Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Adam Małysz: "Gregor to fajny chłopak"

Adam Małysz nawet po sezonie nie ma wiele czasu na odpoczynek i wciąż jest jednym z najpopularniejszych polskich sportowców. Najlepszy polski skoczek udzielił ostanio obszernego wywiadu dla "Rzeczpospolitej".

Poniżej zamieszczamy kilka najciekawszych fragmentów tego wywiadu.

O popularności:

- Nauczyłem się z nią żyć, w jakimś sensie ją oswoiłem. Widać wiek robi swoje i chyba ta cała małyszomania trochę ucichła, ale na początku bardzo mnie męczyła. Teraz już tak tego nie odczuwam, choć wciąż się dziwię, co ja takiego mam w sobie, że mnie poznają. Ja, gdy widzę kogoś znanego z telewizji, to się zastanawiam, czy to na pewno on. A ci, którzy na mój widok od razu krzyczą - Małysz- nie mają żadnych wątpliwości.

O Janne Ahonenie:

- Być może podczas tego roku nie skakał, ale na pewno trenował. O tym jestem przekonany. Widziałem z bliska jak wygląda. Jest szczuplejszy niż był. Myślę, że ten powrót zaplanował sobie już wcześniej, a przerwę zrobił tylko po to, by odpocząć psychicznie. Dla mnie nie jest to dobra wiadomość, bo będę miał o jednego, znakomitego rywala więcej.

O Gregorze Schlierenzauerze:

- Szczerze mu życzę powrotu do zdrowia, bo to nie tylko wybitny zawodnik, ale i fajny chłopak. Ja tego samego dnia też miałem upadek, ale poza kilkoma siniakami nic mi się nie stało. Takie sytuacje przypominają jednak, że skoki są niebezpiecznym sportem i nie można być zbyt pewnym siebie. Miałem szczęście, nigdy się nie połamałem, choć kilka razy boleśnie upadłem. Większość skoczków ma pod tym względem gorsze wspomnienia.

- Gregor czasami powie to, co myśli i skrzywi się przed kamerami, ale w stosunku do mnie zawsze jest w porządku. Przyjdzie, pogada, pożartuje. Nie mam z nim oczywiście aż tak dobrego kontaktu, jak ze Szwajcarami, Simonem Ammannem i Andreasem Kuettelem, z którymi znamy się wiele lat, ale złego słowa na niego nie dam powiedzieć. Co innego Thomas Morgenstern. On zmienił się nie do poznania. Jak wygrywał, był do rany przyłóż, ale gdy przyszły porażki, pokazał inne oblicze. Nie ukrywam, że jestem nim rozczarowany.

- O strachu przed skokiem:

Coś w tym jest, że starsi skoczkowie, mający żony i dzieci, więcej myślą o niebezpieczeństwie niż młode wilczki, dla których liczy się tylko zwycięstwo. Wiem, co mówię, bo kiedyś też taki byłem. Młodość nie zna strachu, ma w sobie więcej fantazji i szaleństwa. Z wiekiem pojawia się rozwaga. Teraz trzy razy pomyślę, zanim coś zrobię. Przed skokiem jestem skoncentrowany, ale odrzucam negatywne myśli. Nie da się skakać myśląc, że można się zabić.


O sportach ekstremalnych:

- Wolę nie kusić losu. Jakbym miał coś pod nogami, to mogę spróbować. Ale to nie jest tak, że nie lubię ryzyka. Ostatnio rajdowiec Zbyszek Cieślar zabrał mnie do swojego samochodu i przejechaliśmy jeden z odcinków specjalnych. Nie ukrywam, duża sprawa.

O posługiwaniu się jezykiem niemieckim:

- Z tą swobodą, to lekka przesada, ale faktycznie jestem w stanie porozumiewać się bez problemów. To nie tylko ułatwia kontakty, ale wpływa na pewność siebie. Dzięki znajomości niemieckiego moje relacje z zagranicznymi kolegami też są teraz pełniejsze i mogę, co bardzo istotne, już bez tłumacza porozumiewać się ze swoim fińskim trenerem Hannu Lepistoe, który dobrze zna ten język.

O Letniej Grand Prix:

- Na pewno nie będzie naszym celem. W moim wieku muszę ostrożnie gospodarować siłami i Hannu o tym wie. Z drugiej jednak strony wiem, że od początku sezonu zimowego muszę zbierać punkty Pucharu Świata, aby podczas igrzysk być w ścisłej czołówce i skakać w tych samych warunkach co najgroźniejsi rywale.

O przyszłości:

- Mam firmę Adam Małysz Sport Marketing, więc może dopiero wtedy rozwinę skrzydła. Nie wykluczam, że się upomni o mnie wielka polityka, bo widzę już zainteresowanie, ale to chyba nie dla mnie. Odpowiadać za innych ludzi to poważna sprawa. Na razie nie wybiegam więc tak daleko w przyszłość. Cieszą mnie drobne rzeczy, to, że Wisła tak ładnie się rozwija i jest już pięknym kurortem, a ludzie obok zmieniają się na moich oczach, bardzo dbają o detale i wygląd tego, co ich otacza. A turyści to doceniają.

Więcej czytaj na stronach Rzeczpospolitej »