Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Łukasz Kruczek: "Szkoda tych konkursów"

Była w ten weekend szansa, by polscy skoczkowie pokazali się z dobrej strony. Przez kwalifikacje przeszło ich aż sześciu, czyli wszyscy, którzy przyjechali do Harrachova. Tylko raz do tej pory - rok temu w Lillehamer w drugim konkursie - wystąpiło poza Polską sześciu polskich zawodników.

"Szkoda trochę tych konkursów. Kwalifikacje się udały, skoki naszych zawodników wyglądały ostatnio lepiej. Blisko tu z Polski, przyszło mnóstwo naszych kibiców. No ale nie dało się. A przecież organizatorzy robili co mogli. Ta skocznia przez ostanie trzy doby non-stop była przygotowywana. Deptacze na zeskoku, ludzie czyszczący tory - wszystko na próżno. To trochę pechowe miejsce a raczej pechowy termin. Może lepiej, by rozgrywać tu zawody w styczniu? Wtedy pogoda jest pewniejsza. Dla nas nie byłoby dobrze, gdyby Harrachov wypadł z kalendarza, nam jest łatwiej niż innym, bo mamy tu blisko" - ocenił Łukasz Kruczek.

Czy taki "szarpany" dzień jak w sobotę czy dziś może wytrącić skoczków z rytmu? Jak radzą sobie skoczkowie w sytuacji, gdy decyzja o rozpoczęciu konkursu jest wciąż przesuwana? "Jak decyzja jest odwlekana co 15 minut, to ciągle trzeba być w gotowości, na lekkiej rozgrzewce. A jak na dłużej, to się wyłączają, grają w różne gry, rozmawiają, spędzają jakoś wolny czas" - powiedział trener kadry A.

Polski szkoleniowiec zdradził nam plany na najbliższy tydzień: "Wracamy do domu. W środę Adam trenuje w Wiśle a my w Szczyrku. W czwartek wyjeżdżamy do Engelbergu". Wśród działaczy FIS pojawił się pomysł, by w Engelbergu rozegrać trzy konkursy indywidualne (za jeden z odwołanych w Harrachovie). Łukaszowi Kruczkowi pasowałby taki scenariusz: "To byłoby fajne, ale nie jest łatwo zorganizować konkurs w tydzień. Trzeba zgromadzić środki, zapewnić nagrody, znaleźć sponsora. Dla nas różnicy nie ma, jedziemy do Szwajcarii w czwartek, a czy w piątek odbędzie się konkurs, czy tylko kwalifikacje, to dużej różnicy nam nie robi" - zakończył Kruczek.