Strona główna • Wywiady

Thomas Morgenstern: "Ostatni sezon dużo mnie nauczył"

Thomas Morgenstern od kliku już lat należy do elity światowych skoków narciarskich. Na swoim koncie ma jedną Kryształową Kulę oraz tytuły Mistrza Świata oraz Mistrza Olimpijskiego. Zapraszamy do lektury wywiadu z tym sympatycznym zawodnikiem z Austrii.

Skijumping.pl: W Bischofshofen stanąłeś na najwyższym stopniu podium. Było to Twoje pierwsze od dwóch lat zwycięstwo, co czułeś słysząc hymn narodowy Austrii?
Thomas Morgenstern: To było wspaniałe uczucie ponownie stać na najwyższym stopniu podium. Pomyślałem o tych wszystkich osobach, które przez ostatnie dwa lata mi pomagały i wierzyły we mnie, chciałem im podziękować. Miałem jasny cel na ten sezon, chciałem znaleźć się na samej górze, ponownie być na najwyższym stopniu podium. Udało mi się tego dokonać w Bischofshofen, według mnie odbywają się tam najpiękniejsze konkursy przed własną publicznością. Poza tym wygrałem na skoczni, która nie do końca mi pasuje. Cieszę się jednak, że potwierdziłem, że opłacało się iść tą drogą.

Skijumping.pl: Kolejna wygrana miała miejsce w Japonii, jednak nie do końca wyjazd do Sapporo był udany...
T.M.: Sapporo jest zawsze warte tego, żeby tam pojechać. Zawsze się cieszę, że mogę lecieć do Japonii, ponieważ ludzie, kultura a przede wszystkim skocznia bardzo mi się podobają. Odniosłem tam kilka sukcesów. Pierwszy konkurs był perfekcyjny w moim wykonaniu, wygrałem konkurs. W drugim konkursie oddałem też bardzo dobre skoki, sportowo byłem na wysokim poziomie. Niestety nie pomyślałem o tym, co robię, tak bardzo byłem zadowolony z mojego rezultatu. Takie są jednak zasady w skokach i musiałem ponieść konsekwencje. Mam nadzieję, że już mi się to nigdy nie przydarzy.

Skijumping.pl: Czy ta sytuacja wpłynęła na Twoje samopoczucie negatywnie?
T.M.: Sytuacja ta nie wpłynęła na mnie negatywnie. Za 5-10 lat będę o tym opowiadał i będę się z tego śmiał. Jest to część mojej kariery. Nie byłem w złej formie, tylko formalności i przepisy wpłynęły na moją lokatę. Po prostu tak się stało i już, każdemu mógł się taki błąd przydarzyć.

Skijumping.pl: Adam Małysz wspominał, że byłeś w Ramsau na treningach przed wygraną w Bischofshofen...
T.M.: Tak zgadza się, powiedziałem nawet o tym Adamowi i on też tam pojechał potrenować i od tego czasu skacze coraz lepiej.

Skijumping.pl: Co takiego specjalnego jest w tej skoczni, że przynosi Wam obu szczęście?
T.M.: Nie ma nic specjalnego w tej skoczni, jest to normalna skocznia. Jeśli tam dobrze skaczesz, powinieneś też dobrze skakać na innych. Po zawodach w Innsbrucku wiedziałem, że skaczę dobrze, ale nie są to skoki na 100% moich możliwości. Chciałem mieć zwyczajny trening – bez presji, która jest podczas Turnieju, bez innych zawodników. Chciałem tylko skakać, skakać i jeszcze raz skakać.

Skijumping.pl: W okresie letnim trenowałeś pod okiem Heinza Kuttina. W Polsce powstał Team Małysz, gdzie Lepistoe odpowiada za przygotowania. Czy będziemy świadkami powstania Team Morgenstern?
T.M.: W Austrii mamy tak stworzony system treningowy, że Alex Pointner jest głównym szkoleniowcem i pod niego podlegają trenerzy wspierający. W Karyntii odpowiedzialny za to jest Heinz Kuttin, który mnie tam prowadzi, ale nie podróżuje z drużyną. Jak jestem w domu to właśnie najczęściej z nim trenuję. Sytuacja jest może podobna do tej, w której jest Adam, ale Kuttin nie podróżuje z nami na zawody. W tym roku jest to nowa sytuacja, która dodaje mi jeszcze większej motywacji do pracy na treningach. Trening w domu jest bardzo profesjonalny i daje mi dużo radości i powoli moja forma wzrasta. Kuttin był moim pierwszym trenerem, kiedy zaczynałem przygodę z nartami. Teraz nasze drogi na nowo się spotkały, ale już na innym poziomie sportowym. Kuttin ma olbrzymie doświadczenie, jeśli chodzi o treningi. Jest wspaniałym trenerem, perfekcjonistą.

Skijumping.pl: A jak oceniasz swoją współpracę z Hannu Lepistoe?
T.M.: Dla mnie Hannu Lepistoe był jak drugi ojciec. Naprawdę w takiej roli ojca-trenera go odbierałem. Dla mnie jest on najlepszym trenerem, rozumiem się z nim bardzo dobrze. Obdarzył mnie przed wieloma laty zaufaniem. Teraz jest trenerem Adama i Adam ma ogromne szczęście, że z nim trenuje. Nie mógł lepiej trafić.

