Apoloniusz Tajner odpowiedział na pytania czytelników

  • 2007-02-01 16:30

Były trener Adama Małysza i prezes PZN Apoloniusz Tajner odpowiada na pytania Czytelników dziennika "Sport" oraz serwisu Skijumping.pl.

- Jakie są szanse na zatrudnienie psychologa w kadrze skoczków? Małysz odnosił największe sukcesy, gdy współpracował z psychologiem, a obecnie młodzi skoczkowie nie radzą sobie z presją podczas zawodów.

- Szanse są stuprocentowe. Tylko, że tego muszą chcieć trenerzy i zawodnicy. Dopóki do nas nie wysyłają takiego sygnału, to tego psychologa nie ma. Generalnie najlepiej jest kiedy się tym tematem zajmuje trener, tak jak ja to robiłem, bo każdy musi sam sobie zmontować zespół, z którym chce pracować. Najpierw jednak musi poczuć potrzebę, że taka osoba jest w tym zespole potrzebna. Na razie nie ma więc tematu. A jeżeli tylko skoczkowie będą chcieli i wskażą nam osobę, z którą chcą współpracować, to natychmiast jesteśmy w stanie tę potrzebę zabezpieczyć.

- Co pan sądzi o metodach treningowych Hannu Lepistoe? Czy obecny szkoleniowiec zasięga u pana rad tyczących się treningów naszych zawodników?

- Nie zasięga. Natomiast dużo rozmawialiśmy na temat treningów, wymienialiśmy uwagi. Nie wiem czy coś z tego wziął do siebie. Natomiast mogę powiedzieć, że przedstawiłem mu dość szczegółowo, co robiliśmy z Małyszem w tych trzech sezonach i przed tymi imprezami, w których później zdobywał medale. No i był Hannu Lepistoe trochę zaskoczony.

- Dlaczego jest tak, że zmieniają się trenerzy a wciąż na wysokim poziomie skacze w polskiej kadrze jedynie Adam Małysz?

- Jest to rzeczywiście pewien problem. Nie martwiłbym się może specjalnie o Kamila Stocha. Jemu trzeba dać po prostu trochę czasu. Rok, może dwa. Przez ten czas pewnie będzie tak, że raz wypadnie lepiej raz gorzej. Później powinien już jednak ustabilizować swoją formę i utrzymywać się w czołówce. W tym przypadku akurat jestem spokojny. Natomiast pozostali, to jest problem. Piętnastu zawodników szkolimy w bardzo dobrych warunkach, a obecnie trenerzy nie potrafią nawet powiedzieć, kto pojedzie na mistrzostwa świata w Sapporo, a powinniśmy to już przecież wiedzieć.

Trzeba jednak przyznać, że problem braku wyrównanej drużyny mamy już od wielu lat. Miał go Pavel Mikeska, później ja go miałem, potem przez dwa lata Heinz Kuttin, a teraz ma ten sam problem Hannu Lepistoe. Chociaż w tym ostatnim wypadku jeszcze bym poczekał z sądami. Fin dopiero rok pracuje z naszą kadrą. Więcej można będzie oczekiwać w przyszłym sezonie.

- Czemu Kamil Stoch, Stefan Hula czy Robert Mateja męczą się w konkursach zamiast w spokoju potrenować?

- Takie są trenerskie decyzje. Ja w nie, nie ingeruję. Może się okazać, że trenerzy mają dobre wyczucie, w końcu są z zawodnikami na co dzień.

- Dlaczego w kadrze „A, nie ma żadnego juniora? Juniorów mamy przecież wysokiej klasy np. Łukasz Rutkowski - 4 w MŚ juniorów.

- Trener kadry powołuje zawodników według własnego uznania. No oczywiście musi się liczyć z wynikami, rankingami. Generalnie jest tak, że została powołana piętnastoosobowa kadra olimpijska, która została rozbita na dwie podgrupy „A i „B. W tej drugiej grupie są trzej juniorzy. Mają oni dokładnie takie same warunki jak pierwsza kadra. Trenują według planów, który przygotowuje trener Lepistoe.


- Czy nie lepiej Tomka Pochwałę, Roberta Mateję, Wojciecha Skupnia, pana syna Tomisława, Marcina Bachledę przestać już finansować, a inwestować w młodych?

- Szkoda tych kilkunastu lat szkolenia. Skoki nie do końca są rozpracowane. Nie zawsze wiadomo, komu akurat zacznie dobrze się wieść. Oczywiście trenerzy mają swoje plany, ale czasami są niespodzianki. Na przykład dlaczego o Sigurdzie Pettersenie usłyszeliśmy, jak miał 23 lata. Czy teraz Anders Jacobsen, który ma 21 lat i skacze fenomenalnie. Skakał przecież już rok temu i dwa lata temu i nic nie pokazywał. To daje tym starszym skoczkom taką podświadomą nadzieję. A nam, że z którymś z naszych zawodników też się tak może zdarzyć. Czasami tak jest, że akurat w jednym roku wszystko się dobrze ułoży i nagle zaczyna się na skoczni coś dobrego dziać. Nie możemy więc rezygnować z zawodników na których wydawaliśmy pieniądze przez kilkanaście lat., jeżeli oni cały czas chcą skakać. O Matei tak się mówi już od pięciu lat, a przecież to także dzięki niemu w Turynie nasza drużyna była na piątym miejscu.

