Strona główna • Kanadyjskie Skoki Narciarskie

Kanadyjczycy bez perspektyw przed IO w Vancouver

O tym, w jak fatalnym stanie znajdują się kanadyjskie skoki narciarskie najlepiej świadczą wyniki osiągane przez reprezentantów tego kraju. Dalekie lokaty nie są jednak winą trenera czy samych skoczków, ale skutkiem lekceważenia tej dyscypliny przez Kanadę - gospodarza Igrzysk Olimpijskich 2010 roku.

Za rok na skoczniach Whistler odbędą się konkursy skoków narciarskich w ramach Igrzysk Olimpjskich w Vancouver. Reprezentanci gospodarzy podejdą do nich jednak bez większych nadziei, bo wiedzą, że światowa czołówka już dawno im uciekła.

"Krajowy związek robi wszystko, abyśmy nie wypadli dobrze" - żali się w rozmowie z Berkutschi.com szkoleniowiec Kanadyjczyków, Tadeusz Bafia.
Zawodnicy nie będą mogli trenować na obiektach w Calgary, bo nikt nie spodziewa się po nich sukcesu.

"Zamykają skocznię, tak więc nie możemy trenować. Tylko zawodnicy, którzy będą walczyli o medale, otrzymują wsparcie. Od nas się nic nie oczekuje" - powiedział Bafia.

Trenera Bafia już przed rokiem zastanawiał się czy kontynuować współpracę ze skoczkami z Kanady. Postanowił zostać do olimpiady w Vancouver, ale nie wie co będzie w kolejnych latach. "Nic nie mamy. Przygotowujemy się do igrzysk tylko dzięki prywatnym sponsorom. Nie mam nawet umowy. Wszystko jest na zasadzie ustnego porozumienia" - kontynuuje polski szkoleniowiec.

Nie od dziś wiadomo także, że problemem, z którym zmagają się podopieczni Tadeusza Bafii w Kanadzie jest zbyt duża waga. "Stefan Read waży za dużo od ośmiu do dziesięciu kilo. Gdyby ważył trochę mniej, mógłby w końcu latać, a nie spadać jak kamień na ziemię" - mówi Bafia podkreślając jednocześnie, że zawodnikom brakuje chęci do zrzucenia wagi - "To mogłoby pomóc Stefanowi, ale on nie jest gotowy, żeby zrzucić te kilogramy. Z tymi zbędnymi kilogramami nie ma szans liczyć się z najlepszymi."