Strona główna • Puchar Świata

Szkiełkiem, okiem i sercem: "Pierwsze loty za płoty"

Tegoroczny kalendarz obfituje w loty. Na pierwszy ogień poszedł Harrachov a czekają nas jeszcze emocje w Oberstdorfie, Vikersund i tradycyjnie na zakończenie sezonu w Planicy. Cóż nam przyniosły pierwsze zmagania z granicą 200 metrów?

Morgi jest do pokonania, nie tylko w zupełnych loteriach typu Engelberg czy Garmisch-Partenkirchen. Po Tomie Hilde w Bishofshofen, udowodnił to w sobotę Martin Koch, który jako pierwszy upolował sobie w tym roku mamuta i to nie byle jakiego bo harrachovskiego Czortka. Inna sprawa, że pokonać Morgiego nadal jest piekielnie trudno. Z Czech wywozi 180 punktów i wciąż powiększa swą pokaźną przewagę nad całą resztą stawki.

Tymczasem, niepostrzeżenie, stuknęła nam połówka pucharowego sezonu. Dopiero styczeń, najważniejsza, długa impreza wciąż przed nami. Jak i jeszcze ponad trzy miesiące radochy. Ale za nami już 13 z 26 pucharowych konkursów, choć od inauguracji w Kuusamo nie minęły nawet dwa księżyce. To już nie w kij smarkał. Do ugrania zostało tylko tyle, co zostało ugrane. Póki co pierwsze loty za płoty, pierwsze koty też. Znaczy jeden - Jakub Kot wskoczył do składu na PŚ i być może tam zostanie. Zacznijmy więc podsumowanie po naszej stronie płotu.

Adam Małysz, licząc od swojego ostatniego zwycięstwa w Planicy w 2007 roku, w sobotę po raz czternasty stanął na podium. Złożyło się na to osiem drugich i sześć trzecich miejsc, a zwycięstwa wciąż brak. Nie piszę tego broń Boże, by Mistrzowi cokolwiek wypominać. Tylko by pokazać, że pełne szczęście jest tak blisko, a jakby Orła z Wisły dzieliła od niego jakaś niewidzialna bariera. Gdyby choć połowa tych miejsc na podium to były zwycięstwa – a do takich proporcji przyzwyczaił nas Mistrz na początku tego millenium - rekord Nykaenena chwiałby się już w posadach. A tak – zdaje się być wciąż daleko.

Nie oszukujmy się, kochani. Ktoś taki jak Adam, nie ściga się tak naprawdę w tej chwili ani z Morgensternem, ani z Koflerem, ani z Ammannem, ani z Hautamaekim. On ściga się w tej chwili z legendą. A raczej jego legenda ściga się z legendą tamtego. Tamtego, który był tak genialny na skoczni, jak zagubiony w późniejszym życiu. I może nam Mistrz tłumaczyć, że chodzi o „dwa równe skoki”, że w głowie ma wizualizację najbliższego wybicia i telemarku. Ale to są tylko środki do celu. Cel jest jasny. Jeśli taka legenda jak Małysz zwarła szyki z taka legendą jak Hannu Lepistö, to tylko po to, by na czele listy pucharowej nie widniało już nazwisko tego, co swoje puchary przepił.

Nie lubię w tych felietonach prorokować, raczej podsumowuję. Ale nie boję się głośno tego powiedzieć: głęboko wierzę, że jesteśmy o krok (skok?) od eksplozji formy superskoczka. Zerknijmy wstecz. Najgorsze od początku sezonu miejsce to czternaste. Tylko dwa razy poza najlepszą dziesiątką. Minęła właśnie połówka, a Adam już pięć razy stawał na podium. Dla skoczka takiego formatu to nie może być szczyt możliwości. Zresztą ten szczyt dla Małysza zawsze przypadał w drugiej części sezonu. Więc to musi być faza pod tytułem „przyczajony orzeł, ukryty smok”. Dalej będzie tylko lepiej. A lepiej – wiadomo jak jest. Jak już wiślanin złapie formę na wygrywanie, rzadko kończy się na trzech w sezonie. Dlatego Hannu Lepistö jest spokojny jak zawsze.

Łukasz Kruczek za to nadal ma ból głowy a panadol ktoś złośliwie schował. To, że Stefan Hula znów zdobył punkty w słabo obsadzonych konkursach, nie powinno uśpić niczyjej czujności. Owszem, cieszą jego solidne skoki, szczególnie w drugich seriach. Ale gdy w Niemczech lub na MŚ w Norwegii na belce usiądzie znów większa ilość skoczków sklasyfikowanych wyżej od niego w rankingu, o dobre miejsca może być trudniej. Na razie cieszmy się z jego punktów. On sam z pewnością czuje się tymi konkursami podbudowany i być może taka dawka pewności siebie pomoże mu regularnie punktować? Natomiast to, że Jakub Kot wyprzedził w kwalifikacjach dwóch etatowych kadrowiczów, pokazuje, że może warto jednak przewietrzyć skład i rozejrzeć się za zmiennikami. Bo forma Marcina Bachledy i Dawida Kubackiego spadła, jak oni sami z progu harrachovskiego mamuta. Choć trudno uwierzyć, że o zmienników będzie łatwo. Bo w Pucharze Kontynentalnym najlepszych Polaków trzeba szukać w trzeciej, czwartej i piątej dziesiątce klasyfikacji generalnej. Leją nas tam wszyscy, z Jankesem Peterem Frenette łącznie.

Natomiast w Pucharze Narodów, dzięki postawie Małysza, Stocha i Huli wygląda to jeszcze nieźle, powiększyliśmy przewagę nad Niemcami do 131 pkt. Ale co ciekawsze, do okupującej trzecią pozycję Finlandii, tracimy już tylko 184 punkty, wobec chociażby 322 punktów przed Turniejem Czterech Skoczni, czy 311 po Turnieju. Co się dziwić, Finowie mają dramat. Po kontuzji Larinto przyszedł koszmarny spadek formy Hautamaeki. Jeśli Olli się spręży, to wygoniony z drużyny parias może przemienić się w witanego triumfalnie zbawcę. Jest to zawodnik tak nieobliczalny, że kto wie. Ale na razie zupełnie, ale zupełnie na to nie wygląda. Olli, zesłany do Pucharu Kontynentalnego raczej się nie przemęcza, zajmował do tej pory miejsca 14, 32, 37 i 25...

Niemcy pojechali na mamuta w składzie trochę rezerwowym. Freund, Hocke, Uhrmann i Bodmer, czyli najlepsi poza Neumayerem, odpoczywali. Ale do Japonii lecą. Co chodzi po głowie Schusterowi? Może ta czwórka potrzebowała pilnie odpoczynku po TCS, ale nie chcą tracić aż czterech konkursów? Póki co austriacki trener naszych zachodnich sąsiadów ma zagwozdkę jeszcze gorszą od polskiego kolegi. A wymagania wyższe. Tymczasem droga do medali w Olso wydaje się dłuższa i trudniejsza niż zeskokiem i rozbiegiem Certaka pod górę. Brak drużyny, brak lidera. W klasyfikacji generalnej PŚ przed najlepszym Niemcem jest nie tylko pięciu Austriaków i czterech Norwegów. Jest też dwóch Finów, dwóch Polaków, Szwajcar, Rosjanin i Japończyk. Ci dwaj ostatni zresztą odpuścili sobie loty a Neumayer ich nie dogonił. "Nas nie dogoniat'" nucił sobie pewnie pod nosem Karelin oglądając zawody w telewizji. Ito nic nie nucił, był wtedy na skoczni i sumiennie trenował - jestem pewien.

Czesi po raz pierwszy od prawie pół dekady mają swojego reprezentanta na podium PŚ. 5 marca 2006 roku drugie miejsce w Lahti zajął późniejszy zdobywca Pucharu Jakub Janda. Od tej pory aż do wczoraj była posucha. Dzięki temu podium zresztą Czesi przeskoczyli Rosjan w Pucharze Narodów. Byli na 10., są na 9. Ten wielki skok Romana Koudelki to mały kroczek dla czeskich skoków narciarskich. Czy jak to było.