- Jakie błędy popełnił Heinz Kuttin, że Małysz z Oberstdorfu i Pragelato wyjechał przegrany? Czego nie powinien robić Lepistoe, by nie powtórzyć tej sytuacji w Sapporo?

- Podczas tych dwóch ostatnich lat brakowało świeżości i dynamiki. Z Kuttinem cała grupa bardzo ciężko pracowała. Czasami nawet Adam się skarżył na ból męśni. Te treningi siłowe robione tuż przed zawodami powodowały problemy. W ważnych imprezach zawodnik powinien skakać na świeżości. A Hannu bym zaufał. On ma swój precyzyjny plan przygotowań do mistrzostw.

- Czy Adam Małysz stanie na podium MŚ w Japonii?

- Myślę, że stanie. Jest w bardzo wysokiej formie. Jeżeli warunki nie wypatrzą konkursu, to powinno być dobrze. Większe szanse daje mu na mniejszym obiekcie, szczególnie, że jest on położony w dużo bardziej zacisznym miejscu niż duża skocznia. Jest tam większa możliwość rozegrania zawodów w równych warunkach.

- Czy odważyłby się pan jeszcze raz zostać szkoleniowcem Adama Małysza?

- Nie. Ja wiem, że Adam lubi zmiany trenerskie. Zmiany w treningach, wszystko to, co powoduje, że na nowo budzi się motywacja. Wszyscy trenerzy zwracają na to uwagę, a ja to potwierdzam, że motywacja do uprawiania sportu ma podstawowe znaczenie. I tacy mistrzowie jak Ahonen, Małysz czy Ljoekelsoey muszą co roku motywację w sobie obudzić. Są już bowiem w takim wieku i mają takie osiągnięcia, że mogą wpaść w rutynę. A ta na pewno nie służy dalszemu rozwojowi i utrzymaniu się na wysokim poziomie. Na pewno Małyszowi teraz bym się nie przydał.

- Czy Polski Związek Narciarski nie powinien zatrudnić samego Adama Małysza do trenowania polskich skoczków? Czy nie można wykorzystać jego wiedzy i doświadczenia żeby szkolił polską kadrę?

- Adam nigdy mi nie mówił, że myśli o tym, aby kiedyś w przyszłości zostać trenerem. Nie sądzę, żeby nawet o tym teraz myślał. On jest na zupełnie innym etapie kariery teraz. Na to pytanie najlepiej jednak odpowiedziałby sam Adam Małysz. Rzadko się jednak zdarza, żeby wielcy mistrzowie zostawali później wielkimi trenerami. Tak to bowiem działa, że przeciętni zawodnicy są wybitnymi szkoleniowcami.

- Kiedy w Polsce będziemy mieć następców Adama Małysza?

-Następcy rosną. Takich o poziomie talentu Małysza mamy w narodowym programie skoków dwunastu. Z takiej grupy muszą być zawodnicy, którzy będą osiągali wyniki. Trudno przewidzieć, czy ktoś osiągnie takie sukcesy jak Małysz, ale tego wykluczyć nie można. Skoki mają charakter rozwojowy w Polsce.

- Czy możliwe jest wybudowanie w Polsce skoczni mamuciej?

- Możliwość jest, ale nie ma takiej potrzeby. Teren na pewno by się znalazł. W tej chwili jest siedem skoczni mamucich na świecie, gdzie co dwa, trzy lata rozgrywa się jedna impreza. Trzeba by się głęboko zastanowić czy jest taka konieczność w Polsce. To są duże inwestycje. Wybudowanie skoczni mamuciej wymagałoby bardzo dużych środków finansowych

- Dlaczego w Polsce są tylko trzy skocznie? Jeżeli mamy być potęgą w skokach powinniśmy mieć ok. 10 skoczni na poziomie MŚ i PŚ?

- Aż tyle obiektów to nam nie potrzeba. Skoki obecnie najmocniejsze są w Zakopanem i Beskidach, ale rozwijają się w Bieszczadach i Karkonoszach. Najważniejsze jednak, aby te dwa pierwsze ośrodki miały dobre obiekty. W przyszłym roku będziemy już mieli dwie skocznie 120 metrowe w Zakopanem i Wiśle, a także trzy skocznie 90 metrowe plus te obiekty, które mają jeszcze powstać czyli dwie małe skocznie na Skalite. W zasadzie te skocznie zabezpieczają nam proces szkolenia w skokach narciarskich w Polsce kompleksowo. Będzie to tyle ile potrzeba, że ograniczyć wyjazdy za granicę w poszukiwaniu czynnych skoczni. Ja nie popieram budowy skoczni pomników, no bo to przecież jest związane z dużym obciążeniem finansowym.

