Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Adam Małysz: "Japończycy mi imponują"

O zakończonym właśnie sezonie i tym nadchodzącym. O wakacjach, medalach i Japończykach. Rozmowa z Adamem Małyszem po zakończeniu sezonu zimowego.


Marcin Hetnał: Za Tobą 15 sezon w Pucharze Świata. Raczej taki sobie. Były dotkliwe porażki, były też lepsze chwile. Która była ta najradośniejsza?

Adam Małysz: Planica. Trzy razy stanąłem na drugim stopniu podium. W tym raz w drużynie, co jest moim zdaniem wielkim wyczynem. Przed Słowenią nikt by w to nie uwierzył. Indywidualne występy też były wielka radością, poczułem, ze znów potrafię daleko latać. Udowodniłem sam sobie, ze wciąż potrafię nawiązać walkę z najlepszymi. Tyle lat już skaczę i tak długo jestem w stanie być w samej czołówce. Starsi odchodzą, młodsi przychodzą a ja wciąż jestem wysoko. To dodaje wiarę we własne siły.

M.H.: Zacząłeś już myśleć i Igrzyskach?

A.M.: Na razie chciałem zebrać sztab ludzi, którzy pomogą mi się dobrze przygotować do następnego sezonu. Chciałbym od razu go zacząć optymistycznie. Jeszcze muszę trochę odpocząć, pozałatwiać zaległe sprawy ale w maju biorę się do pracy.

M.H.: Gdzie będziesz odpoczywał? Mauritius, Seszele? Tajlandia?

A.M.: Żona chciałaby gdzieś jechać, ale ja bym wolał pomieszkać wreszcie w domu. Pewnie pójdziemy na kompromis i pojedziemy gdzieś niedaleko i na krótko.

M.H.: Jak będą wyglądały przygotowania?

A.M.: Myślę, że nie będą się bardzo różnić od poprzedniego sezonu. O tym zadecyduje oczywiście Hannu Lepistö. Już wiem, że będę więcej startował w Letniej Grand Prix, ale też nie we wszystkich konkursach.

M.H.: A będziesz coś doradzał Hannu, czy właśnie dlatego do niego wróciłeś bo on potrafi "tupnąć nogą" ?

A.M.: Z Łukaszem Kruczkiem układ był bardziej partnerski. Hannu to dla mnie olbrzymi autorytet. Ale to nie znaczy, że nie wolno mi nic mówić. Pewne sugestie po tej zimie już mu przekazałem, On zawsze jest otwarty, często siadamy i rozmawiamy. Ale ostateczna decyzja zawsze należy do niego. Jest świetnym trenerem i mu ufam. Mam nadzieję, że dojdzie jeszcze teraz jakiś serviceman i drugi trener.

M.H.: Drugi trener? Kto?

A.M.: Ja bym chciał Roberta Mateję.

M.H.: Załóżmy, że w Vancouver zdobywasz złoto, lub nawet dwa. Co dalej? Pomyślisz "kończę karierę będąc na szczycie" czy raczej "skoro tak dobrze mi idzie, to skaczę dalej"?

A.M.: Nie wiem. Naprawdę się nad tym jeszcze nie zastanawiałem. W moim wieku większość zawodników kończy już karierę. Oczywiście poza Japończykami, którzy są nie do zdarcia. Często mnie o to pytacie, ale ja teraz nie mogę o tym myśleć. Muszę myśleć o tym, by jak najlepiej się do tej Olimpiady przygotować.

M.H.: A bardziej ucieszyłbyś się z medalu indywidualnego czy drużynowego?

A.M.: Bardzo trudne pytanie. Moim marzeniem jest złoty medal a czy indywidualny czy drużynowy - nie grymasiłbym. Medal w drużynie byłby wielkim wyczynem. Nie byłbym osamotniony. A z chłopakami świetnie mi się współpracuje, życzę im jak największych sukcesów. Każdy medal - nie tylko złoty byłby dla nich bramą do największych sukcesów. A te dwa występy z tego sezonu - czwarte miejsce w Libercu i drugie w Planicy pokazują że potencjał jest.

M.H.: Co takiego jest w tym medalu olimpijskim, że jest marzeniem każdego skoczka?

A.M.: Ja jestem zawodnikiem który bardziej ceni na przykład Puchar Świata niż Mistrzostwo Świata. Mistrzostwa można wygrać dzięki szczęściu - to tylko dwa skoki. Puchar pokazuje, kto był najlepszy przez całą zimę i dlatego ma moim zdaniem większą wartość. Wolałbym, żeby tytuł mistrzowski przyznawano tak jak w Formule 1 za cały sezon. Ale Igrzyska to są Igrzyska. Jest w nich coś naprawdę wyjątkowego. Każdy marzy o tym medalu. Choć i mistrzem olimpijskim można zostać przypadkowo.

M.H.: Ostatnio pozwoliliśmy sobie na primaaprilisowy dowcip, że będziesz się imał różnych sposobów, by w Twoim wieku, a jesteś już jednym z najstarszych zawodników, być w formie na Igrzyska. Miałeś jechać do Japonii i podglądać niesamowitych japońskich weteranów, a także stosować japońską dietę i przejąć japońskie zwyczaje. A tak na serio - nigdy nie przyszło Ci do głowy wspomagać się na przykład jakimiś japońskimi ziołami?

A.M.: (śmiech) Ziółka tak, ale szwajcarskie. Popijam Alveo - które jest mieszaniną ziół. Dla zdrowia pijam też zieloną herbatę. Ale szanuję i cenię kulturę japońską. W tym roku parę razy trenowałem razem z Japończykami, graliśmy też razem w siatkówkę. Imponują mi swoim spokojem i determinacją. Okabe wygrywając w Kuopio rzeczywiście dokonał niezwykłej rzeczy (Japończyk wygrał konkurs w wieku 38 lat - przyp. red.), ciężko będzie to pobić. A wracając do azjatyckich zwyczajów to zawsze pasjonowała mnie joga. Znam kilka ćwiczeń, które polecał mi doktor Blecharz. A dowcip z Japonią mi się podobał.