Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Lepistoe i PZN idą na rękę Małyszowi

W zespole tworzonym specjalnie dla Adama Małysza nasz mistrz będzie mógł liczyć na wszystko co zechce. Obok trenera Hannu Lepistö znajdzie się w nim zapewne fizjoterapeuta, oraz w roli asystenta - Robert Mateja - informuje "Rzeczpospolita".

W poniedziałek wieczorem prezes Tajner i wiceprezes Andrzej Wąsowicz pojechali do domu Adama Małysza, by porozmawiać o szczegółach współpracy najlepszego polskiego skoczka z fińskim trenerem.


"Małysz się jeszcze kurował z przeziębienia, wolał nie opuszczać mieszkania, dlatego pojechaliśmy do niego - powiedział Tajner. Na razie ustalono tylko, że Małysz może liczyć na pomoc PZN i bez obaw patrzeć w przyszłość. "Jeszcze dziś skontaktuję się z Lepistö" mówił we wtorek Tajner. "Ustalimy datę jego przyjazdu do Polski. Chciałbym doprowadzić do spotkania Fina z profesorem Jerzym Żołądziem, który odpowiada za przygotowania motoryczne polskiej kadry. Mam świadomość, że Lepistö i Żołądź to wielcy indywidualiści, więc mogą się nie dogadać. Ale nawet gdyby nie doszło między nimi do współpracy, to Fin musi wiedzieć, jak wyglądały przygotowania, i uwzględnić je w swoim planie pracy z Adamem. Wierzę, że Lepistö nie rozwali tego, co do tej pory zrobiono" - martwi się prezes.

O tym, że Małysz chce znów trenować z Hannu Lepistö, wiadomo od chwili, gdy czterokrotny mistrz świata poleciał na konsultacje do Lahti, by jak najlepiej przygotować się do konkursów w Zakopanem. Prezes Tajner dowiedział się o tym po powrocie z urlopu w Azji i od razu obiecał, że związek nie będzie stawiał żadnych przeszkód. "Od dawna namawiałem Małysza, by pomyślał o indywidualnych treningach. Mógł mieć każdego, no, może poza Miką Kojonkoskim" - mówił prezes.

Po konkursach w Zakopanem i długiej rozmowie z Małyszem w Wiśle Tajner powtarza to samo. "Adam jest zdecydowany przygotowywać się do kolejnych startów pod okiem Lepistö. I związek mu w tym pomoże" - zapewnia stanowczo.

We wtorek rano Małysz przyglądał się tylko kolegom na skoczni w Wiśle. Po południu przypiął narty i kilka razy sam skoczył. Jego wyjazd na kolejne konkursy Pucharu Świata w Vancouver stał pod znakiem zapytania, ale najgorsze już minęło i będzie mógł wystartować na olimpijskiej skoczni w Whistler. Po zawodach Małysz wróci do Wisły, gdzie prawdopodobnie będzie już na niego czekał były trener polskiej kadry.

"Jestem gotowy na podjęcie pracy z Adamem nawet od zaraz. Mam wprawdzie kontrakt z fińskim oddziałem Eurosportu, ale dali mi wolną rękę. Jeśli chcę podjąć się znowu pracy szkoleniowej mogę to zrobić i nie będą mi robili żadnych problemów. W tej chwili wszystko zależy od PZN" - przyznał w rozmowie z PAP Fin, który kadrę skoczków prowadził od 2006 do marca 2008 roku.

Tajner na pytanie, kto jeszcze znajdzie się w zespole przygotowującym Małysza, odpowiada: "Kogo sobie Adam dobierze, tego będzie miał" - obiecuje. Od razu dodaje też, że będzie o tym szczegółowo rozmawiał z Lepistö, najpierw telefonicznie, a później osobiście, gdy Fin przyjedzie do Polski.

Prawdopodobnie Małysz będzie miał obok siebie również Roberta Mateję, który pełnić będzie funkcję asystenta trenera. Kiedy skoczek będzie trenował np. w Wiśle, to opiekować się nim będzie również miejscowy fizjoterapeuta. Chyba że Lepistö będzie miał inne zdanie, czego nie można wykluczyć.

Trenerem kadry polskich skoczków pozostanie Łukasz Kruczek. Prezes Tajner podkreśla to kilka razy. "I Małysz dalej będzie w tej grupie. Między Adamem i Kruczkiem nie ma konfliktu, więc kiedy tylko będzie okazja do ściślejszej współpracy, żadna ze stron z takiej szansy nie zrezygnuje" podkreślił Tajner.

Prezes może się łudzić, bo przecież jest jasne, że Małysz podjął decyzję, by pójść swoją drogą. Razem z Lepistö, bo wierzy, że tylko z nim może liczyć na sukces - twierdzi "Rzeczpospolita".