- Od jakiegoś czasu poważnie się myśli o budowie obiektów K-300. Czy według pana zwiększanie ryzyka i niebezpieczeństwa w skokach narciarskich jest słuszne?

- Taka skocznia już by specjalnie ryzyka nie zwiększyła. Przecież Ahonen skoczył 240,5 metra w Planicy. Można więc wydłużyć zeskok czy zwiększyć prędkość najazdową, ale to już nie zwiększy niebezpieczeństwa. Skoki na mamutach są niebezpieczne, ale kiedy w warunki są dobre, to też nic zawodnikom nie grozi. Obiekt K-300 byłby pewnie dla najlepszych. Na takiej skoczni można uzyskać 100, 200 metrów, a najlepszy odleciałby na 300 metrów.

- Czy PZN będzie wspierał treningi i naukę dzieci, w tym przede wszystkim dziewczynek?

- Wspieramy szkolenie dzieci, bo przecież cały program Lotos Cup opracowaliśmy od strony merytorycznej. Wiem, że sponsor jest bardzo zadowolony z jego przebiegu. Natomiast PZN dofinansowuje imprezy Lotos Cup w ten sposób, że daje pieniądze na noclegi, dojazdy. Tak, że kluby uczestniczące w tym programie mają pokryte wszystkie koszty. A jeśli chodzi o dziewczynki, to jak najbardziej chcemy wspierać ich szkolenie, tylko że mamy obecnie bardzo wąską kadrę szkoleniową. Oczywiście tam gdzie ktoś będzie chciał szkolić dziewczynki, to my pomożemy. Może być przecież z tego konkurencja olimpijska. W takim wypadku na pewno powołalibyśmy kadrę. Na razie są jednak trzy czy może cztery dziewczynki, które widziałem. Skaczą na małych skoczniach. Trzy są naprawdę dobrze wyszkolone. Przyznam, że byłem zaskoczony. Jeżeli więc cały czas się będą rozwijać, to będziemy to finansować i wspierać szkolenie oddzielnym programem.

- Co się dzieje z cyklem imprez Lotos Cup? Warunki pogodowe w tym roku nie są łaskawe, ale czy są szanse, że nasze „najmłodsze wilki będą mogły sobie poskakać?

- Myślę, że nie powinno być problemów i cykl zostanie przeprowadzony w całości. Tylko w innych terminach, bo rzeczywiście pogoda uniemożliwiła już rozegranie kilku zaplanowanych konkursów. Zima, która nastała wskazuje jednak na to, że teraz co tydzień zawody będą się mogły odbywać. Jestem pewny, że w marcu nas zasypie i jeszcze w kwietniu będzie śnieg.

- Czy jest pan zadowolony z osiągnięć Adama Małysza od 2004 roku?

- Nie za bardzo. Myślę, że Małysza stać było na więcej, po tym słabszym sezonie - ostatnim pracy ze mną. Spodziewałem się, że po słabszych startach, powinny przyjść lepsze. Generalnie te dwa sezony, w czasie których pracował z Kuttinem, nie były złe, ale brakowało czegoś drobnego, co spowodowałby, że częściej by wygrywał. Oraz miał lepsze wyniki na mistrzostwach w Oberstdorfie i w czasie igrzysk w Turynie. Za każdym razem był przecież bardzo bliziutko podium.

- Jaka jest sytuacja z eks - reprezentantem Niemiec Alexandrem Herrem, który złożył wniosek o obywatelstwo Polskie?

- Zamęcza nas telefonami. Widać, że bardzo się tym interesuje. My jednak nic nie możemy zrobić, ponieważ reprezentująca go kancelaria posłała papiery oficjalną drogą przez konsulat polski w Monachium. My nie wiemy, gdzie są teraz te dokumenty. W nich jest zaznaczone, że chce on skakać dla Polski i jeżeli zwróci się do nas Urząd Wojewódzki w Krakowie czy Kancelaria Prezydenta to wtedy będziemy mogli włączyć się w poparcie tego wniosku. Herr bardzo się tym interesuje, widać, że bardzo mu zależy.

- Co się dzieje z Mateuszem Rutkowskim? Kiedy może powrócić na skocznie?

- Mateusz cały czas trenuje, więc na skoczni jest. Na własne życzenie pogrzebał on jednak swój cały kapitał sportowo-życiowy. Józef Pawlikowski - biznesem z Podhale i członek zarządu PZN wyciągnął jednak do niego rękę. Wspiera go i Mateusz normalnie trenuje. Jest cały czas trochę za ciężki, ale też cały czas jest jeszcze młody. On ma 20 lat, a dla skoczka najlepszy wiek to 23-28 lat. Jeżeli będzie wytrwały i zejdzie z wagą, a przecież wie, jak to się robi. Ma otwartą drogę do kadry. W tym przypadku decyduje tylko poziom sportowy. W innych aspektach nie ma do niego zastrzeżeń, bo bardzo dobrze się prowadzi.

- Co się obecnie dzieje z Pana synem Tomisławem Tajnerem? Czy jest szansa, aby jeszcze w tym sezonie pojawił się zawodach Pucharu Świata?

