Strona główna • Artykuły

Jubileusz Małysza w Wiśle

Przechadzając się uliczkami Wisły, dostrzegłem niewielki kram, na którym oferowano koszulkę z napisem „Branie zaczyna się po 50-tce”… Uśmiałem się, biorąc to hasło za dobry omen. Uważni kronikarze już odnotowali ten fakt, toteż spieszymy oficjalnie potwierdzić - Adam Małysz wygrywając piątkowe zawody cyklu LGP, sięgnął po 50. tryumf w karierze. Jeśli dodamy do tego, że było to 110. podium w indywidualnych startach Orła znad Wisły (83 w ramach PŚ i 27 w cyklu LGP), to określenie tego zwycięstwa jubileuszowym wydaje się w pełni zasadne. Na skoczni swojego imienia Małysz wygrał 12. konkurs w karierze w ramach LGP. Bawiących się w numerologię pewnie ucieszy też to, że wygrana w Wiśle była siódmą na krajowych skoczniach. Wcześniej sześciokrotnie zwyciężał w Zakopanem (trzy razy podczas PŚ i trzy w czasie LGP).


Zwycięstwa Małysza zawsze napawały polskich kibiców optymizmem. Tego lata dobry humor tak polskiej ekipy, jak i kibiców jest uzasadniony jak jeszcze nigdy wcześniej, bowiem do znakomitych startów Orła z Wisły doszły równie udane występy pozostałych kadrowiczów. Letnie wyniki pozwalają z nadzieją oczekiwać na sezon zimowy. Inną sprawą jest to, że tego lata wiele rzeczy dzieje się w polskich skokach po raz pierwszy w historii. I nie idzie tu przecież tylko o pierwsze w historii letnie GP w Wiśle. Zwycięstwo drużynowe w Hinterzarten czy fakt, że już dwukrotnie mieliśmy przyjemność oglądać dwóch Polaków na podium – to niewątpliwie powody do dumy. Kto wie, może i sezon zimowy zaowocuje tymi „pierwszymi” wydarzeniami... Do takich z pewnością należałby ewentualny medal drużynowy podopiecznych Łukasza Kruczka. Ale o tym póki co sza.

Spoglądając wstecz na przebogatą karierę Małysza, warto wspomnieć, że zawsze będąc w formie latem, nie odpuszczał także zimą. To zresztą pewien wspólny mianownik wszystkich tryumfatorów letniej GP w ostatnich sezonach, że wspomnimy o Jakubie Jandzie (tryumfator LGP z roku 2005 i sezonu 2005/2006), Morgensternie (tryumfator LGP z roku 2007 i sezonu 2007/2008), Schlierenzauerze (tryumfator LGP z roku 2008 i sezonu 2008/2009) czy wreszcie Simonie Ammannie (tryumfator LGP z 2009 roku i sezonu 2009/2010). Adam Małysz również starał się być wierny tej tradycji, wygrywając LGP w 2001 roku, zwyciężył też w sezonie 2001/2002, a po wygraniu LGP w roku 2006 zgarnął kryształową kulę także za sezon 2006/2007.

Tymczasem ogłoszona już absencja Małysza w Hakubie prawdopodobnie uniemożliwi mu wygraną w końcowej klasyfikacji LGP (drugi Daiki Ito traci do Polaka 30 punktów i na pewno zaprezentuje się w Japonii z dobrej strony), niemniej jednak potencjalna przegrana nie powinna być powodem do obaw dla kibiców. Ciekawostką niech będzie fakt, że Daiki Ito wygrywając LGP, byłby dopiero trzecim Japończykiem zwyciężającym generalną klasyfikację cyklu pucharowego. Przypomnijmy, że jeszcze nigdy w historii żaden skoczek z Kraju Kwitnącej Wiśni nie wygrał Pucharu Świata, a w samym LGP tryumfowali oni do tej pory trzykrotnie. Pierwsze historyczne Letnie Grand Prix w roku 1994 padło łupem Takanobu Okabe, a w latach 1997 i 1998 zwyciężał legendarny Masahiko Harada.

Dla Małysza ewentualna wygrana byłaby czwartą w karierze, tym samym raz jeszcze potwierdziłby, że jego liczbą jest czwórka. Cztery są przecież i złote medale Małysza, cztery Puchary Świata oraz medale olimpijskie. Rezygnując z dodatkowej czwórki Adam ma pewnie ochotę przyzwyczaić kibiców do zupełnie innej liczby. Jakiej? Tego dowiemy się dopiero po sezonie 2010/2011. Mam tylko nadzieję, że hasło z wspomnianej we wstępie koszulki będzie mi towarzyszyć jeszcze długo…

Korespondencja z Wisły, Mariusz Wesołowski