Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

MŚ w Libercu: Polscy zawodnicy o pierwszym treningu

Przy ekstremalnie ograniczonej widoczności rozegrano dziś trzy serie treningowe na skoczni HS-134 w Libercu. Polacy spisywali się w kratkę, poza Maćkiem Kotem każdy oddał przynajmniej jeden poprawny skok. Po treningu skoczkowie dzieli się wrażeniami.


Kwaśną minę miał Maciej Kot. "Dziś skakało mi się bardzo źle, wręcz fatalnie. Mgła trochę utrudniała skakanie, ale to nie była wina mgły. Po prostu moje skoki są złe. Odbicie było za późne, lot krzywy. Nie jestem w dobrej formie i żaden skok mi się nie udał" - powiedział wicemistrz świata juniorów.

"Są ciężkie warunki. Przez tę mgłę ledwo było widać próg. Skakaliśmy tak trochę na czuja. Ale w sumie jestem zadowolony, co skok to lepszy o metr. Myślę, że do konkursu "wskakam się" w tę skocznię" - skomentował swoje skoki Łukasz Rutkowski.

Stefan Hula był jak zwykle spokojny: "Z pierwszego skoku jestem zadowolony. Dwa kolejne spóźniłem. Może to przez tę mgłę - próg pojawia się dość nagle. Wiadomo, że we mgle skacze się gorzej, ale trzeba sobie jakoś radzić."

"Każdy mój skok był spóźniony, ale nie ma tragedii. Mam nadzieję, że załapię się do czwórki na konkurs. Będę o to walczyć, by nie przesiedzieć obu konkursów" - stwierdził krótko Rafał Śliż.

"W pierwszym skoku mgła przeszkadzała dość mocno, to był taki skok na ślepo. W dwóch kolejnych już było lepiej, widziałem więcej no i już było wiadomo, czego się spodziewać. Zapoznałem się ze skocznią i uważam, że jest trudna, wyraźnie inna niż K-90. Ale skoki były w porządku, więc jestem pozytywnie nastawiony przed jutrem. Ale jakbym miał sobie zażyczyć pogodę na kolejne dni, to proszę tylko o wiatr z przodu. Więcej mi nie trzeba" - uśmiechał się Kamil Stoch.

"Skakanie w mgle jest zawsze trochę utrudnione. Na rozbiegu jest jeszcze jako-tako ale w powietrzu zupełnie brakuje punktu odniesienia. Dopiero jak się pojawią czerwone linie to coś wiadomo. Dopiero trzeci z mych skoków był przyzwoity. Może też miałem wtedy trochę lepsze warunki, ale byłem też bardziej przeciągnięty nad nartami. Skocznia nie jest zła. Nawet mam całkiem dobre prędkości. Trzeba tylko trafić na dobre warunki no i mieć moc w nogach. Ja niestety mam kłopot. Utrwalił mi się błąd. Przez całą karierę miałem problemy raczej ze zbyt wczesnym wybiciem a teraz bardzo często spóźniam skoki. Mam nadzieję, że uda mi się to wyeliminować i wrócić do tego, co było wcześniej" - powiedział Adam Małysz.

"Skoczkowie różnie się zachowują we mgle. Jedni są jak kamikadze, w ogóle się nie przejmują i skaczą na sto procent. Inni na początku są nieco ostrożni, by wyczuć sytuację. Ja w dwóch pierwszych skokach nie czułem się dobrze. Leciałem zbyt postawiony do pionu, byłem spóźniony za nartami. Zaraz po wyjściu z progu miałem wrażenie że jestem wysoko ale potem okazało się, że byłem nisko. Widziałem tylko mgłę" - zakończył skoczek z Wisły.

Korespondencja z Liberca, Marcin Hetnał