Strona główna • Puchar Kontynentalny

PK w Wiśle - wypowiedzi po konkursie

Niedzielne zawody Pucharu Kontynentalnego w Wiśle nie odbyły się zgodnie z planem o godzinie 17.30 lecz już o godzinie 12.45. Spowodowało to trochę zamieszania, gdyż o zmianie terminu nie zostały poinformowane media i wielu kibiców przybyło na skocznię za późno.

"Koordynator FIS podjął taką decyzję na wniosek trenerów. Niemal w ostatniej chwili i trochę wbrew mojej opinii" - tłumaczył dyrektor skoczni i wiceprezes PZN Andrzej Wąsowicz. "No cóż - takie mają prawo" - dodał.

"Lubię tę skocznię, jest nowoczesna, dobrze wyprofilowana i wygodna. Daleko się skacze i miękko się ląduje. Nie miałbym nic przeciwko temu, by kiedyś skakać tu na Pucharze Świata. Rozpiera mnie duma z osiagnięcia moich kolegów w Libercu (drużyna austriacka zdobyła złoty medal - przyp. red.) i cieszę się że i ja mogłem dziś wygrać. Może właśnie po tym konkursie wrócę do wysokiej formy bo sezon nie jest na razie dla mnie udany" - mówił Andreas Kofler - zwycięzca konkursu.

"Konkurs był w porządku. Tory najazdowe były dość trudne i na progu nas przytrzymywało, cięzko było dobrze się wybić ale jakoś sobie radziliśmy. Jak na takie warunki to nieźle nam poszło" - powiedział po konkursie Bjørn Einar Romøren, który zajął dziś drugie miejsce.


"Nie lubię tej skoczni i źle mi się tu skacze, więc tym bardziej jestem zadowolony, że osiągnąłem tak dobry wynik - stwierdził trzeci w niedzielę Jon Aaaraas. "Ba, nie tylko zadowolony, ale wręcz zdziwiony" - dodał Norweg.

Marcin Bachleda ma już na nowym kasku wizerunek nowego diabełka. Tym razem jest to Diabeł Tasmański - znany z kreskówek Taz. Jednak nie przyniósł zawodnikowi szczęścia: "Średnio mi się tu skakało. Jestem wciąż zmęczony. Dopiero w czwartek wróciłem z Chin po dziesięciodniowym pobycie (Marcin Bachleda zdobył na Uniwersjadzie w Harbinie srebrny medal - przyp. red.) i organizm się jeszcze nie przestawił. Budzę się o czwartej nad ranem a potem jestem senny. Medal z Harbina mam wciąż w plecaku, bo nie zdążyłem jeszcze pobyć w domu. Przydałby się odpoczynek" - mówił zakopiańczyk.

Stefan Hula po świetnych skokach w Libercu zajął dopiero 28 miejsce w konkursie Pucharu Kontynentalnego. "Przyjechaliśmy do Wisły po drugiej, a zasnąłem dopiero około piątej. A już o dziewiątej musiałem wstać na konkurs. Skakałem tak trochę na siłę. Moje skoki technicznie były dobre, ale brakuje mi świeżości. I głowa jest ciężka i nogi nie pchały tak jak powinny" - powiedział Stefan.

"Ja wolę skakać w Wiśle niż w Zakopanem. Moje skoki były dziś słabsze, może zabrakło mi trochę treningu" - stwierdził po konkursie Klimek Murańka.

"Troszkę spałem w samochodzie, ale za to nie mogłem potem spać w domu. moje skoki nie były rewelacyjne, ale tragedii chyba nie było" skomentował swój występ Rafał Śliż.

Potr Żyła startował tylko w sobotnim konkursie. Spisał się w nim najsłabiej z Polaków. "Cóż z tego, że to moja skocznia w moim mieście, skoro formy nie ma? Moc w nogach mam, ale pogubiłem gdzieś technikę skoku" - przyznał klubowy kolega Adama Małysza.

"Zawodnicy przyjechali do Wisły by zdobyć punkty do rankingu CRL. Jeszcze nie wiem dokładnie na ile się to udało, ale chyba Rafał wszedł do "50" CRL (po zindeksowaniu listy okazało się że nie wszedł - przyp. red.). Skoki Stefana były dużo słabsze niż w Libercu, zresztą Rafała też. Tu po pierwsze zaważyło zmęczenie. Po drugie - w Libercu tory najazdowe są mrożone, więc rozbieg był twardy i szybki. Tutaj mamy odwilż, rozbieg rozmiękał, chłopaków przytrzymywało w torach a jedna seria poróbna to za mało, by się przyzwyczaić. Zabrakło jednego treningu. Ale najważniejsze, by zrealizowali postawione przed sobą zadania" - mówił po konkursie trener Łukasz Kruczek.

Korespondencja z Wisły, Marcin Hetnał