- Trenuje, ale jakoś nie skacze najlepiej. Wkłada dużo pracy , ale jakoś mu nie idzie. Zaczyna mu więc brakować motywacji. Zresztą podobna sytuacja jest z Tomkiem Pochwałą. Ja za bardzo nie mogę pomóc. Mają bowiem swojego trenera. Mam jednak nadzieję, że uda się Toniowi taki poziom osiągnąć, że załapie się do jakiegoś Pucharu Świata, jeżeli nie to będzie startował w Pucharze Kontynentalnym czy zawodach FIS.

- W ostatnim czasie krytykowane są decyzje podejmowane przez Waltera Hofera i Mirana Tepesa. Bardzo często można spotkać się z opinią, że ważniejsze są pieniądze niż bezpieczeństwo zawodników. Jakie jest pańskie zdanie w tej sprawie?

- Już parę ładnych lat znam Waltera Hofera. Wiem jak on podejmuje decyzje. Oczywiście wielokrotnie też mi się on nie podobały, ale generalnie we wszystkich decyzjach, czy Hofera czy Tepesa, najważniejsze jest bezpieczeństwo zawodnika. Oczywiście z drugiej strony są wymogi transmisji telewizyjnych, umów podpisanych ze sponsorami i to na pewno jest jakaś presja za plecami.

- O upadku Jana Mazocha powiedział pan, że widział setki takich upadków. Czy to znaczy że polscy skoczkowie trenują w niebezpiecznych warunkach?

- Przez trzydzieści lat widziałem tego rodzaju upadki czyli kiedy zawodnik robi salto w powietrzu. To się niestety może zdarzyć każdemu. Z tym się trzeba oswoić. Skoki to z natury sport niebezpieczny, choć z tytułu takiego upadku nie znam przypadku śmiertelnego. Zdarzały się kiedyś upadki śmiertelne, ale wynikało to, z tego, że skocznie były wąskie niezabezpieczone. Bywało wtedy tak, że zawodnik gdzieś wypadł, uderzył się w głowę i zginął na miejscu. W obecnej sytuacji i przy dzisiejszych przepisach takie upadki, nawet wyglądające bardzo groźnie, nie kończą się najgorszym. Wygląda przecież, że Jan Mazoch wróci do skoków.
Bywa tak, że trenerzy specjalnie przeprowadzają treningi w warunkach przekraczających nawet możliwość rozegrania konkursów czyli ponad 5 m/s. Skacze się, aby zawodnicy umieli sobie w takich warunkach poradzić. Skoczek musi wiedzieć, co się z nim dzieje kiedy wiatr osiąga 6 czy 7 metrów. W Zakopanem w tym roku było 2-2,5 metra, oczywiście trochę powietrzem wirowało, ale nie działo się nic strasznego. Upadek Jana Mazocha był cichym powodem przerwania konkursu. W tym wypadku niepotrzebnie się przestraszył Hofer i tylko swoją decyzją potwierdził, że warunki były nieodpowiednie.
Problem owszem jest obecnie z zabezpieczenie treningów, bo przecież wypadek może się zdarzyć nie tylko na zawodach. Jeżeli nasi skoczkowie są na zgrupowaniu to jest lekarz i karetka. Gorzej jest kiedy są to treningi klubowe. Trzeba ten problem jakoś rozwiązać.

- Co pan myśli o Gregorze Schlierenzauerze?

- Wyskoczył jak diabłem z pudełka. Bardzo mi przypomina Svena Hannawalda. Ma taką umiejętność bardzo szybkiego przełożenia z dojazdu do progu poprzez krawędź progu do układu lotnego. Widać przy tym, że ma dobrą dynamikę. I to wszystko razem czyli technika, płynność, lekkość powoduje, że może daleko polecieć. Nie robi błędów. Schlierenzauer wprowadzi także nową tendencję. On skacze na krótszych o 6 centymetrów nartach, niektórzy twierdzą nawet że jest to10 centymetrów. Teraz będą to wprowadzać wszyscy. Skrócić narty na korzyść obniżenia masy ciała. Będzie tak jak z Janem Boklevem, który skakał sobie stylem V, aż w końcu ktoś zwrócił na to uwagę, minął rok i nastał nowy styl.

- Z którym trenerem jest pan zaprzyjaźniony?

- W zasadzie z wszystkimi, których poznałem w czasie tych pięciu lat mojej pracy na skoczni. Z Hannu Lepistoe mi się dobrze układało. Często byliśmy w kontakcie, bo on zawsze wiedział w jakim stanie są skandynawskie obiekty. Mika Kojonkoski to bardzo sympatyczny trener. Z Alojzem Lipburgerem, który później tragicznie zginął się dobrze dogadywałem. On od początku był najlepiej nastawiony do nas. Bardzo dobrze nas przyjął. Właściwie nie mam takich trenerów, z którymi bym się nie lubił. W końcu dużo czasu spędzaliśmy razem.

- W jaki sposób mierzone są odległości uzyskane przez zawodników na skoczni w zawodach rangi Pucharu Świata? Czy jest to ustalane elektronicznie czy przez ludzi? Według którego miejsca na narcie jest ustalane miejsce lądowania?

- Kiedy zawodnik ląduje telemarkiem jest to miejsce między stopami skoczka, jeżeli lądowanie jest na dwie nogi to jest to środek buta. Pomiar polega na tym, że są specjalne kamery ustawione. One pokrywają zeskok elektroniczną siatką, co pół metra. Skaczący zawodnik jest rejestrowany na bardzo wysokiej klasy sprzęt. Po wylądowaniu operator zatrzymuje taśmę i wyłapuje moment zetknięcia zawodnika z zeskokiem. I całkiem słuszna jest wątpliwość czy można to dokładnie ocenić. Pół metra jest więc sprawą interpretacyjną. Dwóch zawodników skoczy w to samo miejsce, i może być tak, że jednemu zaliczą pół metra na plus, drugiemu pół metra na minus. Ja jednak nie sugeruję, że coś jest nie tak z tym systemem pomiarów.

- Czy polscy trenerzy dokształcają się w dziedzinach zajmujących się zjawiskami zachodzącymi w powietrzu?

- Niektórzy tak, ale bardziej na własną rękę. Choć PZN organizuje takie szkolenia, na które sprowadzamy naukowców czy trenerów, którzy wyjaśniają niektóre problemy.

- Czym różni się funkcjonowanie PZN za prezesury Apoloniusza Tajnera od tego za czasów Pawła Włodarczyka?

- Można powiedzieć, że sport wrócił i jest najważniejszy w tym związku, a na pewno wcześniej tak nie było. Zmiany personalne spowodowały, że teraz wszystkie sprawy rozstrzygane są pod względem merytorycznym. Nie ma grupy forsującej interesy jednego regionu. Wydaje mi się, że udało mi się w związku stworzyć zespół, z którym się rozumiem i do którego mam zaufanie.

- Czy jest szansa na organizację zawodów w skokach dla ludzi niepełnosprawnych. Wiem, że jest to realne, znalazłem film w Internecie ze skoczkiem z protezą nogi.

- Ja się przyznam, że nigdy o skokach osób niepełnosprawnych nie słyszałem. Nie bardzo też mogę sobie wyobrazić jak miałoby to wyglądać. Kiedyś był przypadek skoczka, który startował z ręką w gipsie, ale to chyba jednak nie zupełnie to samo.

- Jaka jest sytuacja w szkoleniu przyszłych mistrzów w biegach narciarskich?

- W tym przypadku mamy dobrą sytuację. W poprzednich latach wyłoniliśmy trójkę najlepszych czyli Justynę Kowalczyk, Maćka Kreczmara i Janusza Krężeloka. Ta grupa w zasadzie ma wszystko i co roku staramy się zapewnić im lepsze warunki. Natomiast jest pewna przepaść między nimi, a pozostałymi. W tym sezonie powołaliśmy osiemnastu zawodników do kadr, trójka jest w kadrze olimpijskiej. Pozostali w trzech podgrupach są w kadrach młodzieżowych. Oni też mają zabezpieczone właściwie wszystkie potrzeby. Nie udałoby się to jednak bez pomocy Józefa Pawlikowskiego, członka zarządu PZN i biznesmena z Podhala, który w znacznym zakresie dofinansowuje wszystkie grupy biegowe.

Pytania zadwali czytelnicy "Sportu" oraz Skijumping.pl.


Redakcja, źródło: Informacja własna
oglądalność: (8901) komentarze: (58)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Emu doświadczony
    Niepełnosprawny skoczek

    To jest chłopak z USA, który urodził się bez jednej stopy i nosi protezę, zakłada ją po prostu na łydkę. Problem w tym, że nie da się zrobić z ruchomą kostką. Protetycy postanowili mu pomóc i zrobili dla niego drugą protezę specjalnie do skoków, z przygiętą stopą - nadaje się znakomicie, bo akurat i na rozbiegu, i w locie, i przy lądowaniu z tą właśnie nogą z tyłu stopa jest przygięta. Chłopak po prostu przychodzi na trening, zmienia protezę i zakłada buty... I radzi sobie całkiem nieźle, choć jest jednym z ostatnich skoczków skaczących stylem równoległym ;) - nie ma jak odgiąć stopy w bok.

