Cztery zimowe olimpiady Janusza Forteckiego

  • 2007-10-23 01:05

[strona=1]
Mieszka w pięknym drewnianym domu na Krzeptówkach w Zakopanem i jest związany z historią polskich skoków "od zawsze". Mowa o Januszu Forteckim. Nigdy nie widziałem go, by chwalił się swoim sukcesem trenerskim, który osiągnął przed laty w japońskim Sapporo. Bardzo J. Fortecki reprezentował barwy AZS Zakopanerzadko mówi o swoich sportowych latach i ma do nich właściwy dystans. Uważa bowiem, że zrobił jako trener swoje i nie ma potrzeby ciągłego „odgrzewania historii sprzed lat. A jednak... Lata 70., czyli okres w którym Janusz Fortecki był trenerem kadry narodowej były bardzo dobre dla polskich skoków. Złoty medal Fortuny nie był jedynym zdobytym w tym okresie: w 1970 r. na Mistrzostwach Świata FIS w Szczyrbskim Jeziorze brąz wyskakał Stanisław Gąsienica Daniel, w 1974 r. w Falun brąz w kombinacji norweskiej (skoki i biegi) wywalczył Stefan Hula, a w 1979 r. medal tego samego koloru na MŚ w lotach narciarskich zdobył Piotr Fijas. Na podium MŚ stawali też polscy juniorzy. Janusz Fortecki poprowadził polskich skoczków na trzy olimpiady: w 1972, 1976 i 1980 r. Po raz czwarty, w Sarajewie, wystąpił jako szkoleniowiec, lecz nie polskiej, ale jugosłowiańskiej młodzieży. W sumie ponad 40 lat życia związał z polskim sportem.

Lata 70. W tym czasie polscy skoczkowie zbliżyli się znacznie do światowej czołówki i odnieśli szereg wartościowych wyników. Mieliśmy wielu utalentowanych zawodników: znakomitego technika Tadeusza Pawlusiaka (klub BBTS "Włókniarz" Bielsko-Biała), skaczącego w pięknym stylu Adama Krzysztofiaka (SN PTT Zakopane i WKS Legia Zakopane), Stanisława Gąsienicę Daniela ("Wisła - Gwardia" Zakopane), który zawsze skakał daleko, i wreszcie mistrza olimpijskiego Wojciecha Fortunę ("Wisła-Gwardia" Zakopane). Ten osiągnął największy sukces olimpijski w dziejach polskich skoków. Takich uzdolnionych skoczków mieliśmy więcej. Zdarzało się, że w "20" wielkich imprez np. Turnieju Czterech Skoczni, było nawet 3-4 polskich skoczków. W drugiej połowie lat 70. zaczęli sportowe kariery kolejni utalentowani zawodnicy: Nasza reprezentacja podczas defilady otwierającej Akademickie Mistrzostwa ŚwiataStanisław Bobak (WKS Legia Zakopane) i Piotr Fijas (BBTS "Włókniarz" Bielsko-Biała) - obydwaj byli w centrum zainteresowania fachowców ze sportowego świata. Fijas, łowca odległości, jak o nim pisano po latach, rekordzista świata i wielu skoczni, w tym także Krokwi, trzy razy startował na olimpiadach. Bobak był z kolei dla świata wzorem techniki wybicia z progu. - Cały świat podziwiał te umiejętności Bobaka - potwierdza trener Janusz Fortecki. Oprócz tego było zaplecze, a szkoły na terenie Podhala i Beskidów rokrocznie otrzymywały od klubów po kilkadziesiąt par skokówek, butów i szkoliły kilkuletnich nawet chłopców. Dzięki takiemu systemowi wyłaniano utalentowaną młodzież. To działało.

Ten zdolny narybek trenowali wychowawcy: trener zakopiańskiej "Wisły-Gwardii" Jan Gąsiorowski, który od razu potrafił dostrzec utalentowanego zawodnika spośród wielu, którzy zgłaszali się do klubu i Janusz Fortecki oraz trenerzy ze Śląska. Obaj trenerzy byli bardzo zaangażowani w to co robili, zasługując w pełni na opinię profesjonalistów. Ściśle ze sobą współpracowali, co dało określone rezultaty. Obydwaj też postawili sobie bardzo wysoką poprzeczkę, jeśli chodzi o wyniki sportowe: - dla mnie liczył się na takich imprezach jak Zimowe Igrzyska, czy Mistrzostwa Świata tylko medal i punktowane miejsca - do szóstego. Reszta to już jest uczestnictwo - mówi Janusz Fortecki. I ma rację, mierząc wysoko mobilizował zespół do ciężkiej pracy. Zacznijmy jego historię od początku.

Janusz Fortecki urodził się 23 grudnia 1932 r. w Skawinie k. Krakowa, lecz związał się z Zakopanem i skokami narciarskimi. Do narciarstwa trafił po wojnie, w trudnym okresie, gdy brakowało sprzętu, nart, kijków, ale młodzież garnęła się do nart i skoków. Został zawodnikiem Harcerskiego Klubu Sportowego, potem startował w zakopiańskim AZS-ie. Wybrał narciarskie skoki. Opiekowali się nim wspaniali trenerzy - Od lewej trener kadry Fortecki, mistrz olimpijski Wojciech Fortuna i trener Jan Gąsiorowskiwychowawcy kilku pokoleń usportowionej młodzieży - Franciszek Marduła oraz Mieczysław Kozdruń. W kadrze, z powodu tego, że był przystojnym chłopakiem, przylgnęło do niego określenie "Schöne"- ładny. Był dobrym zawodnikiem, mieścił się w "10" najlepszych w Polsce w tamtym okresie. Na skoczni Janusz odniósł poważną kontuzję - było to zwichnięcie stawu biodrowego. Mimo zakazów lekarzy wrócił do sportu po długiej rehabilitacji. Startował jako student w akademickich mistrzostwach świata i wywalczył na nich dwa medale w skokach - w Zakopanem i Oberammergau. Rozpoczął też studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. Następnym celem w jego życiu stała się praca trenerska. Najpierw współpracował z trenerem kadry Kozdruniem, a potem w 1969 r. objął stanowisko trenera kadry narodowej skoczków. Pozostał na nim do 1976 r., czyli przez siedem lat.
[strona=2]
Z polskimi skoczkami po medale...

Już w rok po objęciu przez Janusza Forteckiego posady trenera reprezentacji polskich skoczków, odnieśli oni znaczący międzynarodowy sukces. Stanisław Gąsienica-Daniel zdobył brązowy medal na dużej skoczni podczas Mistrzostw Świata FIS w konkurencjach klasycznych w Szczyrbskim Jeziorze, które odbyły się w lutym 1970 r. Skoczkowie z białym orłem na ramieniu byli ozdobą wielu międzynarodowych imprez, takich jak: Turniej Czterech Skoczni, Puchar Beskidów, Puchar Przyjaźni, Memoriał Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny i innych. Tacy zawodnicy jak Krzysztofiak, Pawlusiak, Gąsienica - Daniel, Zubek, Zarycki należeli do światowej czołówki. Później dołączył do nich Wojciech Fortuna. Jego sukces był też największym osiągnięciem Na Jahorinie (Jugosławia) na nartach zjazdowychtrenerskim Janusza Forteckiego. To właśnie on miał stać się bohaterem polskich skoków w roku 1972. Fortuna, aby zakwalifikować się na wyjazd olimpijski, miał zająć miejsce w dwudziestce podczas Konkursu Czterech Skoczni. To mu się jednak nie udało i jego wyjazd do Sapporo stał pod znakiem zapytania. Fortecki i Gąsiorowski wiedzieli o rosnącej formie Fortuny i rozpoczęła się walka o paszport olimpijski dla tego zawodnika. Zaangażowali się w nią głównie trenerzy, a także kilku znanych dziennikarzy sportowych. Gdy Fortuna wygrał w ostatnich przedolimpijskich eliminacjach na Wielkiej Krokwi w Zakopanem, władze sportowe podjęły decyzję o dołączeniu go do reprezentacji przygotowującej się do startu olimpijskiego. Fortunie w ekspresowym tempie uszyto strój olimpijski, a potem cała ekipa samolotem odleciała do Japonii. Co się stało potem wszyscy wiemy. Złoto zdobyte na Okurayamie było czymś niespodziewanym. Po powrocie do kraju zamiast dalszych treningów zaczęły się bankiety i obwożenie Fortuny po kraju na spotkania w kolejnych zakładach pracy. Fortecki w tym nie uczestniczył. - Nie brałem udziału w tych przyjęciach zakopiańskich, bo było mi wstyd. Wielka euforia, ale za tym nic nie idzie... Zamiast wydawać pieniądze np. na jazdę białymi końmi (a przecież żadnej wojny nie wygraliśmy), lepszy pożytek byłby, gdybyśmy wybudowali następne skocznie do treningu, zatrudnili więcej trenerów, bo to mogłoby procentować. Wtedy ten medal miałby konkretny wymiar pomocy dla sportu1.

Oczywiście ciągłe bankiety, zaniedbywanie treningów odbiły się na dalszych sportowych losach Wojciecha Fortuny. Już nigdy nie odegrał on ważniejszej roli w sportowych zmaganiach. Na nic się zdały nawoływania trenerów, by dać mu spokój. Widząc, że źle skacze, to właśnie trener Fortecki zaproponował mu, by skończył karierę. W jego miejsce przyszli inni utalentowani zawodnicy - Bobak, Fijas i inni. Ich celem były Zimowe Igrzyska w Innsbrucku. Te jednak skończyły się dla nas totalną klęską. Nowa technologia produkcji kombinezonów przepuszczających dała ogromną przewagę zawodnikom austriackim, którzy w Innsbrucku wygrali Janusz Fortecki (AZS Zakopane) w powietrzupraktycznie wszystko. Najlepszy z Polaków - Stanisław Bobak był daleko. Po powrocie do kraju rozpoczęło się charakterystyczne dla naszego sportu "szukanie winnych" i oczywiście znaleziono ich ... w szeregach trenerów. Wtedy Janusz Fortecki zrezygnował ze swojej funkcji. Wrócił do polskiego sportu przed Zimowymi Igrzyskami w Lake Placid (1980), podczas których prowadził polskich kombinatorów klasycznych. Potem jeszcze raz w 1985 r. był kierownikiem polskiej ekipy na Mistrzostwach Świata w Seefeld. Uważa jednak, że takie powroty nie są dobre. - Nie można być "wiecznym trenerem"- mówi. Trzeba dać miejsce młodym. Należy odejść po osiągnięciu sukcesu, bo to jest najlepszy moment - stwierdza.

Na Vlasiču i w Sarajewie...

Po odejściu z PZN niedługo był "bezrobotny". Wyjechał bowiem na cztery lata do Jugosławii. Tam na skoczni na Vlasiču szkolił jugosłowiańską młodzież, przygotowującą się do Zimowych Igrzysk w Sarajewie. Była to grupa uzdolnionych jugosłowiańskich skoczków, którzy mieli być przedskoczkami obydwu konkursów olimpijskich. To była już jego czwarta olimpiada w roli trenera. Wspomina przyjęcie otwierające zimowe igrzyska, zorganizowane przez organizatorów na wolnym powietrzu i...orły, które następnego dnia po imprezie częstowały się tym co zostało... W Jugosławii czuł się wyjątkowo dobrze, brakowało mu tylko żony Zofii i córki Magdaleny, które zostały w domu na Krzeptówkach. W wolnych chwilach łowił ryby i zbierał grzyby, głównie borowiki i rydze, których na zboczach Vlasiča nigdy nie brakowało. Latem ze Janusz Fortecki (AZS Zakopane) w powietrzuswoimi podopiecznymi jeździł nad morze. Pewnego razu podczas pobytu nad Adriatykiem wypłynął kajakiem daleko w morze. Wydawało mu się że do wyznaczonego przez siebie punktu dopłynie szybko, a był to szmat drogi. Powrót z wyspy przypadł na sztorm. Dał sobie jednak radę, mimo iż do brzegu dotarł w nocy. Polubił też Jugosłowian. Do dziś ma tam wielu znajomych i przyjaciół, mimo że już nie jeździ nad Morze Adriatyckie tak często jak kiedyś, przyjaźnie bowiem pozostały. Gdy do Polski dotarły wiadomości o bratobójczej wojnie domowej w Jugosławii zareagował od razu i wysłał paczki żywnościowe swoim przyjaciołom z dawnych lat.

 


 


1 Halina Zdebska, Mistrzowie nart, Kraków 2000, s. 46.
[strona=3]
Ciekawe są jego uwagi dotyczące istoty zawodu trenera, które mimo upływu ponad 30 lat od pamiętnego medalu Wojciecha Fortuny w Sapporo, wcale nie uległy dezaktualizacji.

Najtrudniejsza jest świadomość, że trener realizuje swoje koncepcje, wkłada wysiłek, pracę, lecz egzamin zdaje za niego zawodnik. Jeśli podopieczni nie będą skakać jak należy, staniesz się zerem. Gdy zawodnik skacze dobrze, wtedy cię lubi. Gdy mu nie idzie - traci zaufanie. I Stanisław Daniel - Gąsienica, któremu od czasu zdobycia brązowego medalu na FIS 1970 nic się, mimo wytężonej pracy nie udawało, miał prawo wątpić w moje umiejętności. Gdy jeszcze na gorąco analizuję sytuację, mogę dojść do wniosku, iż z niektórymi zawodnikami poszło się na zbyt duże obciążenia, że masywnie zbudowany Staszek Daniel za intensywnie ćwiczył ciężarami i właśnie na skutek tego Janusz Fortecki (AZS Zakopane) w powietrzustracił na dłuższy okres dynamikę wyjścia z progu. W teorii każdy z kadrowiczów miał indywidualny plan treningowy, w wyniku różnorakich przeszkód i kontuzji w praktyce nikt, poza jednym Wojtkiem Fortuną, nie mógł go realizować.

Uważa, że błędem było w latach 70. ciągłe zawężanie kadry skoczków do zaledwie kilku zawodników. Brakowało szerszego zaplecza, z którego mógł, po wcześniejszych eliminacjach i własnych obserwacjach, wyłonić tych, którzy byli po prostu najlepsi.

Najbardziej przeszkadzało mi w pracy zwężenie grupy, które nastąpiło po części również na skutek wyskoków i wybryków poszczególnych zawodników. A przecież przy wyjeździe na pierwszy śnieg grupa powinna być szeroka. W przeciwnym wypadku przewaga tych, którzy wcześniej wystartowali staje się tak ogromna, że nadrobienie dystansu przez pozostałych, często nie mniej utalentowanych, staje się niemożliwością. Niech walka idzie o to, kto zakwalifikuje się do najważniejszych zagranicznych startów, a nie kto wejdzie i utrzyma się w kadrze. Ze spraw ogólniejszych niemałe utrudnienie stanowi mała u nas ilość skoczni o różnorodnych parametrach. Doświadczenia wskazują, Janusz Fortecki (AZS Zakopane) w powietrzuże 50 - 60 skoków oddanych na jednym obiekcie, np. na Dużej Krokwi, stwarza granicę, poza którą pojawia się stereotyp, skok traci w odczuciu zawodnika plastyczność. No i najważniejsze - pracować, gdy chodzi o organizację szkolenia mniej szablonowo, przerzucać się z obiektu na obiekt zależnie od potrzeb i aktualnych warunków śnieżnych. Sądzę, że zamiast niejednokrotnie bez koniecznej potrzeby wydawać dewizy na szkolenie za granicą, należałoby zbudować skocznie w Karkonoszach, w Bieszczadach, w których niejednokrotnie już u progu zimy śnieg leży grubą warstwą.

Wykorzystując falę entuzjazmu, jaką wzbudził wielki sukces Wojciecha Fortuny, wychowanka trenera Wisły Jana Gąsiorowskiego, z którym znakomicie mi się współpracuje, trzeba ruszyć szeroką pracę z młodzieżą nie tylko tak jak się to dotychczas działo, w paru klubach. W klubie z którego wyszedłem, zakopiańskim AZS-ie, nie ma dziś trenera skoków, potężny w konkurencjach zjazdowych zakopiański MKS w ogóle nie zajmuje się i tą konkurencją. Bez nieustannego dopływu młodych talentów, bez ścisłego współdziałania z trenerami klubowymi mowy nie ma o trwałym dołączeniu naszych najlepszych do światowej czołówki.
[strona=4]
Twierdzi zdecydowanie, że trenerem może być tylko profesjonalista. Takim według niego są Apoloniusz Tajner i Piotr Fijas, a obecnie Hannu Lepistoe i sztab szkoleniowy. Dostaje czasami kartki ze zgrupowań naszej kadry skoczków, którzy pamiętają o dawnym szkoleniowcu. Wspomina takich trenerów, którzy nie chcieli odejść ze sportu. On takiej drogi nie wybrał. Droga do sportowego sukcesu, według Janusza Medalista AMŚ ze skokówkamiForteckiego, to właściwa praca z młodzieżą, wyposażoną w dobry sprzęt, stworzenie szerokiego zaplecza i praca poparta odpowiednimi środkami finansowymi. No i obiekty. Według niego Zakopane coraz bardziej upada i ubożeje pod względem sportowym. Mimo organizacji zawodów PŚ kluby biednieją, nie stać ich na szkolenie zawodników, a przede wszystkim seniorów. Z takim zapleczem trudno myśleć o zdobywaniu kolejnych medali. Sukces Adama Małysza poprawił sytuację w skokach, ale np. w kombinacji norweskiej sytuacja wygląda co najmniej mizernie, podobnie w narciarstwie alpejskim.

Niektóre obiekty, za wyjątkiem Wielkiej Krokwi, też przedstawiają dużo do życzenia. Z tych też głównie względów był przeciwnikiem pomysłu organizacji Zimowych Igrzysk 2006 w Zakopanem. Uważa, że pieniądze zaangażowane w tą akcję były po trosze "wyrzucone w błoto". Bardzo cieszy go natomiast sukces Adama Małysza. Nie bierze udziału w organizacji wielkich imprez sportowych. - Trzeba dać miejsce młodym - mówi. Po raz ostatni był szefem konkursu skoków na Wielkiej Krokwi w 1996 r., kiedy wygrał Primoż Peterka. Od kilkunastu lat nie zajmuje się sportem. Jednak zamiłowanie do czynnego ruchu i wypoczynku, zakorzenione w nim ponad czterdzieści lat wcześniej, nie pozwala na Janusz Fortecki (po lewej) z kolegami z AZSbierny odpoczynek. Zimą często jeździ na nartach zjazdowych na pobliskim Budzowskim Wierchu. Czasami przypina też narty biegowe. Latem ćwiczy na drążku. Mimo, że doskwiera mu ból nogi (endoproteza stawu biodrowego) to nadal jest sprawnym człowiekiem. Jego żona - Zofia lubi narciarskie nowinki i jeździ z kolei na nartach karwingowych i snowboardzie. Jan, Zosia i Marysia, trójka wnucząt, często rusza pod wodzą Janusza na narciarskie stoki.

Latem Janusz Fortecki jest zamiłowanym grzybiarzem. Jego główną pasją jest jednak wędkowanie. Ze swoim dawnym trenerem z AZS-u, druhem Franciszkiem Mardułą, lub z innymi przyjaciółmi, wyjeżdża na ryby na pobliskie Jezioro Orawskie lub nad bystro płynący Dunajec. Lubi też wiosłowanie. Koło domu wybudował dwa niewielkie stawy, w których hoduje pstrągi. A jeśli już mówimy o domu państwa Forteckich to panuje w nim niepowtarzalna atmosfera. Tworzy ją żona Janusza - Zofia z domu Szatkowska wraz z mężem. Na ścianach obrazy Marka Żuławskiego i trofea złowionych ryb. Zofia Fortecka jest z zamiłowania malarką na szkle. Ma własny styl, gdyż maluje na szkle miniaturki z życia świętych, głównie polskich, ale nie tylko. Zofia Fortecka wraz z córką miała już wiele międzynarodowych wystaw swoich prac, między innymi w Rzymie, Paryżu, Meksyku i w kraju. Warto dodać, że drewniane krzyże w których są umieszczane miniaturki Zofii wykonuje własnoręcznie jej mąż. Sam rzeźbi także małe drewniane ptaszki. Każdy dzień jest dla niego wyzwaniem do czegoś nowego i niepowtarzalnego. I tak właśnie Janusz Fortecki go traktuje.

Wizyty u Forteckich są czymś szczególnym i bardzo je lubimy: ja, moja Gosia i Marysia. Wszystko jest ułożone i na miejscu. Świeża, zaparzona, aromatyczna kawa podana przez Zosię w pięknych filiżankach, zawsze pyszne ciasto i pełne humoru dyskusje o nartach, o naszej rodzinie, "czasach Aleksandra Bobkowskiego" i tych współczesnych Podczas otwarcia AMŚ, na których zdobył medalepowodują, że czas leci wyjątkowo przyjemnie i szybko. Janusz dalej jest związany ze skokami. Ostatnio wziął udział w akcji pomocy Bobakowi i Krzysztofiakowi, co było okazją by spotkać się z nimi i trochę pogadać i powspominać o skokach sprzed lat 30...no i także o rybach i grzybach. Zawsze uśmiechnięty, życzliwy ludziom, otwarty na kontakty, jest przykładem na to jak, mimo upływu czasu, można być w głębi serca ciągle młodym.

 


Janusz Fortecki obecnie
Wojciech Szatkowski
Muzeum Tatrzańskie

Zdjęcia pochodzą ze zbiorów Janusza Forteckiego


Wojciech Szatkowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (22760) komentarze: (42)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • anonim

    @Wojtku

    Faktycznie, ja to bardzo prosto napisałam, ujęłam,
    gdzie mi tam do Twojego mistrzowskiego myslenia:) bardzo daleka droga !

    To co wypisałeś punkt po punkcie, to faktycznie, może być nawet bardzo ciekawe a więc przyłączam się do tego tematu.

    Jeszcze raz gorąco pozdrawiam!

  • nanu początkujący

    no ja myślę, że można by popytać o to skoczków po konkursach czasem i czegoś nagromadzić + dodać jakieś opisy stanu psychicznego itp. to nie byłoby złe:)

    P.S. Wojtek, Ciebie to można spotkać jedynie pod Twoimi artykułami :P

    pozdr,

    NK

  • anonim
    Tematy do opisania

    Fanka

    Wiesz, ja jakoś, w przeciwieństwie do Ciebie, nie znalazłem satysfakcjonującego mnie w 100 procentach opracowania na temat zachowania się i odczuć zawodników podczas lotu a przede wszystkim nie ma takiego opracowania co psychologii ich zachowań, a te mogą być różne.

    Być może wynika to z tego, że przeważnie skoczkowie rzadko o tym mówią, może nie lubią się uzewnętrzniąc, w końcu to twardzi faceci. Zachowania takie i myśli towarzyszące lotowi mogą być wierz mi fascynujacym tematem godnym nawet moim skromnym zdaniem pracy doktorskiej.
    No to zauważmy:
    - zachowanie w ostatnich minutach przed skokiem w domku startowym, sprawdzanie kombinezonu, kasku (zapięcia), cisza maksymalna koncentracja
    - na belce - co czujesz bratku! stan flow, maksymalna koncentracja, automatyzm? ruchu tak,z achowań - trudno powiedzieć...
    - rusza w dół - ułożenie ciała, właczenie automatycznego pilota, maks 100 % konc.
    - wybicie i lot to najważniejsze momenty dla mnie i jestem ciekaw jakie myśli dominują
    - odczucia przed lądowaniem - zwłaszcza interesują mnie loty na mamutach, tam przy lądowaniu prędkośc wzrasta nieraz do 108 km/h

    Piszesz że trwa to kilka sekund, to prawda, ale wierz mi że te sekundy stanu topowej 100 % koncentracji pozwalają na myślenie i reagowanie w ułamku sekundy, oni myslą, nieraz patrzą na miejsce lądowania i pytają: jak to będzie. To nie jest takie proste jak Ty piszesz Fanko
    Dlatego trzeba by było zrobić ankietę i popytać ja zacznę od jednego dobrego skoczka:)
    Te

  • anonim

    @Wojtku

    W tym nie byloby nic ciekawego :)))

    Zapewniam cię, juz nie jeden raz pytano zawpdników o to, co czuja podczas lotu, czy o czyms myslą itd :)

    To trwa zaledwie kilka sekund, nie mają czasu o niczym mysleć, no chyba poza jednym kiedy dochodzą do lądowania aby sie nie wywrócić i prawidłowo wylądować.
    Nieraz porównywali lot do lotu ptaka !
    Tyle, że ptak robi wszystko instynktownie a zawpdnik, musi wszystki przez wiele lat wyćwiczyć, może taka jest tylko różnica pomiędzy ptakami a zawodnikami!
    Pamietam tylko jeden lot, w którym zawodnik zachował się jak ptak, czyli instynktownie wszystko wykonał bo tak mu podpowiadała intuicja, to był feralny lot w Oslo Adama, nie zapomne tego do końca życia!

    No ale temat może być faktycznie ciekawy!
    Pozdrawiam!

  • anonim
    Nanu

    Artykuły

    A mnie interesowałby art. "W locie", tj. opisy wrażeń najlepszych skoczków, które towarzyszyły im podczas lotu.

  • anonim
    Nieznana :)

    Już czekam na to rozliczenie:))

    Wierszyk

    Gdy pojawia się nieznana,
    To skończyła się zabawa.
    To wprowadza mnie w zdumienie
    Chce mi robić rozliczenie!
    Porozliczać moje teksty,
    Czasami skacze mi do oczu,
    pewnie
    Teksty - wylądują...w koszu.
    Wtedy skończę swe pisanie,
    Sława przy nieznanej zostanie.

  • anonim
    @Wojtek

    Trzymam za słowo, a za 3 lata rozlicze ;)

  • nanu początkujący
    dziękuję za liczne propozycje

    bardzo Wam dziękuję za szybką reakcję i Wasze pomysły co do artykułów. Będziemy się zastanawiać, natomiast już wiem, że kilka z nich jest bardzo interesujących :)

    Dzięki i czekam na resztę

    Natalia Konarzewska.

  • anonim

    @nanu

    Nie bylo chyba jeszcze tutaj nic o badaniach lekarskich skoczków.
    To znaczy był artykuł, że kadra "A" pojechała do warszawy na badania przed kolejnych sezonem.
    Ale mnie ciekawi czy badania lekarskie przechodzą również najmłodsi zawodnicy, jak często i czy mają coś takiego jak książeczkę zdrowia sportowca.
    Na czym polegają te badania i jak często sie je wykonuje.
    Za moich czasów było tak, że mielismy jako sportowcy badania przez lekarza sportowego, mielismy książeczki zdrowia gdzie była wpisywana zdolnośc do uprawiania sportu na jakiś określony czas, kiedy ten czas miał minąć trener kierował zawodniczkę na ponowne badania.
    Takie badania składały się z badania krwi, moczu, ważenie, mierzenia, próba wysiłkowa, ekg , ited. potem na podstawie wyników lekarz dawał zdolnośc, np: na kolejny rok !

    Jak jest teraz ? Czy to zalezy od danej dyscypliny ?
    Czy ci najmłodsi zawodnicy również przechodzą takie badania lub podobne ?
    Czy mają książeczki zdrowia sportowca?
    Kiedyś trener musiał przed zawodami dostarczyć sędziemu głównemu wszystkie książeczki zdrowia zawodniczek, inaczej start był niemozliwy.
    Jak jest teraz ?
    Bardzo mnie to interesuje.

  • anonim
    Wspomnienia Janusza

    nieznany (a) ja dalej i wciąż piszę do Ciebie:))))

    Za każdym razem, gdy odwiedzam Janusza notuję i chłonę jak gąbka jego opowieści o polskich skoczkach, pobycie na Vlasicu i Jugosłowianach, wspomnienia z ZIO 1984, wspomnienia wędkarskie i inne. Jest ich mnóstwo, niedługo Janusz skończy 75 lat, w grudniu br. i wtedy opublikuje tutaj część z nich:))) Dzięki za pomysł:)

  • anonim
    Za 3 lata...

    nieznany (a)

    Za 3 lata jak Bóg da i sponsorzy dopiszą, powstanie moja ksiażka o polskich skoczkach (książka nr 4) i tam biografia Janusza Forteckiego będzie jedną z najwazniejszych:)

    Wiem, że nie pisałaś, że mój tekst jest zły, zrozumiałem Cię doskonale, ale chciałem umieścić stosowne wyjaśnienie, jaki tekst jest dla mnie dobry, jakie są moje, mimo że to przecież jest moje, subiektywne odczucia i kryteria w tej kwestii. Stąd te 2 moje posty.

    A może wogóle wypowiedzcie się Drodzy Internauci co do jakości tekstów na tej i innych stronach www. o skokach.

    Czego byście oczekiwali od Autorów?

    Ja np. lubię teksty dłuższe, bardziej szczegółowe od newsów, które (nie wszystkie ale wiele) nieraz po 2 tygodniach okazują się trochę nieprawdą albo tanią sensacją.

  • anonim
    Polemika

    Polemika nie Polamika (przepraszam za błąd:)))) cd

    Podczas badań, moich skromnych zmagań z historią polskiego sportu, głównie narciarstwa, postawiłem sobie warunek, że każdy tekst który napiszę, będzie wynikiem spotkania (ń) z bohaterem. Wypowiedzi byłych zawodników dodają im AUTENTYCZNOŚCI. To chyba najważniejsza ich zaleta. Nie jest łatwo dotzreć do tych sportowców i sprawić by Ci "twardzi faceci" się otworzyli, Jaki te teksty mają charakter? Ważna jest w nich, moim zdaniem, umiejętność oddania odczuć, szczegółów konkursów, zwycięstw ale i porażek, bez zbytniej egzaltacji. Do każdego z nich podchodziłem z osobna, traktując jak tylko mogłem najpowazniej ich sportowe i pozasportowe dzieje. Bez pośpiechu...

    Dzięki nim (tekstom) dawni polscy mistrzowie nart odżywają, odzsykują blask, jakby wracają na skocznię, trasy zjazdowe, ci bardziej i mniej znani. Cieszy mnie to bardzo, i dalej będę się zmagał z dziejami polskich nart:)

    Oczywiście nie mi oceniać jakośc tych tekstów, bo byłoby to bicie piany na własnym kuflu piwka (teraz mi ta myśl przyszła do głowy):) Wy Państwo to czynicie. Każdy komentarz, każdy post, uwaga, pochwały, krytyki (najważniejsze), umacniają we mnie wrażenie, że ta robota jest komuś potrzebna. I to jest najwazniejsze. Robota dla chwały polskich nart.

    Pozdrawiam. Wojtek

  • anonim
    @Wojtek

    Wrrrrrrrrr, pisałam, że Pan Fortecki powinien napisać autobiografie a nie że Twój tekst jest zły! Wiadomo, że na skijumping najlepiej publikowac tekty krótsze. Mnie chodzi o dalszy ciąg i rozbudowanie jego życiowych wspomnien, by do historii nie przeszedł tylko tymi kilkoma linijkami o nim. Szkoda by jego wiedza i doświadczenie odeszły w niebyt razem z nim gdy kiedyś opuści ten swiat.

  • anonim
    1% mniej czy więcej...

    Polamika

    Nieznany (a) - piszesz: "ten krótki tekst opublikowany na skijumping nie oddaje nawet w 2 % ogromu pracy jaka Pan wykonał dla polskich skoków narciarskich i dla skoków narciarskich wogóle".

    Jakoś to (te 2%) do mnie nie przemówiło i pozwolę się nie zgodzić z Tobą. Ja myślę, że zaletą tego tekstu jest to że jest w sam raz, oczywiście mógłbym go nafaszerować przypisami i jeszcze jakimiś wynikami itd. i rozbudować do np. 10 stron i 50 przypisów, ale nie byłoby to wskazane, bo tekst byłby, moim skromnym zdaniem, przegadany. I nie wyartykułowałbym w tym morzu informacji tego co chciałem. Kto czytałby takie kobyły - 5 może 10% tych, którzy tu wchodzą:)

    Stad wynika jego wielkość, jest ani za duży ani za mały. Esencja jest, wypowiedzi Janusza, które uznałem za najważniejsze, też są, więc reasumując myślę że jest OK.
    Dobry tekst moim zdaniem to:

    - tekst merytorycznie bez zarzutu;
    - tekst napisany z myślą przewodnią , jasno bez owijania w bawełnę;
    - z wypowiedziami zainteresowanego (ych), to uatrakcyjnia czytanie;
    - nie za długi;
    - nie "zabity" "naukawym" językiem (częstym u wielu historyków) i setkami przypisów;
    - z ciekawym materiałem ilustracyjnym.

    Na większy tekst, na który Janusz Fortecki zasłużył setnie, przyjdzie czas za 3 lata....

  • Malyszomaniak profesor
    Cykl Artykułow

    1) Cykl Polska myśl Trenerska (W cieniu skoczków) Polscy Trenerzy w historii polski (pierwszy artykuł jak widać jest nawet i parę innych również by się znalazło np. o Tajnerach Ale z cyklu skoczków można wyodrębnić cykl trenerów)
    2) Historia obiektów (skoczni) zimowych.
    3) Cykl Historia polskich sędziów między narodowych
    4) Historia Szkół narciarskich ośrodków szkoleniowych w Polsce (Ośrodki w Wiśle w zakopanym) Wisła Ustronianka Wisla Zakopane itd. itp.
    5) Historia skoczkiń narciarkich
    6) Hmmmmm Historia powstania portalu skijumping i braci redaktorskiej jak powstawała powstał i powstaje jakie są cele co było przyczyna i co jest przyczyna utrzymywania się i było nie było stałego rozwijania się tego typu portali i dziennikarstwa.

    7) Historia i opis kibiców "Od kibica po przez Fana do świadomego propagatora" Lub "Od Kibica do świadomego Fana skoków narciarski"

    Tematów sporo a pewnie jeszcze by można parę wymyślić

    Technika i trenowanie skoków. Nowe technologie w skokach narciarskich. Nowe spojrzenie na skocznie narciarskie przyszłościowe kierunki konstrukcji skoczni.

    Psychologia sportu wpływ psychiki na skoczków narciarskich.

  • anonim
    @Janusz Fortecki

    Panie Fortecki, skoro Pan tak lubi ryby lowić, to może połączy Pan przyjemne z pozytecznym i na ryby będzie zabierał dyktafon. Mógłby Pan nagrać swoje wspomnienia a może Wojtek jak kiedy znajdzie czas opracowałby je potem w formie pisemnej.
    Naprawdę warto, ten krótki tekst opublikowany na skijumping nie oddaje nawet w 2 % ogromu pracy jaka Pan wykonał dla polskich skoków narciarskich i dla skoków narciarskich wogóle.
    Dziękuje za to wszystko i prosze o więcej.
    Pozdrawiam.

  • anonim
    A może czas pomyśleć o autobiografii?

    Hmmmm, przyznam szczerze i bez bicia, że dopiero teraz uważnie przeczytałam tekst. Padło tu wiele mądrych słów od Pana Forteckiego. Czasami szkoda, że tacy ludzie o tak bogatym życiorysie sportowym i tylu doświadczeniach nie pisza autobiografii. To wielka strata, bo swoje doświadczenie, wiedzę i "metody szkoleniowe" mogliby przekazać następcom. To prawda, że nie wszystkie metody mozna dziś stosować i przynosiłyby te same rezultaty co kiedyś, jednak wiele rzeczy jest uniwersalnych i z pewnością pomogłoby młodym trenerom oraz zawodnikom.

  • anonim
    @nanu

    Ja mam pomysł. Cykl artykułów o naszych juniorach. Tak mi sie wydaje jakby wszyscy o nich zapomnieli a niektórzy to nawet swojej sylwetki na skijumping sie nie doczekali, chociaz juz pół roku sa w kadrach. Pamietajcie nie każdy diament juz jest oszlifowany i błyszczy pełnią swojego ostatecznego blasku i nie wiecie kto za rok może dorównac kroku Małyszowi. Może to właśnie wśród tych "z cienia" kryje się przyszła gwiazda a na razie skacze przeciętnie, bo np mimo wieku 15-17 lat trenuje tylko 4 lata dopiero, lub nie stać go na tak dobry sprzęt jak posiadają "szklane paciorki"

  • nanu początkujący

    aj... no czemu zdradzasz niespodziankę... myślałam, że wytrzymasz :))

    tak posiedzieć gdzieś... pogadać o skokach.. albo nie bo tego już by było na dużo... polenić się, wyspać i nic nie robić... chociaż 1..2.. no 3 dni:)

    ale jak to mówią "w kupie" siła :)

    na razie,

    NK

  • anonim
    Lenie do roboty!

    Oj tak nanu:)))

    poleniuchować warto, pobyczyć się, pogadać o rzeczach pozornie zupełnie nieważnych, napic się piwka w gronie znajomych, pospać dłużej - budzisz się i świat jest piękny...

    a tu sezon nadchodzi chlip, chlip


    i zdradźmy tajemnicę tekst o upadkach też trzeba będzie publikować za 4 tygodnie... i jak tu leniuchować.

    A więc lenie do roboty.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl