Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Adam Małysz: "Okaże się, kto jest najlepszy"

Adam Małysz na dwa dni przed odlotem do Vancouver przyznaje, że powoli zaczyna się denerwować, jednak zapowiada ostrą walkę o złoty medal Igrzysk Olimpijskich.

"Na pewno czuję, że Austriacy zaczynają się mnie bać. To dało się zauważyć podczas konkursów, a także po wypowiedziach rywali, którzy są strasznie mocni. Sami zauważyli, że dochodzę do formy. Na igrzyskach będzie walka. I to ostra!" - zapowiada "Orzeł z Wisły" na łamach Przeglądu Sportowego.

"Schlierenzauer ostatnio był trzeci, czwarty był Loitzl, piąty Zauner. Są wysoko cały czas. Ale dla nas dobrze, że ciągle nie wygrywają. Jest ich pięciu, sześciu w pierwszej dziesiątce i na pewno nie odpuszczą. Liczę, że na igrzyskach rywalizacja będzie wyrównana. A wszyscy wystartują w równych warunkach i wtedy naprawdę okaże się, kto jest najlepszy" - ocenia Małysz.

"Co do terminu wylotu do Kanady to planowaliśmy od początku, że lecimy ósmego. Łukasz Kruczek tak samo. On zmienił jednak zdanie i uznał, że lepiej wybrać się wcześniej, by chłopcy się zaaklimatyzowali. Teraz trudno powiedzieć, które rozwiązanie jest lepsze. Lecieć, siedzieć bezczynnie do dziesiątego czy jedenastego i czekać, by pierwszy raz skoczyć, czy polecieć później i „wejść" z marszu? Moim zdaniem lepsza jest druga opcja, lecz nie będę się na ten temat wypowiadał. A jeśli chodzi o sam lot, to na pewno wolałbym podróżować z chłopakami, bo w większej grupie zawsze raźniej. Teraz sam złożę przysięgę w Warszawie. Mam jednak Roberta Mateję i Maćka Maciusiaka, więc nie będę płakał" - tłumaczy najlepszy polski skoczek.


"Igrzyska to dla mnie niesamowite wyzwanie. Przyznam, że zaczynam „mieć nerwa". Już wcześniej trochę miałem. A im bliżej startów, tym będzie tego więcej. Dokładnie wiem, że oczekiwania są niesamowite, tym bardziej po konkursie w Klingenthal. Ale i ja sam w sobie wywołałem coś takiego, że jeszcze bardziej uwierzyłem, że mogę, że jestem w stanie. W środę wszyscy dostali równe warunki i od razu poziom był zupełnie inny" - zdradza czterokrotny triumfator PŚ.

Adam Małysz jest spokojny, jeśli chodzi o kombinezon na Igrzyska Olimpijskie. Według niego, już w Klingenthal udało się znaleźć optymalny kostium na tę najważniejszą imprezę.

"Wydaje mi się, że w Klingenthal dopasowałem nowy kombinezon. W zawodach skakałem jeszcze w starym, bo na nowym nie ma reklam, a nie chciałem go oklejać. Generalnie myślę, że jeden albo dwa są już dobrze dopasowane. W starym też fajnie się czuję, to chyba kwestia przyzwyczajenia. Przed samymi igrzyskami trudno cokolwiek zmieniać i od nowa się przyzwyczajać. Nowe kombinezony są trochę twardsze i pewnie z tego bierze się lekki dyskomfort. Stary jest bardziej miękki i zużyty, więc łatwiej przyjąć pozycję. Wygląda jednak, że miękkość czy przepuszczalność nie mają aż takiego wpływu na odległość. Ja jestem spokojny" - zakończył Małysz.

Więcej czytaj w "Przeglądzie Sportowym"