  • anonim
    andbal

    Bardzo dobrze zrozumiałeś wypowiedż Tajnera.
    Wystarczy, że będzie startował w terminach, gdy w PK
    skaczą głębokie rezerwy rezerw lub w konkursach tak nielicznie obsadzonych, że trudno nie zdobyć punktów np w USA i Japonii. Możliwe, że w takich konkursach zdobędzie kilka punktów, zbliży się nieco do 50. w klasyfikacji generalnej PK i będzie podstawa do dalszych
    wycieczek. W tym czasie nie wyrośnie mu żaden konkurent /np. po b. dobrym występie na FC/ bo ktoś "zapomni" o terminach zgłoszeń i nikt tam nie pojedzie. W terminach, w których wiadomo, że zająłby
    w PK jedno z ostatnich miejsc, wystąpi FC, gdzie będzie
    najlepszy z Polaków, gdyż najgrożniejszym konkurentom
    krawiec uszyje /grubymi nićmi/ takie kombinezony, że... zostaną zdyskwalifikowani. W statystykach będzie to wyglądało tak, że startowali ale zdobyli 0 punktów.
    Jak już nic nie pomoże, to pomoże polska część "sztabu
    szkoleniowego". Najlepiej to widać na przykładzie Ł. Rutkowskiego. Startując po raz pierwszy w tym sezonie
    rzeczywiście zawiódł ale już startując w eliminacjach do drugiego konkursu zajął 4 miejsce wśród 11 Polaków.
    Na najbliższe zawody PŚ i PK wytypowano 9 skoczków.
    Rutkowskiego tam nie ma. Tajner-jest.
    Smutne ale prawdziwe.

  • Gall stały bywalec
    Tajner

    Hmm.. tym razem już na spokojnie skomentuje to wszystko, wczoraj byłem ogólnie hm.. rozruszony :P (Ale bez skojarzeń, może to po oglądaniu meczu) Uważam, że Tajner jest na pewno lepszym prezesem od Włodarczyka. Ale idealnym nie jest, bo w kwestii własnie Tajnerów juniorów, Pochwał itd. Jeżeli szkoda mu teraz kilkunastu lat szkolenia, a chce mieć silną reprezentację w przyszłości... Coś nie jest "tak" do końca. Trudno, to szkolenie przepadło. Pochwały, Tajnery, kto jeszcze wierzy że się obudzą? Chyba sam Pan Apoloniusz. A jeżeli teraz nie wystawimy na głęboką wodę młodych skoczków, to nic nie osiągniemy i będziemy czekać, aż będą mieli 23 lata, a wtedy zacznie się wyczekiwanie cudownego ozdrowienia. Kto wie, czy w ogóle Murańki, Słowioki itp. będą jeszcze skakać, czy się nie zniechęcą patrząc na działania związku? To tyle. Lubię trenera Tajnera i nic do niego nie mam. Nie chce już mi się wymiotować, ani wysyłać rodziny Tajnerów gdzies daleko. Nie zgadzam się jedynie w niektórych kwestiach z Prezesem. Myślę że i tak robi kawał niezłej roboty i co wazne popiera skaczące dziewczynki, zdaje się dawać wolną rękę trenerowi. To bardzo ważne. Serdecznie pozdrawiam Prezesa Apoloniusza Tajnera i nie mam zamiaru go zastępować ;)

  • anonim

    Ja nie mam nic absolutnie przeciwko niepełnosprawnym sportowcom.
    Wręcz przeciwnie wyniki jakie uzyskują w poszczegolnych dyscyplinach sportowych zasługują na wielkie uznanie.

    Natomiast nie wyobrażam sobie aby niepełnosprawni skakali, gdzie tutaj naprawdę potrzebne sa sprawne wszystkie cztery kończyny.

    Kazdy oglądany przezemnie taki konkurs to bylby jeden wielki stres i obawa czy on wyląduje.
    Zdecydowanie lepiej dla nich aby walczyli w sportach ale na ziemi.
    A maja naprawdę imponujące osiągnięcia

  • anonim
    niepełnosprawni

    Organizowanie konkursów dla niepełnosprawnych jest trochę nie na miejscu. U nas dla pełnosprawnych nie można zorganizować zawodów i reprezentację na PŚ i PK
    trenerzy muszą ustalać na podstawie ...treningów przeprowadzanych w zmiennych warunkach atmosferycznych i koniecznie z bardzo wysokiej belki startowej, aby zawodnicy przypadkiem nie musieli się odbijać z progu, bo o takiej umiejętności większość zawodników dawno zapomnieła.
    Chyba, że autor miał na myśli tych niepełnosprawnych urzędników. Tych to rzeczywiście możnaby puszczać
    z najwyższej belki na Wielkiej Krokwi. Może by się to im spodobało i zaczęli częściej organizować konkursy;-)

  • anonim

    @Fabian

    Dobrze, że zwróciłes na to uwagę bo jesli tak dokonuje się pomiarów odległości to śmiem wątpić, że rekord skoczni Ahonnena w Willingen jest prawidlowy.

    Zbyt długo wtedy zwlekali z wyświetleniem odległości, cos chyba im nie pasowało bo zastanawiali sie grubo kilka minut.

    Dlatego nie jestem pewna czy odebral on wówczas rekord Adamowi.
    Równiez to zauważam, że zawodnicy lądują na czerwonych liniach a wynik podawany jest inny.
    Tymbardziej, moge to sobie oglądać w nieskonczonośc ponieważ nagrywam wszystkie skoki Adama i niektórych zawodników.
    Jesli jest tak jak mówi Polo, to moga dowolnie sobie manipulować pomiarami ile wlezie.

  • anonim
    pytanie

    Moje pytanie nie przeszło bo chyba uznano je za zbyt drażliwe lub zbyt dwuznaczne. Pytałem o kombinatorów..

  • Fabian początkujący
    pomiar odległości

    Ciekawe jest pytanie o pomiar odległości.
    "Pomiar polega na tym, że są specjalne kamery ustawione. One pokrywają zeskok elektroniczną siatką, co pół metra. Skaczący zawodnik jest rejestrowany na bardzo wysokiej klasy sprzęt. Po wylądowaniu operator zatrzymuje taśmę i wyłapuje moment zetknięcia zawodnika z zeskokiem. I całkiem słuszna jest wątpliwość czy można to dokładnie ocenić. Pół metra jest więc sprawą interpretacyjną."

    Pobawcie się w takiego operatora a zobaczycie, że zawodnicy mają dodawane nawet do 3 metrów.

    Ja nieraz na stopklatce widziałem, jak zawodnik skoczył idealnie na czerwoną linię K-120m. A wynik podali 122,5m!!! Przecież to czysta kpina!!! Takich przypadków jest kilka w konkursie!!!

  • Karolin__a stały bywalec

    Nie spodziewałam się, że puszczą takie pytania. Wręcz byłam pewna, że przejdą te najfajniejsze, typu "Co jesz na śniadanie??" albo "Jaki kolor rękawiczek preferujesz??" A tu taka niespodzianka :o) Pytanie o Tonia (ciekawe, ze on bedzie jeździł na FIS Cup, a nasze młode wilczki na razie zu Hause) albo o dziewczynki. To dopiero zdziwko. Tylko, że nie wiem czy on jest slepy, czy akurat był w złym dniu na skoczni, bo skakajek jest ok. 12. A jak chca wspierać je to niech inwestują w sprzęt. Zresztą w kombinezony i resztę dla chłopców tez powinni inwestować.
    Chcialabym wierzyć w niektore słowa Tajnera, jednak obawiam się, że to tylko mydlenie oczu...

  • anonim

    Jak czytam tu niektóre komentarze, to normalnie mnie się wymiotowac chce,

    niektórzy sa tak ślepi jak kury:)

    Jesli myślą, ze od Prezesa zależą składy kadr i to gdzie jadą na dane zawody to tylko pogratulować "mądrości "

    Już zapomnieli jakPan W. doprowadził Związek do ruiny.

    Tajnerowi udało sie to wszystko naprawić i chwała mu za to.
    A obrażanie go dzis w tak ochydny sposów, uważam za wielce niestosowne.

  • anonim

    @prezes

    Czy ty aby czasem nie przesadzasz ?

    Już zapomniałes jak bylo za Prezesury Wlodarczyka czy udajesz greka co ?

    Nie pamietasz tych wszystkich afer, korupcyjnych między innymi związanymi z zarabaniem na Malyszu, zamiast pozyskiwac fundusze na mlodzież i szkolenie dzieci, napychał sobie kabzę i jego koledzy.
    No nie wirzę, że tego nie mozna nie pamietać a zawsze warto siegnąc tutaj do archiwum, aby poczytac sobie co nie co na ten i podobne tematy.

    Nie pamietasz, że główny sponsor LOTOS wycofał się z tego powodu własnie ? nie chcieli dawac już kasy bo nie wiedzieli na co ona idzie ?
    no kurcze, jak mozna mieć taką sklerozę.
    Ja nie mówię, że wszystko jest cacy dziś, ale jednego można byc pewnym,
    odkąd Apolniusz Tajner został Prezesem Związku, wszystko odnośnie finansów i ich gospodarownaiu wrócilo do normy.
    Odnowił współpracę z LOTOSEM i z innymi sponsorami, gdyby nie to, że ma wiarygodnośc bo go znają z dobrej strony, być może na sezon , ktory miał się zacząć nie bylo by pieniędzy nawet na kadrę "A".
    To on doprowadził do sytuacji, że wszyscy sponsorzy nam zaufali i podpisał nowe umowy.

    A to chyba najwazniesze, bez pieniędzy sponsorów można sobie pomażyć tylko o skakaniu a conajwyżej pograc w grę o skokach.

    Prezes nie wybiera zawodników na dane zawody tylko trenerzy, ktorzy doskonale wiedzą jak stoja z formą.

    Bardzo dobrze się stało, że to Tajner został Prezesem, cieszy się zaufaniem środowiska sportowego i bardzo dużo zdziałał.


  • Malyszomaniak profesor
    @Gall

    Jak widze taką wypowiedź Galla to mi się za przeproszeniem [...] chce.

    Ciekawa wypowiedź a ile w niej prawdy tej G. Prawdy.

    Jakoś w Austrii nie mówi się tak w momencie gdy Inauera wozi się po PŚ Nie mówi sie tak wożąc Widelca w Norwegii w Finlandii w Rosji w Czechach o Jandzie (przecież stary nie ma formy) itd. itp. Dlaczego u nas ma być inaczej ? Czyżby Gall miał lepsze propozycje wysyłać młodych na PŚ ?. A jak skoczą 50 metrów to zjechać ich i Tajnera za to że źle skoczyli. Nie tędy droga. najlepiej weź se Gall Narty i skocz nie mówię z Wielkiej krokwi bo cię na to pewnie nie stać wystarczy z 30 stki jak skoczysz a jak cie i na to nie stać skocz z 15 stki. Na pewno zrobisz to lepiej a może po prostu weź się za trenerkę jesteś po prostu bardzo dobry w tym. Że wspomne tu komentarz Barnaby :

    autor: Barnaba (*120.neoplus.adsl.tpnet.pl), 01 lutego 2007, 20:28
    Zaufałem talentowi trenerskiemu
    Zabierz się za trenerkę. Przyszłość przed Tobą.
    Pierwszy zgłaszan się pod takie szkoleniowe skrzydła.
    Chętnie będę Cię słuchał, jako TRENERA, a następnie gloryfikował jako działacza PZN.
    Otwieram listę potencjalnych wyczynowców i entuzjastów: ................................................

    Kandydatura kolejna Gall - Anonim ;)

    Nie obraź się ale to jest moje zdanie tak jak twoje było poniżej . Starałem się jedynie dorównać twojemu poziomowi wypowiedzi tylko nie wiem czy mi się to udało.

    *** Komentarz zmodyfikowany przez Moderatora(128), 2007-02-02 09:56:21 ***

  • Gall stały bywalec
    Tajner

    Jeżeli na pytanie "Czy nie lepiej Tomka Pochwałę, Roberta Mateję, Wojciecha Skupnia, pana syna Tomisława, Marcina Bachledę przestać już finansować, a inwestować w młodych?" widzę odpowiedź "Szkoda tych kilkunastu lat szkolenia" to mi się, przepraszam za wyrażenie, ale [...] chce na to wszystko. Panie prezesie, tracę do pana resztki szacunku. Bierz rodzinkę i pakuj manatki, idź jak najdalej od polskiego narciarstwa i weź ze sobą kolesi pokroju Nadarkiewicza i Klimowskiego. Bardzo proszę.


    *** Komentarz zmodyfikowany przez Moderatora(128), 2007-02-02 09:57:59 ***

  • anonim

    Alex Herr zamęcza Go telefonami.... heh

  • Julka weteran

    Mi też Gregor przypomina Hannawalda. Nie przepadałam za jednym i za drugim też nie przepadam. Nie wiem czemu, jakoś tak wyszło.

  • Barnaba doświadczony
    Zaufałem talentowi trenerskiemu

    @Skolim
    Zabierz się za trenerkę. Przyszłość przed Tobą.
    Pierwszy zgłaszan się pod takie szkoleniowe skrzydła.
    Chętnie będę Cię słuchał, jako TRENERA, a następnie gloryfikował jako działacza PZN.
    Otwieram listę potencjalnych wyczynowców i entuzjastów:
    1. Małyszomaniak; mój typ (bez konsultacji), wie czego chce od zawodnikóew i trenerów skoków narciarskich, na Niego postawić warto.
    2.Barnaba; niewiele potrafi, ale stając na skoczni może nawet usiłować wyeliminawać Tonia z udziału w grze premiowanej napastliwymi atakami, byłoby to wielkie osiągniecie.
    3.....inni chętni.
    Sam beton.
    Sukcesy gwarantowany. Uczestniczący w dyskusji już wklepują pytania.Może nas oplują?
    Nie będzie, radośnie ale nie tak znowu żałośnie. Zawsze inaczej. Wszystko, jeśli ma się tylko złą wolę
    podsumować można krótko:ŻAŁOSNE.
    Masz ogromną szansę odwrócić tę złą passę w polskich skokach narciarskich, a nie tylko na tym forum.

  • motylek_ja weteran
    @Ravi

    jakiekolwiiek masz klopoty ma nadzieje, ze one mina..... zycze Ci wytrwalosci i optymizmu, podtrzymuj wiare, a na pewno wszystko sie jakos ułoży...
    życze Ci tego ( mysle , ze wszyscy wielbiciele Twojego talentu)
    trzymaj się, motylek

  • Atlantis bywalec
    Ciekawe co to ?

    " Chciałabym poinformować, że redakcja dziennika "Sport" postanowiła nagrodzić
    pańskie pytanie nadesłane do Apoloniusza Tajnera - cykl "mam takie pytanie",
    jako najciekawsze."

    Takie coś znalazłem w poczcie :)

  • anonim

    Zaskoczył mnie tu Ap[oloniusz że niejest za budowaniem skoczni pomników ?

    byłem za tym by został prezesem ale chyba to zły wybór bo nawet w skokach w których mówi sie ze jest dobra sytuacja są problemy a ostatnio nawet wpychanie Tomisława który skacze słabiej od kilku młodych skoczków....

    Załuje że POLO jest prezesem wydawało mi sie że jego praca bedzie wygladać inaczej

  • anonim

    Z odpowiedziami zgadzam sie z Apoloniuszem tajnerem wszyscy mamy nadzieje,ze adam małysz stanie na podium w japonii i,ze kamil stoch i inni polacy bedą co raz w lepszej formie

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl