Strona główna • Puchar Świata

"Szkiełkiem, okiem i sercem": Cztery Skocznie

59. Turniej Czterech Skoczni minął, jak z bicza trzasnął. Co z niego zapamiętamy? Chyba niewiele i nie na długo. Nie zapadnie w pamięć jak ten 2000/2001 (Małysz), 2001/2002 (Hannawald) czy 2005/2006 (Janda z Ahonenem). Emocji trochę mieliśmy za sprawą Małysza walczącego o podium, nerwów trochę podczas konkursu noworocznego, radości, bo znowu podium. Morgenstern idzie jak przecinak po Puchar, nasza kadra kuleje. Normalka.

Najbardziej chyba zapadnie w pamięć kontuzja Ville Larinto i Kofler spadający na setny metr w Ga-Pa. Jury i organizatorzy raz jeszcze pokazali, że prawa telewizyjne są ważniejsze niż uczciwa rywalizacja a nawet zdrowie skoczków. Ale tu przynajmniej mają wymówkę. Alexander Pointner, w myśl nowych przepisów, mógł wstrzymać Koflera na belce pomimo zielonego światła. Nie wstrzymał, rujnując jego szansę na dobry występ w Turnieju.

Co tam Kofler, w austriackiej stajni i tak jest bogato. Najważniejsze dla nich jest to, że Morgenstern wreszcie wygrał Turniej. Było trzecie miejsce w sezonie 2004/2005 i drugie w sezonie 2007/2008. Wreszcie jest zwycięstwo. A Kofler sobie i tak wygrał rok temu. Nie wygrał Ammann i jeśli chce do swojej kolekcji włączyć to jedyne trofeum z najwyższej półki, którego jeszcze nie ma, to nie może zakończyć kariery, o czym już przebąkiwał.

Wracając do Austriaków, to spisali się w Turnieju jak zwykle nieźle, pomimo rzezi, urządzonej im w Ga-Pa. W pierwszej dziesiątce Turnieju było ich 5. Do tego Szwajcar, dwóch Norwegów, Polak i Fin. Żadnych Niemców. Najlepszy z było nie było współgospodarzy – to Uhrmann na jedenastym miejscu. A rzeź w Ga-Pa była jak się patrzy – w konkursie, który austriacka prasa nazwała „noworocznym skandalem” nie tylko zabrakło Austriaka na podium (w tym sezonie po raz drugi, po Kuopio), najlepszy z nich było dopiero 10. Tak słabo dla nich nie było już bardzo dawno. Przy okazji zobaczyliśmy, jak złośliwy bywa los. Już po pierwszym konkursie spekulowano, czy Morgi wygra wszystkie cztery konkursy. I już po drugim było wiadomo, że nie.


Z wyścigu o najwyższe cele odpadł więc jeden z tuzów – Ville Larinto. Dla Fina to koniec sezonu, który zapowiadał się jako najlepszy w dotychczasowej karierze. Więc tak jak pisałem, Harri Olli prędzej czy później wróci do pierwszego składu drużyny. Wrócił nawet wcześniej, niż można się było spodziewać, bo po kontuzji Ville Larinto jedynym zawodnikiem w formie jest Matti Hautamaeki. Drużyna z jednym skoczkiem i trzema statystami nie ma szans na medal drużynowy w Oslo. A brak medalu dla takiego kraju jak Finlandia, to bolesna porażka. Inna sprawa, czy Olli stanie na wysokości zadania. Bo luki po Larinto nie wypełni raczej Ansii Koivuranta. Mało brakowało, by przylgnął do niego przydomek „Pogromca Polaków”. W Oberstdorfie wyeliminował Dawida Kubackiego, w Ga-Pa Stefana Hulę. Na szczęście w Bischofshofen pomścił ich Stoch. Reszta Finów skacze jeszcze słabiej.

U Norwegów bez większych zmian, choć nieco gorzej skacze Evensen, trochę lepiej Hilde. 23-latek z Bærum wygrał na zakończenie Turnieju swój trzeci konkurs w karierze i awansował na szóstą pozycję w PŚ. Swoją formę buduje też powoli Anders Jacobsen, w TCS dwa razy zameldował się w czołowej „10” choć 4 miejsce w Ga-Pa to nie jest wyznacznik jego formy.

Tymczasem w naszej ekipie rośnie forma Małysza i Stocha a wśród pozostałych skoczków regres lub stagnacja. Stefan Hula w TCS nie zdobył ani jednego punktu do klasyfikacji PŚ, jak zresztą reszta naszych orzełków. To lekki ból głowy dla Łukasza Kruczka. Zmienników brak. Trener wymienił Miętusa (9 występów w kwalifikacjach i tylko dwa w konkursach) na Śliża. Zamienił stryjek siekierkę na siekierkę. Może taką trochę bardziej zaostrzoną. Ale za mało zaostrzoną, by wyrąbać sobie drogę po punkty. Przynajmniej na razie. Dawid Kubacki wyrównał rekord konkursów pod rząd bez punktów. Należał on do Maćka Kota z sezonu 2007/2008. Teraz trzymają go wspólnie, choć gwoli sprawiedliwości Kot przechodził kwalifikacje 5 razy a Kubacki 6.

Marcin Bachleda trzy razy z rzędu przepadł w kwalifikacjach i nawet jego najwierniejsi fani zgrzytają zębami. Stoch robi co może, skacze nawet z grypą i zajmuje 15 miejsce w Turnieju. Chapeau bas. Ale jeden Stoch (wszak Małysza trenuje Lepistoe) to za mało, skoro mamy w PŚ limit 6. Łukasz Kruczek - jak już mówiłem - ma ból głowy. Turniej to był jeden z trzech najważniejszych celów w sezonie i tylko jeden Stoch ma prawo być jako-tako zadowolony. A znając jego ambicję - nie jest. W Pucharze Narodów co prawda wciąż okupujemy czwartą pozycję, ale Niemcy się wreszcie przebudzili (na swoich skoczniach) i tracą do nas już tylko 40 punktów.

W swoim poprzednim felietonie napisałem, że to kadra w zaniku. Po fantastycznych dla nich eliminacjach do konkursu w Oberstdorfie dostałem od swych wielbicieli dużo wyrazów uznania w czułej formie. No cóż. Za kwalifikacje punktów do rankingu się nie przyznaje. Podobnie jak za treningi i serie próbne, w których to głównie Niemcy brylowali. Póki co najlepszy z nich – Freund nadal jest na 16. miejscu w generalce a drugi – Neumayer – na 18. Jeden jest oczko nad Stochem a drugi oczko pod Stochem. Więc jeśli forma Stocha – czyli naszego nr 2 w kadrze – jest przez wielu uznawana za mniejsze czy większe rozczarowanie, to chyba dwaj najlepsi Niemcy skaczący na jego poziomie nie mogą być odbierani jako rewelacje sezonu?

Wszystkich 10 Niemców w klasyfikacji uzbierało do kupy z grubsza tyle punktów, co u nas Małysz ze Stochem. Niech to będzie skala osiągnięć złotej drużyny z Salt Lake City. Nawet na własnych skoczniach nie stawali na podium. W Oberstdofie najlepszy Freund był szósty, w loterii w Ga-Pa wiatr wylosował Schmitta i przywiał mu siódme miejsce. To były tej zimy najwyższe pozycje naszych zachodnich sąsiadów. No, owszem jest progres. Ale nie wiem, czy za Odrą jakoś go specjalnie zauważyli. Oczywiście przyszłość jest przed nami zakryta i progres może być nie chwilowym wyskokiem, a początkiem tendencji wzrostowej. Pożyjemy, zobaczymy.

Czyli na zachodzie bez większych zmian. A na wschodzie? Postraszył trochę Karelin, po raz pierwszy w życiu wskakując na podium konkursu PŚ. Historyczne osiągnięcie, ale bez noworocznego wiatru raczej też niewykonalne. Jak na skoczka światowej czołówki, do której Karelin aspiruje, jest wciąż młody Rosjanin potwornie nieregularny. Miejsca w konkursach Turnieju to 33, 2, 12 i 32. Ale potencjał chłopak ma. O reszcie Rosjan nie ma co wspominać, Wasiliew zdecydowanie za wcześnie wrócił do PŚ. Aczkolwiek Swiatowowi nie ma się co dziwić. Kogo ma wystawiać poza Karelinem?

Rzućmy okiem na czołówkę Pucharu Świata. Najpierw, dla porównania, przed Turniejem:

KLASYFIKACJA GENERALNA
LpZawodnikkrajpktstrata 1strata 2
1 Thomas Morgenstern Austria 605 0 0
2 Andreas Kofler Austria 480 - 125 - 125
3 Matti Hautamaeki Finlandia 351 - 254 - 129
4 Ville Larinto Finlandia 339 - 266 - 12
5 Simon Amman Szwajcaria 311 - 294 - 28
6 Adam Małysz Polska 290 - 315 - 21
7 Tom Hilde Norwegia 200 - 405 - 90
8 Johan Remen Evensen Norwegia 199 - 406 - 1
9 Daiki Ito Japonia 185 - 420 - 14
10 Wolfgang Loitzl Austria 179 - 426 - 6

A teraz po Turnieju:

KLASYFIKACJA GENERALNA
LpZawodnikkrajpktstrata 1strata 2
1 Thomas Morgenstern Austria 903 0 0
2 Andreas Kofler Austria 621 - 282 - 282
3 Simon Amman Szwajcaria 561 - 342 - 60
4 Matti Hautamaeki Finlandia 485 - 418 - 76
5 Adam Małysz Polska 480 - 423 - 5
6 Tom Hilde Norwegia 386 - 517 - 94
7 Ville Larinto Finlandia 342 - 561 - 44
8 Manuel Fettner Austria 279 - 624 - 63
9 Wolfgang Loitzl Austria 256 - 647 - 23
10 Martin Koch Austria 249 - 654 - 7

Morgenstern zdobył w tych czterech konkursach 298 punktów i umocnił się na pozycji lidera. Samotny biały żagiel. Mógłby, zamiast lecieć na loty do Harrachova zrobić sobie przerwę na mały rejs jachtem po Karaibach. Nawet jak zawodów nie odwołają i Kofler zgarnie 200 punktów, dalej będzie liderem. Powiększył przewagę nad wszystkimi rywalami i pewnie zmierza w kierunku Pucharu Świata. Oby nie zgubiła go pewność siebie, bo jeszcze dużo konkursów przed nami.

Za plecami lidera zrobiło się trochę ciaśniej. Słabnie trochę Kofler. Pnie się do góry Szwajcar, który zepchnął z wirtualnego podium Fina. Tuż za jego plecami jest zresztą Małysz, który zmniejszył swoją stratę z 61 do zaledwie 5 punktów. Ale Polak do Ammanna traci już 81, a przed Turniejem tracił tylko 21. Z wyścigu odpadł niestety Ville Larinto. Hilde wciąż w podobnym dystansie za Orłem z Wisły. W czołówce jest już pięciu Austriaków. Wypadł z niej już na dobre Ito (jest piętnasty) za to w rezerwie wciąż czają się Evensen, Jacobsen i nowa twarz - Karelin. Rosjanin zresztą na chwilkę wskoczył do "10", ale po nieudanym konkursie w Bischofshofen z niej wypadł.

I tak na razie wygląda sytuacja. Co będzie dalej? Dalej będą pierwsze w tym roku loty na mamucie w Harachovie, gdzie skoczkowie mają trenować już w sobotę rano. A wieczorem rywalizować. Jeśli pogoda im pozwoli, bo prognozy są naprawdę złe: odwilż, opady i wiatr. Ale z prognozami to wiadomo: będzie wiało gdzie będzie chciało, o sile, że nikt nie wie ile, a padać będzie, ale nie wszędzie. Tylko dwie rzeczy są więc pewne - spora nerwówka i to, że jak po raz drugi tej samej zimy odwołają zawody na Czarciej Górze, to ktoś o śmiesznie brzmiącym dla Polaków nazwisku będzie tłukł głową w ścianę. Czego naszym południowym sąsiadom wcale nie życzę. Ani kibicom, bo przecież wszyscy chcemy zobaczyć, jak najlepsi skoczkowie świata skaczą ponad 200 metrów. Ściskajmy więc kciuki za pogodę. Może nas nie oleje.