Jak półmetek, to półmetek. Czas na półpodsumowania, półwnioski i półklasyfikacje. Felieton będzie długi, zaszalejmy i powitajmy w naszym poczcie zwycięzców Martina Kocha. To już szósty zawodnik, któremu udało się wygrać konkurs tej zimy.

Poczet Zwycięzców
LpZawodnikkrajilośćw PŚ
1. Thomas Morgenstern Austria 7 1.
2. Andreas Kofler Austria 2 3.
3. Ville Larinto Finlandia 1 8.
3. Simon Ammann Szwajcaria 1 2.
3. Tom Hilde Norwegia 1 6.
3. Martin Koch Austria 1 7.

A teraz popatrzmy kto i ile razy stawał dotychczas na podium:

Podium 2010/2011 13/26
LpZawodnikkraj[1][2][3]w PŚ
1. Thomas Morgenstern Austria 7 4 0 1.
2. Andreas Kofler Austria 2 1 1 3.
3. Simon Amman Szwajcaria 1 1 3 2.
4. Ville Larinto Finlandia 1 1 0 8.
5. Tom Hilde Norwegia 1 0 2 6.
6. Martin Koch Austria 1 0 0 7.
7. Adam Małysz Polska 0 2 3 4.
8. Matti Hautamaeki Finlandia 0 2 1 5.
9. J.R. Evensen Norwegia 0 1 0 10.
9. Paweł Karelin Rosja 0 1 0 12.
11. Wolfgang Loitzl Austria 0 0 1 9.
11. Manuel Fettner Austria 0 0 1 11.
11. Roman Koudelka Czechy 0 0 1 21.

Co ciekawe, w trzynastu indywidualnych konkursach PŚ na podium stawało trzynastu różnych zawodników.

No i nasza tradycyjna tabelka czołówki. Przed lotami:

KLASYFIKACJA GENERALNA
LpZawodnikkrajpktstrata 1strata 2
1 Thomas Morgenstern Austria 903 0 0
2 Andreas Kofler Austria 621 282 282
3 Simon Amman Szwajcaria 561 342 60
4 Matti Hautamaeki Finlandia 485 418 76
5 Adam Małysz Polska 480 423 5
6 Tom Hilde Norwegia 386 517 94
7 Ville Larinto Finlandia 342 561 44
8 Manuel Fettner Austria 279 624 63
9 Wolfgang Loitzl Austria 256 647 23
10 Martin Koch Austria 249 654 7

... i po lotach:

KLASYFIKACJA GENERALNA
LpZawodnikkrajpktstrata 1strata 2
1 Thomas Morgenstern Austria 1083 0 0
2 Simon Amman Szwajcaria 681 402 402
3 Andreas Kofler Austria 621 462 60
4 Adam Małysz Polska 590 493 31
5 Matti Hautamaeki Finlandia 495 588 95
6 Tom Hilde Norwegia 458 625 37
7 Martin Koch Austria 378 705 80
8 Ville Larinto Finlandia 342 741 36
9 Wolfgang Loitzl Austria 323 760 19
10 Johan Remen Evensen Norwegia 281 802 42

Z Harrachova Morgi wywiózł 180 pkt, Koch 129, Ammann 120, Małysz 110. Najwięcej stracili oczywiście nieobecni Kofler oraz Fettner, który wypadł z "10". Sporo stracił też Hautamaeki, który zarobił tylko 10 pkt.

Tyle o Harrachovie. Teraz będą skoki w Sapporo, pierwszy raz od kilku lat z przyzwoitą obsadą, choć nie do końca jeszcze wiemy kto jedzie a kto nie jedzie. Wiele niewiadomych przed nami, ale dwie rzeczy są pewne: sushi i haiku. Pożegnam się więc grzecznie w dwóch pokrewnych, jak się okazuje, sobie językach: "sajonara", czyli po naszemu "nara".