Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Skocznie w Szczyrku i Wiśle zostaną zamknięte?

Samorządy Szczyrku i Wisły żądają od Centralnego Ośrodka Sportu ponad miliona złotych podatku - informuje Dziennik Zachodni. COS, by spełnić te żądania, będzie być może zmuszony do zamknięcia obu obiektów.

- Otwierać je będziemy tylko z okazji dużych imprez sportowych. Koniec z treningami i zwiedzaniem - zapowiada Andrzej Ruszkowski, dyrektor COS w Szczyrku.


Samorządy obu miast traktują skocznie jak firmy, nastawione na przynoszenie dochodów, obiekty tymczasem przynoszą straty - od stycznia 160 tys. zł. Skocznie mają zostać zamknięte, by udowodnić lokalnym władzom, że nie prowadzą działalności gospodarczej.

Początkowo inwestorem budowy skoczni w Wiśle został miejscowy samorząd. Z czasem jednak ponoszone koszty zaczęły przerastać jego możliwości. Rolę inwestora zastępczego przejął na siebie COS. Po zakończeniu budowy obiekt miał stać się własnością samorządu.

- Kiedy się dowiedzieli, że utrzymanie skoczni to milion złotych rocznie, wykręcili się sianem. W sprawę zaangażował się marszałek województwa. Stanęło na tym, że zostajemy właścicielem, ale gmina będzie partycypować w utrzymaniu. Zamiast tego chcą od nas 640 tys. zł podatku - denerwuje się Ruszkowski.

Całą sytuacją zirytowany jest równiez szef PO na Śląsku, Tomasz Tomczykiewicz: - Ręce opadają. Za skocznie zapłacili wszyscy podatnicy. Samorządy zamiast wspomagać te niedochodowe obiekty, próbują z nich zedrzeć podatki. To nieporozumienie.

Problemu póki co nie dostrzega Andrzej Molin, burmistrz Wisły:

- Jeśli dyrektor Ruszkowski przedstawi ekspertyzę z ministerstwa, że ma płacić tyle podatków, ile sobie sam wyliczył, to my się z tym zgodzimy. Poza tym jeszcze nie wysłaliśmy do COS informacji, ile mają płacić, więc dyskusja jest nie na miejscu. Zwłaszcza, że ciągle rozmawiamy z ośrodkiem na ten temat.

Tymczasem wciąż nie ruszył proces w sprawie osunięcia się ziemi na zeskoku Malinki w 2006 roku. Akt oskarżenia przeciw twórcom obiektu został skierowany do Sądu Rejonowego w Cieszynie przez Prokuraturę Rejonową w Cieszynie pod koniec lutego tego roku. Winę według prokuratorów ponoszą trzej projektanci oraz geologowie. Obrońcy oskarżonych domagają się jednak ponownego rozpatrzenia sprawy w prokuraturze. — Nie pozostaje nam nic innego jak czekać — mówi prokurator Andrzej Hołdys.

Za doprowadzenie do zdarzenia, które zagrażało życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu grozi kara od roku do dziesięciu lat pozbawienia wolności.Według prokuratora projektanci, zakwalifikowali budowę do niewłaściwej kategorii geotechnicznej, błędnie ocenili podłoże, nie sięgnęli też do materiałów archiwalnych - Istnieje opracowanie z lat 70. XX wieku, gdy planowano budowę zapory w Wiśle-Malince. Wówczas jeden z przyczółków zapory miał być posadowiony w miejscu, gdzie znajduje się skocznia. Tam to było wszystko dokładnie zbadane. Projektanci nie obliczyli też stateczności zbocza i nie wskazali, jak przeprowadzać na nim roboty, co doprowadziło do osuwiska — podkreślił Hołdys.

Chciałoby się na koniec przewrotnie powiedzieć: "A to Polska właśnie..."