Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Alfabet według Krzysztofa Miętusa

Pierwszy prezent podarował mamie na Dzień Kobiet wiosną 1991 roku – swoje narodziny. Teraz sprawia je kibicom, oddając dobre skoki w Pucharze Świata.

W zeszłym roku został dołączony do kadry A i od razu zaczął się odwdzięczać, zajmując między innymi 9. miejsce w Einsiedeln podczas zawodów Letniej Grand Prix, czy 12. w Lillehammer w Pucharze Świata. Jak wyglądał pierwszy skok w karierze jednego z najmłodszych skoczków na igrzyskach w Vancouver, dlaczego tak bardzo denerwował się przed pierwszym startem w Pucharze Świata i czemu wszyscy mówią na niego Titus? Wszystkie odpowiedzi na te pytania oraz wiele innych znajdziesz w poniższym artykule.


A jak ADAM

To mój idol. Bardzo się cieszę, że mogę z nim trenować, jest dla mnie wzorem do naśladowania. Na początku nie wiedziałem jak się zachowywać, czy mówić mu po imieniu. To bardzo miły człowiek, który zawsze da dobrą radę, jeśli się o nią poprosi. Zawsze podczas zawodów widać, jak bardzo angażuje się w skoki, nie tylko swoje, ale i nasze. Bardzo nam kibicuje i pomaga. Mamy też z kim się porównywać na treningach. Świetne skoki Adama motywują mnie do jak najlepszych występów.

F jak FILMY

Jestem miłośnikiem filmów, oglądam ich bardzo dużo. Najbardziej lubię „Gladiatora”, widziałem go już cztery razy, ostatnio przed skokami w Zakopanem. To bardzo dobry film, choć nie jestem fanem filmów historycznych.

G jak GRZESIEK

Mój brat, też skoczek. Bardzo się wspieramy, a jego dobre skoki motywują mnie do jeszcze lepszych. Wbrew pozorom widujemy się bardzo często. Nie ma go tylko podczas zgrupowań czy zawodów. Poza domem spotykam go też w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Zakopanem, do której razem chodzimy. Ja jestem w trzeciej, on w pierwszej klasie. Mamy ze sobą dobry kontakt.

L jak LEPISTOE

Hannu Lepistoe to bardzo doświadczony trener i zna się na skokach jak mało kto, co zresztą widać po wynikach zawodników, którymi się opiekował. Na pewno dużo mi dała współpraca z nim. Za jego czasów dość dużo czasu spędziłem na siłowni, dzięki temu nieco się wzmocniłem. Nigdy zbyt wiele nie mówił, a ja nie znałem niemieckiego za dobrze. Teraz jest już lepiej, rozumiem znacznie więcej z jego słów.

M jak MAMUTY

Loty są bardzo przyjemnym doświadczeniem. Jeszcze nie skoczyłem jakoś bardzo daleko (175,5 metra w Kulm), ale już wiem, że bardzo to lubię. Ciężko to opisać komuś, kto nie skacze. Leci się dłużej, wyżej, wszystko dzieje się nieco szybciej. To jest coś innego niż zwykle. Znam tylko jeden tak duży obiekt, ale jestem pewny, że mamucie skocznie są najfajniejsze.

P jak PIERWSZY SKOK

Na początku skoki trochę mnie przerażały. Dobrze pamiętam swój pierwszy skok na odległość 9 metrów oddany z wielkim strachem. Zwykle wszyscy się przewracają podczas pierwszej próby, ale mi jakoś udało się ustać. Ale tak naprawdę to tego dnia wcale nie miałem skakać. Trener powiedział, że mam zjeżdżać z zeskoku K-65, a tego bałem się bardziej niż skoku na mniejszej skoczni, dlatego uprosiłem go o zmianę zdania.

T jak TITUS

Moja ksywka. Skąd się wzięła? To było bardzo dawno podczas treningu na Słowacji. Jakiś facet podszedł do mnie i zaczął coś mówić. Kamil Kowal zawołał: „Ej, Miętus, będziesz sławny!” Ale ten Słowak źle usłyszał i powiedział: „Nie martw się Titus, na pewno będziesz!”. No i zostało, przyzwyczaiłem się już, że tak wołają na mnie koledzy.

V jak VAL DI FIEMME

Nie spodziewałem się, że dostanę szansę występu w Pucharze Świata już wtedy (w 2008 roku). Nie obyło się bez nerwów, ale głównie dlatego, że o mało nie spóźniłem się na start. Wszyscy myśleli, że seria się opóźni, a poszła zgodnie z planem. Ja miałem czwarty numer, a drugi już skakał, kiedy byłem jeszcze pod rozbiegiem. Praktycznie nie miałem czasu, żeby się skoncentrować sprzed skokiem. We Włoszech przyjemnie było spotkać najlepszych skoczków świata, ale nie myślałem o tym, starałem się skupić na swoim skoku.

Więcej haseł znajdziesz na http://www.pzn.pl/