Skijumping.pl: Większość dziennikarzy sportowych oceniła Twój poprzedni sezon jako przeciętny. Czy dla Ciebie też taki był?
T.M.: Oczywiście, że nie byłem zadowolony po ostatnim sezonie. Rok wcześniej przecież wygrałem końcową klasyfikację Pucharu Świata. A w ostatnim sezonie miałem tylko dwa miejsca na podium i przeważnie klasyfikowany byłem w pierwszej "10" na miejscach pomiędzy czwartym a dziesiątym a nie pomiędzy pierwszym a piątym. Brakowało niewiele w moich skokach, aby skakać bardzo dobrze, ale ostatni sezon był dla mnie ważny i dużo mnie nauczył. Chciałem jednak swoją optymalną formę przygotować na Liberec, tam jednak nie zrealizowałem swojego planu. Na małej skoczni zaliczyłem upadek, który pozbawił mnie medalu złotego lub srebrnego – nieważne, w jakim kolorze. Jednak to pokazało mi, że nawet w takim sporcie jak w skokach narciarskich można się skupić tylko na jednym celu i dążyć do jego realizacji. Była to największa porażka w mojej dotychczasowej karierze.

Skijumping.pl: Po konkursie na skoczni normalnej były jeszcze zawody na skoczni dużej i konkurs drużynowy. Jak Ci się udało do nich odpowiednio przygotować i zmotywować?
T.M.: To nie było łatwe. Nie mogłem przez jakiś czas zrozumieć, co się stało. Popełniłem drobny błąd podczas lądowania telemarkiem. Ale na szczęście pomiędzy konkursami było kilka dni wolnego, mogłem odpocząć, wyrzucić złe myśli z głowy. Następnie był konkurs na dużej skoczni, trochę chaotyczny ze względu na panujące warunki atmosferyczne a na koniec konkurs drużynowy. Było dla mnie oczywiste, że w drużynie muszę osiągnąć jak najlepszy wynik, aby zdobyć złoty medal. I to nam się udało. W Liberce przeżyłem najcięższe dwa tygodnie.

Skijumping.pl: Czy zdarza Ci się myśleć jeszcze o wydarzeniach w Libercu?
T.M.: Czasami mi się zdarza myśleć o konkursach w Libercu. Ale widocznie takie miało być przeznaczenie. Wszystko, co się wokół nas dzieje, nie dzieje się bez przyczyny. Widocznie to nie był odpowiedni czas, aby sięgnąć po medal.

Skijumping.pl: Jesteś jednym z nielicznych skoczków, który głośno mówi o swoich celach. Nie boisz się, że może się to kiedyś obrócić przeciwko Tobie?
T.M.: Nie boję się mówić o moich celach. Uważam, że nie zaszedłbym tak daleko, jeśli nie określałbym jasno swoich celów i w nie nie wierzył. Jeżeli mam jakiś cel, chcę o nim mówić. Na przykład chcę jechać na Olimpiadę i tam osiągnąć możliwie najlepszy rezultat. Nie mogę przecież powiedzieć, chcę jechać do Vancouver a tam zobaczymy, co się wydarzy na skoczni. Dlatego wyznaczam sobie cel, który chcę osiągnąć. Dzień w dzień myślę o nim i nastawiam się do niego pozytywnie, wyobrażam sobie, co się stanie jak go zrealizuję – gromadzę w sobie pozytywną energię. Takie myślenie bardzo mi pomaga i bardzo wiele mi daje. Nie muszę tego przed nikim ukrywać. Jeśli nie zrealizuję tego celu wiem, że spotka mnie negatywna ocena, ale jeśli się uda to wszystko jest wtedy perfekcyjne.

Skijumping.pl: To jak mówisz już o celach, to jaki wyznaczyłeś sobie cel na ten sezon?
T.M.: Jestem już Mistrzem Olimpijskim, niezmiernie się cieszę na Igrzyska. Do Vancouver jadę jako Mistrz, a nie ma ich zbyt wielu w historii. Wielu chce zostać mistrzem, ale niewielu się to udaje. Mogę skakać rozluźniony i rozkoszować się atmosferą Igrzysk, ponieważ już wiem jak to jest zostać Mistrzem. Wiem, że moja forma wzrasta i mogę powalczyć o złoty medal. W zeszłym sezonie osiągnąłem tam swój najlepszy wynik. Szczególnie liczę na dobry wynik na normalnej skoczni. Jest to całkowicie nowa skocznia dla mnie, nie skakałem jeszcze na niej, ale zazwyczaj dobrze czuję się na skoczniach K 90.

Skijumping.pl: Za sprawą Martina Schmitt pewnie powróci dyskusja na temat BMI skoczków. Czy zgadzasz się z opinią Martina, że BMI powinno zostać podniesione?
T.M.: Dokładnie nie wiem, jaki problem z wagą ma Martin Schmitt, mogę mówić tylko o sobie. Jestem jednym z cięższych skoczków, zazwyczaj mam za dużo o dwa kilogramy, ale to daje mi więcej siły. Próbowałem obniżyć masę ciała, ale mieszcząc się w limicie, niestety czułem się wtedy bardzo słaby i nie mogłem poprawnie funkcjonować. Myślę, że w przyszłym sezonie wejdą w życie nowe zasady. Dla mnie nie będzie to problemem, ponieważ nie będę musiał przybierać na wadze. Będę mógł dalej trzymać swoją wagę. Dla mnie najważniejsze jest czuć się dobrze i mieć siłę, aby wytrzymać cały sezon.

Skijumping.pl: Dziękuję za poświęcony czas i życzę powodzenia w Vancouver.
T.M.: Dziękuję

Zakopane, 22.01.2010