczas wtorkowego treningu na dużej. Ale sam bym nie powiedział, że to była dobra forma. Bo jak byłem w dobrej formie to skok za skokiem był udany. Coraz dalej i dalej. I już jadąc na rozbiegu wiedziałem, że skoczę dobrze i daleko. A tu takiego poczucia nie miałem, cały czas nad czymś pracowałem, czegoś brakowało.
Kiedy cztery lata szedłem na zawody czy trening, to wiedziałem co będzie. Czułem, kiedy odpuścić, kiedy potrzebny mi jest odpoczynek, kiedy mam usiąść w domu i nic nie robić, a kiedy trenować i coś poprawiać. To było automatyczne. Każdy ma coś podobnego, gdy jest w formie. Teraz tego nie miałem, nie wiedziałem, co robić. W zimie generalnie ciężko nad czymkolwiek pracować - w zimie to trzeba skakać. Na początku sezonu było w miarę dobrze. I miałem nadzieję, że wszystko pójdzie do przodu. Aż nagle wszystko się urwało. I później było za dużo myślenia.

- Cztery lata skakałem bardzo dobrze. Byłem w optymalnej formie. I po czymś takim zawsze przychodzi kryzys. A ja nie miałem wsparcia w drużynie. To właśnie było najgorsze, że w końcu zawsze zostawałem sam. Byłoby świetnie, gdyby chłopcy mogli zdjąć ze mnie to obciążenie, tą presję wytwarzaną przez kibiców, media... żebym mógł odpocząć, robić swoje. Byłoby na pewno inaczej. Ale cały czas ja to ciągnę. Oni skaczą coraz lepiej, szczególnie Kamil. A ja cały czas skaczę dobrze, jestem przed nimi. Może to ich przyćmiewa?

- Ja przecież nikomu tych swoich medali olimpijskich czy mistrzostw świata nie oddałem. Ja je mam. Na zawsze. Zdobyłem je dla Polski i, jeśli motywacja wróci, będę walczył o następne. Czasami, jak czytam niektóre artykuły, to mam wrażenie, że zaczynam wszystko od nowa, że jeszcze nic nie zrobiłem.

- Heinz Kuttin to dobry trener. Z ostatecznymi ocenami poczekajmy do końca sezonu. Wtedy będą wyciągnięte wnioski. Każdy trener popełnia jakieś błędy, on też. Zmiana trenera mogłaby być dla mnie motywacją. Czegoś trzeba, żeby ta motywacja przyszła. Ale mnie ciężko jest się określić. Nie jestem sam w tej drużynie. Pewnie jakieś pytanie do mnie o trenera w końcu padnie. Zawsze tak było.
Jeśli miałbym dalej trenować, to władze PZN będą chciały znać moją opinię. Jeszcze nie wiem, co powiem. Muszę się zastanowić. Słyszałem, że mają wyrzucić Heinza. Słyszałem, że głównym kandydatem do objęcia stanowiska jest Stefan Horngacher. Nie znam jego metod, nigdy z nim nie pracowałem. Wiem, że koledzy są bardzo zadowoleni z pracy z nim, z jego treningów. Nigdy nie słyszałem, że Łukasz ma zająć miejsce Heinza. Nie zauważyłem, żeby między trenerami było jakieś ochłodzenie stosunków.
Wiem, że wy często nie potrafiliście zrozumieć Heinza. W pierwszym roku, jak zaczęliśmy pracować, to i ja go nie zawsze rozumiałem. Miałem ciężko. Jego słowa, tok myślenia, jest czasem bardzo trudny. Nasze języki różnią się ogromnie. Czasem on myślał to samo co ja, ale mówił to innymi słowami. Ale od roku rozumieliśmy się bardzo dobrze.

- Następne igrzyska? Dzisiaj nie potrafię odpowiedzieć. To jeszcze cztery lata. Szmat czasu, trzeba motywacji, żeby tak długo startować. W Vancouver miałbym 32 lata, Jens Weissflog w tym wieku jeszcze wygrywał. Nic nie jest wykluczone. Za rok są mistrzostwa świata w Sapporo. I to jest jakieś wyzwanie. Muszę mieć wewnętrzną chęć, potrzebę skakania. Muszę mieć wielką motywację, by startować dalej.
Potrzebuję kogoś albo czegoś, co mnie zmotywuje, jakiegoś bodźca. Muszę też czuć się dobrze z tymi, z którymi współpracuję. Jeżeli miałbym skakać źle, zajmować miejsce 20 czy 30 - to zawodnikowi na moim poziomie nie przystoi. Bliższa przyszłość wygląda pewniej. Do końca sezonu będę jeździł na konkursy. Może tam przyjdzie forma? Może na kolejnych zawodach, już w tym sezonie odzyskam motywację? Chcę skakać jak najlepiej. Tutaj chcę wystartować w drużynówce. Chcę pomóc chłopakom i wywalczyć jak najlepsze miejsce.


Tadeusz Mieczyński, źródło: Onet/PAP
oglądalność: (8691) komentarze: (74)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • anonim
    Malysz gora

    Adaś bedzie jeszcze skakał.Trenerem powinien zostac B.Bajc ale nie Horngacher jest za slaby .

    Motywacja powinna byc zmiana trenera.

    Mam nadzieję ze Adas pozbiera się.

  • jozek_sibek profesor
    A.Małysz i inni.

    A co mają powiedzieć,najlepsi w tym sezonie zawodnicy PŚ!!!
    1.J.Janda - 13 i 10 miejsce
    2.J.Ahonen - 6 i 9 miejsce
    3.A.Kuettel - 5 i 6 miejsce

    Zawodnicy Ci,na 16 rozegranych konkursów PŚ - wygrali aż 9 a nie zdobyli choćby brązowego medalu ZIO!!!!!
    J.Ahonen ma szanse jeszcze w konkursie drużynowym - ale to coś innego.

  • anonim
    Fortuna

    Dla mnie Fortuna nie ma autorytetu raz skoczył powiało mu i ma medal niech się z niego cieszy !Niesprawiedliwe jest to ze Adam jest 100 razy lepszy a jednak złota ni ma !

  • FAN ADAMA MAŁYSZA stały bywalec

    ...
    tak do końca jeszcze się z tym nie pogodziłem i nie zanosi się, aby prędko to nastąpiło...
    mimo wszystko coś z siebie spróbuję wykrztusić...
    a więc jest to w jakimś sensie zmierzch Bogów, tak to sobie tłumaczę ... a zaraz chciałoby się wykrzyknąć radośnie: umarł Król, niech żyje Król... tylko że jakoś tej radości nie mogę z siebie wydobyć...
    ...
    coś się wczoraj skończyło... coś czego świadkami byliśmy przez pierwszych pięć sezonów XXI wieku, nie wiem na ile skończyło się ostatecznie, a na ile tylko chwilowo się przerwało, ale pewnym dla mnie od dłuższego czasu było jedno: jeśli nie Oni... to tylko On.
    ...
    jeszcze przed Igrzyskami pomyślałem sobie, że jest tylko jeden skoczek, który swoim talentem, pracowitością i uporem zasługuje na to, aby uprzedzić w walce o złoto Ahonena i Małysza - Thomas Morgenstern. Tak też się stało...
    ...
    Panie Adamie, to była wielka walka, dziękuję za nią.
    Na zawsze oddany i wierny fan.

  • Karolina doświadczony

    Każdy ma inny sposób na zycie. Jedni są optymistami, innie pesymistami, a jeszcze inni realistami, ktorzy trzezwo patrza na swiat. Widocznie W. Fortuna należy do tych trzecich. Chyba większości z nas rozum mówił, ze o medal bedzie cięzko, bo to nie ta forma. Jednak u nas serce zwyciężało. A F. od początku wierzył w dobry występ zgodny z formą Adasia... Jego prognozy okazały się realem, a potem, jako jeden z nielicznych, nie przeżył rozczarowania.

  • Mimi początkujący

    Przyznam szczerze, że też mnie zabolały komentarze Fortuny! Każdy w Adama wierzy, a ten gada że on i tak nie bedzie miał medalu. Może Fortuna po prostu chce pozostać jedynym Mistrzem Olimpijskim? Mógł publicznie tego nie okazywać!

  • Andy stały bywalec

    Fortuna to jedyny trzeźwo myślący człowiek jaki się przewinął przez to studio. Brakuje mi własnie w transmisjach ze skoków tak racjonalnie myślącego człowieka.

  • anonim
    Fortuna...

    @Polon
    W pełni się z Tobą zgadzam! Nie rozumiem tej nagonki na Wojciecha Fortunę. Uważnie słuchałem jego wypowiedzi i nie zauważyłem, by choć raz obraził Małysza. Wręcz przeciwnie, określił Adama mianem ambasadora naszego sportu, który już zrobił swoje i do którego nie można mieć pretensji za słabsze wyniki. Natomiast prawdą jest, iż nie dał się sprowokować Paulinie Chylewskiej, by dołączyć do chóru "urzędowych optymistów". Chylewksa robiłą wszystko aby na nim to wymóc, ale pan Wojciech pozostał przy trzeźwej ocenie szans Adama.
    Ps. Najzabawniejszym akcentem wczorajszego konkursu był moment, gdy Szaranowicz zagapił się i pomylił przedskoczka z Małyszem: "Trochę skrzyżowane narty...fatalnie!". Mało nie spadłem z kanapy, hehe. Te salwy śmiechu przynajmniej rozładowały na chwilę napięcie, które zawsze przeżywam oglądając skoki. Pozdro.

  • Matylda weteran
    Fortuna krzywym kołem się toczy

    Dobrze znać różnicę między miszczem a Mistrzem. Tak, panie Wojciechu, czasy gdy dokładano panu - na polecnie jednej, jedynej, słusznej i przewodniej siły narodu - po kilka metrów na Wielkiej Krokwi, by w ten sposób utrzymać mit niezwyciężonego Hero z Sapporo odeszły do lamusa. Pewnie pan też o nich nie bardzo chce pamiętać, bo wtedy by się okazało, że z fair play i ślubowaniem olimpijskim nie miało to nic wspólnego. Ciągłość jednak w jakiś sposób została zachowana, co nam pan wczoraj w piękny sposób zaprezentował. Stosowne wyczucie miejsca i czasu zasługuje na Platynowy Medal z dziurką w środku.

  • anonim
    Wojciech FORTUNA

    Ja "dziecię , wyrosłe na mitycznym skoku Fortuny" , i broniące go przez pół życie przed innymi, gdy mówili o jego fuksie, mówię zdecydowane NIE !
    Nie Panie Fortuna ! Niepotrzebne były Pana komentarze wczoraj na temat Adama !
    Zrobil mi Pan wielką przykrość, i wielu jego fanom ! Teraz dla mnie jest juz tylko jeden MISTRZ -Adam MAŁYSZ !!!

  • anonim
    Wojciech Fortuna

    Padają na tym forum krytyczne uwagi wobec Wojciecha Fortuny. Powodem tych złosliwosci są mające miejsce ostatnio publiczne wypowiedzi naszego jedynego mistrza olimpijskiego o szansach Adama Małysza w pragellatowskich konkursach. Zupełnie niezrozumiałe zachowania, drodzy współwzdychacze do Małysza. Ta niechęć do tych, którzy w ramach (chyba jednak w ramach, co?) ogólnie przyjetych w kazdym społeczeństwie reguł, wypowiadają swoje, inne od Waszych, opinie jest zadziwiająca. A nie daj Panie, że, tak jak w przypadku Fortuny, wszystko to, co mówią się potwierdzi. Tak rodzi się wróg publiczny numer jeden. Tylko czekać dalszych, rzuconych niby od niechcenia, złosliwości. W polityce określonej proweniencji salony stosują dodatkowo w takiej sytuacji ostracyzm towarzyski. Tu, przynajmniej wobec Fortuny, się nie da, bo on na tym forum nie występuje (tak mi się przynajmniej wydaje).
    A pan Wojciech Fortuna powiedział wiele mądrych rzeczy i w każdej swojej wypowiedzi starał sie być obiektywny i rzetelny. W srodek tarczy trafił również diagnozując formę i szanse Małysza. No, ale prawda nie jest najważniejsza. Nie było czołobitności, będą reperkusje. Dobrze, że tylko w postaci komentarzy. Czysty portalowy socrealizm.

  • anonim
    M.Hoellwarth.

    Co ma powiedziec,najlepszy z Austriakow w poprzednim sezonie M.Hoellwarth???
    W ubiegłym sezonie zajął 2 miejsce w TCS i był 5 w PŚ....a teraz........drugi rezerwowy na ZIO!!!!
    Starsza gwardia powoli zaczyna znikać.

  • Matylda weteran
    Pisz, pisz, pisz...

    @Raviku - "polecę" Ci Tetmajerem z muzyką Niemena:

    ... Mów do mnie jeszcze... Za taką rozmową
    tęskniłam lata... Każde twoje słowo
    słodkie w mem sercu wywołuje dreszcze -
    mów do mnie jeszcze...

    Mów do mnie jeszcze... ludzie nas nie słyszą
    Słowa twe dziwnie poją i kołyszą,
    Jak kwiatem, każdem słowem twem się pieszczę -
    Mów do mnie jeszcze...

  • anonim

    @ Ravi

    To prawdziwe ukojenie dla mojego skolatanego serca ,
    dzięki.

  • Ravi stały bywalec
    @Karolina

    Dziękuję

    Chcę zrobić takie małe "In memorian", czyli tłumacząc na polski "Przeżyjmy to jeszcze raz", a przy tym pokazać, że czas według osób genialnych może biec w obie strony, że Adam może to wszystko, o czym napisałem i jeszcze napiszę powtórzyć, że on się właśnie być może teraz zaczyna, choć inni mówią mu, że to koniec.
    Oj, niesłusznie...
    niesłusznie...

  • anonim
    @Fanka

    Potem ci napiszę gdzie byłam

  • Karolina doświadczony

    @Ravi
    Jak zwykle genialnie :o)

  • anonim
    sucha

    Mieszkam w Suchej Beskidzkiej, jej burmistrzem jest S. Lichosyt (chyba sie tak nazywa). Jest ona stolicą powiatu Suskiego, a miasta w nim to: Jordanów, Skomielna, Maków, i wiele innych.

  • Ravi stały bywalec
    "Legenda o Adamie Małyszu" ("Tylko te piękne chwile") cz. 5

    Wiadomo było jednak, że rywale Adama nie będą już tylko do końca sezonu przyglądali się jak bije kolejne rekordy skoczni (co prawda tylko tak myśleli, ale to już inna sprawa...), że będą chcieć walczyć.
    I tak po czeskich wiktoriach większość odpuściła sobie starty w Utah Olympic Park. I mimo, że na te zawody nie przyjechało kilku skoczków z czołówki (m.in. M. Schmit, który już podczas TCS - u czuł na plecach oddech fenomenalnego Polaka), warto o nich wspomnieć. Sędziowie na początku za wysoko ustawili belkę, a Loitzl skoczył 134 m. No i konkurs został przerwany. Słusznie. Bano się tylko protestu Austriaków, a najbardziej samego Loitzla. On jednak powiedział: "Dobrze, że tak się stało. Adam pewnie skoczyłby jakieś 10 metrów dalej, a to byłoby już niebezpieczne. Widzicie, to jest bardzo trudny czas, teraz, dla wszystkich skoczków, którzy nie nazywają się Adam Małysz. My w zasadzie rywalizujemy od pewnego czasu tylko o 2 miejsce". - ...
    Jak się okazało był to także czas trudny dla... Adama Małysza, bo tuż po konkursach w USA musiał jechać do Japonii, by tam bronić nowo nabytego żółtego plastronu przed Schmitem. A jest sprawą oczywistą, że wręcz konieczność natychmiastowej aklimatyzacji nie pomogła jeszcze nikomu.
    W Hakubie Małysz był 8. Ale czy to była porażka? Niektórzy tak mówili, ale ja powiem, że i tak pokazał geniusz. Bo, czy jest obecnie na świecie jakiś skoczek, który upadając straciłby podium przez różnicę zaledwie niecałych 4 punktów? (!!!)
    Niemiec jednak znowu zagarnął złote ubranko...

    lecz już w następny weekend musiał je oddać.
    2 zwycięstwa na Okurayamie pokazały tak dumnemu wczoraj w studio TVP W. Fortunie, że jego panowanie jako polskiego króla Sapporo się skończyło.
    A Japończycy jako kolejny naród zwariowali na punkcie Adama. Nazwali go określeniem, które można dziś przetłumaczyć jako "latającą, małą mysz", zaś skoczkowie z kadry japońskiej, przecież najwięksi styliści wśród wszystkich lotników, uznali styl Adama za wzorzec, chwaląc się samym sobie, że śni im się po nocach latający Małysz. To znaczy, że niedługo będą latać tak jak on. Może niegdyś ich marzenie się spełni?...

  • anonim
    spitolił

    MAŁYSZ SPITOLIŁ SKOKI TO JEGO WINA!!! a i se jeszcze przeczytam to u góry.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl