Poczet skoczków polskich: Andrzej Gąsienica-Daniel - Fighter spod tatrzańskich regli

  • 2006-05-31 09:00

[strona=1]

Fighter spod tatrzańskich regli...

Z progu skoczni wychodził zawsze tak samo: wybijał się bardzo dynamicznie, z rękami dalekoAndrzej Gąsienica-Daniel - skoczek zakopiańskiej wyciągniętymi przed siebie i z lekko odstawioną prawą nartą. W locie odważnie wykładał się na drewniane, ponad dwu i półmetrowe skokówki, by polecieć jak tylko można najdalej. Jak wspominają zawodnicy, trenerzy i działacze, pamiętający jego skoki, był zawodnikiem bardzo brawurowym, lubiącym długie skoki i duże obiekty. Pochodził z niedużego przysiółka Zakopanego - Krzeptówek, należących wtedy do Kościeliska, z której wywodziło się wielu sportowców, mistrzów Polski i olimpijczyków.

Stoi tu także drewniana chałupa legendarnego gawędziarza Jana Krzeptowskiego Sabały oraz wiele nowo pobudowanych domostw. Zaraz po zakończeniu straszliwej II wojny światowej miejscowa młodzież, wśród nich rodzeństwo Gąsieniców-Danieli, zasiliła szeregi klubu "Wisła-Gwardia" Zakopane, która między innymi dzięki nim stała się wielką potęgą polskiego narciarstwa. W tym klubie rozpoczął swoją ponad 10 letnią przygodę ze skokówkami Andrzej Gąsienica Daniel.

Ze sportowej rodziny...

Na Krzeptówkach, niedaleko od tatrzańskich świerkowo-bukowych regli i Doliny Za Bramką, w Antonina Gąsienica-Daniel przy chałupie na Krzeptówkachgóralskiej rodzinie urodził się Andrzej, syn Antoniny, z domu Karpiel Chrobak1 i Andrzeja Gąsienicy-Daniela. Była to uboga góralska rodzina, mieszkająca w skromnej, istniejącej do dzisiaj drewnianej chałupie na tzw. Starych Krzeptówkach (numer 19). Dlatego nie można się dziwić, że dla dzieci z tej rodziny sport był jedyną szansą wyrwania się z biedy w świat. Z siedmiorga rodzeństwa Gąsieniców-Danieli piątka uprawiała wyczynowo narciarstwo. Byli to: skoczek Andrzej, Helena, która była w kraju czołową biegaczką, znana alpejka Maria, a także Franciszek i Józef, którzy uprawiali z powodzeniem zarówno skoki narciarskie i kombinację norweską. Zdobyli oni w sumie 22 tytuły mistrzów Polski w narciarstwie2i startowali na następujących Zimowych Igrzyskach Olimpijskich: Andrzej (1952, 1956), Helena (1956, 1960), Maria (1956, 1964) i Józef (1968). Na pięciu kolejnych zimowych olimpiadach, od Oslo (1952) po Grenoble (1968) w składzie reprezentacji Polski zawsze znajdował się zawodnik lub zawodniczka z tym nazwiskiem. Trójka Gąsieniców-Danieli: Andrzej, Helena i Maria, wystartowała na VII. Zimowych Igrzyskach w Cortina d' Ampezzo, co było ewenementem w skali światowej i zdarzyło się bodajże po raz pierwszy w historii "białych olimpiad". W Polsce ród Gąsieniców-Danieli jest, obok Tajnerów, Przybyłów, Fijasów, Gąsieniców, Bujaków i Pawlusiaków z Beskidów, przykładem rodziny z której pochodziło kilku reprezentantów naszego kraju, a nawet olimpijczyków, startujących na zimowych igrzyskach olimpijskich.

Andrzej był najstarszy z rodzeństwa, urodził się 13 marca 1932 r., i w związku z tym jako pierwszy zaczął uprawiać narciarstwo, najpierw z kolegami na Krzeptówkach, potem jako zawodnik w barwach klubu „Wisła-Gwardia Zakopane. Rozwojem sportu na Krzeptówkach ze szczególnym zaangażowaniem zajmowała się wówczas rodzina Kwapieniów. To dziękiLewandowska i Czerniawska - biegaczki ich inicjatywie młodzież zaczęła garnąć się do sportu, a na Krzeptówkach powstał, za sprawą społecznego działania tej rodziny, oddział Sekcji Narciarskiej "Wisła" Zakopane w domu Polankowego.

W domu Gąsieniców Danieli też się nie przelewało. Dlatego dzieci, posiadające naturalną sprawność ruchową, zaprawione do ciężkiej pracy, garnęły się chętnie do sportu. Nart brakowało, więc trzeba było wstać bardzo wcześnie rano, by trochę poszusować. Ojciec nie był z tego zadowolony, chociaż Maria twierdzi, że nie zabraniał dzieciom uprawiania narciarstwa. Helena wspomina natomiast, że kiedy była na zgrupowaniu, na Kalatówkach, ale zeszła do Zakopanego i spotkała swego ojca, to przebiegała na drugą stronę ulicy, bo był zdecydowanie przeciwny jej wyjazdom. Matka Antonina, być może, widziała w sporcie szansę, by jej dzieci wyrwały się w szeroki, lepszy i dostatniejszy świat. Zachowało się jej zdjęcie, przechodzącej obok domu, o który stały oparte biegówki Helci. Dzieci swoją szansę wykorzystały. Dla nich uprawianie narciarstwa oznaczało podniesienie statutu społecznego i polepszenie poziomu życia.

1Antonina Gąsienica-Daniel z d. Karpiel Chrobak urodziła się 28 września 1906 r., jej mąż Andrzej 5 kwietnia 1906 r.
2Zdobyli 22. tytuły mistrzów Polski: najwięcej 10. w biegach narciarskich zdobyła Helena, sześć w narciarstwie alpejskim Maria, pięć w kombinacji norweskiej Józef i jeden w skokach narciarskich Andrzej Gąsienica-Daniel - przyp. W.S.
[strona=2]
Warto w tym miejscu poświęcić trochę uwagi tradycjom narciarskim w tej rodzinie. Andrzej pierwszy chciał zostać sportowcem i zapisał się do "Wisły", a za nim poszło rodzeństwo, za wyjątkiem najmłodszego Józka, który został zawodnikiem zakopiańskiego "Startu". Helena była świetną biegaczką, startowała w ZIO 1956 i 1960, została zwyciężczynią zawodów w biegach sztafetowych kobiet w Grindelwaldzie i aż dziesięciokrotną mistrzynią Polski seniorów. Do klubu ściągnął ją Andrzej, a jej trenerem został mgr Marian Woyna-Orlewicz, zwany przezMarysia Gąsienica-Daniel w skręcie-olimpijka 1956, 64 podopiecznych "Wujkiem". Marian Matzenauer pisał:
Helcia nie miała łatwego życia. W domu było ciężko, więc dużo pracowała przy gospodarstwie. Ponadto pomagała rodzicom finansowo, gdyż tkała czapki i rękawiczki oraz robiła swetry na drutach. Miłość do nart mocno kolidowała z jej zajęciami, toteż tata stale się odgrażał, że porąbie wszystkie jej narty, ale na szczęście groźby tej nie spełnił, a dzięki temu polskie narciarstwo miało z Helci wielką pociechę. Helcia, choć jeździła na nartach od dziecka, zaczęła trenować i startować dopiero w 1950 r. W rok później zdobyła tytuł mistrzyni Polski w biegu na 10 km seniorek przed Marią Kowalską, Heleną Stępek i Bronisławą Staszel Polankową. Helcia zawdzięczała swe sukcesy sportowe nie talentowi, a ogromnej pracy. Trener nie musiał jej pilnować. Biegała bardzo często sama, uważała to za swój obowiązek i ze wszystkich zadań, które stawiano przed nią wywiązywała się wzorowo3.

Pierwsze swoje Mistrzostwo Polski zdobyła w wieku zaledwie 16 lat, bijąc o wiele starsze i bardziej doświadczone rywalki. Gazety pisały: "Rodzeństwo Daniel-Gąsienica należy na Podhalu do najbardziej usportowionych rodzin. Helena Gąsienica-Daniel...jest najmłodszą mistrzynią Polski w biegach płaskich, starszy brat Andrzej był na olimpiadzie w Oslo, a ostatnio zdobył 1 miejsce w konkursie skoków otwartych na Pucharze Karkonoszy. Najłodszy z Gąsieniców-Danieli również zapowiada się na dobrego narciarza". Niemniej od Helci z jej sukcesu cieszył się wtedy jej brat Andrzej, który powiedział między innymi: - Helenka zawsze brała moje zjazdówki i "chybała" na nich aż miło patrzeć. Myślałem, że będzie jeździć tylko dla Helena Gąsienica-Daniel-Lewandowska - zdjęcie współczesneprzyjemności. Ale teraz widzę, że dobrze robiłem, pożyczając jej narty. Pokazała, że Gąsienice-Daniele z Krzeptówek to dobra rodzina narciarska4.

Helena biegała więc nadal. Z roku na rok coraz lepiej. Widać było, że to zdolna i utalentowana zawodniczka, która zdobyła w sumie aż 10 tytułów mistrzowskich, a jednym z jej największych sukcesów sportowych było zwycięstwo w biegu sztafetowym, które najbardziej lubiła, w Grindelwaldzie w Szwajcarii, w styczniu 1955 r. W składzie polskiej sztafety pobiegły: Krzeptowska, Gąsienica-Daniel i Maria Bukowa. W biegu na 10 km pierwszych pięć miejsc zajęły Polki, a Helcia była trzecia, za Bukową i Krzeptowską. Jak widać zawody w Grindelwaldzie zakończyły się podwójnym zwycięstwem Polek. Ta złota polska sztafeta stała się też rewelacją "Tygodnia Mont Blanc" we Francji. Poza tymi świetnymi wynikami wywalczyła czwarte miejsce w biegu sztafetowym na ZIO 1960 r. w Squaw Valley, po zaciekłej walce na trasie z Niemką Renate Borges. Nie dała się minąć Niemce, a jej koleżanka, Józefa Pęksa-Czerniawska, szczęśliwie doprowadziła sztafetę Polek do mety. Wspominała świetną atmosferę panującą w kadrze, zarówno wśród narciarzy-alpejczyków, jak i "klasyków":
Byliśmy jedną wielką narciarską rodziną. Humoru nigdy nam nie brakowało, nawet wówczas gdy załamał się lód na stawie podczas przedolimpijskiego treningu, a gazdujący w schronisku w Dolinie Pięciu Stawów Polskich Krzeptowscy ratowali nas góralską herbatą przed zapaleniem płuc... 5.


3L. Fischer, J. Kapeniak, M. Matzenauer, Kronika śnieżnych tras..., s. 191.
4Jerzy Zmarzlik, Gąsienica-Daniel Helena zwycięża w biegu na 10 km, 19 luty 1951 r., b. daty, art. ze zbiorów Heleny Gąsienicy-Daniel.
5K. Blauth, Krzeptówki - przysiółek wielki!, "Sportowiec".
[strona=3]
To wszystko prawda. W grudniu 1955 r., na zgrupowaniu w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, Andrzej Gąsienica-Daniel na Krokwireprezentantki Polski biegały po zamarzniętym stawie. Nagle pod góralkami, z których żadna nie umiała pływać, załamał się lód i wszystkie wpadły do lodowatej wody. Trener Mróz uratował dziewczęta, wyciągnął je z wody i przygoda skończyła się szczęśliwie. Ostatnim ważnym startem Heleny Gąsienicy-Daniel był udział w zakopiańskim "fisie" w 1962 r. Obecnie Helena6 z mężem mieszka na położonym nieopodal Krzeptówek Gąsienicowym Potoku i czasami przypina narty biegowe udając się na wycieczkę na Polanę Biały Potok, czy do pobliskiej urokliwej Doliny Chochołowskiej.

Z kolei Marysia (moja mama - przyp. W. Szatkowski)7, którą w kadrze nazywano "Jabłuszkiem", długo zastanawiała się czy wybrać narciarskie biegi czy zjazdy. W biegach narciarskich była dużym talentem i już zaczynała "deptać" po piętach starszej Helci, gdy trener kadry narodowej Jan Lipowski namówił ją do uprawiania narciarstwa alpejskiego. Zgodziła się i została alpejką. I to jaką! Jeździła jak "szatan" po polskich i zagranicznych trasach, startowała na ZIO w 1956 i 1964 r., ale bez większych osiągnięć. Do największych jej sukcesów należy między innymi 14. miejsce w słynnym biegu zjazdowym w Kitzbühel, zwycięstwa w Memoriale Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny w 1956 i 1962 r. W slalomie gigancie pokonała w 1956 r. mistrzynię olimpijską w tej konkurencji z 1956 r., Ossi Reichert z RFN, niemniej słynną Austriaczkę, mistrzynię świata Trudę Klecker i wiele innych rywalek. Na słynnych zawodach w narciarstwie alpejskim kobiet w Grindelwaldzie była 14. w slalomie gigancie i 11 w slalomie specjalnym, zakwalifikowała się też do czołówki zawodów w Garmisch-Partenkirchen. W marcu 1960 r. wygrała slalom gigant i kombinację alpejską kobiet, a w slalomie specjalnym była druga na zawodach o „Wielką Nagrodę Słowacji (Velką Cenę Slovenska). Zawody rozegrano od 20 - 21 marca 1960 r. Z jej dobrych wyników warto wspomnieć także 8. i 10. miejsce w zawodach w Hochsolden w Austrii (23-24 kwietnia 1960 r.), gdzie była najlepszą z Polek. Zdobyła sześć złotych medali w Mistrzostwach Polski. Natomiast na próbie przedolimpijskiej w Axamer Lizum, Na obozie letnimkoło Innsbrucka, była trzecia w slalomie gigancie i siódma w biegu zjazdowym. Niestety dwa starty olimpijskie nie powiodły się, tak jak chciała. Karierę przerwał poważny wypadek samochodowy w Wiedniu. Franciszek, urodzony 10 maja 1937 r., był z kolei zdolnym skoczkiem, miał reprezentować barwy kraju podczas "fisu" w 1962 r., ale kontuzja odniesiona na treningu (kontuzja stawu skokowego) pokrzyżowała te plany. Świetnie skakał na skoczni w Oberwiesenthal, gdzie pobił jej rekord na igelicie - 65,5 m8.

W kraju należał do czołówki, wygrał kilka konkursów, skakał w marcowych Memoriałach. Po zakończeniu kariery był słynnym w Zakopanem serwismenem sprzętu narciarskiego, a w jego narciarni w COS-ie od rana do późnych godzin popołudniowych aż roiło się od sportowców, a potem prowadził narciarnię i wypożyczalnię sprzętu w swoim domu na Gąsienicowym Potoku niedaleko Krzeptówek. Najmłodszy z rodzeństwa Józef9 był zarazem największym talentem. Tak wielkim, że miał przywieźć do kraju medal z Zimowych Igrzysk w Grenoble (1968) w kombinacji norweskiej, ale upadek w konkursie na skoczni olimpijskiej w Autrans, załamał tego najzdolniejszego z Gąsieniców-Danieli i jego sportowa kariera skończyła się bardzo szybko10


6Helena Gąsienica Daniel-Lewandowska, zawodniczka klubu "Wisła-Gwardia" Zakopane, ur. 15 kwietnia 1934 r. , dwukrotna olimpijka (1956 - 24 na 10 km, 1960 - 21 na 10 km, 4 sztafeta), uczestniczka MŚ, 10-krotna mistrzyni Polski: na 10 km (1951-52), w sztafecie (1954-61), 4-krotna wicemistrzyni Polski: na 5 km (1961), 10 km (1953, 1962) i w sztafecie (1952).
7Maria Gąsienica Daniel-Szatkowska, ur. 5 lutego 1936 r. zawodniczka klubu "Wisła-Gwardia" Zakopane, dwukrotna olimpijka (1956 - 35 sl. gigant, nie ukończyła sl. specj. i zjazdu, 1964 - 41 zjazd, nu. Sl, 36 sl. gigant), uczestniczka MŚ - 1958 - 27. zjazd. Trzykrotna zwycieżczyni Memoriału B. Czecha i H. Marusarzówny (1956, 1962 - slalom gigant, 1962 - slalom). 6-krotna mistrzyni Polski: w zjeździe (1958, 1962), slalomie (1957) i slalomie gigancie (1959, 1961 - 62), 16. krotna wicemistrzyni kraju.
8Tak w biogramie Franciszka Gąsienica-Daniela podaje Aniela Tajner w książce "Mistrzowie śnieżnych tras....", s. 44. Niektóre fakty związane z karierą sportową tego zawodnika znajdują się także w książce "Mistrzowie śnieżnych tras", j. w.
9Józef Gąsienica Daniel, ur. 15 czerwca 1945 r. zawodnik klubu "Start Zakopane", olimpijczyk (1968 - 15 komb. klas), uczestnik MŚ - 1966 - 25 komb. Klas. 5-krotny mistrz Polski w kombinacji klasycznej (1965 - 1969), 3-krotny zwycięzca kombinacji klasycznej na Memoriale Br. Czecha i H. Marusarzówny (1966-67, 1969)
10Obecnie sportowe tradycje rodziny Gąsieniców Danieli kontynuują: Agnieszka, która jest członkiem kadry olimpijskiej dziewcząt kierowanej obecnie przez trenera Rolanda Baira i Maryna, medalistka Mistrzostw Polski, zwyciężczyni Pucharu Polski w narciarstwie alpejskim i wielokrotna medalistka zawodów Ligi Szkolnej dzieci, a także Marysia Szatkowska (9 lat) - przyp. W. Szatkowski.
[strona=4]

Jędrek - fighter z Krzeptówek...

Andrzej Gąsienica-Daniel był brawurowym skoczkiem, klasycznym "fighterem", walczącym w Olimpijczycy: Helena, Maria i Andrzej Gąsienica-Daniel z narciarzamikażdym swym skoku o odległość. Dlatego wielu wróżyło mu wielką karierę. Warto dodać, że skakał stylem trochę przypominającym dzisiejszy "V", gdyż w powietrzu narty prowadził szeroko, z odstawioną prawą nartą, co przypominało literę V. W latach sportowej kariery mierzył 169 cm wzrostu i ważył 72 kg, był więc masywnie zbudowanym zawodnikiem. Osiągnął wiele dobrych wyników: wziął udział w dwóch Zimowych Igrzyskach Olimpijskich: 1952 - Oslo (Norwegia) i 1956 - Cortina d´ Ampezzo (Włochy). W 1958 r. zdobył prestiżowy Puchar Marszałka Montgomerego w Szwajcarii w bardzo silnej, międzynarodowej obsadzie, był także mistrzem Polski w skokach (1955), rekordzistą Polski w długości skoku (113, 5 m) w Planicy w Jugosławii w 1957 r. W czasie tego konkursu uległ ciężkiemu wypadkowi i niedługo potem zakończył karierę narciarską. Brał także, z bratem Franciszkiem, udział w wyścigach motocyklowych jako tzw. "wózkowy". Jako najstarszy Andrzej, pierwszy z rodzeństwa, rozpoczął uprawianie narciarstwa. Najpierw skakał jak wszyscy chłopcy z Krzeptówek pod reglami, na małych "skoczniach" terenowych usypanych ze śniegu, a następnie zapisał się do klubu "Wisła-Gwardia". Miał talent i już w 1952 r., w wieku niecałych 20 lat, zakwalifikował się na olimpijski wyjazd i start w Norwegii. Prasa pokazywała zdjęcie Jana Raszki i Daniela wraz z komentarzem: "Ci dwaj młodzi narciarze, to najbardziej obiecujący zawodnicy młodego pokolenia. Raszka i Daniel Gąsienica zwrócili na siebie uwagę w czasie ostatnich mistrzostw Polski w Zakopanem. Raszka wygrał kombinację klasyczną, Gąsienica Daniel zrobił kolosalne postępy w skokach, dołączając do czołowej grupy skoczków".

Do Oslo pojechali jako reprezentanci Polski następujący skoczkowie: Stanisław Marusarz, który był chorążym reprezentacji Polski, Antoni Wieczorek, Andrzej Gąsienica-Daniel (jako rezerwowy11), Jakub Wegrzynkiewicz i Leopold Tajner. W zbiorach rodzinnych zachowała się świetna karykatura pokazująca naszą ekipę narciarzy wyruszającą pod wodzą "Dziadka" Marusarza na zawody w Oslo. Pochód prowadzi Marusarz z flagą z napisem "pokój", potem kolejno defilowali skoczkowie i alpejczycy, a zamykają go najmłodsi zawodnicy - Jakub Zmiana polskiej sztafety w Grindelwaldzie-SzwajcariaWęgrzynkiewicz i Andrzej Gąsienica-Daniel.

Niestety Jędrek nie miał szczęścia do królewskiej skoczni w Holmenkollen. Na Holmenkollbakken źle wylądował w czasie treningowego skoku i doznał kontuzji12 To niepowodzenie nie zatrzymało jednak prawidłowego rozwoju jego kariery i zimą 1955 r. zdobył mistrzostwo Polski w skokach ex aequo ze znanym skoczkiem ze Szczyrku Antonim Wieczorkiem. Obaj skoczkowie na Krokwi mieli taką samą notę łączną, mimo, że Daniel miał nieco dłuższe skoki, trzeci był Stanisław Marusarz, a czwarty Jan Kula (obaj CWKS). Warto dodać, że mający najpiękniejszy skok konkursowy, śląski skoczek Józef Huczek (LZS Szczyrk), pogrzebał swoje szanse upadkiem w drugiej serii.

Drugą olimpiadą zimową w życiu Andrzeja Gąsienicy Daniela był start w Cortinie d' Ampezzo (1956). Przyszłych polskich olimpijczyków wyłoniły eliminacje przeprowadzone w grudniu 1955 r. w Zakopanem. 12 grudnia odbył się konkurs skoków na Małej Krokwi, w którym Andrzej zajął drugie miejsce, za Romanem Gąsienicą-Sieczką , i zakwalifikował się na wyjazd na olimpiadę, a ostatnie eliminacje olimpijskie przeprowadzono na skoczni w Andermatt w Szwajcarii. 5 lutego 1956 r., w sercu Dolomitów, na nowoczesnej skoczni olimpijskiej "Italia", mieli bronić barw Polski skoczkowie: "Dziadek" Stanisław Marusarz, a za nim młodzi reprezentanci: Andrzej Gąsienica-Daniel, Józef Huczek, Władysław Tajner i Roman Gąsienica-Sieczka. Konkurs rozpoczął się miłym polskim akcentem, gdyż otworzył go swoim skokiem słynny, 43-letni wówczas Stanisław Marusarz, przedwojenny wicemistrz świata z Lahti 1938. Dostąpił on wielkiego zaszczytu, a przed skokiem nadal młodego "Dziadka" przedstawiono jego bogaty życiorys sportowy. Po nim skakali pozostali polscy zawodnicy, w tym i Andrzej Gąsienica Daniel oraz ich rywale. Atmosferę zawodów olimpijskich oraz skoki Andrzeja Gąsienicy Daniela dobrze opisali autorzy Kroniki śnieżnych tras.

Jędrek był niesłychanie podniecony, ale zdołał opanować nerwy. Świetnie wybił się z progu i w pięknym stylu poszybował nad zeskokiem. Gdy wylądował, zerwał się huragan braw, a to potwierdziło jego przypuszczenia, że skok był ładny i daleki. Osiągnął 78 metrów, była to więc ósma odległość w pierwszej serii, która dawała mu siódme miejsce. Był z siebie zadowolony. Właśnie rozmyślał nad skokiem i mocno sobie postanawiał, że w drugiej kolejce pójdzie na całego i pokaże tym wszystkim sławnym „kozakom, że i Polacy coś w skokach znaczą. Gdy stał znów na starcie, za wszelką cenę chciał się opanować, skoncentrować. Starter dał znać, aby ruszał, a on nadal czekał jakby licząc na to, że w końcu nadejdą sekundy koncentracji, będzie mógł spokojnie wystrzelić z progu i kontrolować wszystkie ruchy ciała. Nadaremnie - nie potrafił się uspokoić. W końcu musiał ruszyć po rozbiegu, spóźnił wybicie, skok był słaby - na odległość 74,5 m, no i ostatecznie zajął w olimpijskim konkursie 20 miejsce14.


11Patrz: Archiwum Józefa Zubka - opr. Olimpijczycy zimowi - poz. 27. Andrzej Gąsienica-Daniel, Wisła - Gwardia, 1952 - skoczek rezerwowy.
12Kronika śnieżnych tras, s. 34. podaje, że dwóch polskich reprezentantów miało upadki na skoczni "Holmenkollbakken". Byli to kombinator klasyczny Józef Krzeptowski Daniel i skoczek Andrzej Gąsienica-Daniel. Krzeptowski trenując bardzo intensywnie, podczas treningu na skoczni miał upadek i wybił sobie obojczyk. Natomiast Andrzej wylądował na głowie na zeskoku skoczni i doznał kontuzji, która wyeliminowała go z olimpijskiego startu.
13Wyniki: drugi dzień zawodów eliminacyjnych. Konkurs skoków 12 grudnia 1955 r. na małej skoczni na Krokwi, wyniki archiwum TZN, teczka: wyniki zawodów 1955/56, w zbiorach Muzeum Tatrzańskiego.
14L. Fischer, J. Kapeniak, M. Matzenauer, Kronika śnieżnych tras, Warszawa 1977, s. 187-188. W konkursie olimpijskim zwyciężył A. Hyvärinen (Finlandia) - 81, 84 m (227,0 pkt), przed swym rodakiem Aulisem Kallakorpi - 83,5, 80,5 m, 225,0 pkt, 3. Henry Glass (NRD) - 83,5, 80,5 m, 224,5 pkt, Andrzej Gąsienica-Daniel był 20, skoki 78, 74,5 m, z notą 198,5 pkt.
[strona=5]
Po nie do końca udanym starcie olimpijskim ten zdolny chłopak z Krzeptówek po powrocie do Zakopanego i krótkim odpoczynku walczył o rekord Krokwi. Było to 2 kwietnia 1956 roku, kiedy odbył się na Wielkiej Krokwi otwarty konkurs skoków, rozegrany w drugim dniu Świąt Wielkanocnych. W zawodach zwyciężył Roman Gąsienica-Sieczka przed Andrzejem Gąsienicą - Danielem, a trzeci był Józef Krzeptowski-Daniel. Skakała wówczas cała czołówka skoczków krajowych, z legendą skoków narciarskich, Stanisławem Marusarzem na czele, Januszem Jędrek Daniel w locieForteckim, Józefem Huczkiem, Władysławem Tajnerem, i wielu innych. To właśnie Stanisław Marusarz zachęcił, już po zakończeniu zawodów, kilku najodważniejszych skoczków, by skakali z całego rozbiegu, i próbowali się zmierzyć z rekordem Krokwi, który wynosił 88 m i należał wówczas do brązowego medalisty olimpijskiego, Harryego Glassa z NRD. Andrzeja i kilku jego kolegów nie trzeba było długo namawiać. Zarzucili skokówki na ramię i poszli na rozbieg skoczni. Tak więc, już po oficjalnych zawodach, w związku z dobrymi warunkami, panującymi na skoczni, rozpoczął się bój o nowy rekord zakopiańskiej Krokwi. Rozpoczął go "Dziadek" Marusarz:

Był to piękny dzień 2 kwietnia 1956 r., na skoczni warunki śniegowe były wyśmienite. Konkurs rozpoczął stary mistrz wychodząc potężnie z progu. Leciał bardzo wysoko, z zeskokiem zetknął się na 93 m, ale podparł, nogi nie wytrzymały ogromnej siły. Potem Roman Sieczka - syn pierwszego rekordzisty Krokwi skacze na odległość 89,5 m. Ale oto i na rozbiegu Andrzej Gąsienica-Daniel. Bardzo odważny skoczek, predystynowany do dużych osiągnięć. Idealnie wychodzi z progu, kładzie się na deski i nieruchomo szybuje ku granicy 90 m. Wynik jest jeszcze lepszy - 92,5 m, przyjęty entuzjastycznie przez widownię15.

Publiczność nie opuszczała swoich miejsc po skoku Gąsienicy-Daniela, w oczekiwaniu na nowy spektakularny rekord skoczni. Skakali kolejno sami najlepsi: Marusarz, Sieczka, Huczek, Fortecki i Gąsienica-Daniel, a skoki ich były bardzo długie. Na rozbiegu pozostał już tylko Andrzej Gąsienica-Daniel. Chciał skoczyć jeszcze dalej niż Marusarz i Sieczka, który osiągnął w swojej próbie o metr dalej od Andrzeja - 93,5 m. Nikt wcześniej nie ustał na zakopiańskiej Krokwi tak długiego lotu. Pozostał więc już tylko Andrzej, który ponownie pięknie wybił się z progu i szybował już w stronę nie 90, ale 100 metrów! Wiedział, że będzie lądował prawie na równym. Tak skok Andrzeja opisano w jednej z gazet sportowych: "Daniel wychodzi wspaniale z progu, tuż potem przybiera najbardziej aerodynamiczną sylwetkę, leży wprost na deskach, wychylony do przodu. Jego skok ciągnie się jakby wiekami, wreszcie ląduje na 98 metrze. Olbrzymia siła dusi go do zeskoku. Pod Danielem uginają się nogi, na ułamek sekundy siada na tyłach nart, lecz momentalnie się podrywa i jedzie dalej. Ogłoszony wynik wywołuje spontaniczną owację na cześć tego odważnego chłopca. Mało mu brakło do "setki", a jeszcze mniej do ustania tego najdłuższego w historii tzw. "starej Krokwi" (przed przebudową na Mistrzostwa Świata FIS 1962 r. - przyp. W.S) skoku narciarskiego, który był najdłuższym w historii "starej Krokwi", gdyż nikt dalej od Andrzeja na tym obiekcie do przebudowy już nie skoczył. - Andrzej nie miał prawa ustać tego skoku, bo po prostu przeskoczył Krokiew - wspomina po latach tamten konkurs ówczesny rekordzista Krokwi Roman Gąsienica-Sieczka. Dobry wynik zanotował Gąsienica Daniel także w sezonie zimowym 1957/58, kiedy to na międzynarodowych zawodach w skokach narciarskich w Klingenthal zajął trzecie miejsce. Natomiast w Mistrzostwach Polski seniorów, w konkursie na Wielkiej Krokwi, zajął 10 miejsce.16

Loty narciarskie na "mamucie" w Planicy (1957)...


W niecały rok po udanych skokach na Wielkiej Krokwi, Andrzej pojechał do Jugosławii, by spróbować swoich sił na „mamucie w Planicy - jednej z największych wówczas skoczni świata17. W skład polskiej ekipy, która udała się na zawody w lotach narciarskich do Planicy z trenerem Kozdruniem wchodzili: Władysław Tajner, Andrzej Gąsienica Daniel i Roman Gąsienica-Sieczka. Zawody rozegrano od 8 do 10 marca 1957 r. i wystartowało w nich 33. skoczków z ośmiu państw, a ich zwycięzcą był najlepszy lotnik wśród skoczków tamtych czasów, Helmut Recknagel z NRD. To był pierwszy start Andrzeja na tak wielkiej skoczni, ale "Velikanka" leżała mu, skakał daleko i pięknie. Wyniosłe szczyty górskie, otaczające Dolinę Tamar, piękna pogoda, „navjači, czyli jugosłowiańscy kibice, którzy tysiącami oglądali skoki najlepszych na Jędrek Daniel w locieświecie i gorąco im dopingowali - wszystko to robiło ogromne wrażenie na 23-letnim chłopaku z Krzeptówek. Andrzej Gąsienica Daniel skakał bardzo dobrze i ustanowił wtedy rekord Polski w długości skoku - 113,5 metra, był pierwszym polskim skoczkiem, który przekroczył granicę 110 m. Dotychczasowy rekord Antoniego Wieczorka pobił o 13,5 metra. Jego rekord nie „wytrzymał jednak długo, gdyż na tych samych zawodach 114 m uzyskał Władysław Tajner. Andrzej przeżył jednak na Bloudkowej „Velikance największą tragedię w swojej karierze. W jednym ze skoków źle wyszedł z progu, popełnił błąd, i lądował... na głowie na ok. 115 metrze Bloudkowej „Velikanki! To był bardzo groźny upadek. Roman Gąsienica-Sieczka, kolega Andrzeja z kadry, wspomina, że zeskok skoczni był wtedy bardzo miękki i to spowodowało, że Andrzej Daniel wbił się niemal w zeskok tej mamuciej skoczni. Doznał poważnych kontuzji: wstrząsu mózgu, pęknięcia obojczyka i wybicia barku. Tak wspomina tragiczny skok brata, Józef Gąsienica - Daniel:

To był talent. Niespotykany talent w skokach narciarskich. W ogóle nie bał się żadnej skoczni. Strasznie twardy chłopak jako skoczek i w życiu prywatnym. Na jego temat można powiedzieć, że był strasznym twardzielem. Pod każdym względem, a tym bardziej w narciarstwie. Andrzej miał mistrzostwo Polski w skokach, był wysoko w Memoriale Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny. Na mamuciej skoczni w Planicy rozbił się w 1957 r. Skoczył 113,5 m, potem miał ciężką kontuzję. Przyczyną upadku był silny wiatr. Źle wyszedł z progu skoczni, podwiało mu narty, nie „wytrzymał i miał ciężki upadek. Po przewiezieniu do Polski przez sześć miesięcy był w gipsie, ale potem wrócił jeszcze do skoków.

 


 


15M. Matzenauer, J. Wykrota, Urodziny zakopiańskiej staruszki, Narciarstwo Polskie 1961, s. 62.
16Wyniki konkursu skoków - MP 1957 - pierwsza dziesiątka, startowało 66 zawodników, Zakopane, komunikat nr 5. 1. Władysław Tajner (CWKS) - 76, 83 m, 219,4 pkt, 2. Franciszek Gąsienica-Groń (Wisła Zakopane) - 77, 84,5 m, 219,1 pkt, 3. Roman Gąsienica-Sieczka (CWKS) - 72, 82,5 m, 211,0 pkt, 4. Stanisław Marusarz (CWKS) - 68, 80 m, 204,0 pkt, 5. Aleksander Kowalski (Wisła Zakopane) - 72,5, 81 m, 202,8 pkt, 6. Gustaw Bujok (Start Wisła) - 66, 67,5 m, 202,0 pkt, 6. Jakub Węgrzynkiewicz (CRZZ) - 67,5, 75 m, 202,0 pkt, 8. Jan Kula (CWKS) -66, 76 m, 193,8 pkt, 9. Stefan Przybyła (LZS Katowice) - 60, 77,5 m, 189,5 pkt, 10. Andrzej Gąsienica-Daniel (CWKS) - 66,5, 77 m, 189,1 pkt - wyniki z archiwum TZN, teczka komunikaty 1956/57, konkurencje klasyczne, w zbiorach Muzeum Tatrzańskiego.
17Andrzej Gąsienica-Daniel skakał w 1957 r. na starej, "Bloudkowej Velikance", obecnie jest to skocznia K 120, na której rozgrywane są zawody Pucharu Kontynentalnego. Natomiast największą skocznią świata jest "Nova Velikanka", zaprojektowana przez braci Janeża i Lado Goriškov, otwarta w 1969 r. i wielokrotnie przebudowana (po raz ostatni na MŚ w lotach 2004), jest największą obecnie skocznią narciarską na świecie, a jej rekordzistą jest obecnie norweski zawodnik Bjoern Dinar Romoeren - 239 m
[strona=6]
To prawda, gdyż w niecały rok po tej ciężkiej kontuzji, Andrzej powrócił do nart, mimo, że kontuzja barku stale mu dokuczała, i do narciarskich skoków. Więcej, jak wynika z dobrych wyników w tamtym okresie, wypadek z Planicy chyba nie pozostawił jednak w jego psychice jakiejkolwiek blokady, o czym najlepiej świadczą dobre wyniki w sezonie 1957/58. Kontuzja obojczyka dokuczała mu, ale skakał wspaniale. Wziął udział w niemiecko-austriackim Turnieju Czterech Skoczni i zajął w nim następujące lokaty: w pierwszym konkursie w Oberstdorfie, 29 grudnia 1957 r., był 16 (najlepszy z Polaków), w Ga-Pa 1 stycznia 1958 r. zajął 24 miejsce, w Innsbrucku, 5 stycznia 1958 r. 12. miejsce i w finałowym konkursie w Bischofshofen, Jędrek Daniel w locierozegranym 6 stycznia, był 2718. W łącznej klasyfikacji tego Turnieju Andrzej Gąsienica-Daniel zajął dobre 15. miejsce19. 12 stycznia wziął udział w międzynarodowym konkursie skoków w Szczyrku, w którym startowało 24. zawodników, w tym czołówka skoczków polskich oraz kilku dobrych skoczków z NRD, jak Lothar Glass, Kurt Schramm, Czechosłowaków: Drohomil Jebavy, Vladimir Lukeš i innych. W trudnych warunkach, przy odwilży i plusowej temperaturze, Andrzej był czwarty w tym konkursie, mając skok dnia - 64,5 m20. Taką samą odległość osiągnął Władysław Tajner. Luty 1958 r. też przyniósł mu dobre wyniki. W czasie konkursu w szwajcarskim Davos (20 lutego) był drugi, za De Zordo z Włoch. Zajął trzecie miejsce w skokach w Zurychu (21 luty), a 23 lutego 1958 r. Andrzej odniósł jeden ze swoich największych sukcesów sportowych, wygrał na skoczni w Gstaad w Szwajcarii zawody o Puchar Marszałka Montgomerego, przed Szwajcarem Daescherem, Norwegiem Wegge i wieloma dobrymi skoczkami21. Mimo dobrych wyników nie zakwalifikował się do reprezentacji na MŚ w narciarstwie klasycznym Lahti 1958.

Na zawodach międzynarodowych w Harrachowie (13 - 16. marca 1958 r.) był 7. w skokach. Bardzo ładnie zaprezentował się w Zakopanem, gdzie w czasie Memoriału Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny zajął w skokach trzecie miejsce, za Nikołajem Szamowem z ZSRR i niezwykle uzdolnionym skoczkiem z Bielska-Białej, Zdzisławem Hryniewieckim, który już w niecały rok później miał błysnąć wielkim talentem. Konkurs rozegrano na skoczni na Krokwi 28 marca 1958 r.22w bardzo silnej, międzynarodowej obsadzie.Już na zakończenie sezonu, 30 marca, Andrzej Gąsienica Daniel wygrał konkurs skoków w Planicy - na której miał feralny upadek. Tak więc sezon 1957/58 był dla niego niezwykle udany. Kolejne lata były już jednak zdecydowanie słabsze. W 1960 r. Andrzej Gąsienica-Daniel nie zakwalifikował się już do reprezentacji Polski na marcowy Memoriał. Wśród skoczków krajowych osiągał jeszcze dość dobre wyniki np. był ósmy podczas konkursu na Średniej Krokwi w dniu 21 lutego 1960 r. Potem w źródłach i annałach polskiego narciarstwa trudno znaleźć jakiekolwiek wartościowe jego wyniki. Kontuzja barku łatwo się odnawiała i utrudniała skakanie. Wcześniej zmienił też barwy klubowe i startował już w barwach WKS Zakopane i pozostał w tym klubie do końca kariery sportowej, która nastąpiła około 1961 r. Tak przynajmniej podaje w Kronice śnieżnych tras red. Marian Matzenauer, który opracował jego biogram sportowy w tejże książce. Brał udział także w wyścigach motocyklowych, jako tzw. „wózkowy i zdobył mistrzostwo Polski.

Po zakończeniu kariery sportowej mieszkał w rodzinnym domu na Krzeptówkach. Zajmował się ciesielką. - Jędrek pracował też przy przebudowie skoczni, na budowach, był bardzo zdolny i zajmował się z powodzeniem ciesielką- wspomina jego siostra Helena. Nie ustatkował się, a ze związku miał córkę Barbarę, która mieszka obecnie w starym domu na Krzeptówkach. W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych o ciężko schorowanym (jednostronny paraliż ciała), byłym dwukrotnym olimpijczyku i mistrzu Polski w skokach narciarskich, niewielu już pamiętało. Pamiątki sportowe też uległy rozproszeniu. Pozostało tylko ładne zdjęcie Jędrka, z jego najlepszych lat, przedstawiające młodego i wysportowanego chłopaka w narciarskim Z numerem 8 na Kasprowym Wierchuswetrze z wycięciem. Jak pamiętam, wisiało w izbie nad drzwiami. Pamiętam też, jak przychodząc do niego siadałem za drewnianym stołem i czasami rozmawialiśmy o konkursach skoków, w których zwyciężał, olimpiadach i Mistrzostwach Polski na Krokwi. Oczy Andrzeja pałały wtedy większym niż zwykle blaskiem. Wspominał przecież swoje najlepsze czasy: młodość, którą przeskakał na skoczniach Polski i świata Wracał do nich zawsze z wielką przyjemnością. Życie codzienne nie było dlań lekkim kawałkiem chleba. - Życie jego w tym okresie było wegetacją, nie miał bowiem ani renty, ani środków do życia - dodaje Helena Gąsienica Daniel. Zdany był tylko i wyłącznie na pomoc najbliższej rodziny. Zmarł 31 sierpnia 1991 r. i został pochowany na Nowym Cmentarzu w Zakopanem w rodzinnym grobowcu Gąsieniców-Danieli. Materiałów o tym zawodniku zachowało się bardzo mało: zdawkowe relacje gazet sportowych, niewielkie wzmianki w publikacjach oraz zdjęcia pochodzące z archiwum siostry Heleny. Obecnie tradycje narciarskie w tej rodzinie kontynuują Agnieszka i Maryna Gąsienica Daniel, wnuki Franciszka oraz Marysia (9 lat), wnuczka Marii Gąsienicy-Daniel-Szatkowskiej, a przygoda z narciarstwem w tej rodzinie pewnie nie skończy się nigdy... Świetnie jeździ na nartach Anna Gasienica-Daniel (była kadrowiczka) i skromny autor niniejszego tekstu. Kolejne pokolenie uprawia z sukcesami narciarstwo. Piękna, wielopokoleniowa tradycja trwa nadal.

Wojciech Szatkowski,
Muzeum Tatrzańskie



 


18Wyniki Andrzeja Gąsienicy-Daniela z Turnieju Czterech Skoczni 1957/58 za: "Na nartach", nr 6, maj 1958, s. 33. Wyniki także Die Vierschanzen Tournee von 1952 bis 2001/2002, z biura zawodów: Oberstdorf Daniel 16. po skokach 68,5 i 68,5m , nota 202,0 pkt, Ga-Pa Daniel 24. po skokach 77 i 73,5 m, nota 195,3 pkt, Innsbruck 12. po skokach 67,5 i 67m, nota pkt, Bischofshofen 27. po skokach 49,5 i 51, 5 m, nota 198,7 pkt.
19j.w.
20Wyniki międzynarodowego konkursu skoków narciarskich - Szczyrk - 12 stycznia 1958 r. - pierwsza czwórka najlepszych - 1. Władysław Tajner (Śląsk) - 62, 64,5 m, 219,0pkt, 2. Stefan Przybyła (Śląsk) - 62, 63,5 m, 218,0 pkt, 3. Antoni Wieczorek (Śląsk) - 63, 63,5 m, 217,5 pkt, 4. Andrzej Gąsienica-Daniel (Podhale) - 61, 64,5 m, 215,5, pkt za: Komunikaty 1957/58, z archiwum TZN, w zbiorach Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem.
21Puchar Marszałka Montgomerego - konkurs skoków - 23 luty 1958 r. Gstaad (Szwajcaria) 1. Andrzej Gąsienica Daniel (Polska) - nota łączna 225,5, 2. Daescher (Szwajcaria) - 224,4, 3. Wegge (Norwegia) - 221,1, 4. De Zordo (Włochy) - 220,9, 5. Berg (Norwegia) - 210,8, 6. Meylan (Szwajcaria), 11. Wicherek (Polska) - 201,4, za: „Na nartach, nr 6, maj 1958, s. 36. W wielu poprzednich publikacjach podawano mylną datę tych zawodów (1955 r. - przyp. W.S.)
22XIII. Międzynarodowe Zawody Narciarskie o Memoriał Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny, Zakopane, 23 marca 1958 r., międzynarodowy konkurs skoków narciarskich na Krokwi, 1. N. Szamow (ZSRR) - 74,5, 76,5 m, nota 220,0 pkt, 2. Z. Hryniewiecki (Polska) - 73, 75 m, 215 pkt, 3. Andrzej Gąsienica-Daniel (Polska) - 71, 72 m, 211 pkt,... 12. Franciszek Gąsienica-Daniel (Wisła-Gwardia) - 66,5, 69,5 m, 190,5 pkt, wyniki oryginalne konkursu skoków, z archiwum TZN, w zbiorach Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem.
23Konkurs skoków narciarskich w Planicy (Jugosławia) - 30 marca 1958 r. 1. Andrzej Gąsienica-Daniel (Polska) - nota łączna 210,0 pkt, 2. Krznarić (Jugosławia) - 204,5, 3. Stefan Przybyła (Polska) - 201,0, 4. Oman (Jugosławia) - 199,5, 5. Langus (Jugosławia) - 194,5, 6. Pacer (Jugosławia) - 188,5 za: "Na nartach", nr 6, maj 1958, s. 36.


Wojciech Szatkowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (26574) komentarze: (14)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • anonim
    Józef Gąsienica z Cyrhli

    Dudu

    Józef Gąsienica z Cyrhli niestety już nie żyje, ale zrobiłem z nim wywiad. Na ZIO w Grenoble 1968, gdyby nie złamał narty, to byłby miał medal olimpijski, a tak... tylko 6. miejsce, wywalczone na złamanej narcie, którą zmienił do piero po dosyć długim biegu.

    I to wszystko będzie w lipcu.

    Pozdrawiam. Wojtek

  • anonim
    Stanisław Gąsienica-Daniel

    Polon

    Do tekstu o Stanisławie Gąsienicy-Danielu mam świetne zdjęcia i wywiad z nim przeprowadzony. Nie chciałem po prostu wszystkiego wrzucać, jak to się mówi, do jednego worka. Brązowy medalista MŚ będzie osobno, bardzo szeroko potraktowany, bo na to zasługuje.Z wynikami MP, MŚ, startów w Turnieju 4 skoczni i innych zawodów - wszystko to za 70 dni.

  • anonim
    Odpowiedzi

    Odpowiadam na kilka pytań.

    Polon

    Stanisław Gąsienica-Daniel jest też moją rodziną, ale bardzo daleka, więc nie pisałem o nim , gdyż o tym Gąsienicy_Danielu będzie jeden z kolejnych odcinków (gdzieś w lipcu). Tak że nie jest to rzadne przeoczenie, lecz celowy zamiar gdyż medalista MŚ zasłużył sobie na osobne potraktowanie.


    dudu
    Józef Gasienica z Cyrhli będzie bohaterem lipcowego odcinka, faktycznie złamał nartę w Grenoble.Miał szansę na medal olimpijski.

    Usia (piszę zdrobniale:)))mam nadzieję, że się na mnie nie obrazisz!!!

    Ta 9-latka, to faktycznie moja córa,pędzi na nartach aż miło, ale nie wiem czy chciałbym by była profesjonalną zawodniczką (kontuzje). Na razie ma wiatr we włosach, pędzi tak, ze niżej podpisany musi się wielce zmobilizować, by ją prześcignąc, a za jakieś 2 lata zostanie w tyle...:))), ale tak już jest. A jak będzie z karierą sportową zobaczymy. Wdała się w babcię (tez Marysia) jeździ zadziornie i ma rzoz do nart (czyli ciąg). Oby poszła dalej, ale sport traktowała jako wielką przygodę dzieciństwa i młodości, ale może nie jako cel sam w sobie. Ale jeżeli będzie chciała, nie zabronię jej. Na razie mówi, że chciałaby startować na olimpiadzie.

  • Du Du doświadczony
    @W.Szatkowski.

    Panie Wojciechu,czytając ten artykuł poczułem się tak jak bym przebywał i wypoczywał w Zakopanem.Chcialem zadać to same pytanie co Polon.
    W/g moich wiadomości wielki pechowiec Józef Gąsienica na IO w 1968 r złamał w biegu nartę i zajął 6-te miejsce co jest oczywiście wspaniałym osiągnięciem.
    Serdecznie Pana pozdrawiam Panie Wojciechu oraz wiernych komentatorów.










    pana

  • anonim
    pytanie do autora

    W tekscie nie doszukałem sie nawet małej wzmianki o Stanisławie Danielu-Gąsienicy, zdobywcy brązowego medalu ze Strbskiego Plesa w 1970 roku. Czy to Twoje przeoczenie, czy to oznacza, że więcej rodzin o tym nazwisku jest związanych z polskim narciarstwem?

  • anonim
    @Wojtek Sz.

    No Wojtek, nie wiedziałam,że pochodzisz z tak słynnej rodziny? Gratuluję !Piękne tradycje i mam nadzieję,że piękna sportowa przyszłość przed następnym pokoleniem.Rozumiem,że ta 9-latka, to twoja córka ? Szkoda,że skoków nie trenuje ;)))

    Artykuł wspaniały,masz człowieku wielki talent do pisania.Bardzo przyjemnie się czyta, mimo,że tekst naszpikowany informacjami.
    Pozdrawiam. I czekamy na następne.

  • Malyszomaniak profesor
    @W.S.

    Przyszło nam żyć w wolnych ale nieludzkich czasach . Swego czasu pamiętam jak wspominał JP2 , że boi się o Polaków bo stąją przednimi trudniejsze wyzwania niż wtedy gdy naród był zjednoczony w walce przeciwko jednemu wrogowi.

    Te czasy sa niestety stałym przykładem jak wiele myśli i słów naszego wielkiego rodaka i człowieka się sprawdza.

    Smutne to czasy ..........mam nadzieje że nie będziemy się musieli ich wstydzić.

  • anonim

    Jak ja nie lubie takich sytuacji , kiedy sportowcy ,
    dawniej przynosili Polsce zaszczyty i chwały a dzis zyją niektórzy w zapomnieniu i ledwo wiążą koniec z końcem.
    Jak ja tego nie cierpię ,
    Dlaczego nasz kraj zapomina o takich sportowcach !
    to niegodziwe wprost , zaraz przypomina mi się sytuacja Staszka Bobaka , który zapomniany przez nasze Państwo , utrzymuje sie ze skromnej renty , to żalosne , kiedys wielki sportowiec , przynosil chwalę Polsce a dzis zapomniany .

    Ale nie pzrez wszystkich , sa tacy którzy wciąż go wspominają ,
    Wojtku ! czy wiesz może co ze Staszkiem ??
    jeśli masz jakikolwiek kontakt z nim , przekaz serdeczne pozdrowienia , nie wszyscy o nim zapomnieli.

  • Malyszomaniak profesor
    @W.S.

    Tak Wojtku najprawdziwsza prawda. Trzeba czaszem wyściubić nosa ze swoich zaścianków i coś w życiu dać z siebie a nie tylko brać. Moje doświadczenia są troche inne lecz pamiętam jak bardzo i jak bez chwili wytchnienia mój ojciec pomagał innym. Niestety nie skończyło sie to zbyt dobrze lecz jeśli ludzi dobrej woli jest więcej nie musi się to kończyć źle dla tych którzy pomagają. W tym temacie arto by napisać artykuł o kims kto może nie jest skoczkiem ale jest nierozerwalnie z nimi związana osobą która zawsze była wsparciem dla nich.

    Wojtku WARTO napisać o legędzie. O Pani Helenie. Warto przybliżyć jej dar i jej pomoc i to czym jest i czym była dla sportowców.

    Chętnie bym poczytał o niej nawet chętnie przeczytał bym rozmowę z nią. Jak patrzy na to co wczoraj to co dzisiaj i to co jutro.

    Jak jej istnienie pomagało i jak być taka osobą .

    Wojtku :) tematów wiele :) czy podołasz ? :) Warto !!! A powolutku na portalu tworzy się swoisty wspaniały nie do skopiowania leksykon którego nigdzie nie uświadczysz w wydaniu i sposobie realizacji nie ma takiego nigdzie.

    Kiedyś była w TV kronika Olimpiad. Warto aby i TV nadawała programy o dziejach dawnych mistrzów w formie i sposobie jaki Ty tu przedstawiłeś.

    No ale niestety nie wszystko od nas zalezy :(.

  • anonim
    Małyszomaniak

    Wielu polskich sportowców, w tym takze sporo uprawiających sporty zimowe, ledwo wiąże koniec z końcem. Dzieje się tak z różnych względów, wielu też całkiem dobrze sobie dało w życiu radę. mam głębokie wrażenie, że trzeba pamiętać o wszystkich. Przypadek mojego wujka (ze strony matki), Andrzeja Gąsienicy-Daniela jest głosem w dyskusji nad tym, byśmy jednak, mimo pogoni za Czymś tam, wyścigu o lepszą pracę, pieniądze, nowe samochody itd. , pamiętali o innych...A wtedy wszystkim będzie się lepiej żyło w naszej kochanej Ojczyźnie.

  • Malyszomaniak profesor
    @W.S.

    Wojtku jedno troche mnie smuci w tym tekście . To że na koniec kariery gdy sportowiec gdzieś znika z horyzontu nikt już się nim nie interesuje. A on zdany jest tylko na pomoc tych najbliższych niejednokrotnie nie mających możliwości by wesprzeć należycie .

    Mam nadzieje że wkońcu nasz naród się przebudzi i zacznie doceniać swych największych synów tej ziemi.

    Mam nadzieje że Admam Małysz nie bedzie musiał przeżywać takich ciężkich chwil a zawsze znajdzie się ktoś kto będzie o nim pamiętał.

    Mam też nadzieje ,że przekażesz najserdeczniejsze wyrazy szacunku i wsparcia dla kontynuatorów rodzinnej tradycji . A dla ciebie mam prośbę byś zawsze i wszędzie gdzie możesz pokazywał tych wszystkich którzy zostali zapomniani a tak walnie przyczynili się do rozsławienia Polski Polaków i tego sportu.

    Pamiętaj zawsze przy spotkaniach z byłymi wspaniałymi sportowcami byś im przekazywał ,że mimo takiego zagonienia i ciągłej pogoni są ludzie którzy ich pamiętają i nie zapomną.

  • anonim
    WS

    Cytując komentarz poniżej "pełen profesjonalizm". Cieszę się, że mogłam to przeczytać.

  • Malyszomaniak profesor
    @W.S.

    :) Poprostu tak powinien wyglądać artykuł na temat skoczka skoków. Patrzcie i uczcie się :). Pełen profesionalizm widać odrazu od pierwszego spojżenia.

    Dzięki za kolejne chwile wzruszeń.

  • anonim
    W.Szatkowski :)

    Wielkie dzieki , za kolejny wspaniały artykuł , ileż z tych tekstów , mozna się dowiedzieć ,
    powiem tak ,
    dzięki , takiemu czlowiekowi jak Wojtek Szatkowski i osobistemu zaangażowaniu w tak ogromną pracę , dowiadujemy się o tak waznych i istotnych sprawach , tego wspaniałego sportu.

    Wielkie dzięki i gratulacje za ten i inne teksty , które wychodzą spod ręki prawdziwego Mistrza pióra.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl