Okiem Samozwańczego Autorytetu: "Człowiek, który wyszedł z cienia"

  • 2014-04-14 01:07

Czasem, aby dobrze obejrzeć coś wielkiego, trzeba zrobić kilka kroków wstecz i zobaczyć to z pewnej perspektywy. Wtedy dobrze widać całość zjawiska. I tak na przykład z perspektywy czasu, lepiej widać jakim gigantem skoków narciarskich był Adam Małysz. Kamil Stoch musiał wspiąć się na sam szczyt, by wreszcie wyjść z jego cienia.

Rok temu, w felietonie „Kryształy są na zawsze” pisałem następujące słowa: „Puchar Świata to trofeum największe, najpełniejsze, najlepiej oddające sprawiedliwość sportowcowi. Nieprzypadkowo puchary wręczane przez Międzynarodową Federację Narciarską mają kształt kryształowej kuli. Kula, to jak wiadomo, kształt doskonały. To Puchar najlepiej odmierza litry potu wylanego na treningach, tony przerzucone na siłowni, wartość samozaparcia i kandele błysku geniuszu. Kto wygra Puchar Świata, zapewnił sobie miejsce w historii jako ten, kto danej zimy był najlepszy. Medale Igrzysk Olimpijskich czy Mistrzostw Świata mają swoją niezaprzeczalną magię i swój niewymierny prestiż. Ale Puchar swoim czystym, jasnym, wibrującym dźwiękiem odpowie nam na pytanie - kto w przekroju tej zimy dał z siebie najwięcej. O jednokrotnym medaliście olimpijskim można powiedzieć - farciarz. O pojedynczym Mistrzu Świata - podwiało mu. O zdobywcy Pucharu nikt trzeźwy i rozgarnięty tak nie powie. Kryształowa Kula to świadectwo przynależności do elity twardzieli. Kto ją ma ten jest Top of a list, King of a hill i A Number One. Kryształy są na zawsze. Kryształy to nie wszystko, ale jak się ma wszystko inne a nie ma kryształu, to jednak lipa. Kto ma Kryształ, jest zwycięzcą pośród zwycięzców.”

Minął rok. Kamil Stoch nie tylko zdobył ów Kryształ - trofeum najpełniejsze, najdoskonalsze, ale po drodze oba indywidualne złote medale olimpijskie. Takie coś zdarzyło się tylko dwa razy w historii. W sezonie 1987/1988 Matti Nykänen zgarnął na Igrzyskach w Calgary oba złote medale (dorzucił też trzeci w drużynie) by pod koniec sezonu odebrać odebrać swoją pierwszą i jedyną w karierze Kryształową Kulę. Tak. Nie mylicie się. Tylko Adam Małysz cztery razy odbierał Kryształową Kulę. Matti Nykänen cztery razy wygrywał klasyfikację generalną PŚ, ale Kulę dostał tylko raz. Dlaczego? Po prostu dlatego, że w skokach przyznano ją po raz pierwszy dopiero w 1987. Jako pierwszy więc otrzymał ją Vegard Opaas, a jako drugi właśnie Matti Nykänen. Latający Fin ma więc tyle samo kul, co Kamil Stoch. Różnice między tamtym sezonem Nykänena a tym Stocha są takie, że Fin wygrał wtedy Turniej Czterech Skoczni (oraz tracący już powoli swój prestiż Turniej Szwajcarski), zdobył brązowy medal na Mistrzostwach Świata w Lotach i triumfował z kolegami z drużyny w Pucharze Narodów. Tak, tamte czasy były nudne, bo Finlandia dominowała tak samo, jak Austria w dobie największych sukcesów Morgensterna i Schlierenzauera. Choć z drugiej strony – wcale tak nudno nie było, bo Nykänen był postacią dużo barwniejszą i dostarczał sporo rozrywki. A to będąc już trzykrotnym triumfatorem PŚ ukradł ze sklepu wódkę i papierosy a to prysnął na Sri Lankę i stwierdził że skoki go już nie obchodzą...

Drugim zawodnikiem który całkowicie zdominował sezon olimpijski, był Simon Ammann. W roku 2010 po raz drugi w karierze ozłocił się podwójnym olimpijskim blaskiem. Złoty medal zdobył też na Mistrzostwach Świata w Lotach w Planicy i ostatecznie z 9 pucharowymi zwycięstwami na koncie zgarnął Kryształową Kulę.

Kamil Stoch jest trzecim w historii. Definitywnie wyszedł z cienia wielkiego poprzednika. Jeszcze rok temu, pomimo tytułu mistrza świata, pomimo trzeciego miejsca w klasyfikacji generalnej był jeszcze jednym z wielu świetnych skoczków narciarskich. Dziś awansował do pierwszej ligi. Do grona tych największych. Przeszedł do historii. Stał się legendą. Nie jest jedynie światową czołówką chwili obecnej. Z Mistrzostwem Świata, Pucharem Świata i podwójnym Mistrzostwem Olimpijskim jest światową czołówką historii skoków. Jego porównania z Adamem Małyszem są jak najbardziej uprawnione. Oczywiście, że te porównania całościowo wciąż muszą wypadać na korzyść tego z wąsami, nie tego gładko ogolonego. Małysz, prócz złotych medali olimpijskich ma wszystkiego, co w skokach się liczy, więcej. Ale trzeba pamiętać, że Małysz już swoją karierę skończył. Kamil ma wciąż przed sobą kilka ładnych sezonów. Chyba raczej nie dorówna Adamowi w ilości poszczególnych pucharowych zwycięstw, Kryształowych Kul czy tytułów Mistrza Świata. Ale ma coś, czego Adam nie zdołał zdobyć. Orzeł z Wisły zadeklarował, że oddał by swoje cztery medale za jeden złoty Śnieżnego Jastrzębia. Nawet gdyby, Kamil wciąż miałby drugi...

Więc Kamil ma, tak jak Nykänen i Ammann, dwa złota z jednych Igrzysk i tak jak Nykänen i Ammann, jedną Kryształową Kulę. Inny sprytny myk, by podbudować polskie morale – Kryształowa Kula Kamila Stocha jest piątą dla Polski. Norwegia wciąż ma tylko trzy. Tak samo Niemcy. Najwięcej ma Austria – 11, za nią Finlandia - 8. To gdzie tu mowa o jakiejś wielkiej czwórce Finlandia-Norwegia-Austria-Niemcy w skokach? To my jesteśmy na podium wspólnie z Austrią i Finlandią! Ale tak naprawdę umówmy się – nie potrzebujemy żadnych myków, by podbudowywać nasze morale. To, czego dokonał tej zimy Kamil Stoch jest rzeczą absolutnie wyjątkową. Nic dziwnego, że FISowski plebiscyt na najlepszego skoczka sezonu wygrał przygniatającą ilością głosów.

Co będzie dalej? To samo pytanie zadałem mu w Planicy po konkursie drużynowym. Co jeszcze można osiągnąć, gdy już się jest na samym szczycie? Jak znaleźć motywację? Co można poprawić? Nie raz pisałem o tym, że Kamil jest w świecie skoków absolutnym fenomenem. Żaden inny skoczek narciarski nie potrafił przez tyle lat uniknąć obniżki formy. Od swojego pierwszego sezonu Kamil wciąż tylko piął się w górę, ewentualnie utrzymywał ten sam poziom. Pytanie „co teraz” gdy wyżej nie za bardzo już da się iść, wydaje się jak najbardziej aktualne.

Przecież nic więcej już nie da się zrobić. Można zrobić to samo, co najwyżej lepiej. Wygrać więcej konkursów, więcej razy stanąć na podium, zakończyć sezon z większą ilością punktów, wygrywać konkursy z większą przewagą, bić rekordy skoczni. Tyle – że Kamil odpowiedział, że takie rzeczy go w zasadzie nie interesują. On ma swoją filozofię „wykonania zadania” – poprawiania swoich skoków tak, by były jeszcze doskonalsze. To jest cel, za którym mogą przyjść owe rekordy, przewagi i punkty. Jako efekt, nie jako cel sam w sobie. I myślę, że ta strategia może zadziałać.

W to, że Kamil może na szczycie utrzymywać się długo, wierzy również Małysz. Z kolei Hannu Lepistö, trener który w swoim czasie opiekował się zarówno Kamilem, jak i Małyszem i Nykänenem, uważa, że Kamil jest w tej chwili pod względem stylu skoczkiem idealnym, wzorcem dla każdego. Czegoż nam jeszcze trzeba, by wysoko nosić głowę i z optymizmem patrzeć w przyszłość?

Odpowiedź na to pytanie brzmi: drużyny. Przyjrzyjmy się więc efektowi pracy naszego sztabu szkoleniowego z Łukaszem Kruczkiem na czele. Oceńmy resztę naszych reprezentantów.

Jak to stało, że tej zimy Maciej Kot ani razu nie stanął na podium? Rzućmy okiem na klasyfikację generalną. Na podium stawali tacy skoczkowie jak Jurij Tepeš (18. Miejsce), Ansii Koivuranta (19. miejsce), Daiki Ito (21. Miejsce), Richard Freitag (24. miejsce), Jan Ziobro (25. miejsce), czy Krzysztof Biegun (35. miejsce)– w sumie 6 zawodników sklasyfikowanych na koniec sezonu niżej od Kota. W porównaniu z zeszłym sezonem Maciej został sklasyfikowany o oczko wyżej (17. wobec 18.), ale zdobył mniej punktów (398 wobec 460) i raczej sam nie uważa tej zimy za krok naprzód. Tak rok temu i jak w obecnym sezonie Maciek 7 razy kończył zawody w pierwszej „10” konkursu a najwyższym miejscem było miejsce 5. Ale tej zimy aż cztery razy z tych siedmiu było to miejsce dziesiąte, rok temu tylko dwa.

Piotr Żyła. Największe rozczarowanie w polskiej kadrze? Gdyby brać pod uwagę przedsezonowe pompowanie balonika przez prezesa PZN oraz niektórych dziennikarzy – to pewnie tak. Patrząc realistycznie – niekoniecznie. Z pewnością rozczarowanie. 343 wobec 485 sprzed roku, 20. pozycja wobec 15. sprzed roku i 19. sprzed dwóch lat - żadnego podium, o zwycięstwie nie mówiąc i dołek formy w najważniejszym momencie – podczas Igrzysk. Trzy miejsca w pierwszej dziesiątce – to dorobek Piotra. Przy okazji – przerażający po prostu przypadek zdziczenia i schamienia obyczajów. Oczywiście, że nie obyczajów Piotra. Obyczajów kiboli. Tak, w skokach narciarskich też są kibole, nie tylko w piłce nożnej. Piotr od lat jest tym samym fajnym, swojskim, prostym, wesołym chłopakiem z Wisły. Wystarczyło, by zaczął skakać trochę lepiej i został ulubieńcem gawiedzi – zarówno ze względu na poziom sportowy jak i sposób wypowiadania się. Wystarczyło, by zaczął skakać trochę gorzej (choć przecież i tak lepiej, niż 5 lat temu) i na jego głowę wylały się takie tony szamba, że studenci psychologii kilkunastu Uniwersytetów mają materiał do analizy na dwie dekady do różnych prac magisterskich i doktorskich.

Jan Ziobro. Największa niespodzianka. Skoczek tak nierówny, że wykres graficzny jego formy tej zimy powinien stanowić wzór dla górskich etapów Tour de France. Zaczął z wysokiego „c” w Klingenthal, by potem w pięciu kolejnych konkursach nie awansować do drugiej serii. Potem 180 punktów w Engelbergu i przeciętne występy w Niemczech i Austrii. Szóste miejsce w Wiśle a potem już do końca sezonu albo odpadanie w kwalifikacjach lub pierwszej serii, albo zawsze 21. miejsce. Ten to lubi symbolikę liczb. Więc już nie Janek „A imię jego czterdzieści i cztery” Ziobro, tylko Janek „Oczko” Ziobro. Oczko udowodnił, że Łukasz Kruczek nie popełnił błędu dając mu kolejne szanse. Dla większości kibiców rok temu jeszcze niemal anonimowy, dziś trudno sobie bez niego wyobrazić kadrę.

Krzysztof Biegun. Podobnie jak w przypadku Jana Ziobry – już latem sygnalizował zwyżkę formy. Zupełnie inaczej, niż w przypadku Jana Ziobry – pary w nogach starczyło tylko na sensacyjne zwycięstwo w inauguracyjnym konkursie PŚ oraz sukcesy na MŚJ i Uniwersjadzie. Po Turnieju Czterech Skoczni stracił stałe miejsce w kadrze A i wystąpił już tylko w polskich konkursach dwukrotnie punktując. Ewidentnie pokazał, że ma talent. Teraz musi jeszcze pokazać, że wie, co z nim robić.

Kelemens Murańka. Złote Dziecko polskich skoków wciąż nie potrafi wykorzystać swego potencjału. Warto jednak zauważyć, że był to jego, jak na razie, najlepszy sezon w Pucharze Świata. Pierwszy, w którym zaczął regularnie punktować i w którym zaznaczył swoją obecność w pierwszej dziesiątce w pierwszym konkursie w Engelbergu. Krok po kroku, krok po kroczku, byle w dobrym kierunku. Być może jego kariera będzie rozwijała się tak, jak kariera Kamila Stocha?

Dawid Kubacki. Podobnie jak Piotr Żyła, zanotował wyraźnie słabszy sezon, niż przed rokiem. Potrafił oddawać dobre skoki, ale częściej przytrafiało mu się to w seriach niepunktowanych. W dodatku regularnie znosi go na prawo. 87 punktów wobec 142 i 49. miejsce wobec 36. Żeby było śmieszniej – tego lata wcale nie brylował w LGP.

Stefan Hula. Niestety – wygląda to, że kontuzja pozostawiła po sobie trwały ślad. Obym się mylił, ale lepiej już chyba nie będzie. Tym bardziej, że nacisk młodszego pokolenia na kadrę jest spory. Dość regularnie punktował w Pucharze Kontynentalnym i chyba już tylko tyle mu zostało.

Krzysztof Miętus. Sezon do zapomnienia.

Jak więc ocenić trenera Łukasza Kruczka? Z jednej strony - doprowadził swego podopiecznego na sam szczyt i to w pięknym stylu. Z drugiej - drużyna jednak kulała, Kilku zawodników nie tylko nie zrobiło postępu, ale wręcz krok w tył. Więc jak go ocenić? Całkiem prosto. Który z trenerów osiągnął tej zimy więcej niż on? Żaden. Więc ocena jest prosta - jest najlepszy.

Wyjdźmy teraz z naszego podwórka i oceńmy elitę światowych skoczków.

Kamil StochKamil Stoch
fot. Tadeusz Mieczyński
Kamil StochKamil Stoch
fot. Tadeusz Mieczyński
Kamil Stoch i Adam MałyszKamil Stoch i Adam Małysz
fot. Tadeusz Mieczyński
Matti NykaenenMatti Nykaenen
fot. Karolina Osenka
Kamil StochKamil Stoch
fot. Tadeusz Mieczyński
Kamil StochKamil Stoch
fot. Tadeusz Mieczyński
Kamil StochKamil Stoch
fot. Tadeusz Mieczyński
Kamil StochKamil Stoch
fot. Tadeusz Mieczyński
Kamil StochKamil Stoch
fot. Tadeusz Mieczyński
Kamil Stoch i Adam MałyszKamil Stoch i Adam Małysz
fot. Tadeusz Mieczyński
Maciej KotMaciej Kot
fot. Tadeusz Mieczyński
Maciej KotMaciej Kot
fot. Tadeusz Mieczyński
Piotr ŻyłaPiotr Żyła
fot. Tadeusz Mieczyński
Piotr ŻyłaPiotr Żyła
fot. Sarah Braunias
Jan ZiobroJan Ziobro
fot. Tadeusz Mieczyński
Jan ZiobroJan Ziobro
fot. Tadeusz Mieczyński
Jan ZiobroJan Ziobro
fot. Tadeusz Mieczyński
Krzysztof BiegunKrzysztof Biegun
fot. Tadeusz Mieczyński
Klemens MurańkaKlemens Murańka
fot. Tadeusz Mieczyński
Dawid KubackiDawid Kubacki
fot. Anna Szczepankiewicz
Łukasz KruczekŁukasz Kruczek
fot. Tadeusz Mieczyński
Czołówka PŚ 2013/2014
LpZawodnikKrajpkt.strata1strata2
1 Kamil Stoch Polska 1420 0 0
2 Peter Prevc Słowenia 1312 108 108
3 Severin Freund Niemcy 1303 117 9
4 Anders Bardal Norwegia 1071 349 232
5 Noriaki Kasai Japonia 1062 358 9
6 Gregor Schlierenzauer Austria 943 477 119
7 Simon Ammann Szwajcaria 733 687 210
8 Thomas Diethart Austria 666 754 67
9 Andreas Wellinger Niemcy 601 819 65
10 Stefan Kraft Austria 539 881 62


Peter Prevc. Nieślubny syn Jacka Gmocha i Małgorzaty Braunek. Rok temu siódmy, 744 punkty. Podobnie jak Stoch - co sezon jest wyżej w klasyfikacji, tyle że w szybszym tempie. Będą z niego ludzie. ("Ludzie? To chcecie mnie podzielić na kilku człowieków?") W tym sezonie mu się jeszcze nie udało, ale ten chłopak prędzej czy później zgarnie swoją Kryształową Kulę. Mam nadzieję, że później, niż wcześniej.

Severin Freund. Największa nadzieja Niemców (NNN). Rok temu czwarty, 923 punkty. Jego kariera też pięknie się rozwija, choć miał już swoją niewielką obniżkę formy. W tym sezonie miał świetną końcówkę, gonił zażarcie parę liderów do końca, choć w ostatnim konkursie Prevc o krótki pysk wydarł mu drugie miejsce w generalnej. Ale Freund w ostatnich dziesięciu konkursach sezonu tylko w Trondheim (7.) zszedł poniżej drugiego miejsca! Przyszłej zimy chyba też trzeba go będzie stawiać w gronie faworytów.

Anders Bardal. Rok temu drugi, 999 punktów. 32-letni Norweg jest już chyba na fali opadającej. Też miał świetną końcówkę sezonu, też o krótki pysk wyprzedził Noriakiego Kasai. W ostatnich 5 konkursach nie schodził z podium. Ale to już chyba była ostatnia tak dobra zima.

Noriaki Kasai. Trzecia młodość. Rok temu dwudziesty czwarty, 328 punktów. Obiecałem sobie, że już mu przestanę wypominać wiek. Jedno zwycięstwo, sześć razy na podium. Tylko raz - w dość wietrznym i jednoseryjnym konkursie w Klingenthal wylądował poza pierwszą "10"! Pięć razy trzeci, cztery razy czwarty, trzy razy piąty. Chce skakać do Igrzysk w Pyeongchang. Jeśli w takim stylu, jak tej zimy, to niech skacze i do Igrzysk w Krakowie! Swoją drogą, ciekawe co jest bardziej prawdopodobne - kontynuacja kariery samuraja do 50 roku życia, czy organizacja Olimpiady przez Gród Kraka...

Gregor Schlierenzauer. Rok temu pierwszy, 1620 punktów. Proszę Państwa. To był przełomowy sezon w wykonaniu Najprawdopodobniej Najwybitniejszego Skoczka w Historii. Po raz pierwszy austriacka supergwiazda złapała zadyszkę bez poważnego powodu. Poprzednia obniżka formy (a i tak w sezonie 2010/2011 wygrał trzy konkursy) spowodowana była kontuzją. To jest pierwsza zima Gregora, którą kończy poza podium klasyfikacji generalnej bez powodu w postaci uszczerbku na zdrowie. Na ile to kwestia ogólnej obniżki lotów przez austriacką kadrę - w to już nie wnikam.

Simon Ammann. Rok temu czternasty, 553 punkty. Harry Potter nie chce kończyć kariery. Nie udało się wygrać Turnieju Czterech Skoczni - więc Szwajcar wciąż ma coś do udowodnienia. Ale będzie coraz trudniej. Już ta zima wydawała mi się ostatnim zrywem tracącego swój blask złotego chłopca. Rok starszy od Bardala, daleko bardziej utalentowany i utytułowany. To był już czwarty pagórek w sinusoidzie jego kariery. Na pewno ostatni. Pytanie, czy przyszłej zimy jeszcze potrwa, czy już poleci z górki?

Thomas Diethart. Rok temu bez punktów, dwa nieudane występy w kwalifikacjach. Gdyby nie niskopienny Austriak, o tytuł pozytywnego zaskoczenia sezonu mógłby powalczyć Janek "Oczko" Ziobro. Ale Diethart zakasował jego wyczyn. I kilka innych. Przyznam szczerze - dla mnie zagadka. Nie wiem, czy bardziej Liegl, czy Kraft? Po TCS nie stanął już na podium, ale cztery razy zmieścił się w "10". Było - nie było - Austriak nr. 2. Tak, owszem z powodu upadków Morgensterna, ale jednak...

Andreas Wellinger. Rok temu dwudziesty, 393 punkty. W niemieckiej drużynie zajął miejsce Richarda Freitaga. Młodszy, bardziej utalentowany. Dziewczyny mówią, że ma ładniejszy uśmiech, ja tam się nie znam. Wiem, że nieźle skacze i dobrze rokuje. Pięknie się rozwija ten młodzian. To był dopiero jego drugi sezon w PŚ a nam się zdaje, jakbyśmy go znali od dawna. No ale jak w wieku 19 lat ma się już na koncie 5 miejsc na podium...

Stefan Kraft. Rok temu trzydzieste pierwsze miejsce, 202 punkty. Dwa lata starszy od Wellingera. Rok temu wydawało się, że to będzie kolejne po Schlierenzauerze wielkie austriackie nazwisko, ale tej zimy przyćmił go Diethart. Diethart ma już TCS, Kraft na razie ma dwa miejsca na podium w trzech sezonach. I podobno też ładny uśmiech. Czy ma coś więcej? Przekonamy się kolejnej zimy.

Jeszcze przed kolejną zimą przekonamy się, czy karierę będzie kontynuować inny Austriak, którego zabrakło w pierwszej "10" tylko z powodu upadków na skoczni. Gdy Marian nagle ze schodów spadł, to bardzo mu się pozmieniał świat. A Thomas spadł dwa razy. Nie ma się co dziwić, że mu się świat pozmieniał, bo to już razem z tamtym pamiętnym upadkiem w Kuusamo trzy bardzo poważne kraksy. Takie upadki zostawiają urazy nie tylko na skórze. Strata byłaby dla skoków niepowetowana, ale ile razy można kusić los? A mógł to być dla Morgensterna wielki sezon. Kto wie, co by było gdyby?

Cytat zupełnie nie na temat: "Środkiem toru, przed parowozem, pędził człowiek z garbem na plecach, wywijający na wszystkie strony płonąca i sypiącą iskry pochodnią, nie wykazujący najmniejszej chęci zboczenia gdziekolwiek i najwyraźniej w świecie zamierzający tak pędzić aż do dnia Sądu Ostatecznego!"

I tak dotarliśmy (prawie) do końca tego sezonu. Bo tylko jedna rzecz jest pewna: nie mam zamiaru zrezygnować z katowania Was tabelkami. Ten tekst i tak już jest potwornie długi. Więc będzie jeszcze jeden felieton przed którym Was uczciwie ostrzegam. Żeby nie było, że nie.


Marcin Hetnał, źródło: Informacja własna
oglądalność: (14616) komentarze: (77)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • anonim
    Niewiarygodne

    Liczyłem, że w bardzo dobrym, jak zwykle, artykule autor skomentuje jakoś tę zaskakującą równość:

    1 + 3 + 87 + 132 + 144 + 312 + 343 + 398 = 1420

  • dervish profesor
    dejw

    Czytałem gdzies wywiad z Gregorem w którym mówił z goryczą o swoim występie na MŚ. Dla niego w tamtym sezonie głównym celem było MŚ. Jest wielkim skoczkiem a tytułów mistrzowskich ma tyle co kot napłakał.
    Przypominam ze tamten sezon był sezonem dominacji Gregora w PŚ, przed MŚ zwycięzał w wielu konkursach, na MŚ był niemal 100 % faworytem do tytułu, skończyło się tylko na jednym srebrze. To była porażka i dla niego i dla jego fanów. Gregor w całej swojej wielkości nie jest zainteresowany innymi srebrnymi czy brazowymi medalami. On ma juz tyle zwycięstw niższej kategorii a tych najważniejszych ciągle bardzo mało. To własnie brak sukcesów w imprezach docelowych motywuje go do kontynuowania kariery. Tylko dlatego nie może o sobie powiedzieć ze jest sportowcem spełnionym.

    A co do oceny Austrii. Zdania nie zmienię, mieliśmy do czynienia z najsłabszym sezonem od kilkunastu lat. Podpisuję się pod tym co w ostatnim poście napisał MarcinBB i powtórzę: dla każdej innej nacji taki sezon byłby sukcesem dla Austrii to była smutna porażka. Igrzyska zakończyły się wielką klapą a zdobycie PN na który Austria ma abonament od wielu sezonów niczego nie zmienia w tej ocenie.

  • dejw profesor
    @dervish

    Jak dla mnie wciąż zdecydowanie przesadzasz. Mówisz zupełnie jakby w Austrii panował powszechny "kult zwycięstwa". A jak napisał @IchBinDa to wcale aż takiego ciśnienia tam nie ma.

    Oczywiście, nie da się oczywiście ukryć że to już nie taka dominacja co kiedyś. Postawmy sobie zasadnicze pytanie - co sprawiało że Austriacy aż tak rządzili na skoczniach? Według mnie, decydowała o tym głównie postawa dwóch terminatorów: Morgensterna i Schlirenzauera. Kiedy oni byli w formie wtedy Austriakom udawało się wszystko. Złota na IO, MŚ w drużynie, grad medali indywidualnych, wygrywane na przemian generalki PŚ, w PN zdarzały zwycięstwa o ponad 3000 punktów.
    W ubiegłym sezonie Schlirenzauer z całą pewnością był jednym z bohaterów sezonu i to że zdobył tylko srebro indywidualnie na MŚ tej opinii nie zmieni.
    A w tym zabrakło właśnie tej wymiany. Schlirenzauer zupełnie nie przypominał tego zawodnika co choćby z zeszłego roku, a Morgenstern wiadomo. Następuje jednak wymiana pokoleniowa, odchodzą Koch, Loitzl pewnie też, przychodzą Kraft, Diethart, Hayboeck - nie są to na razie zawodnicy tego kalibru co dwójka terminatorów, ale są to zawodnicy którzy mogą baardzo namieszać w przyszłości. Do tego chyba odradza się Kofler. I to na pewno jest duży pozytyw dla Austrii, bo pozwala z dużym spokojem oczekiwać następnego sezonu.

    Nie da się być wiecznie na szczycie i Austriacy muszą sobie z tego zdawać sprawę. Tym bardziej że konkurencja nie śpi, w siłę bardzo urośli Niemcy, wśród których wreszcie objawił się ktoś z "instynktem killera", zawodnik będący w stanie wygrywać zawody seryjnie, oraz Słoweńcy z liderem Prevcem oraz potwornie mocnym zapleczem.

  • JankessPL doświadczony
    @dervish

    Jesteś Austriakiem?Mieszkasz w Austrii?W świetle tego co napisał @IchBinDa, wymyślasz jakieś bajeczki i jak zwykle parę absurdów się znalazło "Zero medali indywidualnych (do tego żaden z Austriaków nie liczył się w walce o medale)" a wiesz kto był na 4 i 5 miejscu na skoczni normalnej?
    "Tryumf końcowy w PN to dla Austrii "oczywista oczywistość", absolutne minimum poniżej którego nie można zejść. "
    Poproszę jakiś cytat z znanej austriackiej gazety,telewizji albo strony internetowej.To że Ty tak uważasz żadnym argumentem nie jest,ciekawe co zrobili Austriacy po sezonie 2003/2004 gdy zajęli 3 miejsce w PN,jakbyś nie zauważył to Poitner stworzył potęgę Austriaków,wcześniej potrafili nawet 10 lat nie zwyciężać w tej klasyfikacji

    "Spójrz na poprzedni sezon. Gregor zdobywa KK, a na MŚ zaledwie jeden srebrny medalik. To właśnie MŚ zaważyły na ocenie całego sezonu. KK nie poparta złotem z MŚ oznaczała dla Gregora i jego kibiców sezon stracony. Gregor mimo zdobycia KK był bardzo rozgoryczony sezonem bo jego celem głównym był mistrzowski tytuł. KK była na osłodę. To Kamil Stoch a nie on był głównym bohaterem tamtego sezonu."
    Bardzo odważne stwierdzenie że zawodnik z KK,srebrnym medalem,wygranym TCSem,który znokautował resztę rywali nie był głównym bohaterem?

  • MarcinBB redaktor
    odpowiedzi 5

    @Kolos
    Ja nigdzie nie pisałem, że jest idealny. Napisałem, że jest najlepszy z możliwych. I jak dla mnie - wystarczająco dobry, by go nie zmieniać. Taki sam jest w wielu innych dyscyplinach. Jesli uważasz, że nie jest wystarczająco dobry, spróbuj wymyślić lepszy. Trudno mi wyobrazić sobie cokolwiek innego. Nakaz startu we wszystkich konkursach wszystkich skoczków, którzy startowali w pierwszym? Pod karą dyskwalifikacji?
    Odwoływanie konkursów, jeśli odpuścił go ktokolwiek? Dochodzimy do absurdów.
    Weźmy taką sytuację, że PŚ wygrał skoczkek, który startował 26 razy i zgromadził 1420 punktów. A drugi był skoczek, który zgromadził 1395 startując 24 razy. Możemy sobie spekulować, że jakby nie odpuszczał tego Sapporo (albo Titisee czy innego Harrachova) to by wygrał. No to może sobie tylko pluć w brodę, że odpuścił. I tyle. Czy sukces zwycięzcy jest sukcesem niepełnym? A niby dlaczego? Tamten przegrał, bo ma mniej punktów. A co by było gdyby, to wie tylko babcia z wąsami co bardzo by chciała być dziadkiem bo się o "dżender" naczytała...
    @IchBinDa
    Oczywiście, masz prawo do przyjęcia swojej optyki. Ja przyjąłem w felietonie punkt widzenia kogoś, kto ma świeżo w pamięci okres dominacji. Choćby dlatego, że to było niedawno, że to był ten sam trener i z grubsza Ci sami skoczkowie, którzy dominowali na skoczniach przez ostatnią dekadę. Nie posunąłbym się do określenia "czarna rozpacz" ani nawet "rozpacz". Srebrny medal to srebrny medal, PN to PN. Mają swoją wartość. Też widzę potencjał w młodych wilczkach i nie uważam, że pespektywy Austriaków są tylko smutne. Ale przyszłość przyszłością a ja tu obecny sezon oceniam. I w mej ocenie jest relatywnie słaby. Gdybym przyjął punkt widzenia porównania Austriaków z Finami - też przecież tradycyjną potęgą - albo nawet z Norwegami - to oczywiście byłby on inny.

  • IchBinDa weteran
    dervish, MarcinBB

    Cóż, przeglądałem komentarze pod niusami o zmianie w kadrze w działach sportowych różnych austriackich zeitungów, kurierów i innych nachrichtenów. Większość z nich wobec dymisji Pointnera wyraża... zdecydowany i ostry sprzeciw. Wielu uważa olimpijskie srebro w drużynie za wynik dobry (obok zwycięstwa w PN jest to najczęściej używany argument za Pointnerem). Tak wobec trenera nie zachowują się kibice po przegranym dla drużyny sezonie.

    Zachowania typowe dla kibiców po przegranym sezonie widać za to aż nadto wyraźnie w wypowiedziach dotyczących Schlierenzauera. Spadła na niego lawina błotna porównywalna z łącznym łajnem wylanym na Żyłę, Murańkę i Kubackiego u nas. Schlieri w oczach Austriaków stał się nie umiejącą przegrywać primadonną, rozpuszczonym bachorem, któremu włazi bez wazeliny całe OeSV. Skąd taka agresja? Moim zdaniem stąd, że to w Schlierim pokładali całą nadzieję na jakiś wielki sukces, to wokół niego pompowany był balon - oto Najwybitniejszy Skoczek W Historii Galaktyki (TM) miał wreszcie zdobyć to, co mu się należało, skompletować ten cały Wielki Szlem. To z nim łączyli wszystkie nadzieje. I tylko on zupełnie nawalił. Od reszty otrzymali więcej, niż po poprzednim sezonie oczekiwali.

    Pisząc o obniżce lotów i katastrofalnym sezonie Austriaków, porównujecie go do lat ich dominacji. I owszem, jeśli przyjąć taką perspektywę, nie ma co dyskutować. Tylko czy jest sens ją przyjmować? W ten sposób można dla każdej drużyny znaleźć okres, w stosunku do którego obniżyła loty (no, poza Polską). Jeśli mamy coś porównywać w celu wykazania tendencji, to sezon do poprzedniego sezonu. Gdzie byli Austriacy poza Schlierenzauerem w zeszłym sezonie? Wtedy, przypominam, wieszczono im upadek, wypchnięcie nawet z podium PN. Przy każdej okazji, nawet podczas LGP, na które się wypięli, obwieszczano koniec ich potęgi. A gdzie są teraz? W takim ujęciu ich sytuacja wygląda zupełnie inaczej, nie?


    @dervish
    Klasyfikację medalową przegrali tylko z Niemcami i Polską. Zgarnęli dwa srebra. No, jeśli liczyć tylko mężczyzn, to jedno i jeszcze dochodzą Słowenia i Japonia.

  • dervish profesor
    dejw

    Podajesz fakty i wszystko się zgadza. Jednak jeżeli chodzi o oceny sezonu w wykonaniu Austriaków to tak jak pisałem wszystko zależy od punktu widzenia. To co dla każdej innej nacji byłoby wielkim sukcesem dla Austrii jest porażką. Obecny sezon był najsłabszym w ich wykonaniu od wielu lat i dlatego poszukano winowajcy (kozłem ofiarnym został Pointner).
    Jeżeli popatrzeć na oczekiwania władz związku i kibiców i porównać to z wynikami to obecny sezon zakończył się wielką klapą.Tryumf końcowy w PN to dla Austrii "oczywista oczywistość", absolutne minimum poniżej którego nie można zejść.
    Spójrzmy na najważniejszą imprezę 4 lecia. Zero medali indywidualnych (do tego żaden z Austriaków nie liczył się w walce o medale). Zaledwie srebro w drużynie, co z tego że przegrane minimalnie. Srebro nie może być sukcesem dla aktualnych mistrzów świata i zespołu od lat regularnie zwyciężającego wszelkie imprezy mistrzowskie i PN. Tu liczyło się tylko złoto. Podobny jest stan rzeczy jeśli chodzi o zdobycze indywidualne. W Austrii już od dawna nikogo nie rajcują inne miejsca niż pierwsze. Wszak mają Gregora, a oprócz niego Morgiego (który w tym sezonie jest usprawiedliwiony kontuzją).

    Spójrz na poprzedni sezon. Gregor zdobywa KK, a na MŚ zaledwie jeden srebrny medalik. To właśnie MŚ zaważyły na ocenie całego sezonu. KK nie poparta złotem z MŚ oznaczała dla Gregora i jego kibiców sezon stracony. Gregor mimo zdobycia KK był bardzo rozgoryczony sezonem bo jego celem głównym był mistrzowski tytuł. KK była na osłodę. To Kamil Stoch a nie on był głównym bohaterem tamtego sezonu.

    Gdy jest się faworytem to ma się stosowne aspiracje. Niespełnione aspiracje są równoznaczne z porażką. Austria ostatnie dwa sezony ukończyło mocno poniżej oczekiwań. To były dla nich dwa najgorsze sezony na przestrzeni całej dekady.

    Piszesz o przewietrzeniu kadry i pojawieniu się nowych twarzy. Tego towaru w Austrii zawsze było pod dostatkiem. Tam nikt nie zwraca uwagi na wiek. Owszem cieszą się, że rosną następcy, ale traktują to jako naturalny proces (oczywistość). Tam nie ma kultu młodości, natomiast jest ciśnienie na sukces a konkretnie na zwyciestwa.
    Ktoś regulrnie karmiony delikatesami nie zadowoli sie chlebem powszednim. Co z tego że z głodu nie umrze skoro posiłek nie sprawił mu oczekiwanej przyjemności.
    W kadrze Austrii startują najlepsi a nie najbardziej perspektywiczni. Młodzież jeżeli chce zaistnieć musi najpierw udowodnić, ze jest lepsza od weteranów.

  • Stinger profesor
    dervish

    Te 180 pkt Prevca z Japonii wcale nie muszą być darmowe jak inni piszą i ja uważam podobnie jak ty. Mógł przez to stracić szansę na KK i złota w Soczi ale równie mógł zyskać podium w generalce PŚ i medale na IO.

    Nie wiemy jak by Słoweniec zareagował na odpoczynek i treningi. Może akurat on woli być w rytmie startowym jak nasza Justyna Kowalczyk? Ona też woli startować niż trenować bo strat w zawodach to dla niej lepszy trening. Każdy zawodnik reaguje inaczej i na pewno Janus to uwzględnił. Inna sprawa że w Sapporo była cała kadra Japonii a nie tylko Prevc.

    Wracając do tego że mógł tymi punktami zyskać podium w generalce PŚ, dlaczego tak uważam? Ponieważ Bardal i Freund pokazali po IO kapitalną formę i gdyby nie te punkty Prevca z Japonii to mógłby skończyć poza podium. to oczywiście przy wariancie jakby jego forma nie poszła w górę po ewentualnej przerwie na odpoczynek i treningi w czasie PŚ w Sapporo.

    Jedno jest pewne a w zasadzie nie pewne to nigdy nie dowiemy się co by było gdyby Prevca nie było w Sapporo.

  • Stinger profesor

    Bardzo dobry news.

    To był świetny sezon Kamila Stocha i bardzo dobry całej naszej kadry. Można być zadowolonym ale jak to mówi Kruczek jest jeszcze sporo do poprawy i można to poprawić ale czy u Kamila? Jasna sprawa bo teraz ma kolejne cele a więc obronić złoto MŚ czy KK a także walka w TCsie. Nowy sezon to nowe nadzieje.

  • dervish profesor
    "darmowe" punkty Prevca

    Podzielam zdanie MarcinaBB i Pavla. Nie ma mowy o darmowych punktach.
    Za wszystko płaci się wysoką cenę. Kto wie czy, Peter za eskapadę do Japonii nie zapłacił złotymi medalami na IO i Kryształowa Kulą?

    Odpowiedzi na powyższe pytanie nigdy nie poznamy, jednak pewne jest, że ceną za te 180 punktów była rezygnacja z bezpośrednich przygotowań do igrzysk i kumulacja zmęczenia (brak świeżości w Willingen i później w finałowej części sezonu). Czy zapłacona cena była adekwatna do wartości tych 180 pkt? Oto jest pytanie. Na pewno nie były to punkty darmowe.

  • Kolos profesor
    MarcinBB

    Ja tez dalej podtrzymuje ze Prevc zdobył w Saporro 180 darmowych punktów. I było blisko sytuacji w której zdobywca KK byłby mocno wątpliwy czy aby na pewno był najmocniejszy w całym sezonie.

    Tak się jednak (na szczęście) nie stało, ale fakty są takie że ta sytuacja jest dowodem na to ze system przyznawania Kryształowej kuli nie ejst jednak tak idealny jak twierdzisz.

  • dervish profesor
    MarcinBB

    1. Ja poczucie humoru mam i w związku z tym żadnych pretensji do autora nie mam. Mamy sezon ogórkowy i tylko tym należy tłumaczyć , że większość komentujących zamiast skupić się merytorycznie na tezach przedstawionych w felietonie postanowiła rozprawić się z poczuciem humoru autora.

    2. Słaby sezon w wykonaniu Austriaków. Pełna zgoda, ten sezon był jeszcze słabszy od poprzedniego. Ktoś spyta: "Jak to, przecież w poprzednim sezonie była KK i zwycięstwo w Pucharze Narodów, a w obecnym powtórka w PN, srebro w druzynie na IO i sukces w t4s ? "
    I byc moze miałby rację gdyby chodziło o każdą inna nację niz Austria i Niemcy, a zwłaszcza Austria.
    Oceniajac Austriaków uzywamy innej miarki. Nie tylko my w Polsce ale równiez sami Austriacy. Dla nich dwa ostatnie sezony to pasmo upokorzeń. Poprzedni sezon brak indywidualnego sukcesu na głównej imprezie sezonu jaka były MŚ. Obecny sezon: brak indywidualnego medalu na imprezie czterolecia, "zaledwie srebro w konkursie druzynowym", nieliczenie się w walce o KK. Czarna rozpacz jeżeli weźmie się oczekiwania związane z niepodważalną od wielu sezonów pozycją w PN i z posiadaniem Gregora Schlirenzauera dla którego oprócz zwycięstwa każde inne rozwiązanie jest porażką.
    Austriacy (kadra i opinia publiczna) jeszcze nie pogodzili się z tym, że zwycięstwa nie są już dla nich oczywistością. Ciągle wierzą w swój potencjał (zwycięstwo w PN ich w tym utwierdza) i jeszcze nie zaczęli myśleć o miejscach poniżej pierwszego w kategoriach sukcesu. Dopóki to sie nie zmieni takie sezony jak ten czy poprzedni bedą dla nich upokorzeniami.

    3. Co do nieszczęsnego Vegarda Opaasa: być może nie zwróciłbym uwagi na literówkę w nazwisku gdyby nie dziwaczne imię, o ile dobrze pamiętam pierwotnie w tekście było "Verje Opas", a ja doskonale pamiętałem prawidłowe brzmienie imienia wiec od razu pospieszyłem z korektą. :)
    I mo

  • Bandzi początkujący

    Dziennikarskie zdolnosci Pana Hetnala dla mnie od poczatku pozostawiaja wiele do zyczenia. Zarty rodem z podstawowi, na kazdym kroku jakies nie pasujace komentarze tak jak to ze Kraft ma ponoc ladny usmiech.... Zenada.
    Ja rozumiem ze felieton rzadzi sie swoimi prawami, oczywiscie, ale troche profesjonalizmu by sie przydalo. Mozna to pisac w zabawny, przesmiewczy sposob ale szanujmy sie nawzajem. To nie jest portal dla dzieci tylko dla fanow skokow w kazdym wieku. Zart z nieslubnym dzieckiem Jacka Gmocha byl moze smieszny w domu na kanapie przy ogladaniu skokow z tata ktory drapal sie po brzuchu albo kumplami w zmechaconych starych skarpetkach, ale nie tutaj!

  • anonim

    A kto to jest Dawid Podsiadło?
    To ten gostek co głupawo nawija o trójkątach i kwadratach? Błyskotliwy tekst jak i twórczość tego szarego grajka i czy to taka znowu gwiazda warta jakichkolwiek porównań? Niech sie nauczy najpierw śpiewać porządnie.

    To porównanie Prevca do Gmocha z wyglądu to żałosne było.Poczucie humoru po byku.Jak ktoś napisał coś takiego o polskim skoczku to już by był ciach komentarza bo to Polak.Powiedzmy Żyłę czy Ziobrę tak porównać do np Andrzeja Strejlaua z wyglądu to już by było wielkie poruszenie i obraza bo Polak.A Prevca już można porównywać..

  • anonim
    do MarcinBB

    Myślę, ze lepiej się przyznać do wpadki niż brnąć w tym swoistym humorze. Akurat ty wiesz jak zareagował by Prevc jakbyś mu to powiedział. Akurat to nie jest do śmiechu. Może ciebie to śmieszy bo może sam jesteś nieślubnym synem kogoś tam
    Nie wciskaj ludziom kitu tylko na drugi raz zastanów się co piszesz. Nie jesteś tu wyrocznią jak ludzie mają odbierać twe wpisy i jak reagować. Większość pisząca o tym odebrała negatywnie i nie mają sie z czego śmiać wiec nie odwracaj kota ogonem bo w ten sposób jeszcze bardziej się pogrążasz gdyż wynika,że ty masz rację a plebs nie.
    Jak to ktoś niżej napisał "dałeś d.... i to ostro".
    Przemyśl to.

  • MarcinBB redaktor
    odpowiedzi 4

    @winniczek i reszta
    Są ludzie, którzy mają poczucie humoru i tacy, którzy go nie mają. Ja mam. Peter Prevc chyba też. Mogę być nawet synem Quasimodo i Ksenomorfa, jeśli kogoś, kto spojrzał na moje zdjęcie, to śmieszy. Zdziwiłbym się, ale mogę.
    Są ludzie, którzy zauważyli, że dziś na świecie dzieci nieślubnych rodzi się więcej niż ślubnych i jest im to w zasadzie obojętne i tacy, którzy tkwią mentalnie w średniowieczu i nazywają takie (niczemu nie winne) dzieci "bękartami" stygmatyzując je, czasem na całe życie.
    Piszę te felietony od czterech lat. Albo je ktoś kupuje, albo nie. Nie tłumaczy się puenty żartów, bo to obciach. Dla tłumaczącego i dla tego, komu trzeba tłumaczyć.

    @IchBinDa
    Zdecydowanie podtrzymuję opinię o słabym sezonie Austriaków. Gdzie te czasy, gdzie zgarniali worki medali z każdej imprezy? Gdzie Kryształowa Kula? Gdzie przypadki, by trzech Austriaków stało na podium? Ile w tym roku wygrali konkursów? Gdzie trzech Austriaków w pierwszej "10" PŚ? Najwyżej sklasyfikowany - Schlierenzauer - na szóstym!
    Owszem - gdyby nie kraksy Morgensterna - być może stałby on na podium klasyfikacji generalnej. Być może nawet wygrałby Puchar Świata. Ale to tylko gdybanie. Owszem, wygrali TCS i zdobyli Puchar Narodów. To drugie trofeum trochę dlatego, że kryzys przeżywają też Norwegowie a silna pozycja Słowenii, Polski i Japonii sprawiła, że Niemcy tracili zbyt wiele punktów, by z nimi rywalizować. Ale w samej Austrii raczej niewielu kibiców uzna ten sezon za udany. Pewnie wiele innych krajów by uznało. Ale nie Austria.
    Co do końca komentarza - żywię podobne uczucia i mam podobne oczekiwania :-)
    @Pavel
    Dervish zwrócił mi uwagę na błędną pisownię i wymusił szybką korektę. Nie wiem jakim cudem napisałem coś w stylu "Vegad Opas" ale napisałem. Aż miałem ochotę wypiąć klawiaturę i walić się nią po głowie. Powstrzymał mnie jedynie fakt, że pisałem na laptopie ;-)

  • anonim
    korekta do wcześniejszego komentarza

    Faktycznie w pierwszym czytaniu nie zwróciłem uwagi na Twoją wpadkę Autorytecie, ale teraz widzę, że dałeś d.... i to ostro. Niesmaczne i prostackie. Takie teksty nie są złe pod budką z piwem. Potrafisz to jakoś wytłumaczyć bym nie był aż tak rozczarowany ? Mówimy oczywiście o tym "nieślubnym synu" to ubliża nie tylko Prevcowi ale i jego "rodzicom".
    A już wydawało mi się, że niezłe merytorycznie komentarze nie są psute dziwnymi popisami.
    Chyba musisz więcej popracować nad sobą, czego serdecznie Ci życzę bo chciałbym poczytać nieraz sensowne opracowania

  • anonim
    szczęka autora Hetnała

    To faktycznie niesmaczne pisać w ten sposób o Peterze Prevcu. Niby miało być śmiesznie, a po prostu jest to wyśmiewanie się z wyglądu. Jak wygląda pan Hetnał wszyscy na tym forum wiemy, ale nikt w taki sposób nie komentuje

  • anonim
    Prevc i Gmoch?

    Peter mial operację szczęki w kweitniu ubiegłego roku i wygląda zupełnie spoko,popatrzcie sobie na jego zdjecia z minionego sezonu i np z 2012 roku,czy jakiekolwiek sprzed kwietnia 2014...

    Wypada chyba wkleić posty Kolosa o Prevcu i wrzucić je na tym forum za, powiedzmy, rok ;)

    @IchBinDa,Pavel (swietne komentarze)

  • MSad_ profesor
    Jeśli wszystko można to można i tak

    Oto Marcin Hetnał
    https://static.goldenline.pl/user_photo/024/user_186136_182285_huge.jpg

    Broda wydłużona identiko jak u Gmocha a matka trudno powiedzieć.

    Najpierw syn Prevc teraz syn Hetnał . Nieźle działał Gmoch

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl