Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Jan Szturc: "Adam ma już stałe miejsce w historii skoków narciarskich"

Adam Małysz stanął wczoraj na podium po niemal dwóch latach przerwy. Jan Szturc, wujek najlepszego polskiego skoczka jest przekonany, że ten występ doda naszemu reprezentantowi skrzydeł.

W Kuopio Adam Małysz w swoim jubileuszowym, 300 występie w Pucharze Świata, stanął na podium po raz 75 w karierze.

"Adam z wielkim utęsknieniem czekał na choćby mały sukces w tym sezonie. Na treningach czy w kwalifikacjach zdarzały się mu się dobre, dalekie skoki, ale w zawodach nie udawało mu się tego powtórzyć. Doczekał się dopiero w Kuopio" - mówi Jan Szturc dla PAP.

"Adamowi motywacji nie brakuje, bo igrzyska w Vancouver są wystarczającym bodźcem do pracy, ale każdy sportowiec czuje się lepiej, jeśli jego praca, wysiłek przynoszą wymierne efekty. Wtorkowy rezultat na pewno będzie stanowił zastrzyk optymizmu, doda mu skrzydeł, wiary w to, że ciągle jest w stanie rywalizować z najlepszymi, często dużo młodszymi od siebie skoczkami" - dodał wujek Małysza.


"Zwycięstwo Okabe jest chyba jeszcze większym zaskoczeniem niż trzecie miejsce Małysza. To dowód, że doświadczenie w skokach ciągle jest w cenie, że młodość i siła nie zawsze są najważniejsze. W Kuopio nie wszyscy potrafili sobie poradzić w zmiennych warunkach wietrznych, a młode wilki miały z tym więcej problemów niż weterani" - uważa Szturc.

"Dużą sztuką jest utrzymać się w czołówce przez tak długi czas. Tym bardziej, że porównując obecne czasy z tymi, kiedy Adam odnosił pierwsze sukcesy, można zaryzykować, że dziś to inna dyscyplina sportu. Przez lata zmieniły się skocznie, sprzęt, znalazł zastosowanie współczynnik BMI, który wiąże długość nart z wagą skoczka. Kombinezony muszą być obecnie znacznie bliżej ciała, nie można wykorzystywać powierzchni nośnej, którą wytwarzał "wiszący+ strój" - zaznacza Jan Szturc.

"Adam ma już stałe miejsce w historii skoków narciarskich. Uważam, że tego skromnego chłopaka trzeba bardzo pochwalić za umiejętność dostosowania się do reguł zawodowego sportu. Sława, sukcesy, a wreszcie pieniądze nie przewróciły mu w głowie. W czasach "małyszomanii", ale i teraz kiedy Adam zbliża się powoli do końca kariery wciąż pozostaje otwarty na kibiców i media. Pewnie czasem męczy go szum wokół niego i rodziny, ale stara się nigdy nie odmawiać zdjęcia, autografu czy krótkiej rozmowy. Udaje mu się pogodzić popularność z wynikami sportowymi, co świadczy o dużym profesjonalizmie" - zakończył pierwszy szkoleniowiec